- Opowiesz nam co się stało? Zaczęła spokojnie mama.
Zaczęłam mówić przytaczając im najdrobniejsze szczegóły z tamtego felernego wieczora. Rodzice słuchali w skupieniu od czasu do czasu przytakując głowami na znak że wczuwają się w powagę sytuacji.
- Wniosek jest jeden... Nie powinnaś się spotykać z Kastielem- Prychnęła mama.
- Anno, a Ty nie byłaś nigdy młoda? Zbulwersował się Ojciec.
- Owszem byłam, pamiętam swoje miłostki, ale nie musiałam przez to lądować w areszcie! Kobieta stawała się coraz bardziej zbulwersowana. Wiedziałam że nie ma sensu rozmawiać z nią na takie tematy. Najchętniej zamknęłaby mnie w pokoju wyrzucając gdzieś klucz, tak bym nigdy nie przekonała się na własnej skórze jak okrutne potrafi być życie.
- Ja nie spocznę dopóki nie wyjaśnię tej całej sytuacji. Przysięgam że nawet nie tknęłam Debrah i byłam w takim samym szoku, a może nawet jeszcze większym kiedy widziałam jak rozwala nos o ścianę. Czysty debilizm! Powiedziałam stanowczo unosząc ton.
- Wyrażaj się! Pouczyła mnie matka.
Tata tylko delikatnie się uśmiechnął.
- Skarbie! Kiedy w końcu poznam twojego chłopaka? Zapytał
Mama tylko zmierzyła nas wzrokiem i mruczała coś niezrozumiałego pod nosem. Następnie udała się do kuchni w celu przygotowania śniadania.
Po chwili usłyszeliśmy nerwowe pukanie do drzwi.
- Otworzę! Powiedziałam i podeszłam do drzwi wejściowych.
Do przedpokoju wszedł zdenerwowany czerwonowłosy z niezadowolonym grymasem na twarzy.
- Dlaczego się nie odzywasz?! Martwiłem się! Masz wyłączony telefon! Coś się stało?!
Złapał mnie za ramiona i lekko potrząsał. Po chwili jednak mnie mocno przytulił.
- Nigdy więcej mi tego nie rób- Wyszeptał.
Złapałam go za rękę i pociągnęłam w kierunku mojego pokoju.
- Chciałam do Ciebie przyjść, ale mnie uprzedziłeś- Uśmiechnęłam się i delikatnie go pocałowałam w usta.
- Co się do cholery wczoraj działo!? Powiedział nerwowo przechadzając się po moim pokoju.
- Lepiej usiądź, bo to co mam zamiar Ci powiedzieć może zwalić Cię z nóg...
Chłopak nerwowo przyglądał się mojej twarzy kiedy opowiedziałam mu o zaistniałej sytuacji.
- Nie miałam jak się z Tobą skontaktować bo jakimś cudem zginął mi telefon- Zakończyłam.
Kastiel cały czas kręcił głową z niedowierzania co chwilę na mnie spoglądając.
- Słuchaj znam Debrah bardzo dobrze. Nie sądzę żeby posunęła się do czegoś takiego...
- Kastiel do cholery jasnej! Przez nią siedziałam w areszcie. Dobrze wiesz że w życiu bym czegoś takiego nie zrobiła!
- Tak wiem... tylko to wszystko kupy się nie trzyma. Chłopak nerwowo podrapał się po głowie.
- Przyznaj że to wymyśliłaś. Mnie możesz powiedzieć prawdę- Zbulwersował się.
- Kass... To jest cała prawda. Nie wierzysz mi tak?
- To nie tak że nie wierzę... Tylko to dziwne. Powiedz mi po co miałaby się sama okaleczać? Przecież to debilne.
- To samo pytanie sobie zadaję od wczoraj...
- Muszę iść do domu, mama mnie zabije kiedy się dowie że tak po prostu sobie wyszedłem. Widzimy się jutro w szkole tak?
