piątek, 8 marca 2013

Rozdział XXIV ''Nieoczekiwana pomoc, nieoczekiwany koniec''

Poranek rozpoczęłam porządną kąpielą. Brakowało mi tego ciepła i rozluźnienia. Moje nocne przygodny nie wpłynęły na mnie najlepiej. Czekała mnie jeszcze stresująca rozmowa z rodzicami. Swoją drogą zastanawiałam się co robi tutaj tata i jak zareagował na zamieszkanie mamy ze mną. Nie przedłużając dłużej skończyłam szybko swoją poranną toaletę. Ubrałam się w ciepły wełniany beżowy sweter sięgający prawie do kolan i czarne getry. Nie mogło zabraknąć moich puchowych skarpetek. Powolnym krokiem skierowałam się do salonu gdzie czekali na mnie rodzicie. Ze spuszczoną głową usiadłam na przeciwko nich i czekałam na kazanie.
- Opowiesz nam co się stało? Zaczęła spokojnie mama.
Zaczęłam mówić przytaczając im najdrobniejsze szczegóły z tamtego felernego wieczora. Rodzice słuchali w skupieniu od czasu do czasu przytakując głowami na znak że wczuwają się w powagę sytuacji.
- Wniosek jest jeden... Nie powinnaś się spotykać z Kastielem- Prychnęła mama.
- Anno, a Ty nie byłaś nigdy młoda? Zbulwersował się Ojciec.
- Owszem byłam, pamiętam swoje miłostki, ale nie musiałam przez to lądować w areszcie! Kobieta stawała się coraz bardziej zbulwersowana. Wiedziałam że nie ma sensu rozmawiać z nią na takie tematy. Najchętniej zamknęłaby mnie w pokoju wyrzucając gdzieś klucz, tak bym nigdy nie przekonała się na własnej skórze jak okrutne potrafi być życie.
-  Ja nie spocznę dopóki nie wyjaśnię tej całej sytuacji. Przysięgam że nawet nie tknęłam Debrah i byłam w takim samym szoku, a może nawet jeszcze większym kiedy widziałam jak rozwala nos o ścianę. Czysty debilizm! Powiedziałam stanowczo unosząc ton.
- Wyrażaj się! Pouczyła mnie matka.
Tata tylko delikatnie się uśmiechnął.
- Skarbie! Kiedy w końcu poznam twojego chłopaka? Zapytał
Mama tylko zmierzyła nas wzrokiem i mruczała coś niezrozumiałego pod nosem. Następnie udała się do kuchni w celu przygotowania śniadania.
Po chwili usłyszeliśmy nerwowe pukanie do drzwi.
- Otworzę! Powiedziałam i podeszłam do drzwi wejściowych.
Do przedpokoju wszedł zdenerwowany czerwonowłosy z niezadowolonym grymasem na twarzy.
- Dlaczego się nie odzywasz?! Martwiłem się! Masz wyłączony telefon! Coś się stało?!
Złapał mnie za ramiona i lekko potrząsał. Po chwili jednak mnie mocno przytulił.
- Nigdy więcej mi tego nie rób- Wyszeptał.
Złapałam go za rękę i pociągnęłam w kierunku mojego pokoju.
- Chciałam do Ciebie przyjść, ale mnie uprzedziłeś- Uśmiechnęłam się i delikatnie go pocałowałam w usta.
- Co się do cholery wczoraj działo!? Powiedział nerwowo przechadzając się po moim pokoju.
- Lepiej usiądź, bo to co mam zamiar Ci powiedzieć może zwalić Cię z nóg...
Chłopak nerwowo przyglądał się mojej twarzy kiedy opowiedziałam mu o zaistniałej sytuacji.
- Nie miałam jak się z Tobą skontaktować bo jakimś cudem zginął mi telefon- Zakończyłam.
Kastiel cały czas kręcił głową z niedowierzania co chwilę na mnie spoglądając.
- Słuchaj znam Debrah bardzo dobrze. Nie sądzę żeby posunęła się do czegoś takiego...
- Kastiel do cholery jasnej! Przez nią siedziałam w areszcie. Dobrze wiesz że w życiu bym czegoś takiego nie zrobiła!
- Tak wiem... tylko to wszystko kupy się nie trzyma. Chłopak nerwowo podrapał się po głowie.
- Przyznaj że to wymyśliłaś. Mnie możesz powiedzieć prawdę- Zbulwersował się.
- Kass... To jest cała prawda. Nie wierzysz mi tak?
- To nie tak że nie wierzę... Tylko to dziwne. Powiedz mi po co miałaby się sama okaleczać? Przecież to debilne.
- To samo pytanie sobie zadaję od wczoraj...
- Muszę iść do domu, mama mnie zabije kiedy się dowie że tak po prostu sobie wyszedłem. Widzimy się jutro w szkole tak?
- Tak...
Pocałował mnie delikatnie w usta, a następnie obserwowałam jak znika w drzwiach od pokoju.
- Ja tego tak nie zostawię- Wyszeptałam a następnie założyłam buty i narzuciłam na siebie płaszcz.
- Wychodzę! Oznajmiłam rodzince.
- Miki a śniadanie?! Zbulwersowała się matka
Nie odpowiedziałam jej tylko pospiesznie zniknęłam za drzwiami.
- Zamorduje Ją kiedyś- Powiedziała blondynka.

***
 Złapałam taksówkę i już po 15 minutach byłam w szpitalu. Weszłam do pokoju Nataniela.
Wyglądał tragicznie. Zrobiło mi się go żal. Podeszłam szybko do jego łóżka i złapałam go za rękę.
- Jak się czujesz?
- Bardzo dobrze- Odpowiedział z ogromnym entuzjazmem jednak wiedziałam że kłamał.
Posłał mi swój najpiękniejszy uśmiech jaki w życiu widziałam. Na chwilkę odetchnęłam. Usiadłam obok niego nie puszczając jego dłoni. Jakby nie było również był moim przyjacielem. Miałam nadzieje że jeszcze nim jest....
- Co z Kastielem? Ciszę przerwał białowłosy.
- Wszystko w porządku. Ma kilka zadrapań i siniaków.
Białowłosy przyglądał mi się podejrzliwie.
- Lys? Coś się stało? Zaniepokoiłam, gdyż nigdy nie patrzył na mnie tak okrutnym wzrokiem.
Chłopak wzruszył tylko ramionami i wyszedł z pokoju. Spojrzałam na Nataniela który był tak samo zaskoczony jak Ja. Nie czekając postanowiłam go dogonić, by wyjaśnić całą absurdalną dla mnie sytuacje.
- Lys poczekaj! Krzyknęłam, jednak ten nawet się nie odwrócił.
Dogoniłam go i mocno złapałam za ramię.
- Lysander! Co się stało?! Zapytałam stanowczo.
- I ty się mnie jeszcze pytasz...
- Możesz mi to wyjaśnić!? Spoglądałam przerażona na przyjaciela.
Po chwili białowłosy wyciągnął telefon z kieszeni pokazując mi treść wiadomości którą rzekomo ode mnie dostał. Patrzyłam na ekran nie wierząc w to co widzę.
''Ciągle o Tobie marzę,
Jesteś wątkiem mych snów.
Chcę być wiecznie z Tobą,
 Słuchać wciąż Twoich słów! ''.

