sobota, 19 stycznia 2013

Rozdział XIII ''Potęga uczuć''

PERSPEKTYWA MIKI:

- Mała! może skusisz się na jeszcze jednego drinka?
- Z miłą chęcią! Odpowiedziałam zalotnie.
Zabawa w klubie wyglądała rewelacyjnie. Postanowiłam improwizować i iść na całość. Nie przejmowałam się chłopcami, którzy dziwnie przyglądali się całej zaistniałej sytuacji. Ja tylko siedziałam przy barze  konsumując kolejne rodzaje drinków razem z przyjaciółkami. oraz nowo poznanym Ethanem.
- Ethan! Dlaczego robisz to swojej dziewczynie? Zapytałam przybliżając się do ucha chłopaka.
- Byłej dziewczynie.. Kochanie! Siedzi w niebieskiej sukience na samym końcu. Widzisz Ją?
- No tak. Odpowiedziałam.
- A więc właśnie, teraz przyjrzyj się osobom które siedzą razem z nią.
- Samo grono mężczyzn, nic nadzwyczajnego.
- Właśnie! Grono mężczyzn, skoro ona może robić to mnie, to dlaczego Ja nie mogę zrobić tego samego? Zapytał mnie zielonooki mężczyzna.
- Chcesz przebywać w towarzystwie mężczyzn? Zapytałam.
- Chłopak zaczął się śmiać. Właśnie teraz dotarło do mnie co powiedziałam.
- Wystarczy mi twoje towarzystwo i twoich koleżanek. Odpowiedział uroczo. To jak... Zgodzisz się udawać moją dziewczynę przez ten wieczór?
Musiałam się nad tym sowicie zastanowić. W klubie znajdował się mój ''były chłopak'' Mogłabym zrobić mu na złość, gdyż bardzo tego pragnęłam, ale nie należę do osób, które załatwiają sprawy w taki sposób. To by o mnie bardzo źle świadczyło. Powoli docierało do mnie co tak właściwie robię. Siedzę przy barze, piję i do tego rozmawiam zalotnie z mężczyznami. To tylko i wyłącznie świadczyło o moim podłym zachowaniu.i nieodpowiedzialności. Nie chciałam być tak spostrzegana.
- Widzisz Ethan, to bardzo kusząca propozycja, ale to chyba kiepski pomysł.
- Ach, teraz rozumiem.
- Co masz na myśli? Zapytałam.
- Miałaś okazję pocałować mnie aż razy a jednak tego nie zrobiłaś, masz ogromny szacunek do siebie jak i innych. Podziwiam to, gdyż teraz ciężko spotkać dziewczynę z takim charakterem jak ty.
- Dziękuję to bardzo miłe- Uśmiechnęłam się szczerze do chłopaka.
- No tak... tylko jest jedno ''ale''
Albo Ci się nie podobam, albo jest ktoś inny- Powiedział. Stawiam na opcję drugą, więc powiedz który złamał Ci serduszko.
- Ale... ale skąd? Poczułam  zdegustowanie.
- Hahaha, Podczas naszej rozmowy zadawałem Ci tak banalne pytania przez które dowiedziałem się tego i owego na twój temat. Może gdybyś nie była pijana nie dałabyś się złapać w pułapkę- odpowiedział zalotnie. No więc? Jaka jest twoja historia?
- Moja historia? To już przeszłość- Odpowiedziałam zirytowana.
- Historia jest przeszłością- Możesz mi powiedzieć.
- Dobrze opowiem Ci moją historię, ale po tym jak ze mną zatańczysz. Natychmiastowo wstałam z miejsca i porwałam chłopaka na parkiet.
- To moja ulubiona piosenka! Wykrzyczałam.
- Nie sądziłem że słuchasz ATTILI! Wyglądał na zaskoczonego.
- No widzisz! Jednak nie wszystkiego byłeś w stanie się dowiedzieć!
Wymieniliśmy uśmiechy i kontynuowaliśmy nasz taniec, o ile można było tak to nazwać.
Moje szczęście jednak nie trwało długo.
Kiedy przytulałam się do chłopaka, Lysander mnie od niego odciągnął, natomiast Kastiel wymierzył mu uderzenie pięścią w twarz. Poleciała krew, a Ethan padł na parkiet. W klubie zrobiło się cicho. Nic więcej nie widziałam, bo Lys wyprowadził mnie na zewnątrz.
- Lysander! Co Wy robicie?! Krzyczałam na przyjaciela.
- Wracamy do domu- Odpowiedział.
- Nie! Wytłumacz mi co to miało być!  Podeszłam do białowłosego i chciałam go uderzyć pięścią w ramie, jednak ktoś złapał mnie za rękę. .
- Uspokój się! Powiedział czerwonowłosy.
- Co się tutaj do cholery dzieje?!
- Idę po resztę, chyba musicie porozmawiać- Powiedział Lysander i wszedł do klubu.
W tym momencie Kastiel puścił moją rękę i próbował odejść.
- Nie Kastiel! Najpierw mi to wytłumaczysz a potem sobie możesz iść! Złapałam go za ramię.
- Musisz wszystko komplikować? Usłyszałam
- Ja?! Przepraszam niby co komplikuję? Bo chyba nie rozumiem!
- Tak ty!
Chłopak odwrócił się w moją stronę. Był wściekły.
- Wszystko komplikujesz! Cały plan- Dopowiedział.
- Żarty sobie robisz?! Człowieku zerwałeś ze mną! Czego Ty jeszcze chcesz ode mnie? Zapytałam
- Dałaś mi do zrozumienia, że jednak za mało mnie znasz, żeby cokolwiek wywnioskować!
- Ach! Czyli teraz to moja wina?! No tak... przecież To wszystko moja wina! Boże jaka Ja byłam głupia!
Myślałam że coś z tego będzie, robiłam sobie nadzieje. Tak masz rację! TO MOJA WINA! Wykrzyczałam.
- Jesteś głupia czy tylko udajesz?! Chłopak podszedł do mnie. Poczułam jego oddech na szyi. Stanowczo stał za blisko mnie.
- Tak! Jestem głupia, chociażby dlatego że tak szybko uwierzyłam we wszystko co mówisz! Powiedziałam już spokojniejszym tonem.
- Żałujesz tak?! Czerwonowłosy był u kresu wytrzymałości.
- Gdybyś mnie słuchała wiedziałabyś, że tak łatwo nie odpuszczam!
- Przepraszam! Zapomniałam że jestem tylko zdobyczą, którą można tak po prostu zostawić. Dziękuję że przypomniałeś mi gdzie tak na prawdę znajduje się moje miejsce! Dlaczego mi to robisz?! Najpierw sprawiasz, ze staje się szczęśliwa, potem ze mną zrywasz a na koniec, kiedy choć na chwilkę udaje mi się zapomnieć o tym wszystkim Ty oczywiście stajesz mi na drodze! Pytam się dlaczego?!
- BO SIĘ W TOBIE ZAKOCHAŁEM! Wykrzyczał Kastiel.
Nie zdążyłam nic odpowiedzieć, kiedy chłopak mocno przycisnął mnie do siebie i pocałował. Jego pocałunki były zachłanne i namiętne. Z poprzednich doświadczeń wiedziałam, iż nie warto się wyrywać, więc odwzajemniłam pocałunek. Kiedy jego pocałunki stawały się bardziej delikatne postanowiłam to wszystko zakończyć. Spojrzałam na chłopaka i wymierzyłam mu siarczysty policzek. Odwróciłam się i poszłam w nieznanym mi kierunku.
- Gdzie ona idzie? Zapytał Lysander
- Chyba chce zostać sama- Odpowiedział Kass wciąż trzymając się za policzek i uśmiechając  irytująco.

Czekała mnie niestety długa droga do domu. Sama, w nieznanym mi mieście. Poczułam silny ból w nodze.
- Cholera jasna! Boże! Dlaczego Ja?! Krzyczałam patrząc ku górze.
Doczekałam się odpowiedzi w postaci kropli deszczu.
- Świetnie! Wysyczałam. Postanowiłam zdjąć buty.
- Zaraz, a gdzie moja torebka!? Nie zwróciłam uwagi na to w którym momencie Ją zgubiłam. Przez to nie miałam kluczy od głównej bramy,  telefonu oraz specjalnej przepustki. Niestety padało coraz mocniej. Biec nie mogłam, bałam się o nogę. Jedynie co mogłam zrobić to przyspieszyć kroku.

PERSPEKTYWA KASTIELA: 

Stałem i patrzyłem jak Miki odchodzi. Poznałem Ją na tyle aby stwierdzić, że chce zostać sama.
- Kastiel co Ci się stało? Zapytała mnie Roza.
- Nic takiego.
- Gdzie ona idzie? Zapytał białowłosy.
- Chyba chce zostać sama- Odpowiedziałem.
- To co teraz?
- Nic, Weźcie limuzynę i wracajcie. Ja tak na wszelki wypadek pójdę za nią.
- Jesteś pewny? Wygląda jakby miało zacząć padać, może jednak zgarniemy Ją po drodze?
- Nie, Lys, masz tutaj kluczyki i wracajcie, nic nam nie będzie.
- No dobra skoro tak chcesz- Odpowiedział przyjaciel.
Wszyscy wsiedli do samochodu i odjechali, a Ja długo nie czekając poszedłem ślady Miki.
- Ciekawe kiedy zorientuje się, że ktoś Ją śledzi- Pomyślałem.

PERSPEKTYWA MIKI. 

- Jeszcze trochę, już nie daleko- Mówiłam sama do siebie.
Byłam przemoczona do suchej nitki. Usłyszałam dziwny szelest za sobą. Odruchowo się odwróciłam, ale nikogo nie zauważyłam.
- Miki... to pewnie jakiś kotek albo piesek. Pocieszałam się.
W życiu się tak nie bałam. Przed sobą zobaczyłam osiedle willowe.
Nigdy bym nie przypuszczała, że aż tak ucieszę się na ten widok.
Podeszłam do głównej bramy, niestety była już zamknięta. Udało mi się tylko zobaczyć limuzynę na podjeździe. Oznaczało to, że wszyscy już byli w środku.
- Proszę odejść, albo wezwę policję! Usłyszałam głos ochroniarzy.
- Nie nie, ja tu mieszkam, proszę mnie wpuścić, moja mama wszystko wyjaśni.
- Tak tak oczywiście! Dobry żart, Odejdź natychmiast!
Nie wiedziałam co robić. Stałam tak przemoknięta przed bramą i myślałam jak dostać się na posesję.
Musiałam odejść, by nie wdawać się w dalszą dyskusję z ochroną. Kiedy byłam na drugiej stronie ulicy, zobaczyłam dziwnie znajomą postać podchodzącą do bramy. Widać było, iż przedstawia on przepustkę ochroniarzom, a w ręku trzyma moją torebkę. Postanowiłam podejść.
- Panno Rosslet. Tak bardzo przepraszamy, że Panienki nie poznaliśmy. Dobrze że zjawił się panicz Cassells i wszystko nam wyjaśnił.
- Tak, Ja też się cieszę.
- Jak noga? Zapytał Kastiel
- Co ty tutaj robisz!? Odburknęłam
- Zadałem Ci pytanie.
- Wymagam odpowiedzi- Odpowiedziałam już nieco spokojniej.
Kiedy przekraczałam próg domu wszyscy już na nas czekali. Zauważyłam Antonio nerwowo przechadzającego się po salonie.
- Córko! Gdzie Ty byłaś!? Wszyscy się o Was martwią. Nie było was 2 godziny! Krzyczała mama.
- Nic takiego. Wszystko w porządku.
- Dziękuję Kastiel, gdyby nie to, to nawet nie chcę myśleć co by się tutaj działo. Kobieta skierowała się w jego kierunku i mocno go przytuliła.
- A ty młoda damo masz szlaban! Pogroził Antonio.
Spojrzałam na niego z poirytowaniem, ale nie chciałam niczego bardziej komplikować, więc nie wchodziłam w dalszą część konwersacji.
- Wyglądasz jak siedem nieszczęść- Powiedziała Violetta, kiedy skierowałam się ku chodom na piętro.
- Dziękuję, jesteś bardzo miła.
Weszłam do swojej łazienki i wzięłam długą relaksacyjną kąpiel. Następnie wrzuciłam przemoczone ubrania do kosza na pranie i ubrałam się w czystą piżamę.
Położyłam się do łóżka jednak długo nie mogłam zasnąć... Cały czas rozmyślałam o minionych wydarzeniach z Kastielem. Zaczynało do mnie docierać, że wyznał mi miłość.
Nie wiedziałam, co z tym faktem zrobić, ani jak to dalej rozegrać.
W końcu zasnęłam...

PS: Rozdziały będą dodawane zawsze w soboty. Niestety natłok nauki nie pozwala mi robić tego częściej. Bardzo przepraszam za taką komplikację, pozdrawiam Harry.
































3 komentarze:

  1. Super nocia! Czekam na więcej;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem nowiutka na tym blogu, a przed chwileczką go znalazłam. Będę go odwiedzać.Tylko mam jedyną uwagę, najlepiej zważać na tzw. myślnik. Bo czasem nie mogę odróżnić kiedy mówią, a kiedy wydarzenia opisuje Miki.
    Pozdrowionka :)

    OdpowiedzUsuń