wtorek, 26 lutego 2013

Rozdział XXI '' Debrah''

Obudziłam się rano w pokoju mojego chłopaka. Rozejrzałam się dookoła. Czarne ściany, ciemna podłoga, kilka gitar porozstawianych w kątach, czarne łóżko z czarną pościelą i wyjątkowy porządek.
Wstałam niepewnie zastanawiając się jak się tutaj znalazłam.
-Pojechałam z Leonardem do sklepu, kiedy wróciłam zaczęliśmy konsumpcje alkoholu i oglądaliśmy filmy. Nie wypiłam za dużo więc pewnie zasnęłam podczas seansu- Pomyślałam.
Czerwonowłosego nie było w pokoju. Spojrzałam na zegarek który wybijał 7.00.
Postanowiłam poszukać Kassa. Weszłam do salonu, ale nikogo nie było.
- Dzień dobry! Poczułam jak ktoś zachodzi mnie od tyłu.
- Nie strasz mnie tak więcej.
Odwróciłam się i pocałowałam go na powitanie.
-Chodź zrobię śniadanie- Powiedział i złapał mnie za rękę zaciągając do kuchni.
Usiadłam na krześle i obserwowałam jak mój ukochany zakłada fartuszek i stara się przygotować jajecznicę. Niestety był marnym kucharzem więc po chwili w jakach pływały skorupki.
- Poddaje się- Wysyczał.
Postanowiłam mu pomóc. Podeszłam do niego, zabrałam fartuszek i sama wzięłam się za przygotowania. Chłopak tylko obejmował mnie od tyłu bacznie obserwując moje dokonania.
- Widzisz, to wcale nie jest trudne- Powiedziałam zadowolona.
Wyciągnęłam talerze i nałożyłam równe porcje. Kiedy skończyliśmy konsumpcje pobiegłam do domu wziąć prysznic, przebrać się i zabrać rzeczy do szkoły. Umówiłam się z Kassem że podjedzie po mnie po 30 minutach.

***

Weszliśmy do szkoły i skierowaliśmy się do sali chemicznej. Te zajęcia zawsze mamy razem. Usiedliśmy na samym końcu i słuchaliśmy nauczyciela. Lekcja szybko dobiegła końca i wyszliśmy na korytarz.
- Patrzcie co tutaj maAam! Krzyczał z entuzjazmem Ronald machając nam kluczami przed nosem.
- Zgaduje że klucze od sali muzycznej- Odpowiedziałam.
- Nie tylko. Mam jeszcze klucze od schowka szkolnego, według dyrektorki to idealne miejsce na utworzenie radia szkolnego. Powiedziała że mam to ze wszystkimi przedyskutować w pokoju gospodarzy. Spotykamy się tam za godzinę- Powiedział odchodząc.
- Jaką masz następną lekcję? Zapytał Kass.
- Jakieś zajęcia na sali gimnastycznej, a co? Zapytałam zalotnie.
- Świetnie się składa. Pocałował mnie w policzek i skierowaliśmy się na dach szkoły.
Usiedliśmy pogrążeni w rozmowie. Czerwonowłosy odpalił papierosa i patrzył na mnie z politowaniem.
- Poważnie chcesz wiedzieć takie rzeczy? Zapytał lekko rozbawiony.
- No tak, nie ukrywam że jestem ciekawa.
- Ech, Chodziłem kiedyś z Debrah. Na całe szczęście nie widziałem jej odkąd skończyła szkołę.
- Dlaczego zerwaliście?
- To skomplikowane. Musisz zadawać takie pytania? Może teraz Ty opowiesz mi o swoim byłym.
- Przed moją wyprowadzką chodziłam z Dakem... Potem się okazało że chodziła z nim połowa dziewczyn. Gdybym go teraz dorwała, to pewnie oczy bym mu wydrapała.
- Moja krew... Chodź tutaj- Powiedział
Przysnęłam się do niego i mocno przytuliłam.
- Moja mała buntowniczka- Wyszeptał mi do ucha.
Zadzwonił dzwonek więc pospieszne udaliśmy się do pokoju gospodarzy. Wszyscy na nas czekali.
- No nareszcie! Wypowiedział zbulwersowany Alex.
Kastiel zmierzył go wzrokiem i zajął miejsce przy oknie.
Do pokoju wszedł Nataniel. Spojrzał na nas i z wielkim trudem zaczął swoje przemówienie.
- No więc... pani Dyrektor poprosiła mnie o pomoc przy organizacji...
- Nie jesteś nam potrzebny! Wysyczał Kastiel wstając ze swojego miejsca.
- Kastiel uspokój się- Powtarzał Ronald cały czas go przytrzymując.
- Słuchaj wiem że mnie nie lubisz, ale to było dawno temu, może w końcu byś odpuścił? Kontynuował blondyn.
Na reakcję Kastiela nie czekaliśmy długo. Wyrwał się Ronaldowi i podbiegł w stronę Nataniela. Nie mogłam dopuścić do tego by coś się stało, więc stanęłam przed nim chcąc powstrzymać go od wymierzenia ciosu. Znajdowałam się po między nimi.
- Przestańcie do jasnej cholery!
- To nie jest twoja sprawa! Odsuń się! Krzyczał Kastiel.
Ronald i Alex podbiegli i pomogli mi rozdzielić awanturników.
Czerwonowłosy wyszedł z pomieszczenia głośno trzaskając drzwiami. Wiedziałam że w tej sytuacji lepiej będzie zostawić go samego. Powoli docierało do mnie co się tak na prawdę wydarzyło. Nataniel ciężko opadł na kanapę.
- Możecie mi wyjaśnić co się dzieje? Zapytałam.
- Wpadłem na Kastiela kiedy... Co się stało? Zapytał zdezorientowany Lysander kiedy wszedł do pomieszczenia.
- Sama czekam, aż ktoś mi powie- Wysyczałam, no więc?
- Możecie zostawić nas samych? Zapytał Nataniel.
Wszyscy spojrzeli na mnie, a następnie wyszli z pokoju. Usiadłam obok blondyna czekając na wyjaśnienia.
-Słyszałaś może o byłej dziewczynie Kastiela? Zapytał.
- Tak, nawet dzisiaj mieliśmy rozmowę na ten temat, ale co to ma do rzeczy?
- Widzisz... zanim się tutaj przeprowadziłaś Kastiel chodził z Debrah. Byli na prawdę szczęśliwą parą.
- I co w związki z tym? Ponaglałam go.
- To był zwykły, normalny dzień. Debrah przyszła do pokoju gospodarzy. Pogadaliśmy chwilę. Nie byliśmy przyjaciółmi więc chciałem, by jak najszybciej opuściła pomieszczenie. Powiedziała mi wtedy że moglibyśmy być kimś więcej niż przyjaciółmi. Wyśmiałem Ją. Przyjaźniłem się z Kastielem i nigdy bym mu tego nie zrobił. Podeszła do mnie wtedy i zaczęła mówić ze zawsze jej pragnąłem. Była śliczna ale mam swoje zasady którymi się kieruję. Poza tym nie była w moim typie. Tak czy siak popchnęła mnie na biurko i uwiesiła mi się na szyi. Do pokoju wszedł Kastiel. Chyba sam nie wierzył w to co widzi. Deb oderwała się ode mnie i zaczęła się tłumaczyć. Nie chciał jej słuchać tylko poszedł do mnie uderzając w twarz. Kiedy wstałem zacząłem go wyzywać i uświadamiać go kim tak na prawdę jest jego dziewczyna. Nie uwierzył mi i do dzisiaj myśli że to ja przystawiałem się do jego dziewczyny. Oddałem mu cios. To była nasza pierwsza bójka. Po wszystkim Kastiel mi nie uwierzył i wyszli z pokoju. Po kilku dniach się dowiedziałem że Debrah zerwała z nim dla kariery muzycznej i jeździ gdzieś po Świecie dając koncerty. Od tamtej pory Kastiel mnie nienawidzi... Wniosek z tego taki że Deb jest zwykłą manipulantką, wykorzystuje ludzi do swoich celów, a najgorsze jest to że każdy jej wierzy i nikt nie powie na nią złego słowa. Dlatego nie mam kontaktu z chłopakami z zespołu i jestem raczej mało lubiany. Od tamtej pory Kastiel się zmienił nie tylko wewnętrznie. Przefarbował włosy na czerwony i zrobił się okropnym buntownikiem. Tylko po to by żadna inna dziewczyna nigdy się nim nie zainteresowała, a że prawie każda leci na buntownika, nawet moja siostra, zaczął to wykorzystywać i łamał wszystkim serca, do teraz...  Teraz już wiesz skąd nienawiść między mną a Kastielem- Odpowiedział smutno.
- Nataniel... Nie wiem co mam powiedzieć. Nie wiem też czemu ale wierzę Ci! Uwierzyłam w każde słowo które tutaj padło.
- Dziękuję, ale to nie zmieni mojej sytuacji między nami. Ja i Kastiel to już przeszłość.
- Pomogę Ci!
- Nie Miki. Nikt mi nie uwierzy, dlatego proszę! Zachowaj to dla siebie, już i tak wystarczająco nabroiłem, a teraz wybacz, mam dużo pracy.
- Jeszcze jedno. Przekaż reszcie że mają pozwolenie na zostanie po zajęciach i posprzątaniu schowka. Wszystko trzeba przenieść do piwnicy a szkoła zajmie się ufundowaniem sprzętu- Powiedział, a następnie wyszedł.
Siedziałam dalej na kanapie zaszokowana tym co przed chwilą usłyszałam. To dlatego Kastiel taki jest dla innych. Zimny jak lód, jednak gdzieś na dnie serca skrywa prawdziwego siebie. Nie wiedziałam co począć.
- Porozmawiać z nim? Czy może zostawić go w spokoju? Rozmyślałam.
Wyszłam z pokoju gospodarzy i udałam się na dziedziniec. Spodziewałam się tam spotkać czerwonowłosego. Na ławce siedział zespół, jednakże Kassa nigdzie nie było.
- Widzieliście może...? Zapytałam niepewnie.
- Wsiadł w samochód i gdzieś pojechał.
Usiadłam obok i najnormalniej w świecie się rozpłakałam. Ta sytuacja mnie przytłaczała. Alex przytulił mnie mocno do siebie, a reszta pocieszała.
Po chwili zapaliłam papierosa i trochę się uspokoiłam. Zadzwonił dzwonek i musieliśmy wracać na zajęcia.