Zaczęłam się histerycznie śmiać. Przyjaciel spoglądał na mnie zniecierpliwiony czekając, aż w końcu coś powiem.
- Lysander... Nie napisałam tej wiadomości, od wczoraj nie mogę znaleźć telefonu. Przykro mi jedynie, że tak szybko w to uwierzyłeś, gdyby tak było to z pewnością poinformowałabym Cię o tym osobiście. Myślałam że chociaż Ty nie dasz się tak szybko nabrać. Tak czy siak, przepraszam za coś czego nie zrobiłam- Powiedziałam smutno wymijając przyjaciela.
- Miki poczekaj! Chłopak złapał mnie za rękę.
- Przepraszam, ze tak o Tobie pomyślałem, ale kiedy to przeczytałem nie opanowałem swoich emocji.
- Zawsze wiedziałeś jak postąpić by nie zranić drugiej osoby- Przerwałam mu czując jak łza spływa mi po policzku.
- Odkąd pojawiła się Debrah wszystko się psuje! Wysyczałam.
Białowłosy mocno przytulił mnie do siebie cały czas przepraszając za swoje naganne zachowanie. A Ja obawiałam się najgorszego... Co jeśli ktoś jeszcze dostał podobne wiadomości, lub jeszcze gorsze?!
Wróciliśmy do Nataniela przepraszając go za całe zajście. Dopóki leżał w szpitalu powinien odpoczywać, niczym się nie przejmując, bynajmniej tak postanowiliśmy z Lysem. Nie chcieliśmy go denerwować całą sytuacją więc zachowamy ją dla siebie.
- Ale na pewno wszystko w porządku? Pytał zaniepokojony blondyn.
- Jak najbardziej- Pierwszy raz po tych wydarzeniach uśmiechnęłam się promiennie.
Nataniel odwzajemnił uśmiech.
Nie chcieliśmy go dłużej męczyć, więc pożegnaliśmy się z nim i opuściliśmy szpital.
- Co Wy tutaj robicie? Usłyszeliśmy zaskoczony głos.
- Cześć Amber, chcieliśmy wiedzieć co się stało z twoim bratem- Odpowiedziałam szybko.
- Nie wiem jak można tak po prostu napaść na człowieka o głupi portfel! Zirytowała się na samą myśl o tym.
Wymieniłam porozumiewawcze spojrzenie z Lysandrem i po chwili byłam gotowa opowiedzieć wszystko dziewczynie. Jednakże wolałam pominąć pobicie Nataniela. Jeśli by chciał to sam by Jej o tym powiedział.
- Amber... Słyszałaś może o powrocie Deb? Zapytałam niepewnie.
- Jakiej Deb?
- Debrah... Była dziewczyna Kastiela? Znasz Ją?
- Wróciła?! Niee! To jakiś koszmar.
- Tak wróciła... Dopowiedział Lys.
- Ta dziewczyna jest niemożliwa!
- Miałaś z nią jakieś przykre incydenty? Cały czas dopytywałam.
- Kiedyś obie uganiałyśmy się za Kastielem. Właśnie wtedy zaczęła się nasza rywalizacja. Codziennie miałam zniszczoną szafkę! Buntowała przeciwko mnie całą szkołę, a sama zgrywała niewiniątko. Kiedy w końcu ukończyła szkołę odetchnęłam z ulgą, a potem stałam taka jak Ona- Odparła smutno.
- Liczy się to co teraz robisz... Pomożesz mi?
- Tak, czemu nie. Ty i Ja... to może być niezła zabawa- Odparła ucieszona.
- Dziękuję Amber, to na prawdę wiele dla mnie znaczy. Widzimy się jutro w szkole?
- Jak zawsze! Do zobaczenia! Odparła i weszła do budynku.
- Nie mogę uwierzyć w wielką przemianę Amber...- Dodał po chwili Lysander.
- To teraz mało istotne. Najważniejsze że nienawidzi tej dziewczyny tak samo jak Ja...
* * *
- Już po wszystkim. 
- Dalej nie mogę w to uwierzyć, gdyby... Gdybym potrafił Ją uratować. 
- Kastiel, źle Cię osądzałam. Wiem, że kochałeś naszą córeczkę i wiem że zrobiłbyś dla niej wszystko. Jeszcze ta ciąża. Mój Boże!
- Ale nie potrafiłem! Chłopak wybuchnął płaczem. 
- Nie wiem co teraz będzie. Zawsze była taka pocieszna. Mój Boże! Nasz córka... 
- Ann, proszę uspokój się. Teraz wszyscy przechodzimy ciężkie chwile. 
-To moja wina! Tylko i wyłącznie, gdybym Jej wtedy uwierzył i coś z tym zrobił. Nie zrobiłem nic!
- Kastiel... Obwinianie siebie nic nie da- Pocieszał go Lysander.
- Nic nie rozumiesz! Teraz umarła część mnie! Moja Miki, i nasze nienarodzone dziecko!Ja... Ja nie wiem co dalej zrobię! Nie chcę żyć!
- Nie mów tak! Ann wybuchła po raz kolejny płaczem przytulając mocno czerwonowłosego. 
Wszyscy stali w ciszy i w spokoju. Od czasu do czasu dało się słyszeć szlochy rozpaczy. Jej przyjaciele. Ostatni raz chcieli pożegnać przyjaciółkę. Chcieli Ją pamiętać, jako szczęśliwą i radosną osobę, która potrafiła zmienić każdego. 
- Debrah poniosła za to odpowiedzialność! Żeby zgniła w więzieniu! 
- Kiedy Miki leżała w szpitalu powiedziała mi coś bardzo ważnego. Ona chyba wiedziała, że tak się to skończy. 
- Kastiel... Co Ci powiedziała?! Ponaglała go Ann. 
- Powiedziała- Chłopak ponownie wybuchł płaczem- Powiedziała, że mam korzystać z życia ile się da, że mam zawsze o niej pamiętać, bo kiedyś nadejdzie czas, kiedy nasze drogi ponownie się połączą i już zawsze będziemy razem- Na te słowa ponownie zaczęli płakać. 
- Żegnaj Miki. Zawsze będę o Tobie pamiętać. Kiedyś się spotkamy- Czerwonowłosy spoglądał z nadzieją w niebo. 
Wszyscy rozeszli się w kierunku swoich domów. Cmentarze zawsze są takie przygnębiające, w szczególności, kiedy stracimy bliską osobę.
* * *
Czerwonowłosy już od tygodnia nie wychodził z pokoju. Zaszył się w nim, jak w małej twierdzy, której nie chciał opuścić. Przypominał sobie wspólnie spędzone z Miki, jego ukochaną. Kiedy się poznali. Jak starała się wymienić oponę. Nawet wtedy uśmiech nie schodził jej z twarzy. Albo, kiedy wylądowała w szpitalu. Tak bardzo tęskniła za swoim samochodem. I wtedy kiedy, pierwszy raz powiedziała ''Kocham Cię''. Ich pierwszy raz, spędzony w romantycznej scenerii. Postarali się o wszystko. Ciąża... o której nie miała pojęcia.
Teraz, już nic nie będzie jak dawniej. Chłopak stracił część siebie. Nie mógł sobie z tym poradzić. Miki, do końca uśmiechnięta, nawet, jeśli wiedziała, że koniec jest nieunikniony. Chłopak wstał z łóżka, nerwowo przechadzając się po pomieszczeniu.
- Miki! Zaraz się spotkamy! Dłużej bez Ciebie nie wytrzymam!
Sięgnął do szafki nocnej, w której znajdowały się tabletki nasenne. Połknął je wszystkie, bezwładnie opadł na łóżko. Czekał na koniec. Czekał na tak ważne spotkanie z Nią. Majaczył, aż w końcu zamknął oczy. 
Zobaczył Ją. Siedziała na molo. Tam gdzie, wszystko nabrało zupełnie innego znaczenia. Tam, gdzie poczuł coś do niej. Usiadł obok. Nie mógł uwierzyć że siedzi obok ukochanej. 
Spojrzała na niego. Jej oczy były czarne niczym smoła. Za to twarz opleciona rumieńcem na policzkach. Była szczęśliwa. Złapała chłopaka za rękę.
- Kocham Cię Kastiel- Wyszeptała.
- Ja Ciebie też. Nie mogłem sobie poradzić. Musiałem do Ciebie dołączyć.
- Nie... Twój czas jeszcze nie nadszedł.
- Miki, co ty mówisz? Jestem tutaj bo tego chcę! Chcę być z Tobą!
- Jeszcze nie teraz. Kiedyś na pewno, ale nie teraz. Wracaj na Ziemię. Masz kochaną rodzinę, która się o Ciebie martwi. Zawsze będę tutaj na Ciebie czekać. Dopóki twoja świeca nie zgaśnie. A wtedy... . Musisz tylko wrócić i być szczęśliwym, więcej od Ciebie nie wymagam- Postać Miki przybrała postać jego Ojca.
- Nie mogę! Nie chcę! Krzyczał. 
- Będziesz mieć wspaniałe dzieci.  Powiedz przyszłej żonie, żeby nigdy, ale przenigdy nie gotowała Spaghetti. To danie będzie wychodziło jej koszmarnie- Mówiąc to zaczął się śmiać.
- Miałem mieć dziecko z Miki pomimo naszego młodego wieku. Chciałem tego bardzo! Ale jej już nie ma.
- Spójrz za siebie. 
Natychmiast odwrócił głowę, by zobaczyć wesołego dzieciaka w czarnych włosach i brązowych oczach. 
- Ta Ja... kiedy byłem mały.
- Nie. To mój wnuk, który też na Ciebie czeka z twoją ukochaną. Kastiel... Mój czas dobiegł końca. Denerwują się na mnie na ''górze''. Wracaj- Wyszeptał po raz ostatni, a potem zniknął