- Tak...
Pocałował mnie delikatnie w usta, a następnie obserwowałam jak znika w drzwiach od pokoju.
- Ja tego tak nie zostawię- Wyszeptałam a następnie założyłam buty i narzuciłam na siebie płaszcz.
- Wychodzę! Oznajmiłam rodzince.
- Miki a śniadanie?! Zbulwersowała się matka
Nie odpowiedziałam jej tylko pospiesznie zniknęłam za drzwiami.
- Zamorduje Ją kiedyś- Powiedziała blondynka.
***
Złapałam taksówkę i już po 15 minutach byłam w szpitalu. Weszłam do pokoju Nataniela.
Wyglądał tragicznie. Zrobiło mi się go żal. Podeszłam szybko do jego łóżka i złapałam go za rękę.
- Jak się czujesz?
- Bardzo dobrze- Odpowiedział z ogromnym entuzjazmem jednak wiedziałam że kłamał.
Posłał mi swój najpiękniejszy uśmiech jaki w życiu widziałam. Na chwilkę odetchnęłam. Usiadłam obok niego nie puszczając jego dłoni. Jakby nie było również był moim przyjacielem. Miałam nadzieje że jeszcze nim jest....
- Co z Kastielem? Ciszę przerwał białowłosy.
- Wszystko w porządku. Ma kilka zadrapań i siniaków.
Białowłosy przyglądał mi się podejrzliwie.
- Lys? Coś się stało? Zaniepokoiłam, gdyż nigdy nie patrzył na mnie tak okrutnym wzrokiem.
Chłopak wzruszył tylko ramionami i wyszedł z pokoju. Spojrzałam na Nataniela który był tak samo zaskoczony jak Ja. Nie czekając postanowiłam go dogonić, by wyjaśnić całą absurdalną dla mnie sytuacje.
- Lys poczekaj! Krzyknęłam, jednak ten nawet się nie odwrócił.
Dogoniłam go i mocno złapałam za ramię.
- Lysander! Co się stało?! Zapytałam stanowczo.
- I ty się mnie jeszcze pytasz...
- Możesz mi to wyjaśnić!? Spoglądałam przerażona na przyjaciela.
Po chwili białowłosy wyciągnął telefon z kieszeni pokazując mi treść wiadomości którą rzekomo ode mnie dostał. Patrzyłam na ekran nie wierząc w to co widzę.
''Ciągle o Tobie marzę,
Jesteś wątkiem mych snów.
Chcę być wiecznie z Tobą,
Słuchać wciąż Twoich słów! ''.
Zaczęłam się histerycznie śmiać. Przyjaciel spoglądał na mnie zniecierpliwiony czekając, aż w końcu coś powiem.
- Lysander... Nie napisałam tej wiadomości, od wczoraj nie mogę znaleźć telefonu. Przykro mi jedynie, że tak szybko w to uwierzyłeś, gdyby tak było to z pewnością poinformowałabym Cię o tym osobiście. Myślałam że chociaż Ty nie dasz się tak szybko nabrać. Tak czy siak, przepraszam za coś czego nie zrobiłam- Powiedziałam smutno wymijając przyjaciela.
- Miki poczekaj! Chłopak złapał mnie za rękę.
- Przepraszam, ze tak o Tobie pomyślałem, ale kiedy to przeczytałem nie opanowałem swoich emocji.
- Zawsze wiedziałeś jak postąpić by nie zranić drugiej osoby- Przerwałam mu czując jak łza spływa mi po policzku.
- Odkąd pojawiła się Debrah wszystko się psuje! Wysyczałam.
Białowłosy mocno przytulił mnie do siebie cały czas przepraszając za swoje naganne zachowanie. A Ja obawiałam się najgorszego... Co jeśli ktoś jeszcze dostał podobne wiadomości, lub jeszcze gorsze?!