***

- Dużo tego- Powiedział Alex otwierając schowek.
- Za dużo- Wtórował Ronald.
- Mniej narzekania, a szybciej skończymy, chcę wracać do domu- Powiedziałam bez entuzjazmu.
Chłopcy pokiwali twierdząco głową i zabraliśmy się za wynoszenie rzeczy do piwnicy. Najgorzej było z regałami, które obciążone były starymi podręcznikami z poprzednich lat nauki. Kiedy pakowałam kolejne z nich do kartonowych pudeł z jednej wypadło zdjęcie. Uklęknęłam szybko i podniosłam fotografię. Przedstawiała ona Kastiela w czarnych włosach i brązowej kurtce. Lekko się uśmiechał i spoglądał na wyświetlacz telefonu. Na odwrocie było napisane ''Dla kotka od Debrah''.
Schowałam zdjęcie do kieszeni i wzięłam się za dalsze porządki. Wiedziałam że Kastiel mnie kocha i jeśli będzie gotowy to na pewno wszystko mi wyjaśni. Tylko tego mogłam być pewna.

***
- Nareszcie koniec! Powiedziałam gdy zobaczyłam puste pomieszczenie w którym kiedyś znajdował się schowek.
- No.. i pomyśleć że po weekendzie będziemy mieli własne radio!

Była godzina 19.00. Wyszliśmy przed budynek szkoły i oddaliśmy klucze Natanielowi. Pożegnałam się z przyjaciółmi i postanowiłam wejść na chwilkę do baru.

- Cześć All!
- Hej Miki- Odpowiedział smutno.
- Chciałam zapytać jak wygląda sytuacja...
- Tak samo. Jeśli tak dalej pójdzie to będę zmuszony zamknąć interes.
- All, na pewno jest jakiś sposób żeby tego uniknąć.
- Próbowałem wszystkiego. Dzisiaj przyszła tylko jedna osoba- TY.
Szef zaserwował mi koktajl bananowy i siedzieliśmy myśląc jak wyjść z opresji. Bar bankrutował. Było coraz mniej klientów, nawet nie było sensu by ktokolwiek przychodził do pracy. Jedynie biedny All łudził się do końca, że wszystko może ulec zmianie. Rozmawialiśmy chwilę, aż w końcu postanowiłam zebrać się do domu.
Rozpadało się niemiłosiernie. W dodatku nie miałam żadnych wieści od Kassa. Zaczynałam się martwić. Przechodziłam obok jego domu. Zaryzykowałam i podeszłam pod drzwi. Zadzwoniłam dzwonkiem i czekałam aż ktoś otworzy.
- Dobry wieczór. Jest może Kastiel? Zapytałam niepewnie.
- Dobry wieczór. Tak jest, wejdź proszę.
Uśmiechnęłam się lekko i weszłam do środka.
- Jest jakiś dziwny, może Ty wiesz co się stało? Zapytała  kobieta.
- Niestety tak i muszę to z nim wyjaśnić.
- Jesteś cała przemoczona, za chwilkę przyniosę Ci coś suchego- Odpowiedziała czule.
- Dziękuję- Powiedziałam i skierowałam się do pokoju Kassa.
Stanęłam przy nich i nasłuchiwałam. Zapukałam.
- Czego? Warknął.
- Kastiel to Ja, mogę wejść?
Chłopak pospiesznie wstał i otworzył mi drzwi.
- Przepraszam, myślałem że to...
- Nic nie szkodzi- Uśmiechnęłam się lekko i weszłam do środka.
Usiadłam na łóżku, gdzie leżała gitara. Wzięłam Ją do ręki i zaczęłam brzdąkać. Po chwili jednak Ją odłożyłam i nakazałam chłopakowi usiąść obok mnie co też uczynił.
Mama Kastiela weszła do pokoju.
- Proszę, tylko to by było na Ciebie mniej więcej dobre- Wręczyła mi czarną koszulkę należącą do mojego chłopaka.
- Dziękuję bardzo. Poszłam przebrać do łazienki i ponownie usiadłam obok Kassa.
Długo siedzieliśmy w ciszy.
- Miki!
- Kastiel!
Zaczęliśmy w tym samym momencie co sprawiło chwilowe uśmiechy na naszej twarzy.
- Nataniel wszystko mi opowiedział- Powiedziałam spokojnie.
- Co Ci powiedział?
- Że chciał odbić Ci dziewczynę- Skłamałam.
- Przyznał się pierwszy raz w życiu- Odpowiedział cynicznie.
- Kochasz jeszcze Debrah? Zapytałam niepewnie.
Chłopak spojrzał na mnie zaskoczony i namiętnie mnie pocałował.
- Nie! Wtedy straciłem dziewczynę i przyjaciela i żadne z nich się dla mnie nie liczy. Nie chcę już o tym więcej rozmawiać.
- W porządku- Uśmiechnęłam się do chłopaka a następnie pocałowałam go w policzek.

- Jesteście może głodni? Usłyszeliśmy głos mamy Kastiela krzyczący z kuchni.
- Masz ochotę na kolację z moją rodzinką? Zapytał czule chłopak.
- Bardzo chętnie.

***

- Kastiel! Dlaczego mi nie powiedziałeś że to twoja dziewczyna?! Przecież bym się bardziej postarała, cokolwiek!
- Mamo...
 - Kolacja była przepyszna. Dziękuję za posiłek i miłą atmosferę- Powiedziałam.
- Jesteś tutaj zawsze mile widziana, więc wpadaj kiedy tylko masz ochotę- Uśmiechała się kobieta.
Posprzątaliśmy po posiłku. Najbardziej zauroczyła mnie młodsza siostra mojego chłopaka. Miała tylko cztery latka. Dawno nie widziałam takiego słodziaka biegającego w koszulce System of a Down.
- Kastiel, prosiłam przecież o coś- Powiedziała stanowczo kobieta.
- Amanda, chodź do braciszka- Powiedział czerwonowłosy. Dziecko szybko pobiegło w jego stronę i już po chwili siedziała mu na kolanach.
- Mamo, skoro to jest moja siostra to musi wyglądać jak Ja, prawda? Zaczął łaskotać siostrę. Wyglądali tak słodko.
Siedzieliśmy na kanapie popijając herbatę. Amanda teraz siedziała na moich kolanach i bawiła się moim naszyjnikiem. Chyba mnie polubiła.
- A więc twoja mama wyszła za Antonio? Nieprawdopodobne.
- Tak,  nie mam z nią od tamtej chwili kontaktu.
- Jak pewnie już wiesz tata Kastiela i Amandy nie żyje. Codziennie ciężko pracuje żeby utrzymać rodzinę, niestety nadszedł kryzys i byłam skłonna prosić Antonio o pomoc z racji naszej wieloletniej przyjaźni. Szkoda tylko że mój syn na tym cierpiał.
- Tsa, było minęło- Odburknął.
- Co z Amber? Stwarza problemy? Zapytała mnie czule kobieta.
- Nie nie, na całe szczęście, potrafiła mnie nawet przeprosić za wszystko i póki co dobrze nam się układa.
- To bardzo dobrze. To dobre dziecko tylko trochę zbłądziła.
Spojrzałam na zegarek. Było już dobrze po 22.00.
- Dziękuję za wszystko, ale jest już strasznie późno, czas na mnie- Powiedziałam uśmiechając się.
- Ja też dziękuję, jesteś wspaniałą osobą- Kobieta przytuliła mnie na pożegnanie.
- Do zobaczenia Amando- Kucnęłam i przybiłam żółwika z dziewczynką.
- Odprowadzę Cię- Powiedział Kass zakładając już kurtkę.
- Dobranoc.
- Dobranoc, wpadnij do Nas jeszcze kiedyś!

***
- Jak mogłeś nie pochwalić się siostrzyczką? Jest taka słodka.
- To diabeł wcielony.
- Masz wspaniałą rodzinę, nie ukrywam że Ci zazdroszczę.
- Ty przynajmniej masz Ojca.
- A Ty kochającą mamę.
Wymieniliśmy uśmiechy.
- Koszulkę oddam Ci jutro w szkole.
- Nie, chcę żebyś w niej chodziła, wyglądasz w niej pięknie.
Złapał mnie za biodra i delikatnie pocałował.
- Dobranoc.
I każde z nas odeszło w swoim kierunku....

Postanowiłam opublikować rozdział wcześniej ; ) Kolejny już w najbliższy piątek 


















sobota, 23 lutego 2013

Rozdział XX ''Występ''

- Kastiel, Ja nie dam rady...
- Będę przecież stał obok Ciebie- Powtarzał przytulając mnie mocno od tyłu.
- Może jakaś zachęta? Zapytałam zalotnie.
Chłopak gwałtownie odwrócił mnie w swoim kierunku i pocałował romantycznie.
- Ej zakochani. może skończycie się obściskiwać i wyjdziemy w końcu na scenę?
- Zamknij się Ronald- Wysyczał Kass.
- Zawsze to samo- Powiedział zrezygnowany perkusista.