* * *
- Witaj wśród żywych- Obwieścił wesoło lekarz. 
- Kastiel! Krzyczałam! 
- Nareszcie się obudziłeś, napędziłeś nam niezłego stracha- Mówiła jego matka. 
- Miki?! Co Ty tutaj robisz?
- Jak to co?! Czekam, aż się obudzisz- Uśmiechnęłam się promienie, łapiąc chłopaka za rękę.
- Przecież Ty nie żyjesz!
- Że niby co?! panie doktorze, jak mocno uderzył się w głowę?
- Trudno powiedzieć, ma sporo szczęścia.
- To co się stało? Pytał
- Miałeś wypadek samochodowy.
Chłopak zaczął przypominać sobie sytuacje. Dowiedział się co Debrah zrobiła. Dzięki Miki, która nagrała wszystko na dyktafon, a następnie ruszył za nią w pościg. Czyli to wszystko to tylko zły sen.
- Kochanie. Muszę Ci to powiedzieć, Spodziewam się dziecka!
- Tak, wiem o tym. Tata ostrzegł mnie, żebyś nigdy nie gotowała mi spaghetti.
- Że co?
- Będziemy mieć syna, który będzie bardzo podobny do mnie.
- Phh. Niedoczekanie. To będzie córka i będzie podobna do mnie! Prychnęłam.
- Kocham Cię.
- Ja Ciebie też Kastiel, Ja Ciebie też.


 KONIEC





Ps: Niestety naszedł koniec tego opowiadania. Pisząc to przyznam szczerze, że sama się popłakałam, gdyż nie przypuszczałabym, że tak przywiążę się do postaci. No nic... Mam nadzieje, że miło się czytało ;)
A teraz niespodzianka :D
Piszę kolejne dwa opowiadania, więc nie żegnam się na zawsze.

Oczywiście nie mogło zabraknąć kolejnego opowiadania o ''Słodki Flirt'' :

http://rzeczywistosckoloryzowana.blogspot.com/

i kolejne, już nieco z innej beczki:

http://swiatakatsuki-opowiadanie.blogspot.com/

Życzcie mi szczęścia i do zobaczenia w innych opowiadaniach ;p

















wtorek, 5 marca 2013

Rozdział XXIII '' Areszt''

PERSPEKTYWA MIKI:

- Zaraz zaraz... Jak to jest możliwe?!
- Ech... wszystko się wydało- Wyszeptała dziewczyna.
- Jak to wydało?! Co ty kombinujesz?! Zaczęłam krzyczeć na dziewczynę przyciągając w ten sposób spojrzenia innych osób w kawiarni.
- Miki, nie jestem dumna z tego że Deb to moja siostra.
- Czy Debrah też tutaj jest? Zapytał zakłopotany Nataniel.
- Tak, powiedziała że musi koniecznie z kimś się zobaczyć.
- Cholera jasna! Wykrzyknęłam.
- Miki, Ja przepraszam, nie sądziłam że się znacie.
- JESZCZE się nie znamy!
- Gdzie jest Kastiel? Pytał blondyn.
- Umówił się z Lysem. Czekaj! Dzwonię do niego, powie mi gdzie są i jak wygląda sytuacja- Powiedziałam pospiesznie wyjmując telefon z torebki.