Wróciliśmy do Nataniela przepraszając go za całe zajście. Dopóki leżał w szpitalu powinien odpoczywać, niczym się nie przejmując, bynajmniej tak postanowiliśmy z Lysem. Nie chcieliśmy go denerwować całą sytuacją więc zachowamy ją dla siebie.
- Ale na pewno wszystko w porządku? Pytał zaniepokojony blondyn.
- Jak najbardziej- Pierwszy raz po tych wydarzeniach uśmiechnęłam się promiennie.
Nataniel odwzajemnił uśmiech.
Nie chcieliśmy go dłużej męczyć, więc pożegnaliśmy się z nim i opuściliśmy szpital.
- Co Wy tutaj robicie? Usłyszeliśmy zaskoczony głos.
- Cześć Amber, chcieliśmy wiedzieć co się stało z twoim bratem- Odpowiedziałam szybko.
- Nie wiem jak można tak po prostu napaść na człowieka o głupi portfel! Zirytowała się na samą myśl o tym.
Wymieniłam porozumiewawcze spojrzenie z Lysandrem i po chwili byłam gotowa opowiedzieć wszystko dziewczynie. Jednakże wolałam pominąć pobicie Nataniela. Jeśli by chciał to sam by Jej o tym powiedział.
- Amber... Słyszałaś może o powrocie Deb? Zapytałam niepewnie.
- Jakiej Deb?
- Debrah... Była dziewczyna Kastiela? Znasz Ją?
- Wróciła?! Niee! To jakiś koszmar.
- Tak wróciła... Dopowiedział Lys.
- Ta dziewczyna jest niemożliwa!
- Miałaś z nią jakieś przykre incydenty? Cały czas dopytywałam.
- Kiedyś obie uganiałyśmy się za Kastielem. Właśnie wtedy zaczęła się nasza rywalizacja. Codziennie miałam zniszczoną szafkę! Buntowała przeciwko mnie całą szkołę, a sama zgrywała niewiniątko. Kiedy w końcu ukończyła szkołę odetchnęłam z ulgą, a potem stałam taka jak Ona- Odparła smutno.
- Liczy się to co teraz robisz... Pomożesz mi?
- Tak, czemu nie. Ty i Ja... to może być niezła zabawa- Odparła ucieszona.
- Dziękuję Amber, to na prawdę wiele dla mnie znaczy. Widzimy się jutro w szkole?
- Jak zawsze! Do zobaczenia! Odparła i weszła do budynku.
- Nie mogę uwierzyć w wielką przemianę Amber...- Dodał po chwili Lysander.
- To teraz mało istotne. Najważniejsze że nienawidzi tej dziewczyny tak samo jak Ja...
* * *
- Już po wszystkim.
- Dalej nie mogę w to uwierzyć, gdyby... Gdybym potrafił Ją uratować.
- Kastiel, źle Cię osądzałam. Wiem, że kochałeś naszą córeczkę i wiem że zrobiłbyś dla niej wszystko. Jeszcze ta ciąża. Mój Boże!
- Ale nie potrafiłem! Chłopak wybuchnął płaczem.
- Nie wiem co teraz będzie. Zawsze była taka pocieszna. Mój Boże! Nasz córka...
- Ann, proszę uspokój się. Teraz wszyscy przechodzimy ciężkie chwile.
-To moja wina! Tylko i wyłącznie, gdybym Jej wtedy uwierzył i coś z tym zrobił. Nie zrobiłem nic!
- Kastiel... Obwinianie siebie nic nie da- Pocieszał go Lysander.
- Nic nie rozumiesz! Teraz umarła część mnie! Moja Miki, i nasze nienarodzone dziecko!Ja... Ja nie wiem co dalej zrobię! Nie chcę żyć!
- Nie mów tak! Ann wybuchła po raz kolejny płaczem przytulając mocno czerwonowłosego.
