Nigdy bym nie pomyślała, że jeszcze coś tutaj napiszę, ale wciąż przybywa mi komentarzy, oraz wyświetleń do tego opowiadania za co bardzo serdecznie dziękuję ; ) Utworzyłam kolejny blog, w którym już dodałam prolog i chciałabym wszystkich gorąco zachęcić do przeczytania tych wypocin.
http://my-little-world-of-k-pop.blogspot.com/
Dzięki jeszcze raz i do napisania na innych blogach ;*
Archiwum bloga
-
►
2012
(12)
- ► grudnia 2012 (12)
-
▼
2013
(17)
- ► stycznia 2013 (5)
- ► lutego 2013 (8)
- ► marca 2013 (3)
poniedziałek, 15 lipca 2013
piątek, 8 marca 2013
Rozdział XXIV ''Nieoczekiwana pomoc, nieoczekiwany koniec''
Poranek rozpoczęłam porządną kąpielą. Brakowało mi tego ciepła i rozluźnienia. Moje nocne przygodny nie wpłynęły na mnie najlepiej. Czekała mnie jeszcze stresująca rozmowa z rodzicami. Swoją drogą zastanawiałam się co robi tutaj tata i jak zareagował na zamieszkanie mamy ze mną. Nie przedłużając dłużej skończyłam szybko swoją poranną toaletę. Ubrałam się w ciepły wełniany beżowy sweter sięgający prawie do kolan i czarne getry. Nie mogło zabraknąć moich puchowych skarpetek. Powolnym krokiem skierowałam się do salonu gdzie czekali na mnie rodzicie. Ze spuszczoną głową usiadłam na przeciwko nich i czekałam na kazanie.
- Opowiesz nam co się stało? Zaczęła spokojnie mama.
Zaczęłam mówić przytaczając im najdrobniejsze szczegóły z tamtego felernego wieczora. Rodzice słuchali w skupieniu od czasu do czasu przytakując głowami na znak że wczuwają się w powagę sytuacji.
- Wniosek jest jeden... Nie powinnaś się spotykać z Kastielem- Prychnęła mama.
- Anno, a Ty nie byłaś nigdy młoda? Zbulwersował się Ojciec.
- Owszem byłam, pamiętam swoje miłostki, ale nie musiałam przez to lądować w areszcie! Kobieta stawała się coraz bardziej zbulwersowana. Wiedziałam że nie ma sensu rozmawiać z nią na takie tematy. Najchętniej zamknęłaby mnie w pokoju wyrzucając gdzieś klucz, tak bym nigdy nie przekonała się na własnej skórze jak okrutne potrafi być życie.
- Ja nie spocznę dopóki nie wyjaśnię tej całej sytuacji. Przysięgam że nawet nie tknęłam Debrah i byłam w takim samym szoku, a może nawet jeszcze większym kiedy widziałam jak rozwala nos o ścianę. Czysty debilizm! Powiedziałam stanowczo unosząc ton.
- Wyrażaj się! Pouczyła mnie matka.
Tata tylko delikatnie się uśmiechnął.
- Skarbie! Kiedy w końcu poznam twojego chłopaka? Zapytał
Mama tylko zmierzyła nas wzrokiem i mruczała coś niezrozumiałego pod nosem. Następnie udała się do kuchni w celu przygotowania śniadania.
Po chwili usłyszeliśmy nerwowe pukanie do drzwi.
- Otworzę! Powiedziałam i podeszłam do drzwi wejściowych.
Do przedpokoju wszedł zdenerwowany czerwonowłosy z niezadowolonym grymasem na twarzy.
- Dlaczego się nie odzywasz?! Martwiłem się! Masz wyłączony telefon! Coś się stało?!
Złapał mnie za ramiona i lekko potrząsał. Po chwili jednak mnie mocno przytulił.
- Nigdy więcej mi tego nie rób- Wyszeptał.
Złapałam go za rękę i pociągnęłam w kierunku mojego pokoju.
- Chciałam do Ciebie przyjść, ale mnie uprzedziłeś- Uśmiechnęłam się i delikatnie go pocałowałam w usta.
- Co się do cholery wczoraj działo!? Powiedział nerwowo przechadzając się po moim pokoju.
- Lepiej usiądź, bo to co mam zamiar Ci powiedzieć może zwalić Cię z nóg...
Chłopak nerwowo przyglądał się mojej twarzy kiedy opowiedziałam mu o zaistniałej sytuacji.
- Nie miałam jak się z Tobą skontaktować bo jakimś cudem zginął mi telefon- Zakończyłam.
Kastiel cały czas kręcił głową z niedowierzania co chwilę na mnie spoglądając.
- Słuchaj znam Debrah bardzo dobrze. Nie sądzę żeby posunęła się do czegoś takiego...
- Kastiel do cholery jasnej! Przez nią siedziałam w areszcie. Dobrze wiesz że w życiu bym czegoś takiego nie zrobiła!
- Tak wiem... tylko to wszystko kupy się nie trzyma. Chłopak nerwowo podrapał się po głowie.
- Przyznaj że to wymyśliłaś. Mnie możesz powiedzieć prawdę- Zbulwersował się.
- Kass... To jest cała prawda. Nie wierzysz mi tak?
- To nie tak że nie wierzę... Tylko to dziwne. Powiedz mi po co miałaby się sama okaleczać? Przecież to debilne.
- To samo pytanie sobie zadaję od wczoraj...
- Muszę iść do domu, mama mnie zabije kiedy się dowie że tak po prostu sobie wyszedłem. Widzimy się jutro w szkole tak?
- Tak...
Pocałował mnie delikatnie w usta, a następnie obserwowałam jak znika w drzwiach od pokoju.
- Ja tego tak nie zostawię- Wyszeptałam a następnie założyłam buty i narzuciłam na siebie płaszcz.
- Wychodzę! Oznajmiłam rodzince.
- Miki a śniadanie?! Zbulwersowała się matka
Nie odpowiedziałam jej tylko pospiesznie zniknęłam za drzwiami.
- Zamorduje Ją kiedyś- Powiedziała blondynka.
***
Złapałam taksówkę i już po 15 minutach byłam w szpitalu. Weszłam do pokoju Nataniela.
Wyglądał tragicznie. Zrobiło mi się go żal. Podeszłam szybko do jego łóżka i złapałam go za rękę.
- Jak się czujesz?
- Bardzo dobrze- Odpowiedział z ogromnym entuzjazmem jednak wiedziałam że kłamał.
Posłał mi swój najpiękniejszy uśmiech jaki w życiu widziałam. Na chwilkę odetchnęłam. Usiadłam obok niego nie puszczając jego dłoni. Jakby nie było również był moim przyjacielem. Miałam nadzieje że jeszcze nim jest....
- Co z Kastielem? Ciszę przerwał białowłosy.
- Wszystko w porządku. Ma kilka zadrapań i siniaków.
Białowłosy przyglądał mi się podejrzliwie.
- Lys? Coś się stało? Zaniepokoiłam, gdyż nigdy nie patrzył na mnie tak okrutnym wzrokiem.
Chłopak wzruszył tylko ramionami i wyszedł z pokoju. Spojrzałam na Nataniela który był tak samo zaskoczony jak Ja. Nie czekając postanowiłam go dogonić, by wyjaśnić całą absurdalną dla mnie sytuacje.
- Lys poczekaj! Krzyknęłam, jednak ten nawet się nie odwrócił.
Dogoniłam go i mocno złapałam za ramię.
- Lysander! Co się stało?! Zapytałam stanowczo.
- I ty się mnie jeszcze pytasz...
- Możesz mi to wyjaśnić!? Spoglądałam przerażona na przyjaciela.
Po chwili białowłosy wyciągnął telefon z kieszeni pokazując mi treść wiadomości którą rzekomo ode mnie dostał. Patrzyłam na ekran nie wierząc w to co widzę.
''Ciągle o Tobie marzę,
Jesteś wątkiem mych snów.
Chcę być wiecznie z Tobą,
Słuchać wciąż Twoich słów! ''.
Zaczęłam się histerycznie śmiać. Przyjaciel spoglądał na mnie zniecierpliwiony czekając, aż w końcu coś powiem.
- Lysander... Nie napisałam tej wiadomości, od wczoraj nie mogę znaleźć telefonu. Przykro mi jedynie, że tak szybko w to uwierzyłeś, gdyby tak było to z pewnością poinformowałabym Cię o tym osobiście. Myślałam że chociaż Ty nie dasz się tak szybko nabrać. Tak czy siak, przepraszam za coś czego nie zrobiłam- Powiedziałam smutno wymijając przyjaciela.
- Miki poczekaj! Chłopak złapał mnie za rękę.
- Przepraszam, ze tak o Tobie pomyślałem, ale kiedy to przeczytałem nie opanowałem swoich emocji.
- Zawsze wiedziałeś jak postąpić by nie zranić drugiej osoby- Przerwałam mu czując jak łza spływa mi po policzku.
- Odkąd pojawiła się Debrah wszystko się psuje! Wysyczałam.
Białowłosy mocno przytulił mnie do siebie cały czas przepraszając za swoje naganne zachowanie. A Ja obawiałam się najgorszego... Co jeśli ktoś jeszcze dostał podobne wiadomości, lub jeszcze gorsze?!
Wróciliśmy do Nataniela przepraszając go za całe zajście. Dopóki leżał w szpitalu powinien odpoczywać, niczym się nie przejmując, bynajmniej tak postanowiliśmy z Lysem. Nie chcieliśmy go denerwować całą sytuacją więc zachowamy ją dla siebie.
- Ale na pewno wszystko w porządku? Pytał zaniepokojony blondyn.
- Jak najbardziej- Pierwszy raz po tych wydarzeniach uśmiechnęłam się promiennie.
Nataniel odwzajemnił uśmiech.
Nie chcieliśmy go dłużej męczyć, więc pożegnaliśmy się z nim i opuściliśmy szpital.
- Co Wy tutaj robicie? Usłyszeliśmy zaskoczony głos.
- Cześć Amber, chcieliśmy wiedzieć co się stało z twoim bratem- Odpowiedziałam szybko.
- Nie wiem jak można tak po prostu napaść na człowieka o głupi portfel! Zirytowała się na samą myśl o tym.
Wymieniłam porozumiewawcze spojrzenie z Lysandrem i po chwili byłam gotowa opowiedzieć wszystko dziewczynie. Jednakże wolałam pominąć pobicie Nataniela. Jeśli by chciał to sam by Jej o tym powiedział.
- Amber... Słyszałaś może o powrocie Deb? Zapytałam niepewnie.
- Jakiej Deb?
- Debrah... Była dziewczyna Kastiela? Znasz Ją?
- Wróciła?! Niee! To jakiś koszmar.
- Tak wróciła... Dopowiedział Lys.
- Ta dziewczyna jest niemożliwa!
- Miałaś z nią jakieś przykre incydenty? Cały czas dopytywałam.
- Kiedyś obie uganiałyśmy się za Kastielem. Właśnie wtedy zaczęła się nasza rywalizacja. Codziennie miałam zniszczoną szafkę! Buntowała przeciwko mnie całą szkołę, a sama zgrywała niewiniątko. Kiedy w końcu ukończyła szkołę odetchnęłam z ulgą, a potem stałam taka jak Ona- Odparła smutno.
- Liczy się to co teraz robisz... Pomożesz mi?
- Tak, czemu nie. Ty i Ja... to może być niezła zabawa- Odparła ucieszona.
- Dziękuję Amber, to na prawdę wiele dla mnie znaczy. Widzimy się jutro w szkole?
- Jak zawsze! Do zobaczenia! Odparła i weszła do budynku.
- Nie mogę uwierzyć w wielką przemianę Amber...- Dodał po chwili Lysander.
- To teraz mało istotne. Najważniejsze że nienawidzi tej dziewczyny tak samo jak Ja...
Ps: Niestety naszedł koniec tego opowiadania. Pisząc to przyznam szczerze, że sama się popłakałam, gdyż nie przypuszczałabym, że tak przywiążę się do postaci. No nic... Mam nadzieje, że miło się czytało ;)
A teraz niespodzianka :D
Piszę kolejne dwa opowiadania, więc nie żegnam się na zawsze.
Oczywiście nie mogło zabraknąć kolejnego opowiadania o ''Słodki Flirt'' :
http://rzeczywistosckoloryzowana.blogspot.com/
i kolejne, już nieco z innej beczki:
http://swiatakatsuki-opowiadanie.blogspot.com/
Życzcie mi szczęścia i do zobaczenia w innych opowiadaniach ;p
- Opowiesz nam co się stało? Zaczęła spokojnie mama.
Zaczęłam mówić przytaczając im najdrobniejsze szczegóły z tamtego felernego wieczora. Rodzice słuchali w skupieniu od czasu do czasu przytakując głowami na znak że wczuwają się w powagę sytuacji.
- Wniosek jest jeden... Nie powinnaś się spotykać z Kastielem- Prychnęła mama.
- Anno, a Ty nie byłaś nigdy młoda? Zbulwersował się Ojciec.
- Owszem byłam, pamiętam swoje miłostki, ale nie musiałam przez to lądować w areszcie! Kobieta stawała się coraz bardziej zbulwersowana. Wiedziałam że nie ma sensu rozmawiać z nią na takie tematy. Najchętniej zamknęłaby mnie w pokoju wyrzucając gdzieś klucz, tak bym nigdy nie przekonała się na własnej skórze jak okrutne potrafi być życie.
- Ja nie spocznę dopóki nie wyjaśnię tej całej sytuacji. Przysięgam że nawet nie tknęłam Debrah i byłam w takim samym szoku, a może nawet jeszcze większym kiedy widziałam jak rozwala nos o ścianę. Czysty debilizm! Powiedziałam stanowczo unosząc ton.
- Wyrażaj się! Pouczyła mnie matka.
Tata tylko delikatnie się uśmiechnął.
- Skarbie! Kiedy w końcu poznam twojego chłopaka? Zapytał
Mama tylko zmierzyła nas wzrokiem i mruczała coś niezrozumiałego pod nosem. Następnie udała się do kuchni w celu przygotowania śniadania.
Po chwili usłyszeliśmy nerwowe pukanie do drzwi.
- Otworzę! Powiedziałam i podeszłam do drzwi wejściowych.
Do przedpokoju wszedł zdenerwowany czerwonowłosy z niezadowolonym grymasem na twarzy.
- Dlaczego się nie odzywasz?! Martwiłem się! Masz wyłączony telefon! Coś się stało?!
Złapał mnie za ramiona i lekko potrząsał. Po chwili jednak mnie mocno przytulił.
- Nigdy więcej mi tego nie rób- Wyszeptał.
Złapałam go za rękę i pociągnęłam w kierunku mojego pokoju.
- Chciałam do Ciebie przyjść, ale mnie uprzedziłeś- Uśmiechnęłam się i delikatnie go pocałowałam w usta.
- Co się do cholery wczoraj działo!? Powiedział nerwowo przechadzając się po moim pokoju.
- Lepiej usiądź, bo to co mam zamiar Ci powiedzieć może zwalić Cię z nóg...
Chłopak nerwowo przyglądał się mojej twarzy kiedy opowiedziałam mu o zaistniałej sytuacji.
- Nie miałam jak się z Tobą skontaktować bo jakimś cudem zginął mi telefon- Zakończyłam.
Kastiel cały czas kręcił głową z niedowierzania co chwilę na mnie spoglądając.
- Słuchaj znam Debrah bardzo dobrze. Nie sądzę żeby posunęła się do czegoś takiego...
- Kastiel do cholery jasnej! Przez nią siedziałam w areszcie. Dobrze wiesz że w życiu bym czegoś takiego nie zrobiła!
- Tak wiem... tylko to wszystko kupy się nie trzyma. Chłopak nerwowo podrapał się po głowie.
- Przyznaj że to wymyśliłaś. Mnie możesz powiedzieć prawdę- Zbulwersował się.
- Kass... To jest cała prawda. Nie wierzysz mi tak?
- To nie tak że nie wierzę... Tylko to dziwne. Powiedz mi po co miałaby się sama okaleczać? Przecież to debilne.
- To samo pytanie sobie zadaję od wczoraj...
- Muszę iść do domu, mama mnie zabije kiedy się dowie że tak po prostu sobie wyszedłem. Widzimy się jutro w szkole tak?
- Tak...
Pocałował mnie delikatnie w usta, a następnie obserwowałam jak znika w drzwiach od pokoju.
- Ja tego tak nie zostawię- Wyszeptałam a następnie założyłam buty i narzuciłam na siebie płaszcz.
- Wychodzę! Oznajmiłam rodzince.
- Miki a śniadanie?! Zbulwersowała się matka
Nie odpowiedziałam jej tylko pospiesznie zniknęłam za drzwiami.
- Zamorduje Ją kiedyś- Powiedziała blondynka.
***
Złapałam taksówkę i już po 15 minutach byłam w szpitalu. Weszłam do pokoju Nataniela.
Wyglądał tragicznie. Zrobiło mi się go żal. Podeszłam szybko do jego łóżka i złapałam go za rękę.
- Jak się czujesz?
- Bardzo dobrze- Odpowiedział z ogromnym entuzjazmem jednak wiedziałam że kłamał.
Posłał mi swój najpiękniejszy uśmiech jaki w życiu widziałam. Na chwilkę odetchnęłam. Usiadłam obok niego nie puszczając jego dłoni. Jakby nie było również był moim przyjacielem. Miałam nadzieje że jeszcze nim jest....
- Co z Kastielem? Ciszę przerwał białowłosy.
- Wszystko w porządku. Ma kilka zadrapań i siniaków.
Białowłosy przyglądał mi się podejrzliwie.
- Lys? Coś się stało? Zaniepokoiłam, gdyż nigdy nie patrzył na mnie tak okrutnym wzrokiem.
Chłopak wzruszył tylko ramionami i wyszedł z pokoju. Spojrzałam na Nataniela który był tak samo zaskoczony jak Ja. Nie czekając postanowiłam go dogonić, by wyjaśnić całą absurdalną dla mnie sytuacje.
- Lys poczekaj! Krzyknęłam, jednak ten nawet się nie odwrócił.
Dogoniłam go i mocno złapałam za ramię.
- Lysander! Co się stało?! Zapytałam stanowczo.
- I ty się mnie jeszcze pytasz...
- Możesz mi to wyjaśnić!? Spoglądałam przerażona na przyjaciela.
Po chwili białowłosy wyciągnął telefon z kieszeni pokazując mi treść wiadomości którą rzekomo ode mnie dostał. Patrzyłam na ekran nie wierząc w to co widzę.
''Ciągle o Tobie marzę,
Jesteś wątkiem mych snów.
Chcę być wiecznie z Tobą,
Słuchać wciąż Twoich słów! ''.
Zaczęłam się histerycznie śmiać. Przyjaciel spoglądał na mnie zniecierpliwiony czekając, aż w końcu coś powiem.
- Lysander... Nie napisałam tej wiadomości, od wczoraj nie mogę znaleźć telefonu. Przykro mi jedynie, że tak szybko w to uwierzyłeś, gdyby tak było to z pewnością poinformowałabym Cię o tym osobiście. Myślałam że chociaż Ty nie dasz się tak szybko nabrać. Tak czy siak, przepraszam za coś czego nie zrobiłam- Powiedziałam smutno wymijając przyjaciela.
- Miki poczekaj! Chłopak złapał mnie za rękę.
- Przepraszam, ze tak o Tobie pomyślałem, ale kiedy to przeczytałem nie opanowałem swoich emocji.
- Zawsze wiedziałeś jak postąpić by nie zranić drugiej osoby- Przerwałam mu czując jak łza spływa mi po policzku.
- Odkąd pojawiła się Debrah wszystko się psuje! Wysyczałam.
Białowłosy mocno przytulił mnie do siebie cały czas przepraszając za swoje naganne zachowanie. A Ja obawiałam się najgorszego... Co jeśli ktoś jeszcze dostał podobne wiadomości, lub jeszcze gorsze?!
Wróciliśmy do Nataniela przepraszając go za całe zajście. Dopóki leżał w szpitalu powinien odpoczywać, niczym się nie przejmując, bynajmniej tak postanowiliśmy z Lysem. Nie chcieliśmy go denerwować całą sytuacją więc zachowamy ją dla siebie.
- Ale na pewno wszystko w porządku? Pytał zaniepokojony blondyn.
- Jak najbardziej- Pierwszy raz po tych wydarzeniach uśmiechnęłam się promiennie.
Nataniel odwzajemnił uśmiech.
Nie chcieliśmy go dłużej męczyć, więc pożegnaliśmy się z nim i opuściliśmy szpital.
- Co Wy tutaj robicie? Usłyszeliśmy zaskoczony głos.
- Cześć Amber, chcieliśmy wiedzieć co się stało z twoim bratem- Odpowiedziałam szybko.
- Nie wiem jak można tak po prostu napaść na człowieka o głupi portfel! Zirytowała się na samą myśl o tym.
Wymieniłam porozumiewawcze spojrzenie z Lysandrem i po chwili byłam gotowa opowiedzieć wszystko dziewczynie. Jednakże wolałam pominąć pobicie Nataniela. Jeśli by chciał to sam by Jej o tym powiedział.
- Amber... Słyszałaś może o powrocie Deb? Zapytałam niepewnie.
- Jakiej Deb?
- Debrah... Była dziewczyna Kastiela? Znasz Ją?
- Wróciła?! Niee! To jakiś koszmar.
- Tak wróciła... Dopowiedział Lys.
- Ta dziewczyna jest niemożliwa!
- Miałaś z nią jakieś przykre incydenty? Cały czas dopytywałam.
- Kiedyś obie uganiałyśmy się za Kastielem. Właśnie wtedy zaczęła się nasza rywalizacja. Codziennie miałam zniszczoną szafkę! Buntowała przeciwko mnie całą szkołę, a sama zgrywała niewiniątko. Kiedy w końcu ukończyła szkołę odetchnęłam z ulgą, a potem stałam taka jak Ona- Odparła smutno.
- Liczy się to co teraz robisz... Pomożesz mi?