- Halo?
- Lys!
- Miki! Nie zgadniesz co się stało...
- Zgaduje że Kastiel spotkał Debrah.
- Łał, czytasz w myślach czy jak? Odparł zaskoczony.
- Powiedz mi proszę czy wszystko w porządku?
- Można tak powiedzieć, wracaj do domu i czekaj na telefon ode mnie.
- Nie nie nie! Lys nie rozłączaj się!

***
- Dowiedziałaś się czegoś? Ponaglał mnie blondyn
- Debrah jest razem z Kastielem... Nie mogę tego tak zostawić. Idziemy tam!
Pospiesznie zapłaciliśmy rachunek i wybiegliśmy z kawiarni udając się do ulubionego baru czerwonowłosego. Niepewnie weszliśmy do środka. Zobaczyłam Kassa siedzącego na samym końcu sali, a obok niego drobną brunetkę która w pewien sposób przystawiała się do niego. Po przeciwnej stronie siedział skołowany Lysander. Chciał coś powiedzieć kiedy mnie zobaczył, jednak dałam mu znak by milczał.
- Nataniel? Kupisz coś do picia? Zapytałam.
Blondyn skinął głową na potwierdzenie i poszedł w kierunku baru.
- Tori, zajmijcie jakieś miejsce, zaraz do Was dołączę.
- Jasne- Odparła jasnowłosa.
Podeszłam pewnym krokiem do stolika Kastiela siadając mu na kolanach czym wywołałam u niego miłe zaskoczenie. Pocałował mnie namiętnie.
- Co Ty tutaj robisz?
- O to samo mogłabym zapytać Ciebie.
- Kotku, nie przedstawisz nas? Bulwersowała się dziewczyna.
- A tak... Poznajcie się- Wymamrotał.
- Debrah- Była dziewczyna
- Miki, Jego obecna dziewczyna- Odpowiedziałam z cynicznym uśmieszkiem.
- No nic kochanie, zmykam do reszty.
- Do jakiej reszty? Chłopak nerwowo rozglądał się po sali.
- No chyba nie myślisz że przyszłabym tutaj bez mojego wsparcia- Powiedziałam i podeszłam do mojej grupy.
Siedzieliśmy wyluzowani zamawiając piwa jak szaleńcy. Dołączyli do nas Leo z Rozą, Violetta z Alexem, Ronald i Kim.
Widziałam jak czerwonowłosy przygląda się nerwowo zaistniałej sytuacji. Bez przerwy odwracał się by sprawdzić moje poczynania. Przestałam się tym przejmować po wypiciu kolejnego drinka. Postanowiłyśmy z Rozą rozbawić troszeczkę towarzystwo przebywające w barze, więc natychmiastowo udałyśmy się do barmana prosząc go o włączenie muzyki. Po kilku uśmiechach wymierzonych w jego kierunku w końcu się zgodził i tak zaczęłyśmy tańczyć zapraszając wszystkich do nas.  Każdemu spodobał się na tyle ten pomysł, że bez chwili wahania dołączyli do wspólnej zabawy. Przynajmniej Lysander miał wymówkę, by w końcu dołączyć, gdyż siedzenie przy jednym stoliku z byłą dziewczyną Kassa której wręcz nienawidził nie przypadało mu do gustu. Debrah też świetnie się bawiła w towarzystwie Kentina, co z kolei nie spodobało się Tori. Zauważyłam że między nimi zaiskrzyło.
Zmęczona tańcem przysiadłam na chwilkę by odpocząć.Zastanawiałam się nad strategią  przeciwko byłej dziewczynie. Miałam po swojej stronie Nataniela, który był główną przyczyną tego absurdalnego konfliktu, Lysandra który na całe szczęście znał położenie tejże sytuacji i wiedział po czyjej stronie się ująć. Nie mogłabym zapomnieć o Tori- młodszej siostrze Debrah. Nie do końca znałam ich relacje, jednak nie wyglądało to zbyt różowo więc byłaby w stanie nam pomóc.
Spojrzałam na Deb która skończyła wygłupy na parkiecie i ponownie usadowiła się obok Kastiela bawiąc się kosmykami jego włosów. Tylko JA mogłam bawić się jego włosami, nikt inny. Jedynym pocieszeniem w tej sytuacji stanowiła dla mnie reakcja chłopaka który usilnie próbował odrzucić jej podrywy niestety bez większego skutku. Dziewczyna ewidentnie chce wojny więc będzie Ją miała! Pospiesznie wstałam i  podeszłam do stolika mojego ukochanego. Złapałam go za rękę i wyprowadziłam na zewnątrz.
Wyjęłam z jego kurtki papierosy, a następnie odpaliłam jednego podając chłopakowi. Zawsze tak robiłam, w szczególności teraz kiedy wiedziałam że jego zbulwersowanie sięgało zenitu.
Chłopak oparł się o ścianę od czasu do czasu na mnie spoglądając i zaciągając się co chwilę papierosem. Czułam się niezręcznie przed własnym chłopakiem i nie do końca wiedziałam co mam mu powiedzieć.
- Długo tak będziemy milczeć? Zapytałam zbulwersowana.
- Co tutaj robi Nataniel?!
- Ech... Był ze mną w momencie kiedy dowiedziałam się że Debrah przyjechała.
- Czyli co?! Teraz spotykacie się po szkole jak super przyjaciele?!
- Kastiel do jasnej cholery! Robisz dokładnie to samo. Niby co Ona tutaj robi!?
- Skąd miałem wiedzieć że tutaj Ją spotkam?! Nawet nie wiedziałem że jest w mieście!
- Wiedziałeś, nie wiedziałeś... CO Z TEGO?! Siedzisz z nią, rozmawiasz, patrzysz na nią, mam już powoli dość tej chorej sytuacji!
Naszą kłótnię przerwał nam Nataniel.
- Kastiel przestań już. Tyle razy mówiłem Ci jak wyglądała sytuacja z Deb. Gdybyś mnie tylko wysłuchał...
- Zamknij się! Nie będę z Tobą rozmawiać.
- Posłuchaj mnie w końcu! Dlaczego dajesz tak sobą manipulować?! Deb tak powiedziała a Ty jak wierny pies wierzysz we wszystko co mówiła!