Wszyscy stali w ciszy i w spokoju. Od czasu do czasu dało się słyszeć szlochy rozpaczy. Jej przyjaciele. Ostatni raz chcieli pożegnać przyjaciółkę. Chcieli Ją pamiętać, jako szczęśliwą i radosną osobę, która potrafiła zmienić każdego.
- Debrah poniosła za to odpowiedzialność! Żeby zgniła w więzieniu!
- Kiedy Miki leżała w szpitalu powiedziała mi coś bardzo ważnego. Ona chyba wiedziała, że tak się to skończy.
- Kastiel... Co Ci powiedziała?! Ponaglała go Ann.
- Powiedziała- Chłopak ponownie wybuchł płaczem- Powiedziała, że mam korzystać z życia ile się da, że mam zawsze o niej pamiętać, bo kiedyś nadejdzie czas, kiedy nasze drogi ponownie się połączą i już zawsze będziemy razem- Na te słowa ponownie zaczęli płakać.
- Żegnaj Miki. Zawsze będę o Tobie pamiętać. Kiedyś się spotkamy- Czerwonowłosy spoglądał z nadzieją w niebo.
Wszyscy rozeszli się w kierunku swoich domów. Cmentarze zawsze są takie przygnębiające, w szczególności, kiedy stracimy bliską osobę.
* * *
Czerwonowłosy już od tygodnia nie wychodził z pokoju. Zaszył się w nim, jak w małej twierdzy, której nie chciał opuścić. Przypominał sobie wspólnie spędzone z Miki, jego ukochaną. Kiedy się poznali. Jak starała się wymienić oponę. Nawet wtedy uśmiech nie schodził jej z twarzy. Albo, kiedy wylądowała w szpitalu. Tak bardzo tęskniła za swoim samochodem. I wtedy kiedy, pierwszy raz powiedziała ''Kocham Cię''. Ich pierwszy raz, spędzony w romantycznej scenerii. Postarali się o wszystko. Ciąża... o której nie miała pojęcia.
Teraz, już nic nie będzie jak dawniej. Chłopak stracił część siebie. Nie mógł sobie z tym poradzić. Miki, do końca uśmiechnięta, nawet, jeśli wiedziała, że koniec jest nieunikniony. Chłopak wstał z łóżka, nerwowo przechadzając się po pomieszczeniu.
- Miki! Zaraz się spotkamy! Dłużej bez Ciebie nie wytrzymam!
Sięgnął do szafki nocnej, w której znajdowały się tabletki nasenne. Połknął je wszystkie, bezwładnie opadł na łóżko. Czekał na koniec. Czekał na tak ważne spotkanie z Nią. Majaczył, aż w końcu zamknął oczy.
Zobaczył Ją. Siedziała na molo. Tam gdzie, wszystko nabrało zupełnie innego znaczenia. Tam, gdzie poczuł coś do niej. Usiadł obok. Nie mógł uwierzyć że siedzi obok ukochanej.
Spojrzała na niego. Jej oczy były czarne niczym smoła. Za to twarz opleciona rumieńcem na policzkach. Była szczęśliwa. Złapała chłopaka za rękę.
- Kocham Cię Kastiel- Wyszeptała.
- Ja Ciebie też. Nie mogłem sobie poradzić. Musiałem do Ciebie dołączyć.
- Nie... Twój czas jeszcze nie nadszedł.
- Miki, co ty mówisz? Jestem tutaj bo tego chcę! Chcę być z Tobą!
- Jeszcze nie teraz. Kiedyś na pewno, ale nie teraz. Wracaj na Ziemię. Masz kochaną rodzinę, która się o Ciebie martwi. Zawsze będę tutaj na Ciebie czekać. Dopóki twoja świeca nie zgaśnie. A wtedy... . Musisz tylko wrócić i być szczęśliwym, więcej od Ciebie nie wymagam- Postać Miki przybrała postać jego Ojca.
- Nie mogę! Nie chcę! Krzyczał.
