wtorek, 5 marca 2013

Rozdział XXIII '' Areszt''

PERSPEKTYWA MIKI:

- Zaraz zaraz... Jak to jest możliwe?!
- Ech... wszystko się wydało- Wyszeptała dziewczyna.
- Jak to wydało?! Co ty kombinujesz?! Zaczęłam krzyczeć na dziewczynę przyciągając w ten sposób spojrzenia innych osób w kawiarni.
- Miki, nie jestem dumna z tego że Deb to moja siostra.
- Czy Debrah też tutaj jest? Zapytał zakłopotany Nataniel.
- Tak, powiedziała że musi koniecznie z kimś się zobaczyć.
- Cholera jasna! Wykrzyknęłam.
- Miki, Ja przepraszam, nie sądziłam że się znacie.
- JESZCZE się nie znamy!
- Gdzie jest Kastiel? Pytał blondyn.
- Umówił się z Lysem. Czekaj! Dzwonię do niego, powie mi gdzie są i jak wygląda sytuacja- Powiedziałam pospiesznie wyjmując telefon z torebki.

- Halo?
- Lys!
- Miki! Nie zgadniesz co się stało...
- Zgaduje że Kastiel spotkał Debrah.
- Łał, czytasz w myślach czy jak? Odparł zaskoczony.
- Powiedz mi proszę czy wszystko w porządku?
- Można tak powiedzieć, wracaj do domu i czekaj na telefon ode mnie.
- Nie nie nie! Lys nie rozłączaj się!

***
- Dowiedziałaś się czegoś? Ponaglał mnie blondyn
- Debrah jest razem z Kastielem... Nie mogę tego tak zostawić. Idziemy tam!
Pospiesznie zapłaciliśmy rachunek i wybiegliśmy z kawiarni udając się do ulubionego baru czerwonowłosego. Niepewnie weszliśmy do środka. Zobaczyłam Kassa siedzącego na samym końcu sali, a obok niego drobną brunetkę która w pewien sposób przystawiała się do niego. Po przeciwnej stronie siedział skołowany Lysander. Chciał coś powiedzieć kiedy mnie zobaczył, jednak dałam mu znak by milczał.
- Nataniel? Kupisz coś do picia? Zapytałam.
Blondyn skinął głową na potwierdzenie i poszedł w kierunku baru.
- Tori, zajmijcie jakieś miejsce, zaraz do Was dołączę.
- Jasne- Odparła jasnowłosa.
Podeszłam pewnym krokiem do stolika Kastiela siadając mu na kolanach czym wywołałam u niego miłe zaskoczenie. Pocałował mnie namiętnie.
- Co Ty tutaj robisz?
- O to samo mogłabym zapytać Ciebie.
- Kotku, nie przedstawisz nas? Bulwersowała się dziewczyna.
- A tak... Poznajcie się- Wymamrotał.
- Debrah- Była dziewczyna
- Miki, Jego obecna dziewczyna- Odpowiedziałam z cynicznym uśmieszkiem.
- No nic kochanie, zmykam do reszty.
- Do jakiej reszty? Chłopak nerwowo rozglądał się po sali.
- No chyba nie myślisz że przyszłabym tutaj bez mojego wsparcia- Powiedziałam i podeszłam do mojej grupy.
Siedzieliśmy wyluzowani zamawiając piwa jak szaleńcy. Dołączyli do nas Leo z Rozą, Violetta z Alexem, Ronald i Kim.
Widziałam jak czerwonowłosy przygląda się nerwowo zaistniałej sytuacji. Bez przerwy odwracał się by sprawdzić moje poczynania. Przestałam się tym przejmować po wypiciu kolejnego drinka. Postanowiłyśmy z Rozą rozbawić troszeczkę towarzystwo przebywające w barze, więc natychmiastowo udałyśmy się do barmana prosząc go o włączenie muzyki. Po kilku uśmiechach wymierzonych w jego kierunku w końcu się zgodził i tak zaczęłyśmy tańczyć zapraszając wszystkich do nas.  Każdemu spodobał się na tyle ten pomysł, że bez chwili wahania dołączyli do wspólnej zabawy. Przynajmniej Lysander miał wymówkę, by w końcu dołączyć, gdyż siedzenie przy jednym stoliku z byłą dziewczyną Kassa której wręcz nienawidził nie przypadało mu do gustu. Debrah też świetnie się bawiła w towarzystwie Kentina, co z kolei nie spodobało się Tori. Zauważyłam że między nimi zaiskrzyło.
Zmęczona tańcem przysiadłam na chwilkę by odpocząć.Zastanawiałam się nad strategią  przeciwko byłej dziewczynie. Miałam po swojej stronie Nataniela, który był główną przyczyną tego absurdalnego konfliktu, Lysandra który na całe szczęście znał położenie tejże sytuacji i wiedział po czyjej stronie się ująć. Nie mogłabym zapomnieć o Tori- młodszej siostrze Debrah. Nie do końca znałam ich relacje, jednak nie wyglądało to zbyt różowo więc byłaby w stanie nam pomóc.
Spojrzałam na Deb która skończyła wygłupy na parkiecie i ponownie usadowiła się obok Kastiela bawiąc się kosmykami jego włosów. Tylko JA mogłam bawić się jego włosami, nikt inny. Jedynym pocieszeniem w tej sytuacji stanowiła dla mnie reakcja chłopaka który usilnie próbował odrzucić jej podrywy niestety bez większego skutku. Dziewczyna ewidentnie chce wojny więc będzie Ją miała! Pospiesznie wstałam i  podeszłam do stolika mojego ukochanego. Złapałam go za rękę i wyprowadziłam na zewnątrz.
Wyjęłam z jego kurtki papierosy, a następnie odpaliłam jednego podając chłopakowi. Zawsze tak robiłam, w szczególności teraz kiedy wiedziałam że jego zbulwersowanie sięgało zenitu.
Chłopak oparł się o ścianę od czasu do czasu na mnie spoglądając i zaciągając się co chwilę papierosem. Czułam się niezręcznie przed własnym chłopakiem i nie do końca wiedziałam co mam mu powiedzieć.
- Długo tak będziemy milczeć? Zapytałam zbulwersowana.
- Co tutaj robi Nataniel?!
- Ech... Był ze mną w momencie kiedy dowiedziałam się że Debrah przyjechała.
- Czyli co?! Teraz spotykacie się po szkole jak super przyjaciele?!
- Kastiel do jasnej cholery! Robisz dokładnie to samo. Niby co Ona tutaj robi!?
- Skąd miałem wiedzieć że tutaj Ją spotkam?! Nawet nie wiedziałem że jest w mieście!
- Wiedziałeś, nie wiedziałeś... CO Z TEGO?! Siedzisz z nią, rozmawiasz, patrzysz na nią, mam już powoli dość tej chorej sytuacji!
Naszą kłótnię przerwał nam Nataniel.
- Kastiel przestań już. Tyle razy mówiłem Ci jak wyglądała sytuacja z Deb. Gdybyś mnie tylko wysłuchał...
- Zamknij się! Nie będę z Tobą rozmawiać.
- Posłuchaj mnie w końcu! Dlaczego dajesz tak sobą manipulować?! Deb tak powiedziała a Ty jak wierny pies wierzysz we wszystko co mówiła!

Słowa Nataniela zapadną mi na długo w pamięci. Miał rację! Stanowczo miał rację. Kastiel musiał bardzo kochać Debrah. Tak bardzo że zapomniał czym jest prawdziwa męska przyjaźń. I przede wszystkim jaka jest prawdziwa miłość. Zaczęłam bać się, że nie czuje do mnie tego samego co do swojej byłej dziewczyny. W głowie miałam pustkę... Co robić? Jak zareagować? Nie wiedziałam jak odpowiedzieć na to pytania. Z szoku wypowiedzianych słów przez blondyna wyrwały mnie odgłosy szarpaniny. Tak jak przypuszczałam Kastiel nie wytrzymał i rzucił się na Nata. Natychmiastowo pobiegłam po Leo i Lysandra, gdyż sama nie poradziłabym sobie z rozdzieleniem niesfornej dwójki...
Kiedy wyszliśmy ponownie na zewnątrz Leo i Lysander natychmiast rozdzielili delikwentów przed siebie. Nataniel wyglądał koszmarnie. Zaczął pluć krwią. Jego ubrania były potargane. Chłopcy postanowili zabrać go na pogotowie. Spojrzałam morderczym wzrokiem na Kassa, który siedział oparty o ścianę głośno dysząc. Bezzwłocznie przyklęknęłam przy nim sprawdzając jego obrażenia. Wyglądał o wiele lepiej. Jednakże miałam ochotę urządzić go do gorszego stanu. Wyjęłam chusteczki higienicznie którymi delikatnie przecierałam mu twarz z krwi.
- Kastiel!? Co się tutaj stało- Usłyszałam piskliwy głos dziewczyny.
Natychmiastowo przy nim znalazła się Debrah, która wyrwała mi chusteczkę z dłoni by kontynuować mój poprzedni zabieg.  Popatrzyłam chwilę z boku, a następnie poczułam łzy spływające po policzkach. Opuściłam szybko głowę, nie chciałam by ktokolwiek zobaczył jak płaczę.
Miałam walczyć, ale nie potrafiłam. Wygrałaś Deb. Pozostaje mi życzyć Wam szczęścia.
Wytarłam szybko łzy i podniosłam się. Chciałam podnieść torebkę i tak po prostu odejść, jednakże czerwonowłosy złapał mnie za rękę. Powoli podniósł się z podłoża i stanął obok mnie cały czas się podpierając ściany.
- Przepraszam- Wyszeptał.
- Kastiel, dzwonię na pogotowie- Mówiła nerwowo brunetka.
- Nie!
- Kass, ona ma rację. Powinieneś jechać na pogotowie... - Powiedziałam czule.
- Kocham Cię Miki.
Te słowa zadziałały na mnie orzeźwiająco. Znowu powróciła siła walki.
Chłopak złapał mnie za podbródek i delikatnie pocałował pomimo bólu który go przeszywał.
- Tam jest postój taksówek, jesteś w stanie iść? Zapytałam
Chłopak nie odpowiedział tylko położył rękę na moim ramieniu i powolnym krokiem ruszyliśmy w kierunku auta. Z drugiej strony podtrzymywała go Debrah. Obecnie jej pomoc była niezbędna, gdyż sama nie poradziłabym sobie z doprowadzeniem chłopaka.

***
- Panie Doktorze! Co z nim?! Pytałam nerwowo
- Jest Pani z rodziny?
- Nie, nie do końca. Jestem jego dziewczyną.
- W takim razie nie mogę udzielić Pani informacji na temat pacjenta- Lekarz mnie spławił i poszedł dalej.
- Świetnie! Opadłam na krzesełko i myślałam co robić dalej. Niestety nic sensownego nie przychodziło mi do głowy.
- Miki?! Jezus Maria! Co się stało? Zobaczyłam mamę Kastiela, w szlafroku. Biedna, nie spodziewała się odwiedzać syna w szpitalu na dodatek w środku nocy.
- Pani Cassells! Miło że mogę Panią zobaczyć! Mówiłam przytulając się do kobiety.
- Dobry wieczór- Powiedziała Deb
- Witaj. Mama Kastiela zmierzyła ją wzrokiem i zmarszczyła brwi.
- Co ona tutaj robi? Wyszeptała lekko zbulwersowana.
Odeszłyśmy na bok, tak by dziewczyna nic nie usłyszała.
- Nie mam pojęcia, Dowiedziałam się że jest w barze z Kassem i od tamtego momentu nie chce się od nas odczepić!
- Co za dziewuszyszko! Nie cierpię tej dziewczyny. Ale dobrze już, powiedz mi lepiej co się stało, potem pójdę porozmawiać z lekarzem- Odpowiedziała kobieta cały czas trzymając mnie za ręce. Działało to na mnie bardzo kojąco, gdyż strasznie się trzęsłam.
- Wszystko przez nią! Przyczepiła się do Kastiela, przez co się z nim pokłóciłam, Nataniel się niepotrzebnie wtrącił i pobili się.
- Boże jedyny! Co z tym Natanielem?
- Ma wewnętrzny uraz brzucha, złamaną rękę i nos. Leży w innym szpitalu, tak by nikt nie skojarzył tego wypadku. Na całe szczęście Lysander jest przy nim więc w razie czego będziemy siebie informować. Proszę iść się dowiedzieć co z Kassem. Nikt tutaj nie chce udzielić mi informacji- Zaczęłam histerycznie płakać.
Kobieta przytuliła mnie mocno i poszła do lekarza dyżurującego. Ja natomiast usiadłam na krześle czekając na jakiekolwiek informacje.
- Hmm... Widzę że stara Cię lubi- Z rozmyśleń wyrwała mnie Deb.
- Po cu tutaj siedzisz!? Nikt Cię tutaj nie potrzebuje- Wysyczałam.
- Słuchaj. Nie będę owijać w bawełnę. Chcę odzyskać Kastiela. Nie obchodzi mnie to jak bardzo Cię kocha... Mnie kocha bardziej- Powiedziała uśmiechając się szyderczo.
- Ty też nie wiesz z kim zadarłaś! Więc lepiej uważaj na swoje poczynania.
- Grozisz mi?! Odparła szyderczo dziewczyna.
- W żadnym wypadku. Groźba to tylko oznaka słabości....
- Nie wiesz do czego jestem zdolna- Po tych słowach dziewczyna uderzyła mocno twarzą w ścianę w efekcie czego poleciała jej krew z nosa.
- Ludzie! Pomocy! Ratunku! Ta wariatka mnie uderzyła! Zaczęła histerycznie krzyczeć.
Rozglądałam się nerwowo po korytarzu. Odskoczyłam od niej zasłaniając buzię rękoma. Szczęka chciała mi opaść do ziemi. To czysty idiotyzm, by tak się okaleczać. Na reakcję nie czekałam długo. Podbiegł do nas lekarz dyżurujący, oraz pielęgniarka.
- Co się tutaj dzieje?! To jest szpital- Mówił lekarz.
- Rzuciła się na mnie! Proszę zobaczyć co mi zrobiła- Wciąż krzyczała odsłaniając zakrwawiony nos.
Wszyscy skierowali się w moją stronę. Inny lekarz podbiegł w kierunku Debrah zabierając Ją do gabinetu zabiegowego. Stałam sparaliżowana. Nie przypuszczałam że jest zdolna do czegoś takiego.
- Będziemy musieli wezwać policję.- Powiedziała jedna z pielęgniarek.
- Ale ale... Ja jej nawet nie dotknęłam przysięgam!
- To już ustali policja. Proszę za mną- Wypowiedziała ostro kobieta.
Nie mając innego wyjścia podążyłam za nią do jednego z pokoi w którym czekałyśmy na przyjazd policji...

PERSPEKTYWA KASTIELA:

- Długo jeszcze? Warczałem na lekarza, który mnie opatrywał.
- Miałeś sporo szczęścia. Jesteś tylko poturbowany.
Spojrzałem z irytacją na niego i czekałem aż w końcu skończy opatrywać moje rany. Chciałem jak najszybciej wyjść z tego gabinetu i porozmawiać z Miki. Wiedziałem, że czeka na mnie po drugiej stronie drzwi. Pewnie się o mnie martwiła jak zawsze. Na samą myśl o niej ogarnęło mnie przyjemne ciepło.
Była taka zwykła, niepozorna, a jednak stanowiła mój narkotyk od którego się uzależniłem.
Wyobrażałem sobie jej śmiech, dotyk. Jej niewinność sprawiała, że miałem ochotę ochronić Ją przed całym Światem.
- Już! Biegnij do swojej dziewczyny- Powiedział doktor.
Pospiesznie wyszedłem z gabinetu. Mama musiała podpisać jakieś dokumenty związane z ubezpieczeniem zdrowotnym. Rozejrzałem się dookoła jednak Miki nigdzie nie było. Na korytarzu siedziała natomiast Debrah z zabandażowanym nosem.
- Gdzie miki!? Warknąłem
- Podałam Ją na policję po tym jak mnie uderzyła- Mówiła spokojnie wskazując ręką na swój nos.
- Nie... nie... nie uwierzę nigdy! Miki by czegoś takiego nie zrobiła! Prychnąłem tylko i w dalszym ciągu szukałem mojej dziewczyny.
- Przykro mi Kotku, Ja też się tego nie spodziewałam.
- Przestań mówić do mnie Kotku- Warknąłem
- Chyba nie zapomniałeś o tym że zawsze tak do Ciebie mówiłam- Odparła smutno.
Spojrzałem na nią poirytowany i postanowiłem wyjść przed szpital. Z bocznej kieszeni wyciągnąłem telefon by zadzwonić do Miki.
- Cholera jasna! Ma wyłączony telefon! Wysyczałem.
- Kastiel, prosiłam już żebyś się lepiej wyrażał- Usłyszałem głos mamy.
- Mamo, była tutaj Miki prawda?
- Była, czekała, chciałam z nią jeszcze chwilkę porozmawiać ale tak jakby zapadła się pod ziemię. No nic, może postanowiła jechać do domu? Była wykończona....
- To nie w jej stylu- Pomyślałem, a następnie wsiadłem do auta i pojechaliśmy do domu.

PERSPEKTYWA MIKI:

- Dziecko drogie! Nic Ci nie jest?! Wykrzyczał tata kiedy wyprowadzali mnie z aresztu.
- Mama i Tata w jednym miejscu RAZEM?! To jakiś koszmar- Pomyślałam.
- Nie nie, wszystko w porządku, bałam się że będę musiała tutaj dłużej posiedzieć- Uśmiechnęłam się nerwowo.
- Miki! Do grobu nas kiedyś wprowadzisz! Myślałam że jesteś odpowiedzialna, że można Ci ufać, ale jakże Ja się pomyliłam.
- Mamo proszę, nic nie zrobiłam przysięgam!
- Żeby rzucać się na biedną dziewczynę! To ten Kastiel. On ma na Ciebie zły wpływ!
- Nie mamo! Niczego nie rozumiesz! Zaczęłam płakać.
- Spokój! To nie czas ani miejsce na takie rozmowy, marsz do samochodu! Powiedział Tata, a my posłusznie wykonałyśmy jego polecenie.
W samochodzie panowała kompletna cisza. Tak bardzo zawiodłam swoich rodziców. A najgorsze jest to że nikt mi nie wierzył. Oj Debrah Debrah... wiedz że się zemszczę!
Weszłam do swojego pokoju. Tata postanowił porozmawiać ze mną dopiero rano. Obecnie była godzina 3.30 w nocy i każdy z nas był bardzo zmęczony. Chciałam zadzwonić do Kastiela. Nawet nie wiem co się z nim dzieje. Nerwowo poszukiwałam telefonu jednak nie mogłam go znaleźć.
- Cholera jasna! Chyba go zgubiłam...



Kolejny rozdział już w najbliższy piątek ; )




4 komentarze:

  1. Jezzzuuu, świetne :) Przepraszam ,że piszę z anonima ale czyściłam historie, cookies, etc. i wyczyściłam niechcący formularze i przez moją słabą pamięc nie mogę się zalogować :/ cóż, zrobię nowe konto. Ale tu nie o mnie, czekam na nowy rozdział ;3 Powodzenia w pisaniu!

    Kasia Inez

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sorki za usunięcie ale musiałam coś sprawdzić ;) Meggaaa(to znowu ja) ;3

      Usuń
  3. Zostałaś nominowana do Liebster Award!!! Szczegóły znajdziesz tutaj: http://ichisui.blogspot.de/2013/03/nominacja-do-liebster-awards.html
    Gratulacje!!!

    OdpowiedzUsuń