Słowa Nataniela zapadną mi na długo w pamięci. Miał rację! Stanowczo miał rację. Kastiel musiał bardzo kochać Debrah. Tak bardzo że zapomniał czym jest prawdziwa męska przyjaźń. I przede wszystkim jaka jest prawdziwa miłość. Zaczęłam bać się, że nie czuje do mnie tego samego co do swojej byłej dziewczyny. W głowie miałam pustkę... Co robić? Jak zareagować? Nie wiedziałam jak odpowiedzieć na to pytania. Z szoku wypowiedzianych słów przez blondyna wyrwały mnie odgłosy szarpaniny. Tak jak przypuszczałam Kastiel nie wytrzymał i rzucił się na Nata. Natychmiastowo pobiegłam po Leo i Lysandra, gdyż sama nie poradziłabym sobie z rozdzieleniem niesfornej dwójki...
Kiedy wyszliśmy ponownie na zewnątrz Leo i Lysander natychmiast rozdzielili delikwentów przed siebie. Nataniel wyglądał koszmarnie. Zaczął pluć krwią. Jego ubrania były potargane. Chłopcy postanowili zabrać go na pogotowie. Spojrzałam morderczym wzrokiem na Kassa, który siedział oparty o ścianę głośno dysząc. Bezzwłocznie przyklęknęłam przy nim sprawdzając jego obrażenia. Wyglądał o wiele lepiej. Jednakże miałam ochotę urządzić go do gorszego stanu. Wyjęłam chusteczki higienicznie którymi delikatnie przecierałam mu twarz z krwi.
- Kastiel!? Co się tutaj stało- Usłyszałam piskliwy głos dziewczyny.
Natychmiastowo przy nim znalazła się Debrah, która wyrwała mi chusteczkę z dłoni by kontynuować mój poprzedni zabieg.  Popatrzyłam chwilę z boku, a następnie poczułam łzy spływające po policzkach. Opuściłam szybko głowę, nie chciałam by ktokolwiek zobaczył jak płaczę.
Miałam walczyć, ale nie potrafiłam. Wygrałaś Deb. Pozostaje mi życzyć Wam szczęścia.
Wytarłam szybko łzy i podniosłam się. Chciałam podnieść torebkę i tak po prostu odejść, jednakże czerwonowłosy złapał mnie za rękę. Powoli podniósł się z podłoża i stanął obok mnie cały czas się podpierając ściany.
- Przepraszam- Wyszeptał.
- Kastiel, dzwonię na pogotowie- Mówiła nerwowo brunetka.
- Nie!
- Kass, ona ma rację. Powinieneś jechać na pogotowie... - Powiedziałam czule.
- Kocham Cię Miki.
Te słowa zadziałały na mnie orzeźwiająco. Znowu powróciła siła walki.
Chłopak złapał mnie za podbródek i delikatnie pocałował pomimo bólu który go przeszywał.
- Tam jest postój taksówek, jesteś w stanie iść? Zapytałam
Chłopak nie odpowiedział tylko położył rękę na moim ramieniu i powolnym krokiem ruszyliśmy w kierunku auta. Z drugiej strony podtrzymywała go Debrah. Obecnie jej pomoc była niezbędna, gdyż sama nie poradziłabym sobie z doprowadzeniem chłopaka.

***
- Panie Doktorze! Co z nim?! Pytałam nerwowo
- Jest Pani z rodziny?
- Nie, nie do końca. Jestem jego dziewczyną.
- W takim razie nie mogę udzielić Pani informacji na temat pacjenta- Lekarz mnie spławił i poszedł dalej.
- Świetnie! Opadłam na krzesełko i myślałam co robić dalej. Niestety nic sensownego nie przychodziło mi do głowy.
- Miki?! Jezus Maria! Co się stało? Zobaczyłam mamę Kastiela, w szlafroku. Biedna, nie spodziewała się odwiedzać syna w szpitalu na dodatek w środku nocy.
- Pani Cassells! Miło że mogę Panią zobaczyć! Mówiłam przytulając się do kobiety.
- Dobry wieczór- Powiedziała Deb
- Witaj. Mama Kastiela zmierzyła ją wzrokiem i zmarszczyła brwi.
- Co ona tutaj robi? Wyszeptała lekko zbulwersowana.
Odeszłyśmy na bok, tak by dziewczyna nic nie usłyszała.
- Nie mam pojęcia, Dowiedziałam się że jest w barze z Kassem i od tamtego momentu nie chce się od nas odczepić!
- Co za dziewuszyszko! Nie cierpię tej dziewczyny. Ale dobrze już, powiedz mi lepiej co się stało, potem pójdę porozmawiać z lekarzem- Odpowiedziała kobieta cały czas trzymając mnie za ręce. Działało to na mnie bardzo kojąco, gdyż strasznie się trzęsłam.
- Wszystko przez nią! Przyczepiła się do Kastiela, przez co się z nim pokłóciłam, Nataniel się niepotrzebnie wtrącił i pobili się.
- Boże jedyny! Co z tym Natanielem?
- Ma wewnętrzny uraz brzucha, złamaną rękę i nos. Leży w innym szpitalu, tak by nikt nie skojarzył tego wypadku. Na całe szczęście Lysander jest przy nim więc w razie czego będziemy siebie informować. Proszę iść się dowiedzieć co z Kassem. Nikt tutaj nie chce udzielić mi informacji- Zaczęłam histerycznie płakać.
Kobieta przytuliła mnie mocno i poszła do lekarza dyżurującego. Ja natomiast usiadłam na krześle czekając na jakiekolwiek informacje.
- Hmm... Widzę że stara Cię lubi- Z rozmyśleń wyrwała mnie Deb.
- Po cu tutaj siedzisz!? Nikt Cię tutaj nie potrzebuje- Wysyczałam.
- Słuchaj. Nie będę owijać w bawełnę. Chcę odzyskać Kastiela. Nie obchodzi mnie to jak bardzo Cię kocha... Mnie kocha bardziej- Powiedziała uśmiechając się szyderczo.
- Ty też nie wiesz z kim zadarłaś! Więc lepiej uważaj na swoje poczynania.
- Grozisz mi?! Odparła szyderczo dziewczyna.
- W żadnym wypadku. Groźba to tylko oznaka słabości....
- Nie wiesz do czego jestem zdolna- Po tych słowach dziewczyna uderzyła mocno twarzą w ścianę w efekcie czego poleciała jej krew z nosa.
- Ludzie! Pomocy! Ratunku! Ta wariatka mnie uderzyła! Zaczęła histerycznie krzyczeć.
Rozglądałam się nerwowo po korytarzu. Odskoczyłam od niej zasłaniając buzię rękoma. Szczęka chciała mi opaść do ziemi. To czysty idiotyzm, by tak się okaleczać. Na reakcję nie czekałam długo. Podbiegł do nas lekarz dyżurujący, oraz pielęgniarka.
- Co się tutaj dzieje?! To jest szpital- Mówił lekarz.
- Rzuciła się na mnie! Proszę zobaczyć co mi zrobiła- Wciąż krzyczała odsłaniając zakrwawiony nos.
Wszyscy skierowali się w moją stronę. Inny lekarz podbiegł w kierunku Debrah zabierając Ją do gabinetu zabiegowego. Stałam sparaliżowana. Nie przypuszczałam że jest zdolna do czegoś takiego.
- Będziemy musieli wezwać policję.- Powiedziała jedna z pielęgniarek.
- Ale ale... Ja jej nawet nie dotknęłam przysięgam!
- To już ustali policja. Proszę za mną- Wypowiedziała ostro kobieta.
Nie mając innego wyjścia podążyłam za nią do jednego z pokoi w którym czekałyśmy na przyjazd policji...