- Będziesz mieć wspaniałe dzieci. Powiedz przyszłej żonie, żeby nigdy, ale przenigdy nie gotowała Spaghetti. To danie będzie wychodziło jej koszmarnie- Mówiąc to zaczął się śmiać.
- Miałem mieć dziecko z Miki pomimo naszego młodego wieku. Chciałem tego bardzo! Ale jej już nie ma.
- Spójrz za siebie.
Natychmiast odwrócił głowę, by zobaczyć wesołego dzieciaka w czarnych włosach i brązowych oczach.
- Ta Ja... kiedy byłem mały.
- Nie. To mój wnuk, który też na Ciebie czeka z twoją ukochaną. Kastiel... Mój czas dobiegł końca. Denerwują się na mnie na ''górze''. Wracaj- Wyszeptał po raz ostatni, a potem zniknął
* * *
- Witaj wśród żywych- Obwieścił wesoło lekarz.
- Kastiel! Krzyczałam!
- Nareszcie się obudziłeś, napędziłeś nam niezłego stracha- Mówiła jego matka.
- Miki?! Co Ty tutaj robisz?
- Jak to co?! Czekam, aż się obudzisz- Uśmiechnęłam się promienie, łapiąc chłopaka za rękę.
- Przecież Ty nie żyjesz!
- Że niby co?! panie doktorze, jak mocno uderzył się w głowę?
- Trudno powiedzieć, ma sporo szczęścia.
- To co się stało? Pytał
- Miałeś wypadek samochodowy.
Chłopak zaczął przypominać sobie sytuacje. Dowiedział się co Debrah zrobiła. Dzięki Miki, która nagrała wszystko na dyktafon, a następnie ruszył za nią w pościg. Czyli to wszystko to tylko zły sen.
- Kochanie. Muszę Ci to powiedzieć, Spodziewam się dziecka!
- Tak, wiem o tym. Tata ostrzegł mnie, żebyś nigdy nie gotowała mi spaghetti.
- Że co?
- Będziemy mieć syna, który będzie bardzo podobny do mnie.
- Phh. Niedoczekanie. To będzie córka i będzie podobna do mnie! Prychnęłam.
- Kocham Cię.
- Ja Ciebie też Kastiel, Ja Ciebie też.
- Jak to co?! Czekam, aż się obudzisz- Uśmiechnęłam się promienie, łapiąc chłopaka za rękę.
- Przecież Ty nie żyjesz!
- Że niby co?! panie doktorze, jak mocno uderzył się w głowę?
- Trudno powiedzieć, ma sporo szczęścia.
- To co się stało? Pytał
- Miałeś wypadek samochodowy.
Chłopak zaczął przypominać sobie sytuacje. Dowiedział się co Debrah zrobiła. Dzięki Miki, która nagrała wszystko na dyktafon, a następnie ruszył za nią w pościg. Czyli to wszystko to tylko zły sen.
- Kochanie. Muszę Ci to powiedzieć, Spodziewam się dziecka!
- Tak, wiem o tym. Tata ostrzegł mnie, żebyś nigdy nie gotowała mi spaghetti.
- Że co?
- Będziemy mieć syna, który będzie bardzo podobny do mnie.
- Phh. Niedoczekanie. To będzie córka i będzie podobna do mnie! Prychnęłam.
- Kocham Cię.
- Ja Ciebie też Kastiel, Ja Ciebie też.
KONIEC
A teraz niespodzianka :D
Piszę kolejne dwa opowiadania, więc nie żegnam się na zawsze.
Oczywiście nie mogło zabraknąć kolejnego opowiadania o ''Słodki Flirt'' :
http://rzeczywistosckoloryzowana.blogspot.com/
i kolejne, już nieco z innej beczki:
http://swiatakatsuki-opowiadanie.blogspot.com/
Życzcie mi szczęścia i do zobaczenia w innych opowiadaniach ;p