***
Naszedł czas wyczekiwanego występu. Kiedy wyszłam na scenę ujrzałam uczniów który czekali na rozpoczęcie. Obserwowałam kreacje innych. Szkoda że Słodki Amoris nie organizuje takich rzeczy. To była by świetna zabawa by móc przebrać się na bal za kogo tylko chcemy. Chociaż w ten jeden magiczny wieczór każdy będzie mógł stać tym kim tak na prawdę chce. Chłopcy dali mi znać że są już gotowi i czekali tylko na mnie. Wzięłam głęboki wdech i podeszłam do mikrofonu.

music

Podczas śpiewania rozglądałam się po publiczności. Wszyscy beztrosko tańczyli, a Ja poczułam się szczęśliwa. Cały stres ustąpił. Chciałam by to uczucie towarzyszyło mi zawsze.
Lysander przygrywał na fortepianie. Kochał muzykę całym sercem. Patrzyłam na cały zespół. Razem odwalaliśmy kawał super roboty. Mogłoby to trwać wiecznie.
Przeszliśmy do następnego utworu bardziej metalowego. Tym razem złapałam gitarę elektryczną Kassa, a on przeszedł na wokal. Zaczynała się prawdziwa jazda.

music 2

Wszyscy zaczęli podskakiwać  łącznie z nami. W tym wypadku Lysander nie miał dla siebie zajęcia więc po prostu skakał po scenie. Alex wymiatał na basie, o Ronaldzie nie chcę wspominać, to najlepszy perkusista z jakim przyszło mi się spotkać.
Nasz cover wypadł świetnie. Po chwili ujrzałam rozbawioną Kim, Nataniela, nawet Amber, Lessy, Leo i Rozalię. Zastanawiałam jak dostali się do środka. Piosenka dobiegła końca i oczywiście przeszliśmy do kilku następnych:

music 3


music 4

Boyfriend zaśpiewał Alex z pomocą Kassa.
- Czy oni wszyscy potrafią ładnie śpiewać? Zastanawiałam się w myślach.

Na zakończenie występu wykonaliśmy kolejny cover ''Call Me maybe''

music 5

Wszyscy bili nam brawa. Nasz mini koncert wypadł rewelacyjnie. Kiedy podeszliśmy do naszych przyjaciół się przywitać na słówko poprosili nas nasza pani Dyrektor,wraz z panem Dyrektorem szkoły ''Matowy Koral''.
- Nie sądziłam że wasz występ może odnieść taki sukces. Cieszę się że mamy tak utalentowanych uczniów w szkole- Rzekła kobieta.
- Długo dyskutowałem z panią Dyrektor. Myślę że ten bal nasze Liceum zapamięta na bardzo długo.
- Dokładnie. Proszę, to jest wasze drobne wynagrodzenie za ciężką pracę- Powiedziała podając nam białą kopertę.
- Chcę utworzyć szkole radio. Chciałabym by wasz zespół podjął się tego zadania i sprawił że ''Słodki Amoris''  zmieni swoje podejście do uczniów. Dodatkowo pozwalam Wam na korzystanie z sali muzycznej do prób zespołu. Co Wy na to?
Wymieniliśmy dziwne spojrzenia. Byliśmy zaskoczeni. Na nasze twarzy wdały się uśmiechy.
- Tak, tak oczywiście Pani Dyrektor, bylibyśmy tym zachwyceni- Krzyknął Lysander.
- Cieszę się że mogę na Was liczyć. Miki pomimo tego że chwilowo zastępujesz Lysandra to również chciałabym byś pomagała chłopcom. Mogę na Ciebie liczyć? Zapytała wpatrując się we mnie.
- Tak... TAK oczywiście! Ucieszyłam się na samą myśl o współpracy.
- Świetnie, pozostaje nam tylko życzyć dalszej zabawy i większych sukcesów w przyszłości- Dopowiedział pan Dyrektor, a następnie odeszli do stolików nauczycieli.

- Dobrze usłyszałem? Zapytał zdziwiony Ronald.
- Ta, tak, chyba tak.
- Dalej nie wierzę! Krzyknął Lys.
- Stara się postarała- Dopowiedział czerwonowłosy.
Zrobiliśmy grupowy uścisk i dołączyliśmy do reszty naszych przyjaciół.

***
- Miki, mogę Cię prosić na słówko? Zapytała Amber.
- W porządku.
Odeszłyśmy kawałek od reszty. Blondynka wpatrywała się we mnie swoimi wielkimi oczami, które zachodziły łzami. Nie do końca wiedziałam czego ode mnie chce bądź oczekuje.
- Amber? Zapytałam.
- Ech... to bardzo trudne co teraz chcę zrobić, ale chcę Cię przeprosić. Jestem wstrętnym rozpieszczonym bachorem, która myśli tylko i wyłącznie o swoich potrzebach. Wiem że to dziwne, ale Nataniel powiedział mi że nie czuje do Ciebie urazu w związku z połączeniem naszych rodzin i chce traktować Cię jak siostrę. Myślę, że teraz i Ja powinnam to zrobić. Przepraszam Miki- Powiedziała skruszonym głosem.
- Amber? Czy z Tobą na pewno wszystko w porządku? Zapytałam niepewnie.
- Po prostu chcę żebyś wiedziała że od teraz wszystko się zmieni, obiecuję- Uśmiechnęła się lekko. To jak będzie? Zgoda? Zapytała i podała mi rękę.
- Zgoda. Uśmiechnęłam się do niej i mocną Ją przytuliłam. Odwzajemniła uścisk i wróciłyśmy do naszej grupy.
- Wszystko gra? Zapytał podejrzliwie Kastiel ściszając ton.
Złapałam go za rękę i pokiwałam twierdząco głową. Chłopak już nie zadawał więcej pytań, tylko lekko mnie objął.
- To co? Impreza u mnie? Wykrzyczał.
- A twoja mama?
- Znowu wyjechała- Uśmiechnął się demonicznie.

***

- Kupiłeś sobie nowe auto? Zapytałam kiedy staliśmy przed jego podjazdem.
Cała reszta weszła do środka i zaczęli się bawić. Chłopak mocniej ścisnął moją rękę. Podeszliśmy bliżej podjazdu a następnie zdjął pokrowiec z samochodu.
- Kass? Odpowiedziałam łamiącym się głosem.
Przede mną stał mój samochód Kazik. Przetarłam oczy ze zdziwienia a następnie zaczęłam płakać ze szczęścia.
- Ale Jak to? Pytałam jąkając się.
- Odkupiłem go za kilkadziesiąt dolców i postanowiłem wyremontować. Jeszcze nie jest skończony- Odburknął.
Podeszłam do chłopaka, a następnie namiętnie go pocałowałam. Uwiesiłam się na jego szyi, a ten wziął mnie na ręce nie przerywając pocałunku.
- Kocham Cię- Wyszeptałam.
- Ja Ciebie też- Odpowiedział patrząc mi głęboko w oczy.

***

Weszliśmy do środka. Jego dom był ogromny. Wszyscy bawili się w salonie. Właśnie zdałam sobie sprawę że nigdy u niego nie byłam. Na telewizorze leciały nagrania z występu. Amber porwała mnie i zaczęłyśmy tańczyć z całą resztą. Wiedziałam że mój chłopak nie lubi tańczyć, więc usiadł wygodnie na kanapie razem z Ronaldem i Alexem. Kiedy skończyłyśmy postanowiłyśmy udać się do kuchni zrobić kilka drinków.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę na samą myśl o lepszym poznaniu Ciebie, twoich przyjaciół- Powiedziała podekscytowana.
- Tak, W końcu możemy zacząć ze sobą normalnie rozmawiać.
- Miki jedziesz ze mną do sklepu po piwa? Zapytał Leo.
- Jasne czemu nie. Amber, pogadamy jak wrócę- Powiedziałam i wyszłam z przyjacielem.

Czy coś jeszcze w życiu może mnie zaskoczyć? Tak ale tylko i wyłącznie pozytywnie...





Siemka wszystkim. Mam nadzieje że napisałam to w miarę sensownie. Czasami w rozdziałach będą pojawiać się linki do piosenek, i mam nadzieje że ten pomysł każdemu się spodoba. Rozdział jak rozdział, w zasadzie nic ciekawego. Na nim właśnie miałam zakończyć pisanie tego bloga przez fakt pogodzenia głównej bohaterki z Amber, jednakże mam za dużo pomysłów na to, więc tak szybko się mnie nie pozbędziecie xD.
Miłego czytania ;p

Pozdrawiam Harry. 