PERSPEKTYWA KASTIELA:

- Długo jeszcze? Warczałem na lekarza, który mnie opatrywał.
- Miałeś sporo szczęścia. Jesteś tylko poturbowany.
Spojrzałem z irytacją na niego i czekałem aż w końcu skończy opatrywać moje rany. Chciałem jak najszybciej wyjść z tego gabinetu i porozmawiać z Miki. Wiedziałem, że czeka na mnie po drugiej stronie drzwi. Pewnie się o mnie martwiła jak zawsze. Na samą myśl o niej ogarnęło mnie przyjemne ciepło.
Była taka zwykła, niepozorna, a jednak stanowiła mój narkotyk od którego się uzależniłem.
Wyobrażałem sobie jej śmiech, dotyk. Jej niewinność sprawiała, że miałem ochotę ochronić Ją przed całym Światem.
- Już! Biegnij do swojej dziewczyny- Powiedział doktor.
Pospiesznie wyszedłem z gabinetu. Mama musiała podpisać jakieś dokumenty związane z ubezpieczeniem zdrowotnym. Rozejrzałem się dookoła jednak Miki nigdzie nie było. Na korytarzu siedziała natomiast Debrah z zabandażowanym nosem.
- Gdzie miki!? Warknąłem
- Podałam Ją na policję po tym jak mnie uderzyła- Mówiła spokojnie wskazując ręką na swój nos.
- Nie... nie... nie uwierzę nigdy! Miki by czegoś takiego nie zrobiła! Prychnąłem tylko i w dalszym ciągu szukałem mojej dziewczyny.
- Przykro mi Kotku, Ja też się tego nie spodziewałam.
- Przestań mówić do mnie Kotku- Warknąłem
- Chyba nie zapomniałeś o tym że zawsze tak do Ciebie mówiłam- Odparła smutno.
Spojrzałem na nią poirytowany i postanowiłem wyjść przed szpital. Z bocznej kieszeni wyciągnąłem telefon by zadzwonić do Miki.
- Cholera jasna! Ma wyłączony telefon! Wysyczałem.
- Kastiel, prosiłam już żebyś się lepiej wyrażał- Usłyszałem głos mamy.
- Mamo, była tutaj Miki prawda?
- Była, czekała, chciałam z nią jeszcze chwilkę porozmawiać ale tak jakby zapadła się pod ziemię. No nic, może postanowiła jechać do domu? Była wykończona....
- To nie w jej stylu- Pomyślałem, a następnie wsiadłem do auta i pojechaliśmy do domu.

PERSPEKTYWA MIKI:

- Dziecko drogie! Nic Ci nie jest?! Wykrzyczał tata kiedy wyprowadzali mnie z aresztu.
- Mama i Tata w jednym miejscu RAZEM?! To jakiś koszmar- Pomyślałam.
- Nie nie, wszystko w porządku, bałam się że będę musiała tutaj dłużej posiedzieć- Uśmiechnęłam się nerwowo.
- Miki! Do grobu nas kiedyś wprowadzisz! Myślałam że jesteś odpowiedzialna, że można Ci ufać, ale jakże Ja się pomyliłam.
- Mamo proszę, nic nie zrobiłam przysięgam!
- Żeby rzucać się na biedną dziewczynę! To ten Kastiel. On ma na Ciebie zły wpływ!
- Nie mamo! Niczego nie rozumiesz! Zaczęłam płakać.
- Spokój! To nie czas ani miejsce na takie rozmowy, marsz do samochodu! Powiedział Tata, a my posłusznie wykonałyśmy jego polecenie.
W samochodzie panowała kompletna cisza. Tak bardzo zawiodłam swoich rodziców. A najgorsze jest to że nikt mi nie wierzył. Oj Debrah Debrah... wiedz że się zemszczę!
Weszłam do swojego pokoju. Tata postanowił porozmawiać ze mną dopiero rano. Obecnie była godzina 3.30 w nocy i każdy z nas był bardzo zmęczony. Chciałam zadzwonić do Kastiela. Nawet nie wiem co się z nim dzieje. Nerwowo poszukiwałam telefonu jednak nie mogłam go znaleźć.
- Cholera jasna! Chyba go zgubiłam...



Kolejny rozdział już w najbliższy piątek ; )




piątek, 1 marca 2013

Rozdział XXII '' Mama''

PERSPEKTYWA MIKI!

Weszłam do domu. Światło w salonie było zapalone, a przedpokój zawalony był walizkami. Niepewnie weszłam dalej.  Zobaczyłam mamę siedzącą na brzegu kanapy z podkulonymi nogami. Piszczała coś pod nosem. Nieopodal niej siedział Demon, który nie pozwolił jej na wykonanie jakiegokolwiek ruchu.
Pospiesznie podeszłam do psa i wyprowadziłam na tył ogrodu. Zamknęłam taras i wróciłam do salonu. Usiadłam obok matki, która opanowywała swoje emocje.
- Nie wiedziałam, że masz psa- Powiedziała.
- Co tutaj robisz? Zapytałam chłodno.
- Sama nie wiem od czego zacząć.
- To nie jest kółko zwierzeń....
- Ja i Antonio rozstajemy się- Powiedziała krótko.
- Super, coś jeszcze? Jestem zmęczona.
- Proszę nie traktuj mnie tak.
- A na jakie traktowanie zasłużyłaś?! Podniosłam swój ton.
- Wiem, że jestem złą matką. Chciałabym to wszystko naprawić- Spojrzała na mnie załzawionymi oczami.
- Dobrze że w końcu sobie to uświadomiłaś.
-Miki, teraz już nic nie będzie takie jak kiedyś. Podpisałam intercyzę i zostałam bez grosza.
- Jakże mi przykro- Odpowiedziałam cynicznie.
- Chcę zacząć wszystko od nowa. Mam oszczędności na koncie i podjęłam pracę w wytwórni płyt.
- Tak, tak pomimo krzywdy dalej masz idealne życie. Czeka mnie ciężki weekend więc streszczaj się.
- Chcę z Tobą zamieszkać kochanie. Chcę naprawić to co zepsułam, chcę być znowu twoją mamą.
- Hahaha, no tak. Nie ma Antonio jestem Ja. Tak to nie działa- Wstałam z kanapy i nerwowo przemieszczałam się po pomieszczeniu.
- Wiem, daj mi tylko szansę- Kobieta rozpłakała się.
- Nic nie przychodzi łatwo. Na górze jest pokój gościny. Chcesz to zostań, ale raczej nic z tego dobrego nie wyjdzie- Rzuciłam wchodząc po schodach.
- Dziękuję- Wyszeptała i zabrała się za rozpakowanie rzeczy.
Weszłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Byłam wściekła. Idealnie radziłam sobie bez niej. Byłam już dużą dziewczynką więc po co to wszystko?
Usłyszałam wibracje dochodzące z mojej kieszeni. Pospiesznie wyciągnęłam telefon i odebrałam.
- Tak?
- Wszystko gra?
- Już nie będziesz mógł tak często do mnie przychodzić- Powiedziałam smutno.
- A to niby czemu? Czerwonowłosy zbulwersował się.
- Moja mama ze mną zamieszka.
- Cholera... Zostaw otwarte okno- Rozłączył się.
Nie wiem w czym miało pomóc otwarcie okna, jednakże spełniłam jego prośbę, następnie poszłam wziąć prysznic. Ubrałam się w krótkie spodenki i pachnącą jego perfumami koszulkę  ''Winged Skull''
Kiedy weszłam do pokoju mój chłopak już leżał na moim łóżku.
- Jesteś niemożliwy- Powiedziałam kładąc się obok niego.
- Muszę dać Ci więcej swoich koszulek.
- Dobra propozycja- Odpowiedziałam i zaczęłam się bawić kosmykami jego włosów.
Zaczęliśmy się wygłupiać w efekcie czego spadliśmy z łóżka.
- Miki, wszystko gra? Usłyszałam głos zmartwionej matki.
Po chwili Demon zaczął drapać drzwi. Najwyraźniej wyczuł obecność Kassa.
- Tak mamo, nic się nie spało, bądź spokojna- Krzyknęłam.
Wpuściłam Demona do pokoju. Jak zawsze wskoczył na czerwonowłosego i zaczął go lizać po twarzy.
Chłopak zaczął się śmiać i przywitał się z pupilem.
- Zapomniałem jak to jest- Powiedział.
- Wiesz może to głupie, ale nie wyobrażam sobie dnia kiedy go zabierzesz.
- Przecież widujemy się codziennie.
- To już nie to samo- Pogłaskałam Demona, który grzecznie leżał obok Kastiela.
Położyliśmy się na łóżku.
- Właśnie zdałem sobie sprawę ze tego że nawet nie zaprosiłem Cię na żadną randkę- Wypowiedział.
- Przecież to nie w twoim stylu. Wystarczy mi że widujemy się codziennie- Odparłam czule całując chłopaka w usta.
Zaczęliśmy się całować namiętnie. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie. Niestety przerwał nam dźwięk mojego telefonu.
- Nie odbieraj- Szeptał.
- Muszę- Cudem wyrwałam się z uścisku i sięgnęłam po telefon leżący na biurku.
- Halo?
-Cześć, przeszkodziłem może? Usłyszałam głos Nataniela.
- Nie nie, coś się stało?
- Chciałem tylko dowiedzieć się czy wszystko w porządku.
- Tak na szczęście. Dziękuję że pytasz.
- Dowiedziałem się od taty że nasi rodzice biorą rozwód, trochę przykra sprawa.
- Mówi się trudno, może to zabrzmi dziwnie ale wiedziałam że prędzej czy później to nastąpi.
- Ale między nami wszystko dobrze?
- A dlaczego miałoby być źle? Jakby nie było stałeś się moim przyjacielem.
- Dziękuję, że mnie w tym utwierdziłaś. W takim razie dobranoc.
- Dobranoc- Wypowiedziałam i odłożyłam telefon na miejsce.
Czerwonowłosy siedział z założonymi rękoma i posępną miną. Gdyby spojrzenie mogło zabijać...
- Kto to był?!
- Emm, to tylko Nataniel- Odpowiedziałam.
-Tylko Nataniel tak?! Od kiedy to staliście się przyjaciółmi?!
- Słuchaj to Ty masz z nim konflikt nie Ja, więc nie musisz się na mnie wyżywać- Odpowiedziałam.
- Nie zapominaj też o tym że przez chwilę był moim bratem- Dodałam.
- Sukinsyn! Historia się powtarza! Wysyczał.
- Heh, mogłam się tego po Tobie spodziewać, jak możesz mnie podejrzewać o coś takiego!?
Lepiej będzie jak już pójdziesz- Powiedziałam.
Kastiel podszedł do mnie. Jednak nie był w stanie się ze mną pożegnać, dlatego też wykonał krok do tyłu, by po chwili zniknąć w oknie. Wypuściłam powietrze z płuc i zasłoniłam rolety. Widziałam jak jeszcze chwilę wpatruje się we mnie, a następnie znika za zakrętem.
Zgasiłam światło i położyłam się spać...

***
- Miki! Śniadanie- Krzyczała matka.
Przeciągnęłam się na łóżku i przetarłam oczy. Spałam wyjątkowo dobrze. Założyłam szlafrok i zeszłam do jadalni.
- Twoje ulubione- Powiedziała podając mi talerz z naleśnikami z białym serem, bitą śmietaną i polewą czekoladową.
- Dzięki, nie musiałaś- Odpowiedziałam.
Kobieta spojrzała na mnie, a następnie zabrałyśmy się za jedzenie. Może troszkę przesadziłam, widać było że się stara.
- Dziękuję, były pyszne- Powiedziałam i poszłam pod prysznic. Założyłam czarne rurki, żółte martensy i żółty płaszczyk. Do tego czarną czapkę i szalik. Byłam gotowa na długi spacer z Demonem.
Wyszłam z domu. Wiatr delikatnie owiewał moją twarz chłodnym powietrzem. Skierowałam się do najbliższego parku. Musiałam wszystko przemyśleć, a przy okazji sprawić przyjemność Demonowi, który już dawno tak nie szalał w kupie liści. Usiadłam na pobliskiej ławce i czekałam, aż pies skończy wygłupy.
Po chwili ''mój pies'' upolował sobie na zdobycz innego psa i mogło być nieciekawie. Szybko do niego podbiegłam i zapięłam na smycz.
Po drugiej stronie chodnika stała dziewczyna z jamnikiem. Przywiązałam Demona do drzewa i postanowiłam nawiązać konwersację z nieznajomą.
- Cześć, przepraszam za mojego psa, pewnie Cię wystraszył, Mam na imię Miki- Podałam dziewczynie rękę na przywitanie.
- Tori- Odpowiedziała lekko się uśmiechając.
- Może miałabyś ochotę na kawę w pobliskiej kawiarni?
- Bardzo chętnie.
Wymieniłyśmy się numerami telefonu i wstępnie umówiłyśmy o 16.00 pod kawiarnią.
Złapałam smycz psa i wróciłam do domu.
- Jestem! Wykrzyczałam rozbierając się w przedpokoju.
Weszłam do salonu gdzie zobaczyłam siedzącego Lysandra.
- Cześć, co tutaj robisz? Zapytałam zdziwiona całując przyjaciela w policzek na powitanie.
- Twoja mama do mnie zadzwoniła.
- Niby po co?
- Miki, Ona mnie przeprosiła.
- Co zrobiła?
- No przeprosiła, sam jestem w szoku. Powiedziała mi że żałuje sytuacji z listami i że nie powinna tego robić, oraz  zawsze jestem tutaj mile widziany...
- Odbiło jej czy jak? A tak wgl gdzie Ona jest?
- Kazała mi czekać na Ciebie, a sama poszła do pracy.
- Czekać na mnie? Zapytałam zdziwiona. Z tego co wiem widzimy się dopiero jutro...
- W sumie dobrze się składa, bo chciałem z Tobą pogadać.
- Ech, chyba się domyślam na jaki temat.
- No więc? Ponaglał mnie przyjaciel.
- Lys, nie mam siły o tym mówić.
- Posłuchaj... Najpierw spławia mnie Kastiel, teraz Ty. Pokłóciliście się? Nie lubię się mieszać w sprawy innych, ale jeśli coś Ci zrobił to..!
- Nie nic mi nie zrobił. Jest tylko zazdrosny o Nataniela.
- O Nataniela?!
- Tak o Nataniela... Opowiedział mi całą historię o Debrah.
- Dobrze że Ci powiedział prawdę.
- A więc wiedziałeś od samego początku?
- Tak, lubię Nataniela i nawet starałem się mu pomóc w tej sytuacji, ale po pewnym czasie stwierdziliśmy ze i tak Kastiel nam nie uwierzy, więc odpuściliśmy.
- Nie wiem już co robić. Lubię Nataniela i chciałabym mieć z nim dobry kontakt, szkoda że Kass nie potrafi tego pojąć. Jest przekonany że rzucę go dla Nata, tylko dlatego, że nie wie jak wygląda sprawa z Deb.
- Hmm, to bardziej skomplikowane niż sobie wyobrażałem. Umówiłem się z nim na piwo wieczorem, może coś mi powie i wtedy zobaczymy.
- Lysander...
- Wiem, przestań to powtarzać
Zaczęliśmy się śmiać. Rozmawialiśmy jeszcze przez chwilkę, a następnie Lysander wyszedł.
Do mojego spotkania z Tori zostało jeszcze 40 minut, więc szybko pobiegłam do swojego pokoju. Założyłam granatowy sweter z czerwonymi gwiazdkami i ciemne jeansy. Do tego czerwone botki i czarny płaszcz. Zakręciłam włosy i delikatnie spięłam w kucyka. Do tego delikatny makijaż i w zasadzie byłam już gotowa. Zostawiłam mamie kartkę i wyszłam z domu.
Po 15 minutach byłam na miejscu. Dziewczyna już na mnie czekała. Przywitałam się i weszłyśmy do środka zajmując miejsce przy oknie. Zamówiłam kawę latte i pogrążyłam się w rozmowie z nowo poznaną dziewczyną zajadając przy tym kawałek ciasta.
- Łał, miło że ktoś nowy dołączy do Słodki Amoris.
- Tak, też się cieszę. Niedawno przeprowadziłam się tutaj z rodziną.
- Ach, to tak jak Ja. Jeśli chcesz to chętnie przedstawię Cię moim znajomym, myślę że Cię polubią.
- Dzięki, jesteś pierwszą miłą osobą jaką tutaj poznałam.
- Muszę do toalety, zaraz wracam- Uśmiechnęłam się do dziewczyny i ruszyłam w kierunku łazienki. Kiedy wyszłam zauważyłam Nataniela, który siedział wraz z kolegą śmiejąc się z czegoś. Postanowiłam podejść i się przywitać.
- Cześć Nat- Uśmiechnęłam się.
- Hej Miki! Nie sądziłem że Cię tutaj spotkam- Powiedział zaskoczony.
- Nie przedstawisz nas? Pytał kolega obok.
- A tak, przepraszam. Miki poznaj Kentina.
- Bardzo mi miło. Podał mi rękę na przywitanie i słodko się uśmiechnął.
- Może macie ochotę się do nas przysiąść? Zapytałam wskazując na stolik z moją koleżanką.
- W zasadzie to czemu nie- Odrzekł Nataniel.
Podeszliśmy do stolika i zajęliśmy miejsca.
- Tori poznaj Nataniela oraz Kentina.
- Bardzo mi miło- Uśmiechała się promiennie.
- Tori... Tori coś mi mówi to imię- Zastanawiał się blondyn.
- Zaraz! Ty jesteś młodszą siostrą Debrah!

PERSPEKTYWA KASTIELA

Siedzenie w domu doprowadzało mnie do szaleństwa. Nie myśląc długo postanowiłem zadzwonić do Lysandra i wyjść na piwo. Tak jak przypuszczałem chłopak zgodził się bez zbędnych pytań. Spotkaliśmy się o 20.00 przed barem.
- Jak zawsze na czas- Powiedziałem paląc papierosa.
- Przepraszam, coś mi wypadło.
Skończyłem palić i weszliśmy do środka. Kupiliśmy piwa przy barze i zajęliśmy miejsce na samym końcu, tak by nikt nam nie przeszkadzał.
Bar jak każdy inny. Metal w tle, skąpo ubrane dziewczyny, które już nie robiły na mnie żadnego wrażenia.
Siedzieliśmy z przyjacielem w milczeniu.
- Dobra co jest grane? Zapytał Lysander.
- A co może być?
- No nie wiem, chociażby to że pokłóciłeś się z Miki?
- Już Ci się zwierzyła? Szybka jest- odburknąłem
- Nie zapominaj że to moja przyjaciółka.
- Tak samo jak ja jestem twoim przyjacielem. Skoro Ci powiedziała to temat uważam za zamknięty.
Chłopak spoglądał na mnie co chwilę, jednak doskonale wiedział, że nie warto. Nic ze mnie nie wyciągnie. Skończyłem pić piwo i poszedłem po następne.
Nie mieliśmy za wiele tematów do rozmowy. Lysander wiedział, że czasami potrzebuję właśnie w taki sposób odreagować.
- Wiedziałam że Cię tutaj znajdę- Usłyszałem znajomy głos. Odwróciłem się by zobaczyć kto to.
- Debrah?! Krzyknąłem z zaskoczenia.
- Nic się nie zmieniłeś Kastiel- Odpowiedziała dziewczyna.


Jak myślicie... Co wydarzy się dalej?;>
Kolejny rozdział już w najbliższy wtorek :D