- Tak, czemu nie. Ty i Ja... to może być niezła zabawa- Odparła ucieszona.
- Dziękuję Amber, to na prawdę wiele dla mnie znaczy. Widzimy się jutro w szkole?
- Jak zawsze! Do zobaczenia! Odparła i weszła do budynku.
- Nie mogę uwierzyć w wielką przemianę Amber...- Dodał po chwili Lysander.
- To teraz mało istotne. Najważniejsze że nienawidzi tej dziewczyny tak samo jak Ja...
* * *
- Już po wszystkim.
- Dalej nie mogę w to uwierzyć, gdyby... Gdybym potrafił Ją uratować.
- Kastiel, źle Cię osądzałam. Wiem, że kochałeś naszą córeczkę i wiem że zrobiłbyś dla niej wszystko. Jeszcze ta ciąża. Mój Boże!
- Ale nie potrafiłem! Chłopak wybuchnął płaczem.
- Nie wiem co teraz będzie. Zawsze była taka pocieszna. Mój Boże! Nasz córka...
- Ann, proszę uspokój się. Teraz wszyscy przechodzimy ciężkie chwile.
-To moja wina! Tylko i wyłącznie, gdybym Jej wtedy uwierzył i coś z tym zrobił. Nie zrobiłem nic!
- Kastiel... Obwinianie siebie nic nie da- Pocieszał go Lysander.
- Nic nie rozumiesz! Teraz umarła część mnie! Moja Miki, i nasze nienarodzone dziecko!Ja... Ja nie wiem co dalej zrobię! Nie chcę żyć!
- Nie mów tak! Ann wybuchła po raz kolejny płaczem przytulając mocno czerwonowłosego.
Wszyscy stali w ciszy i w spokoju. Od czasu do czasu dało się słyszeć szlochy rozpaczy. Jej przyjaciele. Ostatni raz chcieli pożegnać przyjaciółkę. Chcieli Ją pamiętać, jako szczęśliwą i radosną osobę, która potrafiła zmienić każdego.
- Debrah poniosła za to odpowiedzialność! Żeby zgniła w więzieniu!
- Kiedy Miki leżała w szpitalu powiedziała mi coś bardzo ważnego. Ona chyba wiedziała, że tak się to skończy.
- Kastiel... Co Ci powiedziała?! Ponaglała go Ann.
- Powiedziała- Chłopak ponownie wybuchł płaczem- Powiedziała, że mam korzystać z życia ile się da, że mam zawsze o niej pamiętać, bo kiedyś nadejdzie czas, kiedy nasze drogi ponownie się połączą i już zawsze będziemy razem- Na te słowa ponownie zaczęli płakać.
- Żegnaj Miki. Zawsze będę o Tobie pamiętać. Kiedyś się spotkamy- Czerwonowłosy spoglądał z nadzieją w niebo.
Wszyscy rozeszli się w kierunku swoich domów. Cmentarze zawsze są takie przygnębiające, w szczególności, kiedy stracimy bliską osobę.
* * *
Czerwonowłosy już od tygodnia nie wychodził z pokoju. Zaszył się w nim, jak w małej twierdzy, której nie chciał opuścić. Przypominał sobie wspólnie spędzone z Miki, jego ukochaną. Kiedy się poznali. Jak starała się wymienić oponę. Nawet wtedy uśmiech nie schodził jej z twarzy. Albo, kiedy wylądowała w szpitalu. Tak bardzo tęskniła za swoim samochodem. I wtedy kiedy, pierwszy raz powiedziała ''Kocham Cię''. Ich pierwszy raz, spędzony w romantycznej scenerii. Postarali się o wszystko. Ciąża... o której nie miała pojęcia.
Teraz, już nic nie będzie jak dawniej. Chłopak stracił część siebie. Nie mógł sobie z tym poradzić. Miki, do końca uśmiechnięta, nawet, jeśli wiedziała, że koniec jest nieunikniony. Chłopak wstał z łóżka, nerwowo przechadzając się po pomieszczeniu.
- Miki! Zaraz się spotkamy! Dłużej bez Ciebie nie wytrzymam!
Sięgnął do szafki nocnej, w której znajdowały się tabletki nasenne. Połknął je wszystkie, bezwładnie opadł na łóżko. Czekał na koniec. Czekał na tak ważne spotkanie z Nią. Majaczył, aż w końcu zamknął oczy.
Zobaczył Ją. Siedziała na molo. Tam gdzie, wszystko nabrało zupełnie innego znaczenia. Tam, gdzie poczuł coś do niej. Usiadł obok. Nie mógł uwierzyć że siedzi obok ukochanej.
Spojrzała na niego. Jej oczy były czarne niczym smoła. Za to twarz opleciona rumieńcem na policzkach. Była szczęśliwa. Złapała chłopaka za rękę.
- Kocham Cię Kastiel- Wyszeptała.
- Ja Ciebie też. Nie mogłem sobie poradzić. Musiałem do Ciebie dołączyć.
- Nie... Twój czas jeszcze nie nadszedł.
- Miki, co ty mówisz? Jestem tutaj bo tego chcę! Chcę być z Tobą!
- Jeszcze nie teraz. Kiedyś na pewno, ale nie teraz. Wracaj na Ziemię. Masz kochaną rodzinę, która się o Ciebie martwi. Zawsze będę tutaj na Ciebie czekać. Dopóki twoja świeca nie zgaśnie. A wtedy... . Musisz tylko wrócić i być szczęśliwym, więcej od Ciebie nie wymagam- Postać Miki przybrała postać jego Ojca.
- Nie mogę! Nie chcę! Krzyczał.
- Będziesz mieć wspaniałe dzieci. Powiedz przyszłej żonie, żeby nigdy, ale przenigdy nie gotowała Spaghetti. To danie będzie wychodziło jej koszmarnie- Mówiąc to zaczął się śmiać.
- Miałem mieć dziecko z Miki pomimo naszego młodego wieku. Chciałem tego bardzo! Ale jej już nie ma.
- Spójrz za siebie.
Natychmiast odwrócił głowę, by zobaczyć wesołego dzieciaka w czarnych włosach i brązowych oczach.
- Ta Ja... kiedy byłem mały.
- Nie. To mój wnuk, który też na Ciebie czeka z twoją ukochaną. Kastiel... Mój czas dobiegł końca. Denerwują się na mnie na ''górze''. Wracaj- Wyszeptał po raz ostatni, a potem zniknął
* * *
- Witaj wśród żywych- Obwieścił wesoło lekarz.
- Kastiel! Krzyczałam!
- Nareszcie się obudziłeś, napędziłeś nam niezłego stracha- Mówiła jego matka.
- Miki?! Co Ty tutaj robisz?
- Jak to co?! Czekam, aż się obudzisz- Uśmiechnęłam się promienie, łapiąc chłopaka za rękę.
- Przecież Ty nie żyjesz!
- Że niby co?! panie doktorze, jak mocno uderzył się w głowę?
- Trudno powiedzieć, ma sporo szczęścia.
- To co się stało? Pytał
- Miałeś wypadek samochodowy.
Chłopak zaczął przypominać sobie sytuacje. Dowiedział się co Debrah zrobiła. Dzięki Miki, która nagrała wszystko na dyktafon, a następnie ruszył za nią w pościg. Czyli to wszystko to tylko zły sen.
- Kochanie. Muszę Ci to powiedzieć, Spodziewam się dziecka!
- Tak, wiem o tym. Tata ostrzegł mnie, żebyś nigdy nie gotowała mi spaghetti.
- Że co?
- Będziemy mieć syna, który będzie bardzo podobny do mnie.
- Phh. Niedoczekanie. To będzie córka i będzie podobna do mnie! Prychnęłam.
- Kocham Cię.
- Ja Ciebie też Kastiel, Ja Ciebie też.
- Jak to co?! Czekam, aż się obudzisz- Uśmiechnęłam się promienie, łapiąc chłopaka za rękę.
- Przecież Ty nie żyjesz!
- Że niby co?! panie doktorze, jak mocno uderzył się w głowę?
- Trudno powiedzieć, ma sporo szczęścia.
- To co się stało? Pytał
- Miałeś wypadek samochodowy.
Chłopak zaczął przypominać sobie sytuacje. Dowiedział się co Debrah zrobiła. Dzięki Miki, która nagrała wszystko na dyktafon, a następnie ruszył za nią w pościg. Czyli to wszystko to tylko zły sen.
- Kochanie. Muszę Ci to powiedzieć, Spodziewam się dziecka!
- Tak, wiem o tym. Tata ostrzegł mnie, żebyś nigdy nie gotowała mi spaghetti.
- Że co?
- Będziemy mieć syna, który będzie bardzo podobny do mnie.
- Phh. Niedoczekanie. To będzie córka i będzie podobna do mnie! Prychnęłam.
- Kocham Cię.
- Ja Ciebie też Kastiel, Ja Ciebie też.
KONIEC
A teraz niespodzianka :D
Piszę kolejne dwa opowiadania, więc nie żegnam się na zawsze.
Oczywiście nie mogło zabraknąć kolejnego opowiadania o ''Słodki Flirt'' :
http://rzeczywistosckoloryzowana.blogspot.com/
i kolejne, już nieco z innej beczki:
http://swiatakatsuki-opowiadanie.blogspot.com/
Życzcie mi szczęścia i do zobaczenia w innych opowiadaniach ;p
wtorek, 5 marca 2013
Rozdział XXIII '' Areszt''
PERSPEKTYWA MIKI:
- Zaraz zaraz... Jak to jest możliwe?!
- Ech... wszystko się wydało- Wyszeptała dziewczyna.
- Jak to wydało?! Co ty kombinujesz?! Zaczęłam krzyczeć na dziewczynę przyciągając w ten sposób spojrzenia innych osób w kawiarni.
- Miki, nie jestem dumna z tego że Deb to moja siostra.
- Czy Debrah też tutaj jest? Zapytał zakłopotany Nataniel.
- Tak, powiedziała że musi koniecznie z kimś się zobaczyć.
- Cholera jasna! Wykrzyknęłam.
- Miki, Ja przepraszam, nie sądziłam że się znacie.
- JESZCZE się nie znamy!
- Gdzie jest Kastiel? Pytał blondyn.
- Umówił się z Lysem. Czekaj! Dzwonię do niego, powie mi gdzie są i jak wygląda sytuacja- Powiedziałam pospiesznie wyjmując telefon z torebki.
- Halo?
- Lys!
- Miki! Nie zgadniesz co się stało...
- Zgaduje że Kastiel spotkał Debrah.
- Łał, czytasz w myślach czy jak? Odparł zaskoczony.
- Powiedz mi proszę czy wszystko w porządku?
- Można tak powiedzieć, wracaj do domu i czekaj na telefon ode mnie.
- Nie nie nie! Lys nie rozłączaj się!
***
- Dowiedziałaś się czegoś? Ponaglał mnie blondyn
- Debrah jest razem z Kastielem... Nie mogę tego tak zostawić. Idziemy tam!
Pospiesznie zapłaciliśmy rachunek i wybiegliśmy z kawiarni udając się do ulubionego baru czerwonowłosego. Niepewnie weszliśmy do środka. Zobaczyłam Kassa siedzącego na samym końcu sali, a obok niego drobną brunetkę która w pewien sposób przystawiała się do niego. Po przeciwnej stronie siedział skołowany Lysander. Chciał coś powiedzieć kiedy mnie zobaczył, jednak dałam mu znak by milczał.
- Nataniel? Kupisz coś do picia? Zapytałam.
Blondyn skinął głową na potwierdzenie i poszedł w kierunku baru.
- Tori, zajmijcie jakieś miejsce, zaraz do Was dołączę.
- Jasne- Odparła jasnowłosa.
Podeszłam pewnym krokiem do stolika Kastiela siadając mu na kolanach czym wywołałam u niego miłe zaskoczenie. Pocałował mnie namiętnie.
- Co Ty tutaj robisz?
- O to samo mogłabym zapytać Ciebie.
- Kotku, nie przedstawisz nas? Bulwersowała się dziewczyna.
- A tak... Poznajcie się- Wymamrotał.
- Debrah- Była dziewczyna
- Miki, Jego obecna dziewczyna- Odpowiedziałam z cynicznym uśmieszkiem.
- No nic kochanie, zmykam do reszty.
- Do jakiej reszty? Chłopak nerwowo rozglądał się po sali.
- No chyba nie myślisz że przyszłabym tutaj bez mojego wsparcia- Powiedziałam i podeszłam do mojej grupy.
Siedzieliśmy wyluzowani zamawiając piwa jak szaleńcy. Dołączyli do nas Leo z Rozą, Violetta z Alexem, Ronald i Kim.
Widziałam jak czerwonowłosy przygląda się nerwowo zaistniałej sytuacji. Bez przerwy odwracał się by sprawdzić moje poczynania. Przestałam się tym przejmować po wypiciu kolejnego drinka. Postanowiłyśmy z Rozą rozbawić troszeczkę towarzystwo przebywające w barze, więc natychmiastowo udałyśmy się do barmana prosząc go o włączenie muzyki. Po kilku uśmiechach wymierzonych w jego kierunku w końcu się zgodził i tak zaczęłyśmy tańczyć zapraszając wszystkich do nas. Każdemu spodobał się na tyle ten pomysł, że bez chwili wahania dołączyli do wspólnej zabawy. Przynajmniej Lysander miał wymówkę, by w końcu dołączyć, gdyż siedzenie przy jednym stoliku z byłą dziewczyną Kassa której wręcz nienawidził nie przypadało mu do gustu. Debrah też świetnie się bawiła w towarzystwie Kentina, co z kolei nie spodobało się Tori. Zauważyłam że między nimi zaiskrzyło.
Zmęczona tańcem przysiadłam na chwilkę by odpocząć.Zastanawiałam się nad strategią przeciwko byłej dziewczynie. Miałam po swojej stronie Nataniela, który był główną przyczyną tego absurdalnego konfliktu, Lysandra który na całe szczęście znał położenie tejże sytuacji i wiedział po czyjej stronie się ująć. Nie mogłabym zapomnieć o Tori- młodszej siostrze Debrah. Nie do końca znałam ich relacje, jednak nie wyglądało to zbyt różowo więc byłaby w stanie nam pomóc.
Spojrzałam na Deb która skończyła wygłupy na parkiecie i ponownie usadowiła się obok Kastiela bawiąc się kosmykami jego włosów. Tylko JA mogłam bawić się jego włosami, nikt inny. Jedynym pocieszeniem w tej sytuacji stanowiła dla mnie reakcja chłopaka który usilnie próbował odrzucić jej podrywy niestety bez większego skutku. Dziewczyna ewidentnie chce wojny więc będzie Ją miała! Pospiesznie wstałam i podeszłam do stolika mojego ukochanego. Złapałam go za rękę i wyprowadziłam na zewnątrz.
Wyjęłam z jego kurtki papierosy, a następnie odpaliłam jednego podając chłopakowi. Zawsze tak robiłam, w szczególności teraz kiedy wiedziałam że jego zbulwersowanie sięgało zenitu.
Chłopak oparł się o ścianę od czasu do czasu na mnie spoglądając i zaciągając się co chwilę papierosem. Czułam się niezręcznie przed własnym chłopakiem i nie do końca wiedziałam co mam mu powiedzieć.
- Długo tak będziemy milczeć? Zapytałam zbulwersowana.
- Co tutaj robi Nataniel?!
- Ech... Był ze mną w momencie kiedy dowiedziałam się że Debrah przyjechała.
- Czyli co?! Teraz spotykacie się po szkole jak super przyjaciele?!
- Kastiel do jasnej cholery! Robisz dokładnie to samo. Niby co Ona tutaj robi!?
- Skąd miałem wiedzieć że tutaj Ją spotkam?! Nawet nie wiedziałem że jest w mieście!
- Wiedziałeś, nie wiedziałeś... CO Z TEGO?! Siedzisz z nią, rozmawiasz, patrzysz na nią, mam już powoli dość tej chorej sytuacji!
Naszą kłótnię przerwał nam Nataniel.
- Kastiel przestań już. Tyle razy mówiłem Ci jak wyglądała sytuacja z Deb. Gdybyś mnie tylko wysłuchał...
- Zamknij się! Nie będę z Tobą rozmawiać.
- Posłuchaj mnie w końcu! Dlaczego dajesz tak sobą manipulować?! Deb tak powiedziała a Ty jak wierny pies wierzysz we wszystko co mówiła!
Słowa Nataniela zapadną mi na długo w pamięci. Miał rację! Stanowczo miał rację. Kastiel musiał bardzo kochać Debrah. Tak bardzo że zapomniał czym jest prawdziwa męska przyjaźń. I przede wszystkim jaka jest prawdziwa miłość. Zaczęłam bać się, że nie czuje do mnie tego samego co do swojej byłej dziewczyny. W głowie miałam pustkę... Co robić? Jak zareagować? Nie wiedziałam jak odpowiedzieć na to pytania. Z szoku wypowiedzianych słów przez blondyna wyrwały mnie odgłosy szarpaniny. Tak jak przypuszczałam Kastiel nie wytrzymał i rzucił się na Nata. Natychmiastowo pobiegłam po Leo i Lysandra, gdyż sama nie poradziłabym sobie z rozdzieleniem niesfornej dwójki...
Kiedy wyszliśmy ponownie na zewnątrz Leo i Lysander natychmiast rozdzielili delikwentów przed siebie. Nataniel wyglądał koszmarnie. Zaczął pluć krwią. Jego ubrania były potargane. Chłopcy postanowili zabrać go na pogotowie. Spojrzałam morderczym wzrokiem na Kassa, który siedział oparty o ścianę głośno dysząc. Bezzwłocznie przyklęknęłam przy nim sprawdzając jego obrażenia. Wyglądał o wiele lepiej. Jednakże miałam ochotę urządzić go do gorszego stanu. Wyjęłam chusteczki higienicznie którymi delikatnie przecierałam mu twarz z krwi.
- Kastiel!? Co się tutaj stało- Usłyszałam piskliwy głos dziewczyny.
Natychmiastowo przy nim znalazła się Debrah, która wyrwała mi chusteczkę z dłoni by kontynuować mój poprzedni zabieg. Popatrzyłam chwilę z boku, a następnie poczułam łzy spływające po policzkach. Opuściłam szybko głowę, nie chciałam by ktokolwiek zobaczył jak płaczę.
Miałam walczyć, ale nie potrafiłam. Wygrałaś Deb. Pozostaje mi życzyć Wam szczęścia.
Wytarłam szybko łzy i podniosłam się. Chciałam podnieść torebkę i tak po prostu odejść, jednakże czerwonowłosy złapał mnie za rękę. Powoli podniósł się z podłoża i stanął obok mnie cały czas się podpierając ściany.
- Przepraszam- Wyszeptał.
- Kastiel, dzwonię na pogotowie- Mówiła nerwowo brunetka.
- Nie!
- Kass, ona ma rację. Powinieneś jechać na pogotowie... - Powiedziałam czule.
- Kocham Cię Miki.
Te słowa zadziałały na mnie orzeźwiająco. Znowu powróciła siła walki.
Chłopak złapał mnie za podbródek i delikatnie pocałował pomimo bólu który go przeszywał.
- Tam jest postój taksówek, jesteś w stanie iść? Zapytałam
Chłopak nie odpowiedział tylko położył rękę na moim ramieniu i powolnym krokiem ruszyliśmy w kierunku auta. Z drugiej strony podtrzymywała go Debrah. Obecnie jej pomoc była niezbędna, gdyż sama nie poradziłabym sobie z doprowadzeniem chłopaka.
***
- Panie Doktorze! Co z nim?! Pytałam nerwowo
- Jest Pani z rodziny?
- Nie, nie do końca. Jestem jego dziewczyną.
- W takim razie nie mogę udzielić Pani informacji na temat pacjenta- Lekarz mnie spławił i poszedł dalej.
- Świetnie! Opadłam na krzesełko i myślałam co robić dalej. Niestety nic sensownego nie przychodziło mi do głowy.
- Miki?! Jezus Maria! Co się stało? Zobaczyłam mamę Kastiela, w szlafroku. Biedna, nie spodziewała się odwiedzać syna w szpitalu na dodatek w środku nocy.
- Pani Cassells! Miło że mogę Panią zobaczyć! Mówiłam przytulając się do kobiety.
- Dobry wieczór- Powiedziała Deb
- Witaj. Mama Kastiela zmierzyła ją wzrokiem i zmarszczyła brwi.
- Co ona tutaj robi? Wyszeptała lekko zbulwersowana.
Odeszłyśmy na bok, tak by dziewczyna nic nie usłyszała.
- Nie mam pojęcia, Dowiedziałam się że jest w barze z Kassem i od tamtego momentu nie chce się od nas odczepić!
- Co za dziewuszyszko! Nie cierpię tej dziewczyny. Ale dobrze już, powiedz mi lepiej co się stało, potem pójdę porozmawiać z lekarzem- Odpowiedziała kobieta cały czas trzymając mnie za ręce. Działało to na mnie bardzo kojąco, gdyż strasznie się trzęsłam.
- Wszystko przez nią! Przyczepiła się do Kastiela, przez co się z nim pokłóciłam, Nataniel się niepotrzebnie wtrącił i pobili się.
- Boże jedyny! Co z tym Natanielem?
- Ma wewnętrzny uraz brzucha, złamaną rękę i nos. Leży w innym szpitalu, tak by nikt nie skojarzył tego wypadku. Na całe szczęście Lysander jest przy nim więc w razie czego będziemy siebie informować. Proszę iść się dowiedzieć co z Kassem. Nikt tutaj nie chce udzielić mi informacji- Zaczęłam histerycznie płakać.
Kobieta przytuliła mnie mocno i poszła do lekarza dyżurującego. Ja natomiast usiadłam na krześle czekając na jakiekolwiek informacje.
- Hmm... Widzę że stara Cię lubi- Z rozmyśleń wyrwała mnie Deb.
- Po cu tutaj siedzisz!? Nikt Cię tutaj nie potrzebuje- Wysyczałam.
- Słuchaj. Nie będę owijać w bawełnę. Chcę odzyskać Kastiela. Nie obchodzi mnie to jak bardzo Cię kocha... Mnie kocha bardziej- Powiedziała uśmiechając się szyderczo.
- Ty też nie wiesz z kim zadarłaś! Więc lepiej uważaj na swoje poczynania.
- Grozisz mi?! Odparła szyderczo dziewczyna.
- W żadnym wypadku. Groźba to tylko oznaka słabości....
- Nie wiesz do czego jestem zdolna- Po tych słowach dziewczyna uderzyła mocno twarzą w ścianę w efekcie czego poleciała jej krew z nosa.
- Ludzie! Pomocy! Ratunku! Ta wariatka mnie uderzyła! Zaczęła histerycznie krzyczeć.
Rozglądałam się nerwowo po korytarzu. Odskoczyłam od niej zasłaniając buzię rękoma. Szczęka chciała mi opaść do ziemi. To czysty idiotyzm, by tak się okaleczać. Na reakcję nie czekałam długo. Podbiegł do nas lekarz dyżurujący, oraz pielęgniarka.
- Co się tutaj dzieje?! To jest szpital- Mówił lekarz.
- Rzuciła się na mnie! Proszę zobaczyć co mi zrobiła- Wciąż krzyczała odsłaniając zakrwawiony nos.
Wszyscy skierowali się w moją stronę. Inny lekarz podbiegł w kierunku Debrah zabierając Ją do gabinetu zabiegowego. Stałam sparaliżowana. Nie przypuszczałam że jest zdolna do czegoś takiego.
- Będziemy musieli wezwać policję.- Powiedziała jedna z pielęgniarek.
- Ale ale... Ja jej nawet nie dotknęłam przysięgam!
- To już ustali policja. Proszę za mną- Wypowiedziała ostro kobieta.
Nie mając innego wyjścia podążyłam za nią do jednego z pokoi w którym czekałyśmy na przyjazd policji...
PERSPEKTYWA KASTIELA:
- Długo jeszcze? Warczałem na lekarza, który mnie opatrywał.
- Miałeś sporo szczęścia. Jesteś tylko poturbowany.
Spojrzałem z irytacją na niego i czekałem aż w końcu skończy opatrywać moje rany. Chciałem jak najszybciej wyjść z tego gabinetu i porozmawiać z Miki. Wiedziałem, że czeka na mnie po drugiej stronie drzwi. Pewnie się o mnie martwiła jak zawsze. Na samą myśl o niej ogarnęło mnie przyjemne ciepło.
Była taka zwykła, niepozorna, a jednak stanowiła mój narkotyk od którego się uzależniłem.
Wyobrażałem sobie jej śmiech, dotyk. Jej niewinność sprawiała, że miałem ochotę ochronić Ją przed całym Światem.
- Już! Biegnij do swojej dziewczyny- Powiedział doktor.
Pospiesznie wyszedłem z gabinetu. Mama musiała podpisać jakieś dokumenty związane z ubezpieczeniem zdrowotnym. Rozejrzałem się dookoła jednak Miki nigdzie nie było. Na korytarzu siedziała natomiast Debrah z zabandażowanym nosem.
- Gdzie miki!? Warknąłem
- Podałam Ją na policję po tym jak mnie uderzyła- Mówiła spokojnie wskazując ręką na swój nos.
- Nie... nie... nie uwierzę nigdy! Miki by czegoś takiego nie zrobiła! Prychnąłem tylko i w dalszym ciągu szukałem mojej dziewczyny.
- Przykro mi Kotku, Ja też się tego nie spodziewałam.
- Przestań mówić do mnie Kotku- Warknąłem
- Chyba nie zapomniałeś o tym że zawsze tak do Ciebie mówiłam- Odparła smutno.
Spojrzałem na nią poirytowany i postanowiłem wyjść przed szpital. Z bocznej kieszeni wyciągnąłem telefon by zadzwonić do Miki.
- Cholera jasna! Ma wyłączony telefon! Wysyczałem.
- Kastiel, prosiłam już żebyś się lepiej wyrażał- Usłyszałem głos mamy.
- Mamo, była tutaj Miki prawda?
- Była, czekała, chciałam z nią jeszcze chwilkę porozmawiać ale tak jakby zapadła się pod ziemię. No nic, może postanowiła jechać do domu? Była wykończona....
- To nie w jej stylu- Pomyślałem, a następnie wsiadłem do auta i pojechaliśmy do domu.
PERSPEKTYWA MIKI:
- Dziecko drogie! Nic Ci nie jest?! Wykrzyczał tata kiedy wyprowadzali mnie z aresztu.
- Mama i Tata w jednym miejscu RAZEM?! To jakiś koszmar- Pomyślałam.
- Nie nie, wszystko w porządku, bałam się że będę musiała tutaj dłużej posiedzieć- Uśmiechnęłam się nerwowo.
- Miki! Do grobu nas kiedyś wprowadzisz! Myślałam że jesteś odpowiedzialna, że można Ci ufać, ale jakże Ja się pomyliłam.
- Mamo proszę, nic nie zrobiłam przysięgam!
- Żeby rzucać się na biedną dziewczynę! To ten Kastiel. On ma na Ciebie zły wpływ!
- Nie mamo! Niczego nie rozumiesz! Zaczęłam płakać.
- Spokój! To nie czas ani miejsce na takie rozmowy, marsz do samochodu! Powiedział Tata, a my posłusznie wykonałyśmy jego polecenie.
W samochodzie panowała kompletna cisza. Tak bardzo zawiodłam swoich rodziców. A najgorsze jest to że nikt mi nie wierzył. Oj Debrah Debrah... wiedz że się zemszczę!
Weszłam do swojego pokoju. Tata postanowił porozmawiać ze mną dopiero rano. Obecnie była godzina 3.30 w nocy i każdy z nas był bardzo zmęczony. Chciałam zadzwonić do Kastiela. Nawet nie wiem co się z nim dzieje. Nerwowo poszukiwałam telefonu jednak nie mogłam go znaleźć.
- Cholera jasna! Chyba go zgubiłam...
Kolejny rozdział już w najbliższy piątek ; )
- Zaraz zaraz... Jak to jest możliwe?!
- Ech... wszystko się wydało- Wyszeptała dziewczyna.
- Jak to wydało?! Co ty kombinujesz?! Zaczęłam krzyczeć na dziewczynę przyciągając w ten sposób spojrzenia innych osób w kawiarni.
- Miki, nie jestem dumna z tego że Deb to moja siostra.
- Czy Debrah też tutaj jest? Zapytał zakłopotany Nataniel.
- Tak, powiedziała że musi koniecznie z kimś się zobaczyć.
- Cholera jasna! Wykrzyknęłam.
- Miki, Ja przepraszam, nie sądziłam że się znacie.
- JESZCZE się nie znamy!
- Gdzie jest Kastiel? Pytał blondyn.
- Umówił się z Lysem. Czekaj! Dzwonię do niego, powie mi gdzie są i jak wygląda sytuacja- Powiedziałam pospiesznie wyjmując telefon z torebki.
- Halo?
- Lys!
- Miki! Nie zgadniesz co się stało...
- Zgaduje że Kastiel spotkał Debrah.
- Łał, czytasz w myślach czy jak? Odparł zaskoczony.
- Powiedz mi proszę czy wszystko w porządku?
- Można tak powiedzieć, wracaj do domu i czekaj na telefon ode mnie.
- Nie nie nie! Lys nie rozłączaj się!
***
- Dowiedziałaś się czegoś? Ponaglał mnie blondyn
- Debrah jest razem z Kastielem... Nie mogę tego tak zostawić. Idziemy tam!
Pospiesznie zapłaciliśmy rachunek i wybiegliśmy z kawiarni udając się do ulubionego baru czerwonowłosego. Niepewnie weszliśmy do środka. Zobaczyłam Kassa siedzącego na samym końcu sali, a obok niego drobną brunetkę która w pewien sposób przystawiała się do niego. Po przeciwnej stronie siedział skołowany Lysander. Chciał coś powiedzieć kiedy mnie zobaczył, jednak dałam mu znak by milczał.
- Nataniel? Kupisz coś do picia? Zapytałam.
Blondyn skinął głową na potwierdzenie i poszedł w kierunku baru.
- Tori, zajmijcie jakieś miejsce, zaraz do Was dołączę.
- Jasne- Odparła jasnowłosa.
Podeszłam pewnym krokiem do stolika Kastiela siadając mu na kolanach czym wywołałam u niego miłe zaskoczenie. Pocałował mnie namiętnie.
- Co Ty tutaj robisz?
- O to samo mogłabym zapytać Ciebie.
- Kotku, nie przedstawisz nas? Bulwersowała się dziewczyna.
- A tak... Poznajcie się- Wymamrotał.
- Debrah- Była dziewczyna
- Miki, Jego obecna dziewczyna- Odpowiedziałam z cynicznym uśmieszkiem.
- No nic kochanie, zmykam do reszty.
- Do jakiej reszty? Chłopak nerwowo rozglądał się po sali.
- No chyba nie myślisz że przyszłabym tutaj bez mojego wsparcia- Powiedziałam i podeszłam do mojej grupy.
Siedzieliśmy wyluzowani zamawiając piwa jak szaleńcy. Dołączyli do nas Leo z Rozą, Violetta z Alexem, Ronald i Kim.
Widziałam jak czerwonowłosy przygląda się nerwowo zaistniałej sytuacji. Bez przerwy odwracał się by sprawdzić moje poczynania. Przestałam się tym przejmować po wypiciu kolejnego drinka. Postanowiłyśmy z Rozą rozbawić troszeczkę towarzystwo przebywające w barze, więc natychmiastowo udałyśmy się do barmana prosząc go o włączenie muzyki. Po kilku uśmiechach wymierzonych w jego kierunku w końcu się zgodził i tak zaczęłyśmy tańczyć zapraszając wszystkich do nas. Każdemu spodobał się na tyle ten pomysł, że bez chwili wahania dołączyli do wspólnej zabawy. Przynajmniej Lysander miał wymówkę, by w końcu dołączyć, gdyż siedzenie przy jednym stoliku z byłą dziewczyną Kassa której wręcz nienawidził nie przypadało mu do gustu. Debrah też świetnie się bawiła w towarzystwie Kentina, co z kolei nie spodobało się Tori. Zauważyłam że między nimi zaiskrzyło.
Zmęczona tańcem przysiadłam na chwilkę by odpocząć.Zastanawiałam się nad strategią przeciwko byłej dziewczynie. Miałam po swojej stronie Nataniela, który był główną przyczyną tego absurdalnego konfliktu, Lysandra który na całe szczęście znał położenie tejże sytuacji i wiedział po czyjej stronie się ująć. Nie mogłabym zapomnieć o Tori- młodszej siostrze Debrah. Nie do końca znałam ich relacje, jednak nie wyglądało to zbyt różowo więc byłaby w stanie nam pomóc.
Spojrzałam na Deb która skończyła wygłupy na parkiecie i ponownie usadowiła się obok Kastiela bawiąc się kosmykami jego włosów. Tylko JA mogłam bawić się jego włosami, nikt inny. Jedynym pocieszeniem w tej sytuacji stanowiła dla mnie reakcja chłopaka który usilnie próbował odrzucić jej podrywy niestety bez większego skutku. Dziewczyna ewidentnie chce wojny więc będzie Ją miała! Pospiesznie wstałam i podeszłam do stolika mojego ukochanego. Złapałam go za rękę i wyprowadziłam na zewnątrz.
Wyjęłam z jego kurtki papierosy, a następnie odpaliłam jednego podając chłopakowi. Zawsze tak robiłam, w szczególności teraz kiedy wiedziałam że jego zbulwersowanie sięgało zenitu.
Chłopak oparł się o ścianę od czasu do czasu na mnie spoglądając i zaciągając się co chwilę papierosem. Czułam się niezręcznie przed własnym chłopakiem i nie do końca wiedziałam co mam mu powiedzieć.
- Długo tak będziemy milczeć? Zapytałam zbulwersowana.
- Co tutaj robi Nataniel?!
- Ech... Był ze mną w momencie kiedy dowiedziałam się że Debrah przyjechała.
- Czyli co?! Teraz spotykacie się po szkole jak super przyjaciele?!
- Kastiel do jasnej cholery! Robisz dokładnie to samo. Niby co Ona tutaj robi!?
- Skąd miałem wiedzieć że tutaj Ją spotkam?! Nawet nie wiedziałem że jest w mieście!
- Wiedziałeś, nie wiedziałeś... CO Z TEGO?! Siedzisz z nią, rozmawiasz, patrzysz na nią, mam już powoli dość tej chorej sytuacji!
Naszą kłótnię przerwał nam Nataniel.
- Kastiel przestań już. Tyle razy mówiłem Ci jak wyglądała sytuacja z Deb. Gdybyś mnie tylko wysłuchał...
- Zamknij się! Nie będę z Tobą rozmawiać.
- Posłuchaj mnie w końcu! Dlaczego dajesz tak sobą manipulować?! Deb tak powiedziała a Ty jak wierny pies wierzysz we wszystko co mówiła!
Słowa Nataniela zapadną mi na długo w pamięci. Miał rację! Stanowczo miał rację. Kastiel musiał bardzo kochać Debrah. Tak bardzo że zapomniał czym jest prawdziwa męska przyjaźń. I przede wszystkim jaka jest prawdziwa miłość. Zaczęłam bać się, że nie czuje do mnie tego samego co do swojej byłej dziewczyny. W głowie miałam pustkę... Co robić? Jak zareagować? Nie wiedziałam jak odpowiedzieć na to pytania. Z szoku wypowiedzianych słów przez blondyna wyrwały mnie odgłosy szarpaniny. Tak jak przypuszczałam Kastiel nie wytrzymał i rzucił się na Nata. Natychmiastowo pobiegłam po Leo i Lysandra, gdyż sama nie poradziłabym sobie z rozdzieleniem niesfornej dwójki...
Kiedy wyszliśmy ponownie na zewnątrz Leo i Lysander natychmiast rozdzielili delikwentów przed siebie. Nataniel wyglądał koszmarnie. Zaczął pluć krwią. Jego ubrania były potargane. Chłopcy postanowili zabrać go na pogotowie. Spojrzałam morderczym wzrokiem na Kassa, który siedział oparty o ścianę głośno dysząc. Bezzwłocznie przyklęknęłam przy nim sprawdzając jego obrażenia. Wyglądał o wiele lepiej. Jednakże miałam ochotę urządzić go do gorszego stanu. Wyjęłam chusteczki higienicznie którymi delikatnie przecierałam mu twarz z krwi.
- Kastiel!? Co się tutaj stało- Usłyszałam piskliwy głos dziewczyny.
Natychmiastowo przy nim znalazła się Debrah, która wyrwała mi chusteczkę z dłoni by kontynuować mój poprzedni zabieg. Popatrzyłam chwilę z boku, a następnie poczułam łzy spływające po policzkach. Opuściłam szybko głowę, nie chciałam by ktokolwiek zobaczył jak płaczę.
Miałam walczyć, ale nie potrafiłam. Wygrałaś Deb. Pozostaje mi życzyć Wam szczęścia.
Wytarłam szybko łzy i podniosłam się. Chciałam podnieść torebkę i tak po prostu odejść, jednakże czerwonowłosy złapał mnie za rękę. Powoli podniósł się z podłoża i stanął obok mnie cały czas się podpierając ściany.
- Przepraszam- Wyszeptał.
- Kastiel, dzwonię na pogotowie- Mówiła nerwowo brunetka.
- Nie!
- Kass, ona ma rację. Powinieneś jechać na pogotowie... - Powiedziałam czule.
- Kocham Cię Miki.
Te słowa zadziałały na mnie orzeźwiająco. Znowu powróciła siła walki.
Chłopak złapał mnie za podbródek i delikatnie pocałował pomimo bólu który go przeszywał.
- Tam jest postój taksówek, jesteś w stanie iść? Zapytałam
Chłopak nie odpowiedział tylko położył rękę na moim ramieniu i powolnym krokiem ruszyliśmy w kierunku auta. Z drugiej strony podtrzymywała go Debrah. Obecnie jej pomoc była niezbędna, gdyż sama nie poradziłabym sobie z doprowadzeniem chłopaka.
***
- Panie Doktorze! Co z nim?! Pytałam nerwowo
- Jest Pani z rodziny?
- Nie, nie do końca. Jestem jego dziewczyną.
- W takim razie nie mogę udzielić Pani informacji na temat pacjenta- Lekarz mnie spławił i poszedł dalej.
- Świetnie! Opadłam na krzesełko i myślałam co robić dalej. Niestety nic sensownego nie przychodziło mi do głowy.
- Miki?! Jezus Maria! Co się stało? Zobaczyłam mamę Kastiela, w szlafroku. Biedna, nie spodziewała się odwiedzać syna w szpitalu na dodatek w środku nocy.
- Pani Cassells! Miło że mogę Panią zobaczyć! Mówiłam przytulając się do kobiety.
- Dobry wieczór- Powiedziała Deb
- Witaj. Mama Kastiela zmierzyła ją wzrokiem i zmarszczyła brwi.
- Co ona tutaj robi? Wyszeptała lekko zbulwersowana.
Odeszłyśmy na bok, tak by dziewczyna nic nie usłyszała.
- Nie mam pojęcia, Dowiedziałam się że jest w barze z Kassem i od tamtego momentu nie chce się od nas odczepić!
- Co za dziewuszyszko! Nie cierpię tej dziewczyny. Ale dobrze już, powiedz mi lepiej co się stało, potem pójdę porozmawiać z lekarzem- Odpowiedziała kobieta cały czas trzymając mnie za ręce. Działało to na mnie bardzo kojąco, gdyż strasznie się trzęsłam.
- Wszystko przez nią! Przyczepiła się do Kastiela, przez co się z nim pokłóciłam, Nataniel się niepotrzebnie wtrącił i pobili się.
- Boże jedyny! Co z tym Natanielem?
- Ma wewnętrzny uraz brzucha, złamaną rękę i nos. Leży w innym szpitalu, tak by nikt nie skojarzył tego wypadku. Na całe szczęście Lysander jest przy nim więc w razie czego będziemy siebie informować. Proszę iść się dowiedzieć co z Kassem. Nikt tutaj nie chce udzielić mi informacji- Zaczęłam histerycznie płakać.
Kobieta przytuliła mnie mocno i poszła do lekarza dyżurującego. Ja natomiast usiadłam na krześle czekając na jakiekolwiek informacje.
- Hmm... Widzę że stara Cię lubi- Z rozmyśleń wyrwała mnie Deb.
- Po cu tutaj siedzisz!? Nikt Cię tutaj nie potrzebuje- Wysyczałam.
- Słuchaj. Nie będę owijać w bawełnę. Chcę odzyskać Kastiela. Nie obchodzi mnie to jak bardzo Cię kocha... Mnie kocha bardziej- Powiedziała uśmiechając się szyderczo.
- Ty też nie wiesz z kim zadarłaś! Więc lepiej uważaj na swoje poczynania.
- Grozisz mi?! Odparła szyderczo dziewczyna.
- W żadnym wypadku. Groźba to tylko oznaka słabości....
- Nie wiesz do czego jestem zdolna- Po tych słowach dziewczyna uderzyła mocno twarzą w ścianę w efekcie czego poleciała jej krew z nosa.
- Ludzie! Pomocy! Ratunku! Ta wariatka mnie uderzyła! Zaczęła histerycznie krzyczeć.
Rozglądałam się nerwowo po korytarzu. Odskoczyłam od niej zasłaniając buzię rękoma. Szczęka chciała mi opaść do ziemi. To czysty idiotyzm, by tak się okaleczać. Na reakcję nie czekałam długo. Podbiegł do nas lekarz dyżurujący, oraz pielęgniarka.
- Co się tutaj dzieje?! To jest szpital- Mówił lekarz.
- Rzuciła się na mnie! Proszę zobaczyć co mi zrobiła- Wciąż krzyczała odsłaniając zakrwawiony nos.
Wszyscy skierowali się w moją stronę. Inny lekarz podbiegł w kierunku Debrah zabierając Ją do gabinetu zabiegowego. Stałam sparaliżowana. Nie przypuszczałam że jest zdolna do czegoś takiego.
- Będziemy musieli wezwać policję.- Powiedziała jedna z pielęgniarek.
- Ale ale... Ja jej nawet nie dotknęłam przysięgam!
- To już ustali policja. Proszę za mną- Wypowiedziała ostro kobieta.
Nie mając innego wyjścia podążyłam za nią do jednego z pokoi w którym czekałyśmy na przyjazd policji...
PERSPEKTYWA KASTIELA:
- Długo jeszcze? Warczałem na lekarza, który mnie opatrywał.
- Miałeś sporo szczęścia. Jesteś tylko poturbowany.
Spojrzałem z irytacją na niego i czekałem aż w końcu skończy opatrywać moje rany. Chciałem jak najszybciej wyjść z tego gabinetu i porozmawiać z Miki. Wiedziałem, że czeka na mnie po drugiej stronie drzwi. Pewnie się o mnie martwiła jak zawsze. Na samą myśl o niej ogarnęło mnie przyjemne ciepło.
Była taka zwykła, niepozorna, a jednak stanowiła mój narkotyk od którego się uzależniłem.
Wyobrażałem sobie jej śmiech, dotyk. Jej niewinność sprawiała, że miałem ochotę ochronić Ją przed całym Światem.
- Już! Biegnij do swojej dziewczyny- Powiedział doktor.
Pospiesznie wyszedłem z gabinetu. Mama musiała podpisać jakieś dokumenty związane z ubezpieczeniem zdrowotnym. Rozejrzałem się dookoła jednak Miki nigdzie nie było. Na korytarzu siedziała natomiast Debrah z zabandażowanym nosem.
- Gdzie miki!? Warknąłem
- Podałam Ją na policję po tym jak mnie uderzyła- Mówiła spokojnie wskazując ręką na swój nos.
- Nie... nie... nie uwierzę nigdy! Miki by czegoś takiego nie zrobiła! Prychnąłem tylko i w dalszym ciągu szukałem mojej dziewczyny.
- Przykro mi Kotku, Ja też się tego nie spodziewałam.
- Przestań mówić do mnie Kotku- Warknąłem
- Chyba nie zapomniałeś o tym że zawsze tak do Ciebie mówiłam- Odparła smutno.
Spojrzałem na nią poirytowany i postanowiłem wyjść przed szpital. Z bocznej kieszeni wyciągnąłem telefon by zadzwonić do Miki.
- Cholera jasna! Ma wyłączony telefon! Wysyczałem.
- Kastiel, prosiłam już żebyś się lepiej wyrażał- Usłyszałem głos mamy.
- Mamo, była tutaj Miki prawda?
- Była, czekała, chciałam z nią jeszcze chwilkę porozmawiać ale tak jakby zapadła się pod ziemię. No nic, może postanowiła jechać do domu? Była wykończona....
- To nie w jej stylu- Pomyślałem, a następnie wsiadłem do auta i pojechaliśmy do domu.
PERSPEKTYWA MIKI:
- Dziecko drogie! Nic Ci nie jest?! Wykrzyczał tata kiedy wyprowadzali mnie z aresztu.
- Mama i Tata w jednym miejscu RAZEM?! To jakiś koszmar- Pomyślałam.
- Nie nie, wszystko w porządku, bałam się że będę musiała tutaj dłużej posiedzieć- Uśmiechnęłam się nerwowo.
- Miki! Do grobu nas kiedyś wprowadzisz! Myślałam że jesteś odpowiedzialna, że można Ci ufać, ale jakże Ja się pomyliłam.
- Mamo proszę, nic nie zrobiłam przysięgam!
- Żeby rzucać się na biedną dziewczynę! To ten Kastiel. On ma na Ciebie zły wpływ!
- Nie mamo! Niczego nie rozumiesz! Zaczęłam płakać.
- Spokój! To nie czas ani miejsce na takie rozmowy, marsz do samochodu! Powiedział Tata, a my posłusznie wykonałyśmy jego polecenie.
W samochodzie panowała kompletna cisza. Tak bardzo zawiodłam swoich rodziców. A najgorsze jest to że nikt mi nie wierzył. Oj Debrah Debrah... wiedz że się zemszczę!
Weszłam do swojego pokoju. Tata postanowił porozmawiać ze mną dopiero rano. Obecnie była godzina 3.30 w nocy i każdy z nas był bardzo zmęczony. Chciałam zadzwonić do Kastiela. Nawet nie wiem co się z nim dzieje. Nerwowo poszukiwałam telefonu jednak nie mogłam go znaleźć.
- Cholera jasna! Chyba go zgubiłam...
Kolejny rozdział już w najbliższy piątek ; )
piątek, 1 marca 2013
Rozdział XXII '' Mama''
PERSPEKTYWA MIKI!
Weszłam do domu. Światło w salonie było zapalone, a przedpokój zawalony był walizkami. Niepewnie weszłam dalej. Zobaczyłam mamę siedzącą na brzegu kanapy z podkulonymi nogami. Piszczała coś pod nosem. Nieopodal niej siedział Demon, który nie pozwolił jej na wykonanie jakiegokolwiek ruchu.
Pospiesznie podeszłam do psa i wyprowadziłam na tył ogrodu. Zamknęłam taras i wróciłam do salonu. Usiadłam obok matki, która opanowywała swoje emocje.
- Nie wiedziałam, że masz psa- Powiedziała.
- Co tutaj robisz? Zapytałam chłodno.
- Sama nie wiem od czego zacząć.
- To nie jest kółko zwierzeń....
- Ja i Antonio rozstajemy się- Powiedziała krótko.
- Super, coś jeszcze? Jestem zmęczona.
- Proszę nie traktuj mnie tak.
- A na jakie traktowanie zasłużyłaś?! Podniosłam swój ton.
- Wiem, że jestem złą matką. Chciałabym to wszystko naprawić- Spojrzała na mnie załzawionymi oczami.
- Dobrze że w końcu sobie to uświadomiłaś.
-Miki, teraz już nic nie będzie takie jak kiedyś. Podpisałam intercyzę i zostałam bez grosza.
- Jakże mi przykro- Odpowiedziałam cynicznie.
- Chcę zacząć wszystko od nowa. Mam oszczędności na koncie i podjęłam pracę w wytwórni płyt.
- Tak, tak pomimo krzywdy dalej masz idealne życie. Czeka mnie ciężki weekend więc streszczaj się.
- Chcę z Tobą zamieszkać kochanie. Chcę naprawić to co zepsułam, chcę być znowu twoją mamą.
- Hahaha, no tak. Nie ma Antonio jestem Ja. Tak to nie działa- Wstałam z kanapy i nerwowo przemieszczałam się po pomieszczeniu.
- Wiem, daj mi tylko szansę- Kobieta rozpłakała się.
- Nic nie przychodzi łatwo. Na górze jest pokój gościny. Chcesz to zostań, ale raczej nic z tego dobrego nie wyjdzie- Rzuciłam wchodząc po schodach.
- Dziękuję- Wyszeptała i zabrała się za rozpakowanie rzeczy.
Weszłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Byłam wściekła. Idealnie radziłam sobie bez niej. Byłam już dużą dziewczynką więc po co to wszystko?
Usłyszałam wibracje dochodzące z mojej kieszeni. Pospiesznie wyciągnęłam telefon i odebrałam.
- Tak?
- Wszystko gra?
- Już nie będziesz mógł tak często do mnie przychodzić- Powiedziałam smutno.
- A to niby czemu? Czerwonowłosy zbulwersował się.
- Moja mama ze mną zamieszka.
- Cholera... Zostaw otwarte okno- Rozłączył się.
Nie wiem w czym miało pomóc otwarcie okna, jednakże spełniłam jego prośbę, następnie poszłam wziąć prysznic. Ubrałam się w krótkie spodenki i pachnącą jego perfumami koszulkę ''Winged Skull''
Kiedy weszłam do pokoju mój chłopak już leżał na moim łóżku.
- Jesteś niemożliwy- Powiedziałam kładąc się obok niego.
- Muszę dać Ci więcej swoich koszulek.
- Dobra propozycja- Odpowiedziałam i zaczęłam się bawić kosmykami jego włosów.
Zaczęliśmy się wygłupiać w efekcie czego spadliśmy z łóżka.
- Miki, wszystko gra? Usłyszałam głos zmartwionej matki.
Po chwili Demon zaczął drapać drzwi. Najwyraźniej wyczuł obecność Kassa.
- Tak mamo, nic się nie spało, bądź spokojna- Krzyknęłam.
Wpuściłam Demona do pokoju. Jak zawsze wskoczył na czerwonowłosego i zaczął go lizać po twarzy.
Chłopak zaczął się śmiać i przywitał się z pupilem.
- Zapomniałem jak to jest- Powiedział.
- Wiesz może to głupie, ale nie wyobrażam sobie dnia kiedy go zabierzesz.
- Przecież widujemy się codziennie.
- To już nie to samo- Pogłaskałam Demona, który grzecznie leżał obok Kastiela.
Położyliśmy się na łóżku.
- Właśnie zdałem sobie sprawę ze tego że nawet nie zaprosiłem Cię na żadną randkę- Wypowiedział.
- Przecież to nie w twoim stylu. Wystarczy mi że widujemy się codziennie- Odparłam czule całując chłopaka w usta.
Zaczęliśmy się całować namiętnie. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie. Niestety przerwał nam dźwięk mojego telefonu.
- Nie odbieraj- Szeptał.
- Muszę- Cudem wyrwałam się z uścisku i sięgnęłam po telefon leżący na biurku.
- Halo?
-Cześć, przeszkodziłem może? Usłyszałam głos Nataniela.
- Nie nie, coś się stało?
- Chciałem tylko dowiedzieć się czy wszystko w porządku.
- Tak na szczęście. Dziękuję że pytasz.
- Dowiedziałem się od taty że nasi rodzice biorą rozwód, trochę przykra sprawa.
- Mówi się trudno, może to zabrzmi dziwnie ale wiedziałam że prędzej czy później to nastąpi.
- Ale między nami wszystko dobrze?
- A dlaczego miałoby być źle? Jakby nie było stałeś się moim przyjacielem.
- Dziękuję, że mnie w tym utwierdziłaś. W takim razie dobranoc.
- Dobranoc- Wypowiedziałam i odłożyłam telefon na miejsce.
Czerwonowłosy siedział z założonymi rękoma i posępną miną. Gdyby spojrzenie mogło zabijać...
- Kto to był?!
- Emm, to tylko Nataniel- Odpowiedziałam.
-Tylko Nataniel tak?! Od kiedy to staliście się przyjaciółmi?!
- Słuchaj to Ty masz z nim konflikt nie Ja, więc nie musisz się na mnie wyżywać- Odpowiedziałam.
- Nie zapominaj też o tym że przez chwilę był moim bratem- Dodałam.
- Sukinsyn! Historia się powtarza! Wysyczał.
- Heh, mogłam się tego po Tobie spodziewać, jak możesz mnie podejrzewać o coś takiego!?
Lepiej będzie jak już pójdziesz- Powiedziałam.
Kastiel podszedł do mnie. Jednak nie był w stanie się ze mną pożegnać, dlatego też wykonał krok do tyłu, by po chwili zniknąć w oknie. Wypuściłam powietrze z płuc i zasłoniłam rolety. Widziałam jak jeszcze chwilę wpatruje się we mnie, a następnie znika za zakrętem.
Zgasiłam światło i położyłam się spać...
***
- Miki! Śniadanie- Krzyczała matka.
Przeciągnęłam się na łóżku i przetarłam oczy. Spałam wyjątkowo dobrze. Założyłam szlafrok i zeszłam do jadalni.
- Twoje ulubione- Powiedziała podając mi talerz z naleśnikami z białym serem, bitą śmietaną i polewą czekoladową.
- Dzięki, nie musiałaś- Odpowiedziałam.
Kobieta spojrzała na mnie, a następnie zabrałyśmy się za jedzenie. Może troszkę przesadziłam, widać było że się stara.
- Dziękuję, były pyszne- Powiedziałam i poszłam pod prysznic. Założyłam czarne rurki, żółte martensy i żółty płaszczyk. Do tego czarną czapkę i szalik. Byłam gotowa na długi spacer z Demonem.
Wyszłam z domu. Wiatr delikatnie owiewał moją twarz chłodnym powietrzem. Skierowałam się do najbliższego parku. Musiałam wszystko przemyśleć, a przy okazji sprawić przyjemność Demonowi, który już dawno tak nie szalał w kupie liści. Usiadłam na pobliskiej ławce i czekałam, aż pies skończy wygłupy.
Po chwili ''mój pies'' upolował sobie na zdobycz innego psa i mogło być nieciekawie. Szybko do niego podbiegłam i zapięłam na smycz.
Po drugiej stronie chodnika stała dziewczyna z jamnikiem. Przywiązałam Demona do drzewa i postanowiłam nawiązać konwersację z nieznajomą.
- Cześć, przepraszam za mojego psa, pewnie Cię wystraszył, Mam na imię Miki- Podałam dziewczynie rękę na przywitanie.
- Tori- Odpowiedziała lekko się uśmiechając.
- Może miałabyś ochotę na kawę w pobliskiej kawiarni?
- Bardzo chętnie.
Wymieniłyśmy się numerami telefonu i wstępnie umówiłyśmy o 16.00 pod kawiarnią.
Złapałam smycz psa i wróciłam do domu.
- Jestem! Wykrzyczałam rozbierając się w przedpokoju.
Weszłam do salonu gdzie zobaczyłam siedzącego Lysandra.
- Cześć, co tutaj robisz? Zapytałam zdziwiona całując przyjaciela w policzek na powitanie.
- Twoja mama do mnie zadzwoniła.
- Niby po co?
- Miki, Ona mnie przeprosiła.
- Co zrobiła?
- No przeprosiła, sam jestem w szoku. Powiedziała mi że żałuje sytuacji z listami i że nie powinna tego robić, oraz zawsze jestem tutaj mile widziany...
- Odbiło jej czy jak? A tak wgl gdzie Ona jest?
- Kazała mi czekać na Ciebie, a sama poszła do pracy.
- Czekać na mnie? Zapytałam zdziwiona. Z tego co wiem widzimy się dopiero jutro...
- W sumie dobrze się składa, bo chciałem z Tobą pogadać.
- Ech, chyba się domyślam na jaki temat.
- No więc? Ponaglał mnie przyjaciel.
- Lys, nie mam siły o tym mówić.
- Posłuchaj... Najpierw spławia mnie Kastiel, teraz Ty. Pokłóciliście się? Nie lubię się mieszać w sprawy innych, ale jeśli coś Ci zrobił to..!
- Nie nic mi nie zrobił. Jest tylko zazdrosny o Nataniela.
- O Nataniela?!
- Tak o Nataniela... Opowiedział mi całą historię o Debrah.
- Dobrze że Ci powiedział prawdę.
- A więc wiedziałeś od samego początku?
- Tak, lubię Nataniela i nawet starałem się mu pomóc w tej sytuacji, ale po pewnym czasie stwierdziliśmy ze i tak Kastiel nam nie uwierzy, więc odpuściliśmy.
- Nie wiem już co robić. Lubię Nataniela i chciałabym mieć z nim dobry kontakt, szkoda że Kass nie potrafi tego pojąć. Jest przekonany że rzucę go dla Nata, tylko dlatego, że nie wie jak wygląda sprawa z Deb.
- Hmm, to bardziej skomplikowane niż sobie wyobrażałem. Umówiłem się z nim na piwo wieczorem, może coś mi powie i wtedy zobaczymy.
- Lysander...
- Wiem, przestań to powtarzać
Zaczęliśmy się śmiać. Rozmawialiśmy jeszcze przez chwilkę, a następnie Lysander wyszedł.
Do mojego spotkania z Tori zostało jeszcze 40 minut, więc szybko pobiegłam do swojego pokoju. Założyłam granatowy sweter z czerwonymi gwiazdkami i ciemne jeansy. Do tego czerwone botki i czarny płaszcz. Zakręciłam włosy i delikatnie spięłam w kucyka. Do tego delikatny makijaż i w zasadzie byłam już gotowa. Zostawiłam mamie kartkę i wyszłam z domu.
Po 15 minutach byłam na miejscu. Dziewczyna już na mnie czekała. Przywitałam się i weszłyśmy do środka zajmując miejsce przy oknie. Zamówiłam kawę latte i pogrążyłam się w rozmowie z nowo poznaną dziewczyną zajadając przy tym kawałek ciasta.
- Łał, miło że ktoś nowy dołączy do Słodki Amoris.
- Tak, też się cieszę. Niedawno przeprowadziłam się tutaj z rodziną.
- Ach, to tak jak Ja. Jeśli chcesz to chętnie przedstawię Cię moim znajomym, myślę że Cię polubią.
- Dzięki, jesteś pierwszą miłą osobą jaką tutaj poznałam.
- Muszę do toalety, zaraz wracam- Uśmiechnęłam się do dziewczyny i ruszyłam w kierunku łazienki. Kiedy wyszłam zauważyłam Nataniela, który siedział wraz z kolegą śmiejąc się z czegoś. Postanowiłam podejść i się przywitać.
- Cześć Nat- Uśmiechnęłam się.
- Hej Miki! Nie sądziłem że Cię tutaj spotkam- Powiedział zaskoczony.
- Nie przedstawisz nas? Pytał kolega obok.
- A tak, przepraszam. Miki poznaj Kentina.
- Bardzo mi miło. Podał mi rękę na przywitanie i słodko się uśmiechnął.
- Może macie ochotę się do nas przysiąść? Zapytałam wskazując na stolik z moją koleżanką.
- W zasadzie to czemu nie- Odrzekł Nataniel.
Podeszliśmy do stolika i zajęliśmy miejsca.
- Tori poznaj Nataniela oraz Kentina.
- Bardzo mi miło- Uśmiechała się promiennie.
- Tori... Tori coś mi mówi to imię- Zastanawiał się blondyn.
- Zaraz! Ty jesteś młodszą siostrą Debrah!
PERSPEKTYWA KASTIELA
Siedzenie w domu doprowadzało mnie do szaleństwa. Nie myśląc długo postanowiłem zadzwonić do Lysandra i wyjść na piwo. Tak jak przypuszczałem chłopak zgodził się bez zbędnych pytań. Spotkaliśmy się o 20.00 przed barem.
- Jak zawsze na czas- Powiedziałem paląc papierosa.
- Przepraszam, coś mi wypadło.
Skończyłem palić i weszliśmy do środka. Kupiliśmy piwa przy barze i zajęliśmy miejsce na samym końcu, tak by nikt nam nie przeszkadzał.
Bar jak każdy inny. Metal w tle, skąpo ubrane dziewczyny, które już nie robiły na mnie żadnego wrażenia.
Siedzieliśmy z przyjacielem w milczeniu.
- Dobra co jest grane? Zapytał Lysander.
- A co może być?
- No nie wiem, chociażby to że pokłóciłeś się z Miki?
- Już Ci się zwierzyła? Szybka jest- odburknąłem
- Nie zapominaj że to moja przyjaciółka.
- Tak samo jak ja jestem twoim przyjacielem. Skoro Ci powiedziała to temat uważam za zamknięty.
Chłopak spoglądał na mnie co chwilę, jednak doskonale wiedział, że nie warto. Nic ze mnie nie wyciągnie. Skończyłem pić piwo i poszedłem po następne.
Nie mieliśmy za wiele tematów do rozmowy. Lysander wiedział, że czasami potrzebuję właśnie w taki sposób odreagować.
- Wiedziałam że Cię tutaj znajdę- Usłyszałem znajomy głos. Odwróciłem się by zobaczyć kto to.
- Debrah?! Krzyknąłem z zaskoczenia.
- Nic się nie zmieniłeś Kastiel- Odpowiedziała dziewczyna.
Jak myślicie... Co wydarzy się dalej?;>
Kolejny rozdział już w najbliższy wtorek :D
Weszłam do domu. Światło w salonie było zapalone, a przedpokój zawalony był walizkami. Niepewnie weszłam dalej. Zobaczyłam mamę siedzącą na brzegu kanapy z podkulonymi nogami. Piszczała coś pod nosem. Nieopodal niej siedział Demon, który nie pozwolił jej na wykonanie jakiegokolwiek ruchu.
Pospiesznie podeszłam do psa i wyprowadziłam na tył ogrodu. Zamknęłam taras i wróciłam do salonu. Usiadłam obok matki, która opanowywała swoje emocje.
- Nie wiedziałam, że masz psa- Powiedziała.
- Co tutaj robisz? Zapytałam chłodno.
- Sama nie wiem od czego zacząć.
- To nie jest kółko zwierzeń....
- Ja i Antonio rozstajemy się- Powiedziała krótko.
- Super, coś jeszcze? Jestem zmęczona.
- Proszę nie traktuj mnie tak.
- A na jakie traktowanie zasłużyłaś?! Podniosłam swój ton.
- Wiem, że jestem złą matką. Chciałabym to wszystko naprawić- Spojrzała na mnie załzawionymi oczami.
- Dobrze że w końcu sobie to uświadomiłaś.
-Miki, teraz już nic nie będzie takie jak kiedyś. Podpisałam intercyzę i zostałam bez grosza.
- Jakże mi przykro- Odpowiedziałam cynicznie.
- Chcę zacząć wszystko od nowa. Mam oszczędności na koncie i podjęłam pracę w wytwórni płyt.
- Tak, tak pomimo krzywdy dalej masz idealne życie. Czeka mnie ciężki weekend więc streszczaj się.
- Chcę z Tobą zamieszkać kochanie. Chcę naprawić to co zepsułam, chcę być znowu twoją mamą.
- Hahaha, no tak. Nie ma Antonio jestem Ja. Tak to nie działa- Wstałam z kanapy i nerwowo przemieszczałam się po pomieszczeniu.
- Wiem, daj mi tylko szansę- Kobieta rozpłakała się.
- Nic nie przychodzi łatwo. Na górze jest pokój gościny. Chcesz to zostań, ale raczej nic z tego dobrego nie wyjdzie- Rzuciłam wchodząc po schodach.
- Dziękuję- Wyszeptała i zabrała się za rozpakowanie rzeczy.
Weszłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Byłam wściekła. Idealnie radziłam sobie bez niej. Byłam już dużą dziewczynką więc po co to wszystko?
Usłyszałam wibracje dochodzące z mojej kieszeni. Pospiesznie wyciągnęłam telefon i odebrałam.
- Tak?
- Wszystko gra?
- Już nie będziesz mógł tak często do mnie przychodzić- Powiedziałam smutno.
- A to niby czemu? Czerwonowłosy zbulwersował się.
- Moja mama ze mną zamieszka.
- Cholera... Zostaw otwarte okno- Rozłączył się.
Nie wiem w czym miało pomóc otwarcie okna, jednakże spełniłam jego prośbę, następnie poszłam wziąć prysznic. Ubrałam się w krótkie spodenki i pachnącą jego perfumami koszulkę ''Winged Skull''
Kiedy weszłam do pokoju mój chłopak już leżał na moim łóżku.
- Jesteś niemożliwy- Powiedziałam kładąc się obok niego.
- Muszę dać Ci więcej swoich koszulek.
- Dobra propozycja- Odpowiedziałam i zaczęłam się bawić kosmykami jego włosów.
Zaczęliśmy się wygłupiać w efekcie czego spadliśmy z łóżka.
- Miki, wszystko gra? Usłyszałam głos zmartwionej matki.
Po chwili Demon zaczął drapać drzwi. Najwyraźniej wyczuł obecność Kassa.
- Tak mamo, nic się nie spało, bądź spokojna- Krzyknęłam.
Wpuściłam Demona do pokoju. Jak zawsze wskoczył na czerwonowłosego i zaczął go lizać po twarzy.
Chłopak zaczął się śmiać i przywitał się z pupilem.
- Zapomniałem jak to jest- Powiedział.
- Wiesz może to głupie, ale nie wyobrażam sobie dnia kiedy go zabierzesz.
- Przecież widujemy się codziennie.
- To już nie to samo- Pogłaskałam Demona, który grzecznie leżał obok Kastiela.
Położyliśmy się na łóżku.
- Właśnie zdałem sobie sprawę ze tego że nawet nie zaprosiłem Cię na żadną randkę- Wypowiedział.
- Przecież to nie w twoim stylu. Wystarczy mi że widujemy się codziennie- Odparłam czule całując chłopaka w usta.
Zaczęliśmy się całować namiętnie. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie. Niestety przerwał nam dźwięk mojego telefonu.
- Nie odbieraj- Szeptał.
- Muszę- Cudem wyrwałam się z uścisku i sięgnęłam po telefon leżący na biurku.
- Halo?
-Cześć, przeszkodziłem może? Usłyszałam głos Nataniela.
- Nie nie, coś się stało?
- Chciałem tylko dowiedzieć się czy wszystko w porządku.
- Tak na szczęście. Dziękuję że pytasz.
- Dowiedziałem się od taty że nasi rodzice biorą rozwód, trochę przykra sprawa.
- Mówi się trudno, może to zabrzmi dziwnie ale wiedziałam że prędzej czy później to nastąpi.
- Ale między nami wszystko dobrze?
- A dlaczego miałoby być źle? Jakby nie było stałeś się moim przyjacielem.
- Dziękuję, że mnie w tym utwierdziłaś. W takim razie dobranoc.
- Dobranoc- Wypowiedziałam i odłożyłam telefon na miejsce.
Czerwonowłosy siedział z założonymi rękoma i posępną miną. Gdyby spojrzenie mogło zabijać...
- Kto to był?!
- Emm, to tylko Nataniel- Odpowiedziałam.
-Tylko Nataniel tak?! Od kiedy to staliście się przyjaciółmi?!
- Słuchaj to Ty masz z nim konflikt nie Ja, więc nie musisz się na mnie wyżywać- Odpowiedziałam.
- Nie zapominaj też o tym że przez chwilę był moim bratem- Dodałam.
- Sukinsyn! Historia się powtarza! Wysyczał.
- Heh, mogłam się tego po Tobie spodziewać, jak możesz mnie podejrzewać o coś takiego!?
Lepiej będzie jak już pójdziesz- Powiedziałam.
Kastiel podszedł do mnie. Jednak nie był w stanie się ze mną pożegnać, dlatego też wykonał krok do tyłu, by po chwili zniknąć w oknie. Wypuściłam powietrze z płuc i zasłoniłam rolety. Widziałam jak jeszcze chwilę wpatruje się we mnie, a następnie znika za zakrętem.
Zgasiłam światło i położyłam się spać...
***
- Miki! Śniadanie- Krzyczała matka.
Przeciągnęłam się na łóżku i przetarłam oczy. Spałam wyjątkowo dobrze. Założyłam szlafrok i zeszłam do jadalni.
- Twoje ulubione- Powiedziała podając mi talerz z naleśnikami z białym serem, bitą śmietaną i polewą czekoladową.
- Dzięki, nie musiałaś- Odpowiedziałam.
Kobieta spojrzała na mnie, a następnie zabrałyśmy się za jedzenie. Może troszkę przesadziłam, widać było że się stara.
- Dziękuję, były pyszne- Powiedziałam i poszłam pod prysznic. Założyłam czarne rurki, żółte martensy i żółty płaszczyk. Do tego czarną czapkę i szalik. Byłam gotowa na długi spacer z Demonem.
Wyszłam z domu. Wiatr delikatnie owiewał moją twarz chłodnym powietrzem. Skierowałam się do najbliższego parku. Musiałam wszystko przemyśleć, a przy okazji sprawić przyjemność Demonowi, który już dawno tak nie szalał w kupie liści. Usiadłam na pobliskiej ławce i czekałam, aż pies skończy wygłupy.
Po chwili ''mój pies'' upolował sobie na zdobycz innego psa i mogło być nieciekawie. Szybko do niego podbiegłam i zapięłam na smycz.
Po drugiej stronie chodnika stała dziewczyna z jamnikiem. Przywiązałam Demona do drzewa i postanowiłam nawiązać konwersację z nieznajomą.
- Cześć, przepraszam za mojego psa, pewnie Cię wystraszył, Mam na imię Miki- Podałam dziewczynie rękę na przywitanie.
- Tori- Odpowiedziała lekko się uśmiechając.
- Może miałabyś ochotę na kawę w pobliskiej kawiarni?
- Bardzo chętnie.
Wymieniłyśmy się numerami telefonu i wstępnie umówiłyśmy o 16.00 pod kawiarnią.
Złapałam smycz psa i wróciłam do domu.
- Jestem! Wykrzyczałam rozbierając się w przedpokoju.
Weszłam do salonu gdzie zobaczyłam siedzącego Lysandra.
- Cześć, co tutaj robisz? Zapytałam zdziwiona całując przyjaciela w policzek na powitanie.
- Twoja mama do mnie zadzwoniła.
- Niby po co?
- Miki, Ona mnie przeprosiła.
- Co zrobiła?
- No przeprosiła, sam jestem w szoku. Powiedziała mi że żałuje sytuacji z listami i że nie powinna tego robić, oraz zawsze jestem tutaj mile widziany...
- Odbiło jej czy jak? A tak wgl gdzie Ona jest?
- Kazała mi czekać na Ciebie, a sama poszła do pracy.
- Czekać na mnie? Zapytałam zdziwiona. Z tego co wiem widzimy się dopiero jutro...
- W sumie dobrze się składa, bo chciałem z Tobą pogadać.
- Ech, chyba się domyślam na jaki temat.
- No więc? Ponaglał mnie przyjaciel.
- Lys, nie mam siły o tym mówić.
- Posłuchaj... Najpierw spławia mnie Kastiel, teraz Ty. Pokłóciliście się? Nie lubię się mieszać w sprawy innych, ale jeśli coś Ci zrobił to..!
- Nie nic mi nie zrobił. Jest tylko zazdrosny o Nataniela.
- O Nataniela?!
- Tak o Nataniela... Opowiedział mi całą historię o Debrah.
- Dobrze że Ci powiedział prawdę.
- A więc wiedziałeś od samego początku?
- Tak, lubię Nataniela i nawet starałem się mu pomóc w tej sytuacji, ale po pewnym czasie stwierdziliśmy ze i tak Kastiel nam nie uwierzy, więc odpuściliśmy.
- Nie wiem już co robić. Lubię Nataniela i chciałabym mieć z nim dobry kontakt, szkoda że Kass nie potrafi tego pojąć. Jest przekonany że rzucę go dla Nata, tylko dlatego, że nie wie jak wygląda sprawa z Deb.
- Hmm, to bardziej skomplikowane niż sobie wyobrażałem. Umówiłem się z nim na piwo wieczorem, może coś mi powie i wtedy zobaczymy.
- Lysander...
- Wiem, przestań to powtarzać
Zaczęliśmy się śmiać. Rozmawialiśmy jeszcze przez chwilkę, a następnie Lysander wyszedł.
Do mojego spotkania z Tori zostało jeszcze 40 minut, więc szybko pobiegłam do swojego pokoju. Założyłam granatowy sweter z czerwonymi gwiazdkami i ciemne jeansy. Do tego czerwone botki i czarny płaszcz. Zakręciłam włosy i delikatnie spięłam w kucyka. Do tego delikatny makijaż i w zasadzie byłam już gotowa. Zostawiłam mamie kartkę i wyszłam z domu.
Po 15 minutach byłam na miejscu. Dziewczyna już na mnie czekała. Przywitałam się i weszłyśmy do środka zajmując miejsce przy oknie. Zamówiłam kawę latte i pogrążyłam się w rozmowie z nowo poznaną dziewczyną zajadając przy tym kawałek ciasta.
- Łał, miło że ktoś nowy dołączy do Słodki Amoris.
- Tak, też się cieszę. Niedawno przeprowadziłam się tutaj z rodziną.
- Ach, to tak jak Ja. Jeśli chcesz to chętnie przedstawię Cię moim znajomym, myślę że Cię polubią.
- Dzięki, jesteś pierwszą miłą osobą jaką tutaj poznałam.
- Muszę do toalety, zaraz wracam- Uśmiechnęłam się do dziewczyny i ruszyłam w kierunku łazienki. Kiedy wyszłam zauważyłam Nataniela, który siedział wraz z kolegą śmiejąc się z czegoś. Postanowiłam podejść i się przywitać.
- Cześć Nat- Uśmiechnęłam się.
- Hej Miki! Nie sądziłem że Cię tutaj spotkam- Powiedział zaskoczony.
- Nie przedstawisz nas? Pytał kolega obok.
- A tak, przepraszam. Miki poznaj Kentina.
- Bardzo mi miło. Podał mi rękę na przywitanie i słodko się uśmiechnął.
- Może macie ochotę się do nas przysiąść? Zapytałam wskazując na stolik z moją koleżanką.
- W zasadzie to czemu nie- Odrzekł Nataniel.
Podeszliśmy do stolika i zajęliśmy miejsca.
- Tori poznaj Nataniela oraz Kentina.
- Bardzo mi miło- Uśmiechała się promiennie.
- Tori... Tori coś mi mówi to imię- Zastanawiał się blondyn.
- Zaraz! Ty jesteś młodszą siostrą Debrah!
PERSPEKTYWA KASTIELA
Siedzenie w domu doprowadzało mnie do szaleństwa. Nie myśląc długo postanowiłem zadzwonić do Lysandra i wyjść na piwo. Tak jak przypuszczałem chłopak zgodził się bez zbędnych pytań. Spotkaliśmy się o 20.00 przed barem.
- Jak zawsze na czas- Powiedziałem paląc papierosa.
- Przepraszam, coś mi wypadło.
Skończyłem palić i weszliśmy do środka. Kupiliśmy piwa przy barze i zajęliśmy miejsce na samym końcu, tak by nikt nam nie przeszkadzał.
Bar jak każdy inny. Metal w tle, skąpo ubrane dziewczyny, które już nie robiły na mnie żadnego wrażenia.
Siedzieliśmy z przyjacielem w milczeniu.
- Dobra co jest grane? Zapytał Lysander.
- A co może być?
- No nie wiem, chociażby to że pokłóciłeś się z Miki?
- Już Ci się zwierzyła? Szybka jest- odburknąłem
- Nie zapominaj że to moja przyjaciółka.
- Tak samo jak ja jestem twoim przyjacielem. Skoro Ci powiedziała to temat uważam za zamknięty.
Chłopak spoglądał na mnie co chwilę, jednak doskonale wiedział, że nie warto. Nic ze mnie nie wyciągnie. Skończyłem pić piwo i poszedłem po następne.
Nie mieliśmy za wiele tematów do rozmowy. Lysander wiedział, że czasami potrzebuję właśnie w taki sposób odreagować.
- Wiedziałam że Cię tutaj znajdę- Usłyszałem znajomy głos. Odwróciłem się by zobaczyć kto to.
- Debrah?! Krzyknąłem z zaskoczenia.
- Nic się nie zmieniłeś Kastiel- Odpowiedziała dziewczyna.
Jak myślicie... Co wydarzy się dalej?;>
Kolejny rozdział już w najbliższy wtorek :D
wtorek, 26 lutego 2013
Rozdział XXI '' Debrah''
Obudziłam się rano w pokoju mojego chłopaka. Rozejrzałam się dookoła. Czarne ściany, ciemna podłoga, kilka gitar porozstawianych w kątach, czarne łóżko z czarną pościelą i wyjątkowy porządek.
Wstałam niepewnie zastanawiając się jak się tutaj znalazłam.
-Pojechałam z Leonardem do sklepu, kiedy wróciłam zaczęliśmy konsumpcje alkoholu i oglądaliśmy filmy. Nie wypiłam za dużo więc pewnie zasnęłam podczas seansu- Pomyślałam.
Czerwonowłosego nie było w pokoju. Spojrzałam na zegarek który wybijał 7.00.
Postanowiłam poszukać Kassa. Weszłam do salonu, ale nikogo nie było.
- Dzień dobry! Poczułam jak ktoś zachodzi mnie od tyłu.
- Nie strasz mnie tak więcej.
Odwróciłam się i pocałowałam go na powitanie.
-Chodź zrobię śniadanie- Powiedział i złapał mnie za rękę zaciągając do kuchni.
Usiadłam na krześle i obserwowałam jak mój ukochany zakłada fartuszek i stara się przygotować jajecznicę. Niestety był marnym kucharzem więc po chwili w jakach pływały skorupki.
- Poddaje się- Wysyczał.
Postanowiłam mu pomóc. Podeszłam do niego, zabrałam fartuszek i sama wzięłam się za przygotowania. Chłopak tylko obejmował mnie od tyłu bacznie obserwując moje dokonania.
- Widzisz, to wcale nie jest trudne- Powiedziałam zadowolona.
Wyciągnęłam talerze i nałożyłam równe porcje. Kiedy skończyliśmy konsumpcje pobiegłam do domu wziąć prysznic, przebrać się i zabrać rzeczy do szkoły. Umówiłam się z Kassem że podjedzie po mnie po 30 minutach.
***
Weszliśmy do szkoły i skierowaliśmy się do sali chemicznej. Te zajęcia zawsze mamy razem. Usiedliśmy na samym końcu i słuchaliśmy nauczyciela. Lekcja szybko dobiegła końca i wyszliśmy na korytarz.
- Patrzcie co tutaj maAam! Krzyczał z entuzjazmem Ronald machając nam kluczami przed nosem.
- Zgaduje że klucze od sali muzycznej- Odpowiedziałam.
- Nie tylko. Mam jeszcze klucze od schowka szkolnego, według dyrektorki to idealne miejsce na utworzenie radia szkolnego. Powiedziała że mam to ze wszystkimi przedyskutować w pokoju gospodarzy. Spotykamy się tam za godzinę- Powiedział odchodząc.
- Jaką masz następną lekcję? Zapytał Kass.
- Jakieś zajęcia na sali gimnastycznej, a co? Zapytałam zalotnie.
- Świetnie się składa. Pocałował mnie w policzek i skierowaliśmy się na dach szkoły.
Usiedliśmy pogrążeni w rozmowie. Czerwonowłosy odpalił papierosa i patrzył na mnie z politowaniem.
- Poważnie chcesz wiedzieć takie rzeczy? Zapytał lekko rozbawiony.
- No tak, nie ukrywam że jestem ciekawa.
- Ech, Chodziłem kiedyś z Debrah. Na całe szczęście nie widziałem jej odkąd skończyła szkołę.
- Dlaczego zerwaliście?
- To skomplikowane. Musisz zadawać takie pytania? Może teraz Ty opowiesz mi o swoim byłym.
- Przed moją wyprowadzką chodziłam z Dakem... Potem się okazało że chodziła z nim połowa dziewczyn. Gdybym go teraz dorwała, to pewnie oczy bym mu wydrapała.
- Moja krew... Chodź tutaj- Powiedział
Przysnęłam się do niego i mocno przytuliłam.
- Moja mała buntowniczka- Wyszeptał mi do ucha.
Zadzwonił dzwonek więc pospieszne udaliśmy się do pokoju gospodarzy. Wszyscy na nas czekali.
- No nareszcie! Wypowiedział zbulwersowany Alex.
Kastiel zmierzył go wzrokiem i zajął miejsce przy oknie.
Do pokoju wszedł Nataniel. Spojrzał na nas i z wielkim trudem zaczął swoje przemówienie.
- No więc... pani Dyrektor poprosiła mnie o pomoc przy organizacji...
- Nie jesteś nam potrzebny! Wysyczał Kastiel wstając ze swojego miejsca.
- Kastiel uspokój się- Powtarzał Ronald cały czas go przytrzymując.
- Słuchaj wiem że mnie nie lubisz, ale to było dawno temu, może w końcu byś odpuścił? Kontynuował blondyn.
Na reakcję Kastiela nie czekaliśmy długo. Wyrwał się Ronaldowi i podbiegł w stronę Nataniela. Nie mogłam dopuścić do tego by coś się stało, więc stanęłam przed nim chcąc powstrzymać go od wymierzenia ciosu. Znajdowałam się po między nimi.
- Przestańcie do jasnej cholery!
- To nie jest twoja sprawa! Odsuń się! Krzyczał Kastiel.
Ronald i Alex podbiegli i pomogli mi rozdzielić awanturników.
Czerwonowłosy wyszedł z pomieszczenia głośno trzaskając drzwiami. Wiedziałam że w tej sytuacji lepiej będzie zostawić go samego. Powoli docierało do mnie co się tak na prawdę wydarzyło. Nataniel ciężko opadł na kanapę.
- Możecie mi wyjaśnić co się dzieje? Zapytałam.
- Wpadłem na Kastiela kiedy... Co się stało? Zapytał zdezorientowany Lysander kiedy wszedł do pomieszczenia.
- Sama czekam, aż ktoś mi powie- Wysyczałam, no więc?
- Możecie zostawić nas samych? Zapytał Nataniel.
Wszyscy spojrzeli na mnie, a następnie wyszli z pokoju. Usiadłam obok blondyna czekając na wyjaśnienia.
-Słyszałaś może o byłej dziewczynie Kastiela? Zapytał.
- Tak, nawet dzisiaj mieliśmy rozmowę na ten temat, ale co to ma do rzeczy?
- Widzisz... zanim się tutaj przeprowadziłaś Kastiel chodził z Debrah. Byli na prawdę szczęśliwą parą.
- I co w związki z tym? Ponaglałam go.
- To był zwykły, normalny dzień. Debrah przyszła do pokoju gospodarzy. Pogadaliśmy chwilę. Nie byliśmy przyjaciółmi więc chciałem, by jak najszybciej opuściła pomieszczenie. Powiedziała mi wtedy że moglibyśmy być kimś więcej niż przyjaciółmi. Wyśmiałem Ją. Przyjaźniłem się z Kastielem i nigdy bym mu tego nie zrobił. Podeszła do mnie wtedy i zaczęła mówić ze zawsze jej pragnąłem. Była śliczna ale mam swoje zasady którymi się kieruję. Poza tym nie była w moim typie. Tak czy siak popchnęła mnie na biurko i uwiesiła mi się na szyi. Do pokoju wszedł Kastiel. Chyba sam nie wierzył w to co widzi. Deb oderwała się ode mnie i zaczęła się tłumaczyć. Nie chciał jej słuchać tylko poszedł do mnie uderzając w twarz. Kiedy wstałem zacząłem go wyzywać i uświadamiać go kim tak na prawdę jest jego dziewczyna. Nie uwierzył mi i do dzisiaj myśli że to ja przystawiałem się do jego dziewczyny. Oddałem mu cios. To była nasza pierwsza bójka. Po wszystkim Kastiel mi nie uwierzył i wyszli z pokoju. Po kilku dniach się dowiedziałem że Debrah zerwała z nim dla kariery muzycznej i jeździ gdzieś po Świecie dając koncerty. Od tamtej pory Kastiel mnie nienawidzi... Wniosek z tego taki że Deb jest zwykłą manipulantką, wykorzystuje ludzi do swoich celów, a najgorsze jest to że każdy jej wierzy i nikt nie powie na nią złego słowa. Dlatego nie mam kontaktu z chłopakami z zespołu i jestem raczej mało lubiany. Od tamtej pory Kastiel się zmienił nie tylko wewnętrznie. Przefarbował włosy na czerwony i zrobił się okropnym buntownikiem. Tylko po to by żadna inna dziewczyna nigdy się nim nie zainteresowała, a że prawie każda leci na buntownika, nawet moja siostra, zaczął to wykorzystywać i łamał wszystkim serca, do teraz... Teraz już wiesz skąd nienawiść między mną a Kastielem- Odpowiedział smutno.
- Nataniel... Nie wiem co mam powiedzieć. Nie wiem też czemu ale wierzę Ci! Uwierzyłam w każde słowo które tutaj padło.
- Dziękuję, ale to nie zmieni mojej sytuacji między nami. Ja i Kastiel to już przeszłość.
- Pomogę Ci!
- Nie Miki. Nikt mi nie uwierzy, dlatego proszę! Zachowaj to dla siebie, już i tak wystarczająco nabroiłem, a teraz wybacz, mam dużo pracy.
- Jeszcze jedno. Przekaż reszcie że mają pozwolenie na zostanie po zajęciach i posprzątaniu schowka. Wszystko trzeba przenieść do piwnicy a szkoła zajmie się ufundowaniem sprzętu- Powiedział, a następnie wyszedł.
Siedziałam dalej na kanapie zaszokowana tym co przed chwilą usłyszałam. To dlatego Kastiel taki jest dla innych. Zimny jak lód, jednak gdzieś na dnie serca skrywa prawdziwego siebie. Nie wiedziałam co począć.
- Porozmawiać z nim? Czy może zostawić go w spokoju? Rozmyślałam.
Wyszłam z pokoju gospodarzy i udałam się na dziedziniec. Spodziewałam się tam spotkać czerwonowłosego. Na ławce siedział zespół, jednakże Kassa nigdzie nie było.
- Widzieliście może...? Zapytałam niepewnie.
- Wsiadł w samochód i gdzieś pojechał.
Usiadłam obok i najnormalniej w świecie się rozpłakałam. Ta sytuacja mnie przytłaczała. Alex przytulił mnie mocno do siebie, a reszta pocieszała.
Po chwili zapaliłam papierosa i trochę się uspokoiłam. Zadzwonił dzwonek i musieliśmy wracać na zajęcia.
***
- Dużo tego- Powiedział Alex otwierając schowek.
- Za dużo- Wtórował Ronald.
- Mniej narzekania, a szybciej skończymy, chcę wracać do domu- Powiedziałam bez entuzjazmu.
Chłopcy pokiwali twierdząco głową i zabraliśmy się za wynoszenie rzeczy do piwnicy. Najgorzej było z regałami, które obciążone były starymi podręcznikami z poprzednich lat nauki. Kiedy pakowałam kolejne z nich do kartonowych pudeł z jednej wypadło zdjęcie. Uklęknęłam szybko i podniosłam fotografię. Przedstawiała ona Kastiela w czarnych włosach i brązowej kurtce. Lekko się uśmiechał i spoglądał na wyświetlacz telefonu. Na odwrocie było napisane ''Dla kotka od Debrah''.
Schowałam zdjęcie do kieszeni i wzięłam się za dalsze porządki. Wiedziałam że Kastiel mnie kocha i jeśli będzie gotowy to na pewno wszystko mi wyjaśni. Tylko tego mogłam być pewna.
***
- Nareszcie koniec! Powiedziałam gdy zobaczyłam puste pomieszczenie w którym kiedyś znajdował się schowek.
- No.. i pomyśleć że po weekendzie będziemy mieli własne radio!
Była godzina 19.00. Wyszliśmy przed budynek szkoły i oddaliśmy klucze Natanielowi. Pożegnałam się z przyjaciółmi i postanowiłam wejść na chwilkę do baru.
- Cześć All!
- Hej Miki- Odpowiedział smutno.
- Chciałam zapytać jak wygląda sytuacja...
- Tak samo. Jeśli tak dalej pójdzie to będę zmuszony zamknąć interes.
- All, na pewno jest jakiś sposób żeby tego uniknąć.
- Próbowałem wszystkiego. Dzisiaj przyszła tylko jedna osoba- TY.
Szef zaserwował mi koktajl bananowy i siedzieliśmy myśląc jak wyjść z opresji. Bar bankrutował. Było coraz mniej klientów, nawet nie było sensu by ktokolwiek przychodził do pracy. Jedynie biedny All łudził się do końca, że wszystko może ulec zmianie. Rozmawialiśmy chwilę, aż w końcu postanowiłam zebrać się do domu.
Rozpadało się niemiłosiernie. W dodatku nie miałam żadnych wieści od Kassa. Zaczynałam się martwić. Przechodziłam obok jego domu. Zaryzykowałam i podeszłam pod drzwi. Zadzwoniłam dzwonkiem i czekałam aż ktoś otworzy.
- Dobry wieczór. Jest może Kastiel? Zapytałam niepewnie.
- Dobry wieczór. Tak jest, wejdź proszę.
Uśmiechnęłam się lekko i weszłam do środka.
- Jest jakiś dziwny, może Ty wiesz co się stało? Zapytała kobieta.
- Niestety tak i muszę to z nim wyjaśnić.
- Jesteś cała przemoczona, za chwilkę przyniosę Ci coś suchego- Odpowiedziała czule.
- Dziękuję- Powiedziałam i skierowałam się do pokoju Kassa.
Stanęłam przy nich i nasłuchiwałam. Zapukałam.
- Czego? Warknął.
- Kastiel to Ja, mogę wejść?
Chłopak pospiesznie wstał i otworzył mi drzwi.
- Przepraszam, myślałem że to...
- Nic nie szkodzi- Uśmiechnęłam się lekko i weszłam do środka.
Usiadłam na łóżku, gdzie leżała gitara. Wzięłam Ją do ręki i zaczęłam brzdąkać. Po chwili jednak Ją odłożyłam i nakazałam chłopakowi usiąść obok mnie co też uczynił.
Mama Kastiela weszła do pokoju.
- Proszę, tylko to by było na Ciebie mniej więcej dobre- Wręczyła mi czarną koszulkę należącą do mojego chłopaka.
- Dziękuję bardzo. Poszłam przebrać do łazienki i ponownie usiadłam obok Kassa.
Długo siedzieliśmy w ciszy.
- Miki!
- Kastiel!
Zaczęliśmy w tym samym momencie co sprawiło chwilowe uśmiechy na naszej twarzy.
- Nataniel wszystko mi opowiedział- Powiedziałam spokojnie.
- Co Ci powiedział?
- Że chciał odbić Ci dziewczynę- Skłamałam.
- Przyznał się pierwszy raz w życiu- Odpowiedział cynicznie.
- Kochasz jeszcze Debrah? Zapytałam niepewnie.
Chłopak spojrzał na mnie zaskoczony i namiętnie mnie pocałował.
- Nie! Wtedy straciłem dziewczynę i przyjaciela i żadne z nich się dla mnie nie liczy. Nie chcę już o tym więcej rozmawiać.
- W porządku- Uśmiechnęłam się do chłopaka a następnie pocałowałam go w policzek.
- Jesteście może głodni? Usłyszeliśmy głos mamy Kastiela krzyczący z kuchni.
- Masz ochotę na kolację z moją rodzinką? Zapytał czule chłopak.
- Bardzo chętnie.
***
- Kastiel! Dlaczego mi nie powiedziałeś że to twoja dziewczyna?! Przecież bym się bardziej postarała, cokolwiek!
- Mamo...
- Kolacja była przepyszna. Dziękuję za posiłek i miłą atmosferę- Powiedziałam.
- Jesteś tutaj zawsze mile widziana, więc wpadaj kiedy tylko masz ochotę- Uśmiechała się kobieta.
Posprzątaliśmy po posiłku. Najbardziej zauroczyła mnie młodsza siostra mojego chłopaka. Miała tylko cztery latka. Dawno nie widziałam takiego słodziaka biegającego w koszulce System of a Down.
- Kastiel, prosiłam przecież o coś- Powiedziała stanowczo kobieta.
- Amanda, chodź do braciszka- Powiedział czerwonowłosy. Dziecko szybko pobiegło w jego stronę i już po chwili siedziała mu na kolanach.
- Mamo, skoro to jest moja siostra to musi wyglądać jak Ja, prawda? Zaczął łaskotać siostrę. Wyglądali tak słodko.
Siedzieliśmy na kanapie popijając herbatę. Amanda teraz siedziała na moich kolanach i bawiła się moim naszyjnikiem. Chyba mnie polubiła.
- A więc twoja mama wyszła za Antonio? Nieprawdopodobne.
- Tak, nie mam z nią od tamtej chwili kontaktu.
- Jak pewnie już wiesz tata Kastiela i Amandy nie żyje. Codziennie ciężko pracuje żeby utrzymać rodzinę, niestety nadszedł kryzys i byłam skłonna prosić Antonio o pomoc z racji naszej wieloletniej przyjaźni. Szkoda tylko że mój syn na tym cierpiał.
- Tsa, było minęło- Odburknął.
- Co z Amber? Stwarza problemy? Zapytała mnie czule kobieta.
- Nie nie, na całe szczęście, potrafiła mnie nawet przeprosić za wszystko i póki co dobrze nam się układa.
- To bardzo dobrze. To dobre dziecko tylko trochę zbłądziła.
Spojrzałam na zegarek. Było już dobrze po 22.00.
- Dziękuję za wszystko, ale jest już strasznie późno, czas na mnie- Powiedziałam uśmiechając się.
- Ja też dziękuję, jesteś wspaniałą osobą- Kobieta przytuliła mnie na pożegnanie.
- Do zobaczenia Amando- Kucnęłam i przybiłam żółwika z dziewczynką.
- Odprowadzę Cię- Powiedział Kass zakładając już kurtkę.
- Dobranoc.
- Dobranoc, wpadnij do Nas jeszcze kiedyś!
***
- Jak mogłeś nie pochwalić się siostrzyczką? Jest taka słodka.
- To diabeł wcielony.
- Masz wspaniałą rodzinę, nie ukrywam że Ci zazdroszczę.
- Ty przynajmniej masz Ojca.
- A Ty kochającą mamę.
Wymieniliśmy uśmiechy.
- Koszulkę oddam Ci jutro w szkole.
- Nie, chcę żebyś w niej chodziła, wyglądasz w niej pięknie.
Złapał mnie za biodra i delikatnie pocałował.
- Dobranoc.
I każde z nas odeszło w swoim kierunku....
Postanowiłam opublikować rozdział wcześniej ; ) Kolejny już w najbliższy piątek
Wstałam niepewnie zastanawiając się jak się tutaj znalazłam.
-Pojechałam z Leonardem do sklepu, kiedy wróciłam zaczęliśmy konsumpcje alkoholu i oglądaliśmy filmy. Nie wypiłam za dużo więc pewnie zasnęłam podczas seansu- Pomyślałam.
Czerwonowłosego nie było w pokoju. Spojrzałam na zegarek który wybijał 7.00.
Postanowiłam poszukać Kassa. Weszłam do salonu, ale nikogo nie było.
- Dzień dobry! Poczułam jak ktoś zachodzi mnie od tyłu.
- Nie strasz mnie tak więcej.
Odwróciłam się i pocałowałam go na powitanie.
-Chodź zrobię śniadanie- Powiedział i złapał mnie za rękę zaciągając do kuchni.
Usiadłam na krześle i obserwowałam jak mój ukochany zakłada fartuszek i stara się przygotować jajecznicę. Niestety był marnym kucharzem więc po chwili w jakach pływały skorupki.
- Poddaje się- Wysyczał.
Postanowiłam mu pomóc. Podeszłam do niego, zabrałam fartuszek i sama wzięłam się za przygotowania. Chłopak tylko obejmował mnie od tyłu bacznie obserwując moje dokonania.
- Widzisz, to wcale nie jest trudne- Powiedziałam zadowolona.
Wyciągnęłam talerze i nałożyłam równe porcje. Kiedy skończyliśmy konsumpcje pobiegłam do domu wziąć prysznic, przebrać się i zabrać rzeczy do szkoły. Umówiłam się z Kassem że podjedzie po mnie po 30 minutach.
***
Weszliśmy do szkoły i skierowaliśmy się do sali chemicznej. Te zajęcia zawsze mamy razem. Usiedliśmy na samym końcu i słuchaliśmy nauczyciela. Lekcja szybko dobiegła końca i wyszliśmy na korytarz.
- Patrzcie co tutaj maAam! Krzyczał z entuzjazmem Ronald machając nam kluczami przed nosem.
- Zgaduje że klucze od sali muzycznej- Odpowiedziałam.
- Nie tylko. Mam jeszcze klucze od schowka szkolnego, według dyrektorki to idealne miejsce na utworzenie radia szkolnego. Powiedziała że mam to ze wszystkimi przedyskutować w pokoju gospodarzy. Spotykamy się tam za godzinę- Powiedział odchodząc.
- Jaką masz następną lekcję? Zapytał Kass.
- Jakieś zajęcia na sali gimnastycznej, a co? Zapytałam zalotnie.
- Świetnie się składa. Pocałował mnie w policzek i skierowaliśmy się na dach szkoły.
Usiedliśmy pogrążeni w rozmowie. Czerwonowłosy odpalił papierosa i patrzył na mnie z politowaniem.
- Poważnie chcesz wiedzieć takie rzeczy? Zapytał lekko rozbawiony.
- No tak, nie ukrywam że jestem ciekawa.
- Ech, Chodziłem kiedyś z Debrah. Na całe szczęście nie widziałem jej odkąd skończyła szkołę.
- Dlaczego zerwaliście?
- To skomplikowane. Musisz zadawać takie pytania? Może teraz Ty opowiesz mi o swoim byłym.
- Przed moją wyprowadzką chodziłam z Dakem... Potem się okazało że chodziła z nim połowa dziewczyn. Gdybym go teraz dorwała, to pewnie oczy bym mu wydrapała.
- Moja krew... Chodź tutaj- Powiedział
Przysnęłam się do niego i mocno przytuliłam.
- Moja mała buntowniczka- Wyszeptał mi do ucha.
Zadzwonił dzwonek więc pospieszne udaliśmy się do pokoju gospodarzy. Wszyscy na nas czekali.
- No nareszcie! Wypowiedział zbulwersowany Alex.
Kastiel zmierzył go wzrokiem i zajął miejsce przy oknie.
Do pokoju wszedł Nataniel. Spojrzał na nas i z wielkim trudem zaczął swoje przemówienie.
- No więc... pani Dyrektor poprosiła mnie o pomoc przy organizacji...
- Nie jesteś nam potrzebny! Wysyczał Kastiel wstając ze swojego miejsca.
- Kastiel uspokój się- Powtarzał Ronald cały czas go przytrzymując.
- Słuchaj wiem że mnie nie lubisz, ale to było dawno temu, może w końcu byś odpuścił? Kontynuował blondyn.
Na reakcję Kastiela nie czekaliśmy długo. Wyrwał się Ronaldowi i podbiegł w stronę Nataniela. Nie mogłam dopuścić do tego by coś się stało, więc stanęłam przed nim chcąc powstrzymać go od wymierzenia ciosu. Znajdowałam się po między nimi.
- Przestańcie do jasnej cholery!
- To nie jest twoja sprawa! Odsuń się! Krzyczał Kastiel.
Ronald i Alex podbiegli i pomogli mi rozdzielić awanturników.
Czerwonowłosy wyszedł z pomieszczenia głośno trzaskając drzwiami. Wiedziałam że w tej sytuacji lepiej będzie zostawić go samego. Powoli docierało do mnie co się tak na prawdę wydarzyło. Nataniel ciężko opadł na kanapę.
- Możecie mi wyjaśnić co się dzieje? Zapytałam.
- Wpadłem na Kastiela kiedy... Co się stało? Zapytał zdezorientowany Lysander kiedy wszedł do pomieszczenia.
- Sama czekam, aż ktoś mi powie- Wysyczałam, no więc?
- Możecie zostawić nas samych? Zapytał Nataniel.
Wszyscy spojrzeli na mnie, a następnie wyszli z pokoju. Usiadłam obok blondyna czekając na wyjaśnienia.
-Słyszałaś może o byłej dziewczynie Kastiela? Zapytał.
- Tak, nawet dzisiaj mieliśmy rozmowę na ten temat, ale co to ma do rzeczy?
- Widzisz... zanim się tutaj przeprowadziłaś Kastiel chodził z Debrah. Byli na prawdę szczęśliwą parą.
- I co w związki z tym? Ponaglałam go.
- To był zwykły, normalny dzień. Debrah przyszła do pokoju gospodarzy. Pogadaliśmy chwilę. Nie byliśmy przyjaciółmi więc chciałem, by jak najszybciej opuściła pomieszczenie. Powiedziała mi wtedy że moglibyśmy być kimś więcej niż przyjaciółmi. Wyśmiałem Ją. Przyjaźniłem się z Kastielem i nigdy bym mu tego nie zrobił. Podeszła do mnie wtedy i zaczęła mówić ze zawsze jej pragnąłem. Była śliczna ale mam swoje zasady którymi się kieruję. Poza tym nie była w moim typie. Tak czy siak popchnęła mnie na biurko i uwiesiła mi się na szyi. Do pokoju wszedł Kastiel. Chyba sam nie wierzył w to co widzi. Deb oderwała się ode mnie i zaczęła się tłumaczyć. Nie chciał jej słuchać tylko poszedł do mnie uderzając w twarz. Kiedy wstałem zacząłem go wyzywać i uświadamiać go kim tak na prawdę jest jego dziewczyna. Nie uwierzył mi i do dzisiaj myśli że to ja przystawiałem się do jego dziewczyny. Oddałem mu cios. To była nasza pierwsza bójka. Po wszystkim Kastiel mi nie uwierzył i wyszli z pokoju. Po kilku dniach się dowiedziałem że Debrah zerwała z nim dla kariery muzycznej i jeździ gdzieś po Świecie dając koncerty. Od tamtej pory Kastiel mnie nienawidzi... Wniosek z tego taki że Deb jest zwykłą manipulantką, wykorzystuje ludzi do swoich celów, a najgorsze jest to że każdy jej wierzy i nikt nie powie na nią złego słowa. Dlatego nie mam kontaktu z chłopakami z zespołu i jestem raczej mało lubiany. Od tamtej pory Kastiel się zmienił nie tylko wewnętrznie. Przefarbował włosy na czerwony i zrobił się okropnym buntownikiem. Tylko po to by żadna inna dziewczyna nigdy się nim nie zainteresowała, a że prawie każda leci na buntownika, nawet moja siostra, zaczął to wykorzystywać i łamał wszystkim serca, do teraz... Teraz już wiesz skąd nienawiść między mną a Kastielem- Odpowiedział smutno.
- Nataniel... Nie wiem co mam powiedzieć. Nie wiem też czemu ale wierzę Ci! Uwierzyłam w każde słowo które tutaj padło.
- Dziękuję, ale to nie zmieni mojej sytuacji między nami. Ja i Kastiel to już przeszłość.
- Pomogę Ci!
- Nie Miki. Nikt mi nie uwierzy, dlatego proszę! Zachowaj to dla siebie, już i tak wystarczająco nabroiłem, a teraz wybacz, mam dużo pracy.
- Jeszcze jedno. Przekaż reszcie że mają pozwolenie na zostanie po zajęciach i posprzątaniu schowka. Wszystko trzeba przenieść do piwnicy a szkoła zajmie się ufundowaniem sprzętu- Powiedział, a następnie wyszedł.
Siedziałam dalej na kanapie zaszokowana tym co przed chwilą usłyszałam. To dlatego Kastiel taki jest dla innych. Zimny jak lód, jednak gdzieś na dnie serca skrywa prawdziwego siebie. Nie wiedziałam co począć.
- Porozmawiać z nim? Czy może zostawić go w spokoju? Rozmyślałam.
Wyszłam z pokoju gospodarzy i udałam się na dziedziniec. Spodziewałam się tam spotkać czerwonowłosego. Na ławce siedział zespół, jednakże Kassa nigdzie nie było.
- Widzieliście może...? Zapytałam niepewnie.
- Wsiadł w samochód i gdzieś pojechał.
Usiadłam obok i najnormalniej w świecie się rozpłakałam. Ta sytuacja mnie przytłaczała. Alex przytulił mnie mocno do siebie, a reszta pocieszała.
Po chwili zapaliłam papierosa i trochę się uspokoiłam. Zadzwonił dzwonek i musieliśmy wracać na zajęcia.
***
- Dużo tego- Powiedział Alex otwierając schowek.
- Za dużo- Wtórował Ronald.
- Mniej narzekania, a szybciej skończymy, chcę wracać do domu- Powiedziałam bez entuzjazmu.
Chłopcy pokiwali twierdząco głową i zabraliśmy się za wynoszenie rzeczy do piwnicy. Najgorzej było z regałami, które obciążone były starymi podręcznikami z poprzednich lat nauki. Kiedy pakowałam kolejne z nich do kartonowych pudeł z jednej wypadło zdjęcie. Uklęknęłam szybko i podniosłam fotografię. Przedstawiała ona Kastiela w czarnych włosach i brązowej kurtce. Lekko się uśmiechał i spoglądał na wyświetlacz telefonu. Na odwrocie było napisane ''Dla kotka od Debrah''.
Schowałam zdjęcie do kieszeni i wzięłam się za dalsze porządki. Wiedziałam że Kastiel mnie kocha i jeśli będzie gotowy to na pewno wszystko mi wyjaśni. Tylko tego mogłam być pewna.
***
- Nareszcie koniec! Powiedziałam gdy zobaczyłam puste pomieszczenie w którym kiedyś znajdował się schowek.
- No.. i pomyśleć że po weekendzie będziemy mieli własne radio!
Była godzina 19.00. Wyszliśmy przed budynek szkoły i oddaliśmy klucze Natanielowi. Pożegnałam się z przyjaciółmi i postanowiłam wejść na chwilkę do baru.
- Cześć All!
- Hej Miki- Odpowiedział smutno.
- Chciałam zapytać jak wygląda sytuacja...
- Tak samo. Jeśli tak dalej pójdzie to będę zmuszony zamknąć interes.
- All, na pewno jest jakiś sposób żeby tego uniknąć.
- Próbowałem wszystkiego. Dzisiaj przyszła tylko jedna osoba- TY.
Szef zaserwował mi koktajl bananowy i siedzieliśmy myśląc jak wyjść z opresji. Bar bankrutował. Było coraz mniej klientów, nawet nie było sensu by ktokolwiek przychodził do pracy. Jedynie biedny All łudził się do końca, że wszystko może ulec zmianie. Rozmawialiśmy chwilę, aż w końcu postanowiłam zebrać się do domu.
Rozpadało się niemiłosiernie. W dodatku nie miałam żadnych wieści od Kassa. Zaczynałam się martwić. Przechodziłam obok jego domu. Zaryzykowałam i podeszłam pod drzwi. Zadzwoniłam dzwonkiem i czekałam aż ktoś otworzy.
- Dobry wieczór. Jest może Kastiel? Zapytałam niepewnie.
- Dobry wieczór. Tak jest, wejdź proszę.
Uśmiechnęłam się lekko i weszłam do środka.
- Jest jakiś dziwny, może Ty wiesz co się stało? Zapytała kobieta.
- Niestety tak i muszę to z nim wyjaśnić.
- Jesteś cała przemoczona, za chwilkę przyniosę Ci coś suchego- Odpowiedziała czule.
- Dziękuję- Powiedziałam i skierowałam się do pokoju Kassa.
Stanęłam przy nich i nasłuchiwałam. Zapukałam.
- Czego? Warknął.
- Kastiel to Ja, mogę wejść?
Chłopak pospiesznie wstał i otworzył mi drzwi.
- Przepraszam, myślałem że to...
- Nic nie szkodzi- Uśmiechnęłam się lekko i weszłam do środka.
Usiadłam na łóżku, gdzie leżała gitara. Wzięłam Ją do ręki i zaczęłam brzdąkać. Po chwili jednak Ją odłożyłam i nakazałam chłopakowi usiąść obok mnie co też uczynił.
Mama Kastiela weszła do pokoju.
- Proszę, tylko to by było na Ciebie mniej więcej dobre- Wręczyła mi czarną koszulkę należącą do mojego chłopaka.
- Dziękuję bardzo. Poszłam przebrać do łazienki i ponownie usiadłam obok Kassa.
Długo siedzieliśmy w ciszy.
- Miki!
- Kastiel!
Zaczęliśmy w tym samym momencie co sprawiło chwilowe uśmiechy na naszej twarzy.
- Nataniel wszystko mi opowiedział- Powiedziałam spokojnie.
- Co Ci powiedział?
- Że chciał odbić Ci dziewczynę- Skłamałam.
- Przyznał się pierwszy raz w życiu- Odpowiedział cynicznie.
- Kochasz jeszcze Debrah? Zapytałam niepewnie.
Chłopak spojrzał na mnie zaskoczony i namiętnie mnie pocałował.
- Nie! Wtedy straciłem dziewczynę i przyjaciela i żadne z nich się dla mnie nie liczy. Nie chcę już o tym więcej rozmawiać.
- W porządku- Uśmiechnęłam się do chłopaka a następnie pocałowałam go w policzek.
- Jesteście może głodni? Usłyszeliśmy głos mamy Kastiela krzyczący z kuchni.
- Masz ochotę na kolację z moją rodzinką? Zapytał czule chłopak.
- Bardzo chętnie.
***
- Kastiel! Dlaczego mi nie powiedziałeś że to twoja dziewczyna?! Przecież bym się bardziej postarała, cokolwiek!
- Mamo...
- Kolacja była przepyszna. Dziękuję za posiłek i miłą atmosferę- Powiedziałam.
- Jesteś tutaj zawsze mile widziana, więc wpadaj kiedy tylko masz ochotę- Uśmiechała się kobieta.
Posprzątaliśmy po posiłku. Najbardziej zauroczyła mnie młodsza siostra mojego chłopaka. Miała tylko cztery latka. Dawno nie widziałam takiego słodziaka biegającego w koszulce System of a Down.
- Kastiel, prosiłam przecież o coś- Powiedziała stanowczo kobieta.
- Amanda, chodź do braciszka- Powiedział czerwonowłosy. Dziecko szybko pobiegło w jego stronę i już po chwili siedziała mu na kolanach.
- Mamo, skoro to jest moja siostra to musi wyglądać jak Ja, prawda? Zaczął łaskotać siostrę. Wyglądali tak słodko.
Siedzieliśmy na kanapie popijając herbatę. Amanda teraz siedziała na moich kolanach i bawiła się moim naszyjnikiem. Chyba mnie polubiła.
- A więc twoja mama wyszła za Antonio? Nieprawdopodobne.
- Tak, nie mam z nią od tamtej chwili kontaktu.
- Jak pewnie już wiesz tata Kastiela i Amandy nie żyje. Codziennie ciężko pracuje żeby utrzymać rodzinę, niestety nadszedł kryzys i byłam skłonna prosić Antonio o pomoc z racji naszej wieloletniej przyjaźni. Szkoda tylko że mój syn na tym cierpiał.
- Tsa, było minęło- Odburknął.
- Co z Amber? Stwarza problemy? Zapytała mnie czule kobieta.
- Nie nie, na całe szczęście, potrafiła mnie nawet przeprosić za wszystko i póki co dobrze nam się układa.
- To bardzo dobrze. To dobre dziecko tylko trochę zbłądziła.
Spojrzałam na zegarek. Było już dobrze po 22.00.
- Dziękuję za wszystko, ale jest już strasznie późno, czas na mnie- Powiedziałam uśmiechając się.
- Ja też dziękuję, jesteś wspaniałą osobą- Kobieta przytuliła mnie na pożegnanie.
- Do zobaczenia Amando- Kucnęłam i przybiłam żółwika z dziewczynką.
- Odprowadzę Cię- Powiedział Kass zakładając już kurtkę.
- Dobranoc.
- Dobranoc, wpadnij do Nas jeszcze kiedyś!
***
- Jak mogłeś nie pochwalić się siostrzyczką? Jest taka słodka.
- To diabeł wcielony.
- Masz wspaniałą rodzinę, nie ukrywam że Ci zazdroszczę.
- Ty przynajmniej masz Ojca.
- A Ty kochającą mamę.
Wymieniliśmy uśmiechy.
- Koszulkę oddam Ci jutro w szkole.
- Nie, chcę żebyś w niej chodziła, wyglądasz w niej pięknie.
Złapał mnie za biodra i delikatnie pocałował.
- Dobranoc.
I każde z nas odeszło w swoim kierunku....
Postanowiłam opublikować rozdział wcześniej ; ) Kolejny już w najbliższy piątek
sobota, 23 lutego 2013
Rozdział XX ''Występ''
- Kastiel, Ja nie dam rady...
- Będę przecież stał obok Ciebie- Powtarzał przytulając mnie mocno od tyłu.
- Może jakaś zachęta? Zapytałam zalotnie.
Chłopak gwałtownie odwrócił mnie w swoim kierunku i pocałował romantycznie.
- Ej zakochani. może skończycie się obściskiwać i wyjdziemy w końcu na scenę?
- Zamknij się Ronald- Wysyczał Kass.
- Zawsze to samo- Powiedział zrezygnowany perkusista.
***
Naszedł czas wyczekiwanego występu. Kiedy wyszłam na scenę ujrzałam uczniów który czekali na rozpoczęcie. Obserwowałam kreacje innych. Szkoda że Słodki Amoris nie organizuje takich rzeczy. To była by świetna zabawa by móc przebrać się na bal za kogo tylko chcemy. Chociaż w ten jeden magiczny wieczór każdy będzie mógł stać tym kim tak na prawdę chce. Chłopcy dali mi znać że są już gotowi i czekali tylko na mnie. Wzięłam głęboki wdech i podeszłam do mikrofonu.
music
Podczas śpiewania rozglądałam się po publiczności. Wszyscy beztrosko tańczyli, a Ja poczułam się szczęśliwa. Cały stres ustąpił. Chciałam by to uczucie towarzyszyło mi zawsze.
Lysander przygrywał na fortepianie. Kochał muzykę całym sercem. Patrzyłam na cały zespół. Razem odwalaliśmy kawał super roboty. Mogłoby to trwać wiecznie.
Przeszliśmy do następnego utworu bardziej metalowego. Tym razem złapałam gitarę elektryczną Kassa, a on przeszedł na wokal. Zaczynała się prawdziwa jazda.
music 2
Wszyscy zaczęli podskakiwać łącznie z nami. W tym wypadku Lysander nie miał dla siebie zajęcia więc po prostu skakał po scenie. Alex wymiatał na basie, o Ronaldzie nie chcę wspominać, to najlepszy perkusista z jakim przyszło mi się spotkać.
Nasz cover wypadł świetnie. Po chwili ujrzałam rozbawioną Kim, Nataniela, nawet Amber, Lessy, Leo i Rozalię. Zastanawiałam jak dostali się do środka. Piosenka dobiegła końca i oczywiście przeszliśmy do kilku następnych:
music 3
music 4
Boyfriend zaśpiewał Alex z pomocą Kassa.
- Czy oni wszyscy potrafią ładnie śpiewać? Zastanawiałam się w myślach.
Na zakończenie występu wykonaliśmy kolejny cover ''Call Me maybe''
music 5
Wszyscy bili nam brawa. Nasz mini koncert wypadł rewelacyjnie. Kiedy podeszliśmy do naszych przyjaciół się przywitać na słówko poprosili nas nasza pani Dyrektor,wraz z panem Dyrektorem szkoły ''Matowy Koral''.
- Nie sądziłam że wasz występ może odnieść taki sukces. Cieszę się że mamy tak utalentowanych uczniów w szkole- Rzekła kobieta.
- Długo dyskutowałem z panią Dyrektor. Myślę że ten bal nasze Liceum zapamięta na bardzo długo.
- Dokładnie. Proszę, to jest wasze drobne wynagrodzenie za ciężką pracę- Powiedziała podając nam białą kopertę.
- Chcę utworzyć szkole radio. Chciałabym by wasz zespół podjął się tego zadania i sprawił że ''Słodki Amoris'' zmieni swoje podejście do uczniów. Dodatkowo pozwalam Wam na korzystanie z sali muzycznej do prób zespołu. Co Wy na to?
Wymieniliśmy dziwne spojrzenia. Byliśmy zaskoczeni. Na nasze twarzy wdały się uśmiechy.
- Tak, tak oczywiście Pani Dyrektor, bylibyśmy tym zachwyceni- Krzyknął Lysander.
- Cieszę się że mogę na Was liczyć. Miki pomimo tego że chwilowo zastępujesz Lysandra to również chciałabym byś pomagała chłopcom. Mogę na Ciebie liczyć? Zapytała wpatrując się we mnie.
- Tak... TAK oczywiście! Ucieszyłam się na samą myśl o współpracy.
- Świetnie, pozostaje nam tylko życzyć dalszej zabawy i większych sukcesów w przyszłości- Dopowiedział pan Dyrektor, a następnie odeszli do stolików nauczycieli.
- Dobrze usłyszałem? Zapytał zdziwiony Ronald.
- Ta, tak, chyba tak.
- Dalej nie wierzę! Krzyknął Lys.
- Stara się postarała- Dopowiedział czerwonowłosy.
Zrobiliśmy grupowy uścisk i dołączyliśmy do reszty naszych przyjaciół.
***
- Miki, mogę Cię prosić na słówko? Zapytała Amber.
- W porządku.
Odeszłyśmy kawałek od reszty. Blondynka wpatrywała się we mnie swoimi wielkimi oczami, które zachodziły łzami. Nie do końca wiedziałam czego ode mnie chce bądź oczekuje.
- Amber? Zapytałam.
- Ech... to bardzo trudne co teraz chcę zrobić, ale chcę Cię przeprosić. Jestem wstrętnym rozpieszczonym bachorem, która myśli tylko i wyłącznie o swoich potrzebach. Wiem że to dziwne, ale Nataniel powiedział mi że nie czuje do Ciebie urazu w związku z połączeniem naszych rodzin i chce traktować Cię jak siostrę. Myślę, że teraz i Ja powinnam to zrobić. Przepraszam Miki- Powiedziała skruszonym głosem.
- Amber? Czy z Tobą na pewno wszystko w porządku? Zapytałam niepewnie.
- Po prostu chcę żebyś wiedziała że od teraz wszystko się zmieni, obiecuję- Uśmiechnęła się lekko. To jak będzie? Zgoda? Zapytała i podała mi rękę.
- Zgoda. Uśmiechnęłam się do niej i mocną Ją przytuliłam. Odwzajemniła uścisk i wróciłyśmy do naszej grupy.
- Wszystko gra? Zapytał podejrzliwie Kastiel ściszając ton.
Złapałam go za rękę i pokiwałam twierdząco głową. Chłopak już nie zadawał więcej pytań, tylko lekko mnie objął.
- To co? Impreza u mnie? Wykrzyczał.
- A twoja mama?
- Znowu wyjechała- Uśmiechnął się demonicznie.
***
- Kupiłeś sobie nowe auto? Zapytałam kiedy staliśmy przed jego podjazdem.
Cała reszta weszła do środka i zaczęli się bawić. Chłopak mocniej ścisnął moją rękę. Podeszliśmy bliżej podjazdu a następnie zdjął pokrowiec z samochodu.
- Kass? Odpowiedziałam łamiącym się głosem.
Przede mną stał mój samochód Kazik. Przetarłam oczy ze zdziwienia a następnie zaczęłam płakać ze szczęścia.
- Ale Jak to? Pytałam jąkając się.
- Odkupiłem go za kilkadziesiąt dolców i postanowiłem wyremontować. Jeszcze nie jest skończony- Odburknął.
Podeszłam do chłopaka, a następnie namiętnie go pocałowałam. Uwiesiłam się na jego szyi, a ten wziął mnie na ręce nie przerywając pocałunku.
- Kocham Cię- Wyszeptałam.
- Ja Ciebie też- Odpowiedział patrząc mi głęboko w oczy.
***
Weszliśmy do środka. Jego dom był ogromny. Wszyscy bawili się w salonie. Właśnie zdałam sobie sprawę że nigdy u niego nie byłam. Na telewizorze leciały nagrania z występu. Amber porwała mnie i zaczęłyśmy tańczyć z całą resztą. Wiedziałam że mój chłopak nie lubi tańczyć, więc usiadł wygodnie na kanapie razem z Ronaldem i Alexem. Kiedy skończyłyśmy postanowiłyśmy udać się do kuchni zrobić kilka drinków.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę na samą myśl o lepszym poznaniu Ciebie, twoich przyjaciół- Powiedziała podekscytowana.
- Tak, W końcu możemy zacząć ze sobą normalnie rozmawiać.
- Miki jedziesz ze mną do sklepu po piwa? Zapytał Leo.
- Jasne czemu nie. Amber, pogadamy jak wrócę- Powiedziałam i wyszłam z przyjacielem.
Czy coś jeszcze w życiu może mnie zaskoczyć? Tak ale tylko i wyłącznie pozytywnie...
Siemka wszystkim. Mam nadzieje że napisałam to w miarę sensownie. Czasami w rozdziałach będą pojawiać się linki do piosenek, i mam nadzieje że ten pomysł każdemu się spodoba. Rozdział jak rozdział, w zasadzie nic ciekawego. Na nim właśnie miałam zakończyć pisanie tego bloga przez fakt pogodzenia głównej bohaterki z Amber, jednakże mam za dużo pomysłów na to, więc tak szybko się mnie nie pozbędziecie xD.
Miłego czytania ;p
Pozdrawiam Harry.
PS: Chciałabym serdecznie zaprosić do czytania mojego drugiego bloga o całkowicie innej tematyce związanej z anime, a konkretniej Akatsuki. Polecam :D
http://swiatakatsuki-opowiadanie.blogspot.com/
- Będę przecież stał obok Ciebie- Powtarzał przytulając mnie mocno od tyłu.
- Może jakaś zachęta? Zapytałam zalotnie.
Chłopak gwałtownie odwrócił mnie w swoim kierunku i pocałował romantycznie.
- Ej zakochani. może skończycie się obściskiwać i wyjdziemy w końcu na scenę?
- Zamknij się Ronald- Wysyczał Kass.
- Zawsze to samo- Powiedział zrezygnowany perkusista.
***
Naszedł czas wyczekiwanego występu. Kiedy wyszłam na scenę ujrzałam uczniów który czekali na rozpoczęcie. Obserwowałam kreacje innych. Szkoda że Słodki Amoris nie organizuje takich rzeczy. To była by świetna zabawa by móc przebrać się na bal za kogo tylko chcemy. Chociaż w ten jeden magiczny wieczór każdy będzie mógł stać tym kim tak na prawdę chce. Chłopcy dali mi znać że są już gotowi i czekali tylko na mnie. Wzięłam głęboki wdech i podeszłam do mikrofonu.
music
Podczas śpiewania rozglądałam się po publiczności. Wszyscy beztrosko tańczyli, a Ja poczułam się szczęśliwa. Cały stres ustąpił. Chciałam by to uczucie towarzyszyło mi zawsze.
Lysander przygrywał na fortepianie. Kochał muzykę całym sercem. Patrzyłam na cały zespół. Razem odwalaliśmy kawał super roboty. Mogłoby to trwać wiecznie.
Przeszliśmy do następnego utworu bardziej metalowego. Tym razem złapałam gitarę elektryczną Kassa, a on przeszedł na wokal. Zaczynała się prawdziwa jazda.
music 2
Wszyscy zaczęli podskakiwać łącznie z nami. W tym wypadku Lysander nie miał dla siebie zajęcia więc po prostu skakał po scenie. Alex wymiatał na basie, o Ronaldzie nie chcę wspominać, to najlepszy perkusista z jakim przyszło mi się spotkać.
Nasz cover wypadł świetnie. Po chwili ujrzałam rozbawioną Kim, Nataniela, nawet Amber, Lessy, Leo i Rozalię. Zastanawiałam jak dostali się do środka. Piosenka dobiegła końca i oczywiście przeszliśmy do kilku następnych:
music 3
music 4
Boyfriend zaśpiewał Alex z pomocą Kassa.
- Czy oni wszyscy potrafią ładnie śpiewać? Zastanawiałam się w myślach.
Na zakończenie występu wykonaliśmy kolejny cover ''Call Me maybe''
music 5
Wszyscy bili nam brawa. Nasz mini koncert wypadł rewelacyjnie. Kiedy podeszliśmy do naszych przyjaciół się przywitać na słówko poprosili nas nasza pani Dyrektor,wraz z panem Dyrektorem szkoły ''Matowy Koral''.
- Nie sądziłam że wasz występ może odnieść taki sukces. Cieszę się że mamy tak utalentowanych uczniów w szkole- Rzekła kobieta.
- Długo dyskutowałem z panią Dyrektor. Myślę że ten bal nasze Liceum zapamięta na bardzo długo.
- Dokładnie. Proszę, to jest wasze drobne wynagrodzenie za ciężką pracę- Powiedziała podając nam białą kopertę.
- Chcę utworzyć szkole radio. Chciałabym by wasz zespół podjął się tego zadania i sprawił że ''Słodki Amoris'' zmieni swoje podejście do uczniów. Dodatkowo pozwalam Wam na korzystanie z sali muzycznej do prób zespołu. Co Wy na to?
Wymieniliśmy dziwne spojrzenia. Byliśmy zaskoczeni. Na nasze twarzy wdały się uśmiechy.
- Tak, tak oczywiście Pani Dyrektor, bylibyśmy tym zachwyceni- Krzyknął Lysander.
- Cieszę się że mogę na Was liczyć. Miki pomimo tego że chwilowo zastępujesz Lysandra to również chciałabym byś pomagała chłopcom. Mogę na Ciebie liczyć? Zapytała wpatrując się we mnie.
- Tak... TAK oczywiście! Ucieszyłam się na samą myśl o współpracy.
- Świetnie, pozostaje nam tylko życzyć dalszej zabawy i większych sukcesów w przyszłości- Dopowiedział pan Dyrektor, a następnie odeszli do stolików nauczycieli.
- Dobrze usłyszałem? Zapytał zdziwiony Ronald.
- Ta, tak, chyba tak.
- Dalej nie wierzę! Krzyknął Lys.
- Stara się postarała- Dopowiedział czerwonowłosy.
Zrobiliśmy grupowy uścisk i dołączyliśmy do reszty naszych przyjaciół.
***
- Miki, mogę Cię prosić na słówko? Zapytała Amber.
- W porządku.
Odeszłyśmy kawałek od reszty. Blondynka wpatrywała się we mnie swoimi wielkimi oczami, które zachodziły łzami. Nie do końca wiedziałam czego ode mnie chce bądź oczekuje.
- Amber? Zapytałam.
- Ech... to bardzo trudne co teraz chcę zrobić, ale chcę Cię przeprosić. Jestem wstrętnym rozpieszczonym bachorem, która myśli tylko i wyłącznie o swoich potrzebach. Wiem że to dziwne, ale Nataniel powiedział mi że nie czuje do Ciebie urazu w związku z połączeniem naszych rodzin i chce traktować Cię jak siostrę. Myślę, że teraz i Ja powinnam to zrobić. Przepraszam Miki- Powiedziała skruszonym głosem.
- Amber? Czy z Tobą na pewno wszystko w porządku? Zapytałam niepewnie.
- Po prostu chcę żebyś wiedziała że od teraz wszystko się zmieni, obiecuję- Uśmiechnęła się lekko. To jak będzie? Zgoda? Zapytała i podała mi rękę.
- Zgoda. Uśmiechnęłam się do niej i mocną Ją przytuliłam. Odwzajemniła uścisk i wróciłyśmy do naszej grupy.
- Wszystko gra? Zapytał podejrzliwie Kastiel ściszając ton.
Złapałam go za rękę i pokiwałam twierdząco głową. Chłopak już nie zadawał więcej pytań, tylko lekko mnie objął.
- To co? Impreza u mnie? Wykrzyczał.
- A twoja mama?
- Znowu wyjechała- Uśmiechnął się demonicznie.
***
- Kupiłeś sobie nowe auto? Zapytałam kiedy staliśmy przed jego podjazdem.
Cała reszta weszła do środka i zaczęli się bawić. Chłopak mocniej ścisnął moją rękę. Podeszliśmy bliżej podjazdu a następnie zdjął pokrowiec z samochodu.
- Kass? Odpowiedziałam łamiącym się głosem.
Przede mną stał mój samochód Kazik. Przetarłam oczy ze zdziwienia a następnie zaczęłam płakać ze szczęścia.
- Ale Jak to? Pytałam jąkając się.
- Odkupiłem go za kilkadziesiąt dolców i postanowiłem wyremontować. Jeszcze nie jest skończony- Odburknął.
Podeszłam do chłopaka, a następnie namiętnie go pocałowałam. Uwiesiłam się na jego szyi, a ten wziął mnie na ręce nie przerywając pocałunku.
- Kocham Cię- Wyszeptałam.
- Ja Ciebie też- Odpowiedział patrząc mi głęboko w oczy.
***
Weszliśmy do środka. Jego dom był ogromny. Wszyscy bawili się w salonie. Właśnie zdałam sobie sprawę że nigdy u niego nie byłam. Na telewizorze leciały nagrania z występu. Amber porwała mnie i zaczęłyśmy tańczyć z całą resztą. Wiedziałam że mój chłopak nie lubi tańczyć, więc usiadł wygodnie na kanapie razem z Ronaldem i Alexem. Kiedy skończyłyśmy postanowiłyśmy udać się do kuchni zrobić kilka drinków.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę na samą myśl o lepszym poznaniu Ciebie, twoich przyjaciół- Powiedziała podekscytowana.
- Tak, W końcu możemy zacząć ze sobą normalnie rozmawiać.
- Miki jedziesz ze mną do sklepu po piwa? Zapytał Leo.
- Jasne czemu nie. Amber, pogadamy jak wrócę- Powiedziałam i wyszłam z przyjacielem.
Czy coś jeszcze w życiu może mnie zaskoczyć? Tak ale tylko i wyłącznie pozytywnie...
Siemka wszystkim. Mam nadzieje że napisałam to w miarę sensownie. Czasami w rozdziałach będą pojawiać się linki do piosenek, i mam nadzieje że ten pomysł każdemu się spodoba. Rozdział jak rozdział, w zasadzie nic ciekawego. Na nim właśnie miałam zakończyć pisanie tego bloga przez fakt pogodzenia głównej bohaterki z Amber, jednakże mam za dużo pomysłów na to, więc tak szybko się mnie nie pozbędziecie xD.
Miłego czytania ;p
Pozdrawiam Harry.
PS: Chciałabym serdecznie zaprosić do czytania mojego drugiego bloga o całkowicie innej tematyce związanej z anime, a konkretniej Akatsuki. Polecam :D
http://swiatakatsuki-opowiadanie.blogspot.com/
czwartek, 21 lutego 2013
Rozdział XIX ''Choroba''
Weszłam do swojego domu.
- Nie nie! Demon stój! Krzyczałam.
Jednak to nie poskutkowało i już po chwili leżałam na podłodze.
- Tak, kochany piesek. Posłuchaj jeśli mamy dalej razem mieszkać to musisz w końcu opanować emocje!
Pies patrzył na mnie jakby rozumiał, następnie odwrócił się i wskoczył na kanapę z której urządził sobie legowisko pod moją nieobecność.
Postanowiłam wziąć długą relaksującą kąpiel. Kiedy weszłam do wanny pogrążyłam się w myślach. Ten wyjazd może nie był wymarzony, jednak miałam kolejną okazję spędzić czas z Kastielem co wprawiło mnie w zachwyt. Na samą myśl o nim uśmiechałam się. Zadzwonił telefon.
Pospiesznie wyszłam z wanny, by odebrać.
- Halo?
- Przypominam Ci że za godzinę mamy u Ciebie próbę.
- Kastiel... Takich rzeczy nie da się zapomnieć.
- Sugeruję się tym, że za dużo czasu spędzasz z Lysandrem i mogłaś przejąć jego niektóre nawyki.
-( Ej nie moja wina że zapominam o niektórych rzeczach)- Usłyszałam w tle głos Lysa.
- Drzwi są otwarte- Powiedziałam, a następnie odłożyłam telefon.
Powróciłam do wanny. Niestety woda już była prawie zimna, więc musiałam przyspieszyć czynności pielęgnacyjne.
Ubrałam się w ciemne rurki, oraz luźny, błękitny sweterek. Rozpuściłam włosy i czekałam na zespół.
Wyglądałam przez okno. Było strasznie zimno i deszczowo. Z drzew opadały kolorowe liście które niewinne lądowały na ziemię. Wszystko przygotowywało się do zimowego snu. Włączyłam telewizor, i narzuciłam na siebie koc.
- Dlaczego tutaj jest tak zimno?!
Odwróciłam się i zobaczyłam chłopców wchodzących do mojego mieszkania.
Demon nie mógł się powstrzymać kiedy zobaczył Kastiela, w efekcie czego powalił go na ziemię. Ten pies był niemożliwy.
- Złaź ze mnie grubasie! Co ty mu dajesz do jedzenia że tak przytył? Zapytał, wciąż nie mogąc pozbierać się z podłogi. Alex pomógł mu wstać.
- Wysiadło mi ogrzewanie, więc musicie trochę wytrzymać- powiedziałam do chłopców, którzy zdążyli się już rozgościć.
- Podziel się kocem- Powiedział czerwonowłosy siadając obok mnie.
- Chcecie herbaty? Usłyszałam głos Lysa
- Chętnie!
Ronald buszował po lodówce w poszukiwaniu jedzenia, a Alex próbował naprawić ogrzewanie.
Leżeliśmy z Kastielem na kanapie oglądając telewizję. Oczywiście nie mogło zabraknąć Demona.
- Kastiel, jesteś za gorący! Syczałam do chłopaka kiedy ten próbował się do mnie przytulić.
- Przecież wiem jak na Ciebie działam.
- Nie w tym sensie idioto- Parsknęłam śmiechem.
- Jest mi zimno, przydaj się do czegoś- Odpowiedział.
- Czy Ty przypadkiem nie jesteś chory? Chyba masz gorączkę. Czekaj, idę po termometr- Próbowałam wstać z kanapy, jednakże cały czas mnie przetrzymywał.
- Jak pójdziesz to będzie mi zimno. Odrzekł
- To dla twojego dobra.
- Nic mi nie jest.
Do salonu wszedł Lysander podając nam herbatę. Usiadł obok nas cały czas nad czym myśląc.
- Byłeś u lekarza? Zapytałam.
- Tak, mogę mówić, tylko nie mogę śpiewać, inaczej znowu stracę głos. Najgorsze jest że za 3 dni mamy bal jesienny w szkole Matowy-Koral na którym występujemy i nie możemy znaleźć za mnie zastępstwa.
- Żeby tylko za Ciebie- Wyszeptałam.
- Co masz na myśli? Zapytał zaskoczony.
- Gitarzysta jest chory- Wskazałam na Kastiela, który słodko spał wtulony do poduszki.
- Ogrzewanie naprawione!
- Dzięki Alex, jesteś wielki- Uśmiechnęłam się do kumpla.
Usiadł na fotelu i bacznie mi się przyglądał.
- Lysander? powiedziałeś Jej?
- Właśnie próbuję...
- O co chodzi?
- Ech... Ronald słyszał jak śpiewasz i uważa, ze mogłabyś mnie zastąpić na balu- Powiedział po chwili.
- Co?! O czym Wy mówcie?
- Kiedyś przechodziłem obok sali muzycznej i słyszałem jak wykonujesz piosenkę, masz piękny głos...
- Szlak by to trafił!- Pomyślałam.
- Miki, Jesteś naszym jedynym ratunkiem.
- a Kastiel? Przecież świetnie growluje!
- Nie zdążymy przekształcić piosenki dla Kastiela. Proszę zgódź się- Nalegał Alex.
- Nigdy nie występowałam przed publicznością.
- Dasz sobie radę.
- No dobrze, zgoda- Uśmiechnęłam się do przyjaciół.
- Dzięki, to wiele dla Nas znaczy.
- Gorzej z próbami... po szkole pracuję do późna.
- Musimy pogadać z Natanielem. Jeśli przekona dyrektorkę to może zwolni Nas z kilku zajęć- Stwierdził Ronald.
- Powiemy że musimy ćwiczyć, bo mamy chwilowo nowego wokalistę, myślę że pozwoli. Pogadamy z nią jutro czy coś- Dodał Alex.
- Szkoda, tylko że dzisiejsza próba się nie odbędzie.
Spojrzeliśmy na biednego Kastiela. Był cały czerwony, a katar utrudniał mu oddychanie.
***
- Długo spałem? Zapytał czerwonowłosy.
- 4 godziny.
- A gdzie wszyscy?
- Już późno, więc zebrali się do domu.
- Mogłaś mnie obudzić, to zabrałbym się z nimi.
- Przestań już, lepiej wypij to- Powiedziałam i podałam mu kubek z napojem.
- Co to jest? Zapytał.
- Coś co powinno Ci zbić temperaturę.
- Dobrze, że nie czuję smaku.- Stwierdził i wypił duszkiem zawartość.
- Miałeś 41 stopni gorączki. Jutro pojadę z Tobą do lekarza.
- Mamo, nic mi nie jest- Uśmiechał się przy tym łobuzersko.
Położyłam się obok niego. Był strasznie gorący.
- Idę do domu- Stwierdził po chwili.
- Chyba sobie kpisz! Parsknęłam śmiechem.
- Nie wymiguj się moją chorobą, tylko powiedz że chcesz abym u Ciebie nocował- Powiedział zalotnie.
- W końcu się przyznałeś że jesteś chory...
***
Kastiel oglądał telewizję, natomiast Ja poszłam przygotować mój pokój. Zmieniłam pościel, poukładałam poduszki i zastanawiałam się nad wyborem koszuli nocnej.
- Może jednak przygotuję pokój gościnny dla Kassa? O Boże! W czym on będzie spać?! Rozmyślałam.
W swojej garderobie posiadałam kilka męskich spodni i koszulek, więc bez większego namysłu wybrałam odpowiedni zestaw dla czerwonowłosego. Sama założyłam krótkie spodenki i koszulkę za dużą o kilka rozmiarów. Następnie udałam się do salonu.
- Trzymaj- Powiedziałam podając mu ubrania.
Spojrzał na mnie przenikliwie z dziwnym grymasem na twarzy.
- Skąd masz męskie ubrania w szafie?
- Nieistotne.
- Dziwna jesteś- Odrzekł.
- Jak się nie podoba to możesz spać nago- Syknęłam.
- To też jakaś opcja.
Nic nie odpowiedziałam tylko poszłam do kuchni i zaczęłam przygotowywać kanapki. Zrobiłam herbatę i dołączyłam do czerwonowłosego.
- Głodny? Powiedziałam podając mu talerz.
- Trochę, Obejrzymy coś? Zapytał
- Spoko, mam trzecią część ''Ostrych Ostrzy''- Uśmiechałam się znacząco.
- Lubisz ''Ostre Ostrza''?
- Uwielbiam.
Włożyłam płytę do odtwarzacza DVD. Usiadłam obok Kastiela zabierając mu koc. Zmierzył mnie wzrokiem.
- Za dużo sobie pozwalasz.
- Przecież jestem u siebie- Zaczęłam się śmiać.
- Tak się gości nie traktuje- Udawał obrażonego.
- Ech... - Oddałam koc.
Kastiel przykrył nas i nakazał mi przytulić się do niego co też uczyniłam. Zajadaliśmy przygotowane kanapki i oglądaliśmy film.
.
***
Była 1.00 w nocy kiedy film się skończył. Był rewelacyjny. Piszczałam z zachwytu na samą myśl czwartej części która za tydzień ma pojawić się w kinie.
- Chodźmy spać, widzę że już leki przestały działać- Powiedziałam czule do Kassa łapiąc go za rękę.
- Jest mi strasznie gorąco- Wymamrotał.
Weszliśmy do mojego pokoju. Kastiel założył spodnie które mu dałam. Postanowił spać bez koszulki. Pierwszy raz mogłam zobaczyć jego tors. Miał tak pięknie wyrzeźbione ciało.
- Długo będziesz tak na mnie patrzyć? Zapytał.
W końcu się położyliśmy. Przerywaliśmy niezręczną ciszę naszymi oddechami.
Nie mam pojęcia kiedy to się stało ale zasnęłam. Obudziłam się dopiero rano kiedy ciało Kastiela prawie mnie przygniatało. Jedyną zaletą był fakt, iż było mi bardzo ciepło.
- Kass, obudź się, słyszysz- Odpychałam go od siebie.
Był za ciężki i nie mogłam dać sobie z nim rady.
- Co? Usłyszałam.
- Puść mnie.
- Przepraszam.
- Jak się czujesz? Zapytałam odwracając się twarzą w jego stronę.
- Średnio, wszystko mnie boli.
- Zjemy coś i pojedziemy do lekarza.
- Nie, wezmę zimny prysznic i mi przejdzie.
- Zimny prysznic przeznaczony jest dla osób zdrowych- Odparłam cynicznie i wstałam z łóżka.
***
Staliśmy przed podjazdem mojego domu.
- To kiepski pomysł żebyś prowadziła moje auto- Powiedział
- Sugerujesz że jestem kiepskim kierowcą?!
- Kobiety...- Powiedział obojętnie i zajął miejsce pasażera.
***
- Uważaj- Powtarzał przez całą drogę.
- Kastiel.... widzę drogę i wiem co się na niej dzieje więc zaufaj mi i pozwól się skupić.
Chłopak zaczął mamrotać coś pod nosem. Spojrzałam na niego zbulwersowana.
- Patrz na drogę- Krzyknął.
Nie odezwałam się słowem i w końcu mogłam skupić się na prowadzeniu auta.
- Zaczekaj w samochodzie- Powiedział kiedy wjeżdżałam na parking.
- Nie kochany, zaprowadzę Cię aż pod same drzwi gabinetu.
Wysiedliśmy z auta.
- Zapalę jeszcze- Stwierdził c próbując odpalić fajkę.
Podeszłam do niego, wyjęłam mu papierosa z ust i podeptałam na ziemi. Złapałam chłopaka za rękę i w końcu mogliśmy wejść do środka. Doktor już czekał.
Siedziałam na korytarzu. W końcu Kastiel wyszedł z gabinetu.
- I jak?
- Mam grypę mamo- Odpowiedział.
Rozdział według mnie taki sobie... Tak czy siak, kolejny już w najbliższą sobotę ;p
- Nie nie! Demon stój! Krzyczałam.
Jednak to nie poskutkowało i już po chwili leżałam na podłodze.
- Tak, kochany piesek. Posłuchaj jeśli mamy dalej razem mieszkać to musisz w końcu opanować emocje!
Pies patrzył na mnie jakby rozumiał, następnie odwrócił się i wskoczył na kanapę z której urządził sobie legowisko pod moją nieobecność.
Postanowiłam wziąć długą relaksującą kąpiel. Kiedy weszłam do wanny pogrążyłam się w myślach. Ten wyjazd może nie był wymarzony, jednak miałam kolejną okazję spędzić czas z Kastielem co wprawiło mnie w zachwyt. Na samą myśl o nim uśmiechałam się. Zadzwonił telefon.
Pospiesznie wyszłam z wanny, by odebrać.
- Halo?
- Przypominam Ci że za godzinę mamy u Ciebie próbę.
- Kastiel... Takich rzeczy nie da się zapomnieć.
- Sugeruję się tym, że za dużo czasu spędzasz z Lysandrem i mogłaś przejąć jego niektóre nawyki.
-( Ej nie moja wina że zapominam o niektórych rzeczach)- Usłyszałam w tle głos Lysa.
- Drzwi są otwarte- Powiedziałam, a następnie odłożyłam telefon.
Powróciłam do wanny. Niestety woda już była prawie zimna, więc musiałam przyspieszyć czynności pielęgnacyjne.
Ubrałam się w ciemne rurki, oraz luźny, błękitny sweterek. Rozpuściłam włosy i czekałam na zespół.
Wyglądałam przez okno. Było strasznie zimno i deszczowo. Z drzew opadały kolorowe liście które niewinne lądowały na ziemię. Wszystko przygotowywało się do zimowego snu. Włączyłam telewizor, i narzuciłam na siebie koc.
- Dlaczego tutaj jest tak zimno?!
Odwróciłam się i zobaczyłam chłopców wchodzących do mojego mieszkania.
Demon nie mógł się powstrzymać kiedy zobaczył Kastiela, w efekcie czego powalił go na ziemię. Ten pies był niemożliwy.
- Złaź ze mnie grubasie! Co ty mu dajesz do jedzenia że tak przytył? Zapytał, wciąż nie mogąc pozbierać się z podłogi. Alex pomógł mu wstać.
- Wysiadło mi ogrzewanie, więc musicie trochę wytrzymać- powiedziałam do chłopców, którzy zdążyli się już rozgościć.
- Podziel się kocem- Powiedział czerwonowłosy siadając obok mnie.
- Chcecie herbaty? Usłyszałam głos Lysa
- Chętnie!
Ronald buszował po lodówce w poszukiwaniu jedzenia, a Alex próbował naprawić ogrzewanie.
Leżeliśmy z Kastielem na kanapie oglądając telewizję. Oczywiście nie mogło zabraknąć Demona.
- Kastiel, jesteś za gorący! Syczałam do chłopaka kiedy ten próbował się do mnie przytulić.
- Przecież wiem jak na Ciebie działam.
- Nie w tym sensie idioto- Parsknęłam śmiechem.
- Jest mi zimno, przydaj się do czegoś- Odpowiedział.
- Czy Ty przypadkiem nie jesteś chory? Chyba masz gorączkę. Czekaj, idę po termometr- Próbowałam wstać z kanapy, jednakże cały czas mnie przetrzymywał.
- Jak pójdziesz to będzie mi zimno. Odrzekł
- To dla twojego dobra.
- Nic mi nie jest.
Do salonu wszedł Lysander podając nam herbatę. Usiadł obok nas cały czas nad czym myśląc.
- Byłeś u lekarza? Zapytałam.
- Tak, mogę mówić, tylko nie mogę śpiewać, inaczej znowu stracę głos. Najgorsze jest że za 3 dni mamy bal jesienny w szkole Matowy-Koral na którym występujemy i nie możemy znaleźć za mnie zastępstwa.
- Żeby tylko za Ciebie- Wyszeptałam.
- Co masz na myśli? Zapytał zaskoczony.
- Gitarzysta jest chory- Wskazałam na Kastiela, który słodko spał wtulony do poduszki.
- Ogrzewanie naprawione!
- Dzięki Alex, jesteś wielki- Uśmiechnęłam się do kumpla.
Usiadł na fotelu i bacznie mi się przyglądał.
- Lysander? powiedziałeś Jej?
- Właśnie próbuję...
- O co chodzi?
- Ech... Ronald słyszał jak śpiewasz i uważa, ze mogłabyś mnie zastąpić na balu- Powiedział po chwili.
- Co?! O czym Wy mówcie?
- Kiedyś przechodziłem obok sali muzycznej i słyszałem jak wykonujesz piosenkę, masz piękny głos...
- Szlak by to trafił!- Pomyślałam.
- Miki, Jesteś naszym jedynym ratunkiem.
- a Kastiel? Przecież świetnie growluje!
- Nie zdążymy przekształcić piosenki dla Kastiela. Proszę zgódź się- Nalegał Alex.
- Nigdy nie występowałam przed publicznością.
- Dasz sobie radę.
- No dobrze, zgoda- Uśmiechnęłam się do przyjaciół.
- Dzięki, to wiele dla Nas znaczy.
- Gorzej z próbami... po szkole pracuję do późna.
- Musimy pogadać z Natanielem. Jeśli przekona dyrektorkę to może zwolni Nas z kilku zajęć- Stwierdził Ronald.
- Powiemy że musimy ćwiczyć, bo mamy chwilowo nowego wokalistę, myślę że pozwoli. Pogadamy z nią jutro czy coś- Dodał Alex.
- Szkoda, tylko że dzisiejsza próba się nie odbędzie.
Spojrzeliśmy na biednego Kastiela. Był cały czerwony, a katar utrudniał mu oddychanie.
***
- Długo spałem? Zapytał czerwonowłosy.
- 4 godziny.
- A gdzie wszyscy?
- Już późno, więc zebrali się do domu.
- Mogłaś mnie obudzić, to zabrałbym się z nimi.
- Przestań już, lepiej wypij to- Powiedziałam i podałam mu kubek z napojem.
- Co to jest? Zapytał.
- Coś co powinno Ci zbić temperaturę.
- Dobrze, że nie czuję smaku.- Stwierdził i wypił duszkiem zawartość.
- Miałeś 41 stopni gorączki. Jutro pojadę z Tobą do lekarza.
- Mamo, nic mi nie jest- Uśmiechał się przy tym łobuzersko.
Położyłam się obok niego. Był strasznie gorący.
- Idę do domu- Stwierdził po chwili.
- Chyba sobie kpisz! Parsknęłam śmiechem.
- Nie wymiguj się moją chorobą, tylko powiedz że chcesz abym u Ciebie nocował- Powiedział zalotnie.
- W końcu się przyznałeś że jesteś chory...
***
Kastiel oglądał telewizję, natomiast Ja poszłam przygotować mój pokój. Zmieniłam pościel, poukładałam poduszki i zastanawiałam się nad wyborem koszuli nocnej.
- Może jednak przygotuję pokój gościnny dla Kassa? O Boże! W czym on będzie spać?! Rozmyślałam.
W swojej garderobie posiadałam kilka męskich spodni i koszulek, więc bez większego namysłu wybrałam odpowiedni zestaw dla czerwonowłosego. Sama założyłam krótkie spodenki i koszulkę za dużą o kilka rozmiarów. Następnie udałam się do salonu.
- Trzymaj- Powiedziałam podając mu ubrania.
Spojrzał na mnie przenikliwie z dziwnym grymasem na twarzy.
- Skąd masz męskie ubrania w szafie?
- Nieistotne.
- Dziwna jesteś- Odrzekł.
- Jak się nie podoba to możesz spać nago- Syknęłam.
- To też jakaś opcja.
Nic nie odpowiedziałam tylko poszłam do kuchni i zaczęłam przygotowywać kanapki. Zrobiłam herbatę i dołączyłam do czerwonowłosego.
- Głodny? Powiedziałam podając mu talerz.
- Trochę, Obejrzymy coś? Zapytał
- Spoko, mam trzecią część ''Ostrych Ostrzy''- Uśmiechałam się znacząco.
- Lubisz ''Ostre Ostrza''?
- Uwielbiam.
Włożyłam płytę do odtwarzacza DVD. Usiadłam obok Kastiela zabierając mu koc. Zmierzył mnie wzrokiem.
- Za dużo sobie pozwalasz.
- Przecież jestem u siebie- Zaczęłam się śmiać.
- Tak się gości nie traktuje- Udawał obrażonego.
- Ech... - Oddałam koc.
Kastiel przykrył nas i nakazał mi przytulić się do niego co też uczyniłam. Zajadaliśmy przygotowane kanapki i oglądaliśmy film.
.
***
Była 1.00 w nocy kiedy film się skończył. Był rewelacyjny. Piszczałam z zachwytu na samą myśl czwartej części która za tydzień ma pojawić się w kinie.
- Chodźmy spać, widzę że już leki przestały działać- Powiedziałam czule do Kassa łapiąc go za rękę.
- Jest mi strasznie gorąco- Wymamrotał.
Weszliśmy do mojego pokoju. Kastiel założył spodnie które mu dałam. Postanowił spać bez koszulki. Pierwszy raz mogłam zobaczyć jego tors. Miał tak pięknie wyrzeźbione ciało.
- Długo będziesz tak na mnie patrzyć? Zapytał.
W końcu się położyliśmy. Przerywaliśmy niezręczną ciszę naszymi oddechami.
Nie mam pojęcia kiedy to się stało ale zasnęłam. Obudziłam się dopiero rano kiedy ciało Kastiela prawie mnie przygniatało. Jedyną zaletą był fakt, iż było mi bardzo ciepło.
- Kass, obudź się, słyszysz- Odpychałam go od siebie.
Był za ciężki i nie mogłam dać sobie z nim rady.
- Co? Usłyszałam.
- Puść mnie.
- Przepraszam.
- Jak się czujesz? Zapytałam odwracając się twarzą w jego stronę.
- Średnio, wszystko mnie boli.
- Zjemy coś i pojedziemy do lekarza.
- Nie, wezmę zimny prysznic i mi przejdzie.
- Zimny prysznic przeznaczony jest dla osób zdrowych- Odparłam cynicznie i wstałam z łóżka.
***
Staliśmy przed podjazdem mojego domu.
- To kiepski pomysł żebyś prowadziła moje auto- Powiedział
- Sugerujesz