PS: Chciałabym serdecznie zaprosić do czytania mojego drugiego bloga o całkowicie innej  tematyce związanej z anime, a konkretniej Akatsuki. Polecam :D 

http://swiatakatsuki-opowiadanie.blogspot.com/












czwartek, 21 lutego 2013

Rozdział XIX ''Choroba''

Weszłam do swojego domu.
- Nie nie! Demon stój! Krzyczałam.
Jednak to nie poskutkowało i już po chwili leżałam na podłodze.
- Tak, kochany piesek. Posłuchaj jeśli mamy dalej razem mieszkać to musisz w końcu opanować emocje!
Pies patrzył na mnie jakby rozumiał, następnie odwrócił się i wskoczył na kanapę z której urządził sobie legowisko pod moją nieobecność.
Postanowiłam wziąć długą relaksującą kąpiel. Kiedy weszłam do wanny pogrążyłam się w myślach. Ten wyjazd może nie był wymarzony, jednak miałam kolejną okazję spędzić czas z Kastielem co wprawiło mnie w zachwyt. Na samą myśl o nim uśmiechałam się.  Zadzwonił telefon.
Pospiesznie wyszłam z wanny, by odebrać.
- Halo?
- Przypominam Ci że za godzinę mamy u Ciebie próbę.
- Kastiel... Takich rzeczy nie da się zapomnieć.
- Sugeruję się tym, że za dużo czasu spędzasz z Lysandrem i mogłaś przejąć jego niektóre nawyki.
-( Ej nie moja wina że zapominam o niektórych rzeczach)- Usłyszałam w tle głos Lysa.
- Drzwi są otwarte- Powiedziałam, a następnie odłożyłam telefon.
Powróciłam do wanny. Niestety woda już była prawie zimna, więc musiałam przyspieszyć czynności pielęgnacyjne.
Ubrałam się w ciemne rurki, oraz luźny, błękitny sweterek. Rozpuściłam włosy i czekałam na zespół.
Wyglądałam przez okno. Było strasznie zimno i deszczowo. Z drzew opadały kolorowe liście które niewinne lądowały  na ziemię. Wszystko przygotowywało się do zimowego snu.  Włączyłam telewizor, i narzuciłam na siebie koc.
- Dlaczego tutaj jest tak zimno?!
Odwróciłam się i zobaczyłam chłopców wchodzących do mojego mieszkania.
Demon nie mógł się powstrzymać kiedy zobaczył Kastiela, w efekcie czego powalił go na ziemię. Ten pies był niemożliwy.
- Złaź ze mnie grubasie! Co ty mu dajesz do jedzenia że tak przytył? Zapytał, wciąż nie mogąc pozbierać się z podłogi. Alex pomógł mu wstać.
- Wysiadło mi ogrzewanie, więc musicie trochę wytrzymać- powiedziałam do chłopców, którzy zdążyli się już rozgościć.
- Podziel się kocem- Powiedział czerwonowłosy siadając obok mnie.
- Chcecie herbaty? Usłyszałam głos Lysa
- Chętnie!
Ronald buszował po lodówce w poszukiwaniu jedzenia, a Alex próbował naprawić ogrzewanie.
Leżeliśmy z Kastielem na kanapie oglądając telewizję. Oczywiście nie mogło zabraknąć Demona.
- Kastiel, jesteś za gorący! Syczałam do chłopaka kiedy ten próbował się do mnie przytulić.
- Przecież wiem jak na Ciebie działam.
- Nie w tym sensie idioto- Parsknęłam śmiechem.
- Jest mi zimno, przydaj się do czegoś- Odpowiedział.
- Czy Ty przypadkiem nie jesteś chory? Chyba masz gorączkę. Czekaj, idę po termometr- Próbowałam wstać z kanapy, jednakże cały czas mnie przetrzymywał.
- Jak pójdziesz to będzie mi zimno. Odrzekł
- To dla twojego dobra.
- Nic mi nie jest.
Do salonu wszedł Lysander podając nam herbatę. Usiadł obok nas cały czas nad czym myśląc.
- Byłeś u lekarza? Zapytałam.
- Tak, mogę mówić, tylko nie mogę śpiewać, inaczej znowu stracę głos. Najgorsze jest że za 3 dni mamy bal jesienny w szkole Matowy-Koral na którym występujemy i nie możemy znaleźć za mnie zastępstwa.
- Żeby tylko za Ciebie- Wyszeptałam.
- Co masz na myśli? Zapytał zaskoczony.
- Gitarzysta jest chory- Wskazałam na Kastiela, który słodko spał wtulony do poduszki.
- Ogrzewanie naprawione!
- Dzięki Alex, jesteś wielki- Uśmiechnęłam się do kumpla.
Usiadł na fotelu i bacznie mi się przyglądał.
- Lysander? powiedziałeś Jej?
- Właśnie próbuję...
- O co chodzi?
- Ech... Ronald słyszał jak śpiewasz i uważa, ze mogłabyś mnie zastąpić na balu- Powiedział po chwili.
- Co?! O czym Wy mówcie?
- Kiedyś przechodziłem obok sali muzycznej i słyszałem jak wykonujesz piosenkę, masz piękny głos...
- Szlak by to trafił!- Pomyślałam.
- Miki, Jesteś naszym jedynym ratunkiem.
- a Kastiel? Przecież świetnie growluje!
- Nie zdążymy przekształcić piosenki dla Kastiela. Proszę zgódź się- Nalegał Alex.
- Nigdy nie występowałam przed publicznością.
- Dasz sobie radę.
- No dobrze, zgoda- Uśmiechnęłam się do przyjaciół.
- Dzięki, to wiele dla Nas znaczy.
- Gorzej z próbami... po szkole pracuję do późna.
- Musimy pogadać z Natanielem. Jeśli przekona dyrektorkę to może zwolni Nas z kilku zajęć-  Stwierdził Ronald.
- Powiemy że musimy ćwiczyć, bo mamy chwilowo nowego wokalistę, myślę że pozwoli. Pogadamy z nią jutro czy coś- Dodał Alex.
- Szkoda, tylko że dzisiejsza próba się nie odbędzie.
Spojrzeliśmy na biednego Kastiela. Był cały czerwony, a katar utrudniał mu oddychanie.

***
- Długo spałem? Zapytał czerwonowłosy.
- 4 godziny.
- A gdzie wszyscy?
- Już późno, więc zebrali się do domu.
- Mogłaś mnie obudzić, to zabrałbym się z nimi.
- Przestań już, lepiej wypij to- Powiedziałam i podałam mu kubek z napojem.
- Co to jest? Zapytał.
- Coś co powinno Ci zbić temperaturę.
- Dobrze, że nie czuję smaku.- Stwierdził i wypił duszkiem zawartość.
- Miałeś 41 stopni gorączki. Jutro pojadę z Tobą do lekarza.
- Mamo, nic mi nie jest- Uśmiechał się przy tym łobuzersko.
Położyłam się obok niego. Był strasznie gorący.
- Idę do domu- Stwierdził po chwili.
- Chyba sobie kpisz! Parsknęłam śmiechem.
- Nie wymiguj się moją chorobą, tylko powiedz że chcesz abym u Ciebie nocował- Powiedział zalotnie.
- W końcu się przyznałeś że jesteś chory...

***

Kastiel oglądał telewizję, natomiast Ja poszłam przygotować mój pokój. Zmieniłam pościel, poukładałam poduszki i zastanawiałam się nad wyborem koszuli nocnej.
- Może jednak przygotuję pokój gościnny dla Kassa? O Boże! W czym on będzie spać?! Rozmyślałam.
W swojej garderobie posiadałam kilka męskich spodni i koszulek, więc bez większego namysłu wybrałam odpowiedni zestaw dla czerwonowłosego. Sama założyłam krótkie spodenki i koszulkę za dużą o kilka rozmiarów. Następnie udałam się do salonu.
- Trzymaj- Powiedziałam podając mu ubrania.
Spojrzał na mnie przenikliwie z dziwnym grymasem na twarzy.
- Skąd masz męskie ubrania w szafie?
- Nieistotne.
- Dziwna jesteś- Odrzekł.
- Jak się nie podoba to możesz spać nago- Syknęłam.
- To też jakaś opcja.
Nic nie odpowiedziałam tylko poszłam do kuchni i zaczęłam przygotowywać kanapki. Zrobiłam herbatę i dołączyłam do czerwonowłosego.
- Głodny? Powiedziałam podając mu talerz.
- Trochę, Obejrzymy coś? Zapytał
- Spoko, mam trzecią część ''Ostrych Ostrzy''- Uśmiechałam się znacząco.
- Lubisz ''Ostre Ostrza''?
- Uwielbiam.
Włożyłam płytę do odtwarzacza DVD. Usiadłam obok Kastiela zabierając mu koc. Zmierzył mnie wzrokiem.
- Za dużo sobie pozwalasz.
- Przecież jestem u siebie- Zaczęłam się śmiać.
- Tak się gości nie traktuje- Udawał obrażonego.
- Ech... - Oddałam koc.
Kastiel przykrył nas i nakazał mi przytulić się do niego co też uczyniłam. Zajadaliśmy przygotowane kanapki i oglądaliśmy film.
.
***
Była 1.00 w nocy kiedy film się skończył. Był rewelacyjny. Piszczałam z zachwytu na samą myśl czwartej części która za tydzień ma pojawić się w kinie.
- Chodźmy spać, widzę że już leki przestały działać- Powiedziałam czule do Kassa łapiąc go za rękę.
- Jest mi strasznie gorąco- Wymamrotał.
Weszliśmy do mojego pokoju.  Kastiel założył spodnie które mu dałam. Postanowił spać bez koszulki. Pierwszy raz mogłam zobaczyć jego tors. Miał tak pięknie wyrzeźbione ciało.
- Długo będziesz tak na mnie patrzyć? Zapytał.
 W końcu się położyliśmy. Przerywaliśmy niezręczną ciszę naszymi oddechami.
Nie mam pojęcia kiedy to się stało ale zasnęłam. Obudziłam się dopiero rano kiedy ciało Kastiela prawie mnie przygniatało. Jedyną zaletą był fakt, iż było mi bardzo ciepło.
- Kass, obudź się, słyszysz- Odpychałam go od siebie.
Był za ciężki i nie mogłam dać sobie z nim rady.
- Co? Usłyszałam.
- Puść mnie.
-  Przepraszam.
- Jak się czujesz? Zapytałam odwracając się twarzą w jego stronę.
- Średnio, wszystko mnie boli.
- Zjemy coś i pojedziemy do lekarza.
- Nie, wezmę zimny prysznic i mi przejdzie.
- Zimny prysznic przeznaczony jest dla osób zdrowych- Odparłam cynicznie i wstałam z łóżka.

***
Staliśmy przed podjazdem mojego domu.
- To kiepski pomysł żebyś prowadziła moje auto- Powiedział
- Sugerujesz że jestem kiepskim kierowcą?!
- Kobiety...- Powiedział obojętnie i zajął miejsce pasażera.

***
- Uważaj- Powtarzał przez całą drogę.
- Kastiel.... widzę drogę i wiem co się na niej dzieje więc zaufaj mi i pozwól się skupić.
Chłopak zaczął mamrotać coś pod nosem. Spojrzałam na niego zbulwersowana.
- Patrz na drogę- Krzyknął.
Nie odezwałam się słowem i w końcu mogłam skupić się na prowadzeniu auta.
- Zaczekaj w samochodzie- Powiedział kiedy wjeżdżałam na parking.
- Nie kochany, zaprowadzę Cię aż pod same drzwi gabinetu.
Wysiedliśmy z auta.
- Zapalę jeszcze- Stwierdził c próbując odpalić fajkę.
Podeszłam do niego, wyjęłam mu papierosa z ust i podeptałam na ziemi. Złapałam chłopaka za rękę i w końcu mogliśmy wejść do środka. Doktor już czekał.
Siedziałam na korytarzu. W końcu Kastiel wyszedł z gabinetu.
- I jak?
- Mam grypę mamo- Odpowiedział.


Rozdział według mnie taki sobie... Tak czy siak, kolejny już w najbliższą sobotę ;p

























wtorek, 19 lutego 2013

Rozdział XVIII ''Pustkowie'' część II

PERSPEKTYWA MIKI:
Promienie słońca oświetlały moją twarz. Przeciągnęłam się ospale i otworzyłam oczy. Kiedy się podniosłam zobaczyłam, że jedziemy.
- Co się stało? Zapytałam zdezorientowana.
- Kiedy spałaś poszedłem do głównej drogi i zatrzymałem samochód. Michael zabrała mnie na stację benzynową a następnie podrzuciła do Was- Odpowiedział Kastiel.
- Zaraz, zaraz... jaka Michael?
- Dziewczyna o imieniu Michael, ktoś tu chyba nie spał w nocy- Odpowiedział uśmiechając się cynicznie.
Złożyłam tylne siedzenia i usiadłam spokojnie. Usłyszałam silne burczenie w brzuchu. Spojrzałam na chłopców.
- Kastiel, może zatrzymamy się na zajeździe coś przekąsić? Zapytał białowłosy.
- O tak! zjadłabym hamburgera, albo kebaba. O! Albo pizzę! Nie! Lepiej frytki ze stekiem.- Zaczęłam wymieniać wszystko na co aktualnie miałam ochotę.
- W sumie sam jestem głodny- Stwierdził czerwonowłosy.

***
Zatrzymaliśmy się przed zajazdem. Kastiel zaparkował samochód i weszliśmy do baru. Usiedliśmy  i przeglądaliśmy kartę z zamówieniami.
- Radziłbym się pospieszyć. Zaraz odbywa się zjazd motocyklowy, a sami motocykliści nie cierpią obcych- Powiedział mężczyzna który nas obsługiwał.
Na moje oko wyglądał mniej więcej na 60 lat. Miał długie, siwe włosy, oraz  brodę. Ubrany był w spodnie, oraz kurtkę ze skóry. Na włosach zawiązaną miał czarną chustę.
- Dziadku, przestań ich straszyć.
Obok niego pojawiła się średniego wzrostu dziewczyna ubrana podobnie do starszego mężczyzny. Miała krótkie blond włosy i zielone oczy. Była śliczna.
- Michael? Zapytał radośnie Kastiel.
- Kastiel? Coś czułam że się jeszcze kiedyś spotkamy.
- Może dołączysz do Nas?
- Bardzo chętnie.
Dziewczyna usiadła obok czerwonowłosego.
- Poznaj Miki i Lysandra- Powiedział do dziewczyny.
Podaliśmy sobie dłonie na powitanie i czekaliśmy z niecierpliwością na zamówione dania. Między czasie nowa znajoma umilała nam czas wystawiając biust w stronę białowłosego.
- W sposób jaki nosi bluzkę jest zbyt wulgarny, proszę zabierz mnie stąd- Wyszeptał mi do ucha.
Uśmiechnęłam się tylko, gdyż w zasadzie tylko tyle mogłam zrobić.  Obserwowałam towarzyszkę jak kokietowała Kastiela, który oczywiście nie miał nic przeciwko temu.
Po chwili podano nam nasze dania i mogliśmy zając się konsumpcją. Michael została poproszona przez dziadka na zaplecze, więc przez chwilkę mogliśmy cieszyć się własnym towarzystwem.

- Rozmawiacie jak starzy znajomi... Powiedziałam, kierując swoją wypowiedź do czerwonowłosego, spoglądając groźnie.
- Ktoś tu jest chyba zazdrosny- Stwierdził jednoznacznie.
- Hmm... jeszcze jak by było o kogo- Odpowiedziałam spokojnie.

Nie chcąc wdawać się w dalszą dyskusję postanowiłam wyjść na zewnątrz by zapalić papierosa. Rozmyślałam nad całą sytuacją która, sprawiła, iż poczułam się zazdrosna. Kiedy skończyłam weszłam do środka. Michael już siedziała przy stoliku. Nikt nie zauważył, ze przechodzę obok nich, oprócz biednego Lysandra który musiał przyglądać się zaistniałej sytuacji.
Weszłam do toalety, która była obskurna. Zaletą którą natychmiastowo dostrzegłam było wielkie lustro. Zdjęłam swój beżowy płaszczyk. Przeczesałam włosy palcami i zdjęłam swój wełniany sweterek pod którym znajdował się czarny top. Dobrze że założyłam ciemne jeansy, oraz czarne glany. Nałożyłam płaszczyk na siebie. Wyglądałam całkiem przyzwoicie. Wyszłam z toalety. Chciałam zająć swoje miejsce obok Lysa, niestety ktoś mnie uprzedził.
- Tak Demi, to jest właśnie moja dziewczyna- Usłyszałam.
Lysander pośpiesznie wstał i objął mnie od tyłu.
- Lysander, co ty robisz? Zapytał groźnie Kastiel.
- Nic takiego, chciałbym pobyć sam z moją ukochaną- Stwierdził.
- Kochanie, idziemy  do samochodu? Zapytałam zalotnie białowłosego.
- Właśnie na to czekam od samego początku- Powiedział Lys popychając mnie ku wyjściu.
- Dzięki- Powiedział kiedy siedzieliśmy w aucie.
- Nie ma za co. Uśmiechnęłam się lekko, jednakże ta sytuacja zaczynała mnie lekko przerażać.

PERSPEKTYWA KASTIELA.

- Lysander! Co ty robisz? Zapytałem groźnie.
- Nic takiego, chciałbym pobyć sam z moją ukochaną.
- Kochanie, idziemy do samochodu? Zapytała Miki.
- Właśnie na to czekam od samego początku- Stwierdził białowłosy i wyszli z baru.
Spojrzałem jak wsiadają do pojazdu. Pomimo tego, iż wiedziałem, że to tylko przykrywka to poczułem się zazdrosny.
- Widać, że się kochają- Stwierdziła Demi.
- Tak, właśnie! Też chciałabym przeżyć taką miłość- Odpowiedziała Michael jednocześnie kładąc dłoń na moim kolanie.
- Wybacz kotku, ale chyba będę wiernym pieskiem- Stwierdziłem i zabrałem jej dłoń.
- Och! Czyżbym za mało Cię pociągała? Zapytała zalotnie oblizując usta oraz przysuwając się bliżej.
- Co ja wyprawiam! Przeklinałem siebie w myślach.
- Jak z tego wybrnąć?... Cały czas się zastanawiałem.
- Kochanie, nie martw się niczym, twoja dziewczyna się o tym nie dowie- Kontynuowała prawie siadając mi na kolanach,
-Za barem mam pokój, możemy tam pójść- Szeptała.
Wstałem jak oparzony i wyszedłem na zewnątrz.


PERSPEKTYWA MIKI:

W samochodzie panowała cisza. Bałam się że Kastiel zrobi coś głupiego.
- Zależy Ci na nim, prawda? Zapytał białowłosy.
- Nie! Odpowiedziałam zakłopotana.
- Miki...
- Ech... nawet nie wiesz jak bardzo.
- Oczywiście że wiem, cały czas Was obserwuję.
Zaczęłam się śmiać.
- Zmieniasz go Miki, wszyscy to widzimy. Pomimo tego że mieliście przykry początek to chcę żeby Wam się ułożyło.
- Lys, Ja nie wiem.... Nie wiem co powiedzieć.
- Owszem byłem przeciwny, ale teraz sprawy wyglądają zupełnie inaczej. Zabiję drania jak to zepsuje!
- Dziękuję, pewnie już to mówiłam ale cały czas cieszę się że mam takiego przyjaciela jak Ty.
- Przestałem liczyć jak przekroczyłaś tysiąc.

***
Zobaczyłam, iż dookoła samochodu parkują trzy okazałe Harleye Davidsony. Najpewniej to była grupa gangu motocyklowego przed którym nas ostrzegano. Jeden z nich złapał za klamkę i wyciągnął mnie siłą z samochodu. Kolejnych dwóch trzymało Lysa, tak by nie mógł się wyswobodzić.
- Masz śliczną dziewczynę, szkoda gdyby coś jej się stało- Wykrzyczał jeden z nich.
- Hej Wy! Zostawcie Ją!
- Zobaczyłam Kastiela, który groźnie przyglądał się całej sytuacji.
- No proszę, kolejny bohater....  Czyja w końcu jest ta dziewczyna?
- Niczyja! Odkrzyknęłam.
Nadepnęłam napastnikowi na stopę dzięki czemu mnie puścił. Lysander również uwolnił się z uścisku i w końcu stanęliśmy obok czerwonowłosego.
- Macie wybór! Jeden z nich podszedł nieco bliżej i zaczął przemawiać.
- Albo oddajecie dziewczynę, albo ktoś z Was ściga się ze mną- Powiedział.
Kastiel wyszedł do przodu.
- Dobrze więc, zaczynajmy- Odparł.
- Kastiel oszalałeś!? Nie musimy nic robić, po prostu zadzwonimy po policję! Szarpałam go za koszulkę.
jednak bez pożądanego skutku.
- Kastiel proszę Cię! Nie możesz mi tego zrobić! Kocham Cię rozumiesz!?
- Wiem o tym.
Pocałował mnie namiętnie, a następnie szykował się do wyścigu.
Ktoś namalował na asfalcie linie startu. Jeden z bandytów pożyczył Harleya Kasowi, który czekał z przeciwnikiem na sygnał startu. Ja tylko stałam z boku i mogłam się przyglądać. Cały czas płakałam. Lysander siedział obok mnie pocieszając, jednak tym razem nie pomagało.
W końcu nadeszła ta dramatyczna dla mnie chwila. Zobaczyłam jak odjeżdżają...

***
- Długo to jeszcze potrwa?! Krzyczałam na Michael.
- Nie! Już jadą! widzę ich! Zaraz. Nie! Tylko jeden jedzie, a gdzie drugi?! Krzyczała zdziwiona.
Całą wieczność trwało czekanie na Kastiela. Nigdzie go nie było. Jego przeciwnik już dawno przekroczył linię mety i napawał się zwycięstwem.
- Co mu zrobiłeś?! Wydarłam się.
- Nic a nic. Wpadł w poślizg i chyba nie żyje....

***
- Nie nie! Kastiel Nie! Powtarzałam.
- Długo masz zamiar powtarzać moje imię? Obudź się w końcu- Usłyszałam głos czerwonowłosego.
Otworzyłam oczy.
- Ty żyjesz!
- A czemu miałbym nie żyć? Zapytał zdziwiony
- Brałeś przecież udział w wyścigu!
- Lysander? Co ona brała?! Pytał zdziwiony.
- Kiepski dowcip...
- Tak czy siak... Miło było słyszeć swoje imię... Kastiel och Kastiel! Powiedział czerwonowłosy głośno się śmiejąc.
- Przestań się nabijać! To było takie realne! Uderzyłam go lekko w głowę..
- Nareszcie się obudziłaś. Już nie wiem jak mam odpędzać Demi od siebie- Dodał białowłosy.
- Zaraz, zaraz... Kiedy Ja zasnęłam?
- Siedzieliśmy w samochodzie, rozmawialiśmy, potem oparłaś się o mnie i zasnęłaś.
- Długo spałam?
- Godzinkę.
- Czyli to był tylko sen. Nie wiem co bym zrobiła gdyby te wydarzenia okazały się prawdziwe- Stwierdziłam.
- Pozwoliłem sobie zadzwonić do Ala. Powiedział ze rozumie i jeszcze na dzisiejszy dzień dał Ci wolne- Dopowiedział Lys.
Kastiel cały czas przenikliwie mi się przyglądał.
- Nie patrz tak na mnie!
- Śniłem Ci się- Powiedział zalotnie.
- Co z gangiem motocyklowym? Postanowiłam zmienić temat.
-  Przyjechali jakieś 30 minut temu.
- I nie było problemów?
- Ani jednego. A teraz wracajmy już do domu. Za dużo tych wydarzeń. Jestem już zmęczony- Powiedział Lysander.
- Opowiedz co Ci się śniło- Nalegał Kass.
- Nie to czego byś oczekiwał.
- Tak bardzo chciałbym Ci uwierzyć.














poniedziałek, 18 lutego 2013

Nominacja Liebster Award

Zostałam nominowana przez
http://wish-you-were-here1.blogspot.com/
za co serdecznie dziękuję ; )

Zasady:
„Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę” Jest przyznawana dla
blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11
pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań.
Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.”

Moje odpowiedzi na zadane pytania:

1.Dlaczego prowadzisz bloga?

Lubię pisać, więc w szczególności to główna przyczyna tworzenia tego opowiadania oraz chęć dokształcenia pisowni, stylistyki, języka. 


2.Masz jakieś inspiracje w tworzeniu bloga?


Moją inspiracją jest gra ''Słodki Flirt'' którą ubóstwiam ponad wszystko i w ten sposób chciałabym pokazać innym czytelnikom wyobrażenia o bohaterach przedstawionych w grze. 


3 Ulubiona książka?

hmm... Jest wiele książek które sobie cenię, jednak w szczególności to ''Upadli'' Lauren Kate 


4.Co kochasz najbardziej?

Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Nie posiada ono jednoznacznej odpowiedzi. Wszyscy kierujemy się innymi priorytetami więc każdy powinien odpowiedzieć indywidualnie na przedstawione wyżej pytanie. Nie chciałabym nikogo urazić poprzez moją wypowiedź więc pozostawię Ją dla siebie.  


5.Jakiej muzyki słuchasz?

Wszystkiego co związane z metalem ; ) 


6.Jaką znaną gwiazdę chciałabyś spotkać i dlaczego?

I kolejne pytanie na które nie potrafię odpowiedzieć. Cenię większość artystów za swoją pracę, ale nie mam osoby którą chciałabym spotkać. 


7.Co cenisz u ludzi najbardziej?

Szczerość i uczciwość.

8.Czytanie w myślach czy latanie? Dlaczego? 


Czytanie w myślach odpada... Myślę że po pewnym czasie taki ''dar'' stałby się naszym przekleństwem od natłoku ludzkich myśli. Latanie to na pewno sama przyjemność, a człowiek przez chwilkę mógłby poczuć się wolny... 


9.Myślisz, że jesteś dobrym człowiekiem? Uzasadnij.

 Nie ma złych ludzi. Są tylko ludzie, którzy się mylą - w swoim postępowaniu, osądach, czasem nadziejach. Ludzie, którzy bywają zagubieni.  Możliwe że właśnie jestem takim człowiekiem, ale nie mnie to osądzać.

10.Co chcesz robić w przyszłości?

Chcę iść na studia resocjalizacyjne i pomagać ludziom w swoich codziennych problemach. 


11.Twoja największa wada i zaleta?

Wada: Za często się obrażam ;p
A zaleta? hmm... Z pewnością pomaganie innym.

BLOGI KTÓRE NOMINUJE: 

1.http://rowninaniebios.blogspot.com/
2.http://secret-shinee-yaoi-story.blogspot.com/
3.http://miloscninja.blogspot.com/
4.http://endeared-monster.blogspot.com/
5.http://deramsofmylifee.blogspot.com/
6.http://zakochany-itachi.blogspot.com/
7.http://opowiadania-me.blog.onet.pl/
8.http://ski-not-alone.blogspot.com/
9.http://sakura-itachi-sasuke.blogspot.com/
10.http://forbidden-you.blogspot.com/
11.http://recklessxrelentless.blogspot.com/2012/08/rozdzia-3.html

MOJE PYTANIA:

1. Skąd nazwa Twojego bloga?
2.Dlaczego zdecydowałaś/eś się prowadzić bloga?
3.Ulubiony dzień tygodnia.
4.3 ulubione rzeczy, z którymi nie rozstajesz się na co dzień.
5.Styl, który wyjątkowo wzbudza w Tobie negatywne emocje. Uzasadnij. 
6.Co lubisz czytać na innych blogach?
7.Piosenka, która zawsze sprawia Ci dobry humor?
8.Twój ulubieniec na blogspocie, link do bloga i dlaczego jest Twoim ulubieńcem?
9.W czym znajdujesz inspiracje?
10.Twój autorytet?
11..Jak w 3 słowach opiszesz swój styl?











piątek, 15 lutego 2013

Rozdział XVIII ''Pustkowie'' część I

Wysiadłam z samochodu. Znajdowaliśmy się na polanie otoczonej pięknymi łąkami. Sugerując się położeniem słońca wskazywało ono południe. Wiatr delikatnie pieścił moje ciało. Czułam lekki chłód, jednakże chciałam by ten moment trwał wiecznie. Uświadomiłam sobie fakt, iż jesień to naprawdę piękna pora roku.
Wróciłam do samochodu w którym panowała niezręczna cisza.
- Lys, o której masz wizytę? Zapytałam czule.
- Już po wszystkim, w szpitalu powinienem być godzinę temu- Odparł smutno.

Spojrzałam na Kastiela. Był bardzo zdenerwowany. Jego dłonie zaciskały się na kierownicy. Po chwili wysiadł z samochodu.
- Miki, powiedz mi proszę, czy między Wami coś jest? Zapytał Lys.
- Ech, sama nie wiem, to zbyt skomplikowane.
Spojrzałam na czerwonowłosego który nerwowo przechadzał się niedaleko samochodu.
- Wiesz, chyba z nim porozmawiam- Powiedziałam do białowłosego i również wysiadłam z pojazdu.

***
- Kastiel? Zapytałam niepewnie.
- Co tym razem!?
- Chciałam tylko przeprosić, faktycznie, to moja wina że trzymałam mapę do góry nogami, ale też nie zrobiłam tego celowo.
Chłopak spojrzał na mnie zdziwiony, lecz po chwili na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech.
- Chyba mnie za bardzo poniosło...
- Przeprosiny przyjęte! Przerwałam.
Podeszłam do niego i mocno go przytuliłam.
- Nie takiej reakcji się spodziewałem- Stwierdził.
Kiedy na niego spojrzałam zobaczyłam jak jego policzki oblane są rumieńcem. Próbowałam złapać z nim kontakt wzrokowy, jednakże ten robił uniki. Zaczęłam się śmiać. Wyglądał tak słodko i niewinnie.
- Ech, Ja już was nie rozumiem- Usłyszałam głos Lysandra za sobą.
- Jesteście zbyt skomplikowani- Dodał po chwili.
- Lysander nie mów lepiej o komplikacjach- Kass był bardzo rozbawiony jego wypowiedzią.
- Fajnie, że zakopaliśmy topór wojenny, jednakże chcę przypomnieć że znajdujemy się na jakimś pustkowiu- Powiedziałam stanowczo.
- Fakt... Jakieś pomysły?
- Możemy dojść do głównej drogi i złapać stopa- Odpowiedziałam bez większego namysłu.
-Ok... Lysander?
- Tak to dobry pomysł.
Podeszliśmy do samochodu zabrać rzeczy i ewentualnie potrzebne przedmioty.
Robiło się coraz chłodniej. Dobrze że miałam na sobie wełniany sweterek, oraz beżowy jesienny płaszczyk zapinany na guziki.
Zmierzaliśmy w kierunku drogi. Chłopcy rozmawiali o zespole, a Ja podziwiałam piękny krajobraz. Usłyszałam cichy szelest. Zatrzymałam się na chwilkę, by zlokalizować i rozpoznać ewentualną przyczynę.

- Miki! Nie ruszaj się! Krzyczał Lysander.
- O co Ci chodzi?
- Nic nie mów- Powiedział Kass. W dłoni trzymał długi patyk z którym zbliżał się w moim kierunku.
- Odbiło Wam czy jak?!
- Ciii- Zaraz będzie po wszystkim.
Spojrzałam pod swoje nogi, kiedy usłyszałam charakterystyczne syczenie. Przy mojej lewej nodze znajdował się ogromny wąż. Po jego postawie stwierdziłam, iż szykuje się na zaatakowane. Byłam przerażona.
Poczułam jak wielka łza spływa mi po policzku. Od dziecka bałam się węży, a dokładnie od momentu, kiedy w wieku sześciu lat zostałam przez jednego ukąszona.
- Kastiel? Wyszeptałam.
- Spokojnie- Nie masz się czego bać.
Zasłoniłam oczy i czekałam, aż będzie po wszystkim.
- Już. Usłyszałam przy swoim uchu.
- Dziękuję! Odpowiedziałam i przytuliłam się mocno do czerwonowłosego.
- Co z nim zrobiłeś? Zapytałam wciąż przytulając się do jego torsu.
- Odwróć się- Wyszeptał.
Kiedy to zrobiłam, zobaczyłam jak wąż pełźnie sobie spokojnie w przeciwnym kierunku.
Ulżyło mi na ten widok. Jednak dalej się trzęsłam przez co nie byłam w stanie pójść dalej.
Chłopak odwrócił się do mnie tyłem.
- Wskakuj- Powiedział.
- Przestań, potrafię iść sama.
- Drugiej szansy nie będzie- Odpowiedział drwiąco.
Wskoczyłam mu na plecy i mogliśmy wyruszyć w dalszą drogę.

***
- Ani żywej duszy...- Powiedział czerwonowłosy.
- Dziwnie tu...
Siedzieliśmy przy drodze dobre dwie godziny. Zrobiło się strasznie zimno. Zanosiło się na deszcz.
- Al mnie zamorduje, miałam być w pracy jakąś godzinę temu- Powiedziałam smutno.
- Nie zwolni Cię, gdyby nie Ty to już dawno doszłoby do likwidacji tego baru- Powiedział białowłosy.
- Tak myślisz?
- Ja to po prostu wiem.
Uśmiechnęłam do się lekko. Lysander wiedział jak pocieszać ludzi.
- Chyba nie mamy wyjścia jak wrócić do samochodu i spróbować jutro rano...

***
- Kass?
- Nie!
- Proszę!
- Co z tego będę miał?
- Co tylko chcesz, tylko proszę weź mnie na ręce.
- Co tylko będę chciał?  Dobrze więc...
Chłopak podszedł do mnie i spełnił moją prośbę. Był bardzo silny. Kiedy wracaliśmy do auta, cały czas mu się przyglądałam. Chyba zaczynałam dostrzegać w nim to czego nikt nie potrafił, a mianowicie jego czułość. Zastanawiałam się tylko dlaczego jest taki skryty. Czasami jest aż za bardzo pewny siebie i arogancki, a już dnia następnego potrafi być bardzo troskliwy.
Poczułam krople deszczu na twarzy. Dałam znać Kastielowi, by mnie puścił. Kiedy to uczynił zaczęliśmy się ścigać, kto pierwszy dobiegnie na miejsce. Lysander tylko spoglądał na nas zdumiony. Nie dołączył do nas tylko szedł swoim własnym tempem.

-HA! Pierwsza! Wykrzyczałam.
- Tylko dlatego, że pozwoliłem na to.
- Hahaha nie kłam. Jesteś dla mnie za słaby- Odpowiedziałam.
- Co powiedziałaś?
- To co usłyszałeś! Pokazałam mu język i automatycznie zaczęłam uciekać.
Zaczęliśmy się gonić dokoła samochodu. Lysander spoglądał na nas poważnie.
- Gorzej jak dzieci- Powtarzał pod nosem.
Kastiel w końcu mnie złapał. Objął mnie od tyłu.
- Zemsta będzie słodka- Wyszeptał mi do ucha.
- Mam się bać? Zapytałam zalotnie.
- Może tak, może nie.

Rozpadało się na dobre. Na niebie pojawiły się błyskawice. Zapowiadała się ciekawa noc w samochodzie.
Pospiesznie weszliśmy do środka. Kastiel rozłożył tylne siedzenia, więc spokojnie mogliśmy się położyć.

- Gramy w karty? Zapytał czerwonowłosy.
- Masz karty w samochodzie? Zapytałam zdumiona.
- W tym samochodzie znajdzie się wszystko!
Kastiel przeszedł na przednie siedzenie co również uczyniłam. Otworzył schowek i zaczął wyciągać z niego różne przedmioty. Na samym dnie znajdowała się ukryta półka.
- Tutaj trzymam coś bardzo cennego- Powiedział.
Przed sobą zobaczyłam butelkę Whiskey.
- Kastiel, niegrzeczny chłopczyk! Powiedziałam i pogroziłam palcem.
- 20 letnia. Ukradłem Ją kiedy mój tata jeszcze...- Jego głos się załamał. Spuścił głowę i wpatrywał się w butelkę.
- Hej hej hej! Bez żadnych takich!
Przysunęłam się bliżej chłopaka i oparłam o jego ramię.
- Na pewno spogląda na Ciebie i cieszy się, że ma takiego syna- Powiedziałam.
 Czerwonowłosy pocałował mnie i postanowił otworzyć butelkę.
- Lysander, przyłączysz się? Zapytał.
- Dobrze wiesz, że nie piję, nie przeszkadzajcie mi- Odpowiedział stanowczo z epickim spokojem.
- Co tylko rozkażesz! - Powiedział podając mi butelkę.
Nie zastanawiając się długo pociągnęłam spory łyk. Kiedy połknęłam zawartość przeszły mnie dreszcze.
- Strasznie mocna! Odparłam.
- Jak wszystkie wyroby mojego Ojca. Jak do mnie przyjdziesz to wszystko Ci pokażę.
- Trzymam za słowo! Powiedziałam lekko się uśmiechając.
- No dobra, to czego słuchamy? Mam płytę Asking Alexandria.
- Odpada! Po ''randce'' z Benem nigdy więcej AA.
- Fakt! Uczynisz mi ten zaszczyt i zniszczysz płytę?
- Z przyjemnością! Odpowiedziałam i połamałam opakowanie, które wyrzuciłam przez okno.
- A co powiesz na Capture the Crown? Zapytał.
- O tak!
Chłopak wrzucił płytę do odtwarzacza. W samochodzie rozległa się głośna muzyka. Oboje spojrzeliśmy na Lysandra, jednak ten znajdował się we własnym Świecie usilnie coś notując, nie zwracając na nic uwagi.
Zaczęliśmy się wygłupiać. Po kolejnym toaście nawet dołączyliśmy śpiew.
Kastiel zaczął growlować, natomiast Ja rzucałam głową na wszystkie strony.
Kiedy straciliśmy już siły oparłam głowę o nogi Kastiela i śmialiśmy się z naszego prywatnego występu. W tle dało się usłyszeć balladę w wykonaniu Animal's '' House of the rising Sun''
Była piękna noc. Niebo po burzy stało się czyste, a dookoła nas panowała głucha cisza.
- Idę zapalić, idziesz ze mną? Zaproponował czerwonowłosy.
- Pewnie!
Wysiedliśmy  i wspięliśmy się na dach samochodu. Kass usiadł za mną i położył swoją głowę na moim ramieniu.
- Przynajmniej mi ciepło- Powiedziałam wtulając się jeszcze bardziej do chłopaka.
Odpaliłam papierosa i podałam Kastielowi.
- Tak powinno być zawsze- powiedział.
- Co masz na myśli?
- Powinnaś zawsze odpalać mi papierosy.
- Praktycznie zawsze to robię- Odpowiedziałam śmiejąc się.
- Dobrze wiesz co mam na myśli.
- Chyba tak...
 - Wracajmy do środka. Cała drżysz- Powiedział.

***
Godzina 3.00 nad ranem. Wszyscy śpią, tylko oczywiście nie Ja. Odwracałam się z boku na bok. Od godziny słychać wycie najpewniej wilków. Od czasu do czasu Lysander usilnie powtarzał, że musi zobaczyć się z Kim przygniatając swój notatnik, natomiast Kastiel cały czas się do mnie przytulał. Za każdym razem kiedy się odsuwałam robił to samo, jakby panował nad tym. Zaczynałam myśleć, że pewnie robi to specjalnie.
- Zaraz zwariuje! Powtarzałam sobie w myślach.
Postanowiłam obudzić czerwonowłosego. Odwróciłam się w jego stronę i lekko poszarpałam z kurtkę. Po chwili spojrzał na mnie swoimi pięknymi brązowymi oczami.
- Coś się stało? Zapytał lekko zdezorientowany kiedy zobaczył w jakiej pozycji leżymy.
Natychmiastowo zabrał rękę i w ten sposób wyswobodził mnie z uścisku.
- Dziękuję- Odparłam.
- Przepraszam.
Po raz kolejny usłyszałam wycie. Kastiel spojrzał na mnie zdziwiony.
- Nie mów, że właśnie po to mnie obudziłaś- Wyszeptał.
- Między innymi. Mógłbyś sprawdzić czy jesteśmy bezpieczni?  Zapytałam.
- Jesteś bezduszna- Odparł uśmiechając się cynicznie.
Uderzyłam go mocno w ramię.
- To bolało! Wysyczał.
- I miało!
Oboje usiedliśmy. Wyglądaliśmy przez szyby, ale nie zauważyliśmy nic podejrzanego.
- Zadowolona? Chodźmy już spać.
- Po prostu się boję.
- Nie marudź.
Ponownie się położyliśmy. Patrzyłam cały czas na Kastiela który usilnie próbował zasnąć.
- Nie patrz się tak na mnie- Wysyczał.
- Przepraszam.
- Chcesz się przytulić?
- Nie udusisz mnie?
- Postaram się. Uśmiechnął się lekko.
Wtuliłam się do jego torsu i wsłuchiwałam się w bicie serca. W końcu zasnęłam...

Tadaam! Nowy rozdział z którego jestem bardzo, ale to bardzo zadowolona <3 Następny dopiero we wtorek ;p 

sobota, 9 lutego 2013

Rozdział XVII '' Komplikacja''

- O nie! Zaspałam! Wykrzyczałam i natychmiastowo wstałam z łóżka.
Szybko się ubrałam, uczesałam włosy i wybiegłam z domu. Lekcje zaczynały się jak zawsze o 9.00 rano więc miałam tylko 10 min, by dostać się do szkoły i nie spóźnić na pierwszą lekcję muzyki. Postanowiłam biec, jednakże już po chwili byłam strasznie zmęczona. Usłyszałam trąbienie. Spojrzałam w stronę ulicy i zobaczyłam Violettę która promiennie się do mnie uśmiecha. Podeszłam do jej samochodu.
- Nie wiedziałam, ze masz prawo jazdy. Powiedziałam nieco zdziwiona.
- Już od roku, ale nie jeździłam, ponieważ się bałam. Kiedyś musi być ten pierwszy raz- Odpowiedziała ponownie się uśmiechając.
- Może podwieźć?
- Tak, dziękuję, gdyby nie Ty to pewnie bym się spóźniła- Odpowiedziałam i pospiesznie usiadłam w samochodzie.
Już po chwili byłyśmy na miejscu. Wybiegłam szybko ze szkolnego parkingu i podążałam w stronę klasy. ''Wpadłam'' (tylko tak to można było nazwać) do klasy. Profesor spojrzał na mnie groźnie. Przeprosiłam i ze spuszczoną głową podeszłam do ławki Lysandra, by z nim usiąść. Zajęcia, jak to zajęcia. Trochę śpiewaliśmy, kilka osób grało na instrumentach, jedynie Lysander siedział na końcu sali nic nie robiąc.
-Wszystko w porządku? Zapytałam.
Przyjaciel spojrzał na mnie. Sięgnął po notes i dostałam karteczkę. Usiadłam obok niego, a następnie mocno go przytuliłam.
- Chcesz żebym pojechała z Tobą?
Przyjaciel pokiwał twierdząco głową. Był załamany. Nigdy nie widziałam go w takim stanie. Zadzwonił dzwonek. Złapałam Lysandra za rękę i weszliśmy do gabinetu szkolnego gospodarza.
- Coś się stało? Zapytał Nataniel.
- Posłuchaj, pomimo tego, że nasze relacje nie są dobre, to muszę prosić Cię o pomoc.
Chłopak spojrzał na nas znacząco.
- Załatwisz nam zwolnienie ze szkoły?
- Niby czemu miałbym to zrobić? Odpowiedział.
- Chociażby dlatego, że jesteśmy tak jakby rodzeństwem? Proszę to bardzo ważne.
- Dobrze już dobrze, tylko proszę! Nie mówcie o tym nikomu.
- Nataniel, jesteś najlepszy! Pocałowałam chłopaka w policzek i wyszliśmy przed szkołę.
- Lys, proszę powiedz, że przyjechałeś samochodem?
Dostałam karteczkę z przeczącą odpowiedzią.
- Co teraz? Myśl Miki, myśl!
- W takim razie z kim przyjechałeś? Zapytałam.
Na kolejnej karteczce uzyskałam odpowiedź, iż był to Kastiel.
- Siadaj tutaj i czekaj, zaraz wrócę. Rozkazałam i ponownie weszłam do szkoły.
- Nataniel? Możesz załatwić jeszcze jedno zwolnienie? Zapytałam.
- Dla kogo?
- To tylko Kastiel, jest nam strasznie potrzebny.
- Ech, niech stracę.
- Dziękuję Nat. Kiedyś Ci się odwdzięczę.
Pożegnałam się z blondynem, a następnie podeszłam pod drzwi klasy w której Kastiel miał zajęcia. Weszłam do środka.
- Dzień dobry. Przysyła mnie Nataniel, który prosił abym przekazała Pani profesor zwolnienie z reszty zajęć dla Kastiela.
- Co się takiego stało, że Kastiel zostaje zwolniony? Zapytała zdziwiona.
- Och, nie mam pojęcia, Ja tylko przekazuję wiadomość.
Już po chwili czerwonowłosy stał obok mnie uśmiechając się łobuzersko. Podałam zwolnienie Profesorce i szybko wyszliśmy z klasy.
- Co to miało być? Zapytał zdziwiony.
- Kastiel, musisz z nami jechać do szpitala- Odpowiedziałam.
- Coś Ci się stało? Chłopak przystanął na chwilkę, bacznie mnie obserwując.
- Nie! Niee! Nie mnie! Lysander ma dzisiaj wizytę w sprawie głosu i potrzebujemy kierowcy.
- Rozumiem- Odpowiedział.
- Chodź, Kastiel nas podwiezie- Krzyknęłam do przyjaciela.
Miałam nadzieje, ze poprzez ten drobny gest, chociaż na chwilkę poprawię mu humor, co też mi się udało. Chłopak odwzajemnił mój uśmiech. Wsiedliśmy do samochodu Kassa i ruszyliśmy w drogę. Usiadłam z przodu, i już po chwili mogłam stwierdzić, że to był błąd. Do szpitala dzieliło nas mniej więcej 40 km. W samochodzie rozpętała się kłótnia.
- Widzisz! Gdybyś mnie posłuchał, z pewnością nie zabłądziłbyś! Wykrzyczałam.
- Odezwała się osoba która potrzebuje GPS'a do szkoły! Warknął czerwonowłosy.
- Oddaj mapę!
- Nie! Od tej chwili Ja nawiguję!
- Kastiel! Oddaj mapę!
- Powiedziałem NIE!
- Ludzie! uspokójcie się! Warknął nasz przyjaciel.
Spojrzałam na Kastiela dziwnym wzrokiem. Odwróciliśmy się i spojrzeliśmy na Lysa, który również nie wierzył. Chwycił się za szyję. Był bardzo zaskoczony.
- Powiedz coś jeszcze. Stwierdził Kastiel.
- Przestańcie się kłócić. Odpowiedział białowłosy bardzo spokojnym tonem.
- Odzyskałeś głos! Odpowiedziałam.
- Sam jestem zaskoczony. Kłócicie się cały czas, już nie mogłem i tak jakoś wyszło- Odpowiedział.
- To nie zmienia faktu, że się zgubiliśmy przez Miki! Powiedział Kass.
- Zamknij się i już nic nie mów! Wysyczałam.
- Przez Ciebie jesteśmy na jakimś pustkowiu! Kontynuował.
- CISZA! Wrzasnął Lys. Zaraz zadzwonimy po pomoc.
- Lysander, tutaj nie ma zasięgu- Powiedział Kastiel.
- Nie! Chyba gorzej już być nie może! Wykrzyczałam.
- Może... nie mamy paliwa! Dodał.
- I co teraz?
 - Chyba będziemy musieli tutaj zostać- Odpowiedział Lysander.



 PS: Rozdział podoba mi się średnio. Pisałam go troszeczkę na siłę. Następny dodam w przyszłym tygodniu. Teraz mam ferie i wyjeżdżam przez co nie będę miała czasu.  
***

Znalazłam chwilkę czasu i udało mi się ''naprawić'' rozdział i wyniku tego nie jest tak bardzo chaotyczny. 
 

sobota, 2 lutego 2013

Postanowienie.

Dziękuję wszystkim którzy cierpliwie czekali, aż w końcu coś dodam. Oczywiście mam zamiar pisać dalej, aczkolwiek dopiero kolejne rozdziały dodam od przyszłego tygodnia. Bardzo dziękuję za motywujące mnie komentarze, w szczególności za jeden. Uświadomił mi, że tak na prawdę nie warto przejmować się popularnością bloga, jego ilością wyświetleń, oraz komentarzami. Coś we mnie pękło i powróciłam do swojej pierwotnej wersji. Opowiadanie pisałam dla siebie, i tak powinno zostać.
PS: Szkoda, że jesteś anonimowa, jednakże z całego serca dziękuję za to co napisałaś. Twoje słowa pozostaną w mojej pamięci do samego końca tego bloga i wiedz że jestem Ci bardzo wdzięczna za to. Jeszcze raz Dziękuję.
Oczywiście nie chciałam bym pominąć innych osób, które również sprawiły, że warto pisać. Wam również z całego serca dziękuję.
Kolejny rozdział już w przyszłym tygodniu, więc zapraszam ;)
Pozdrawiam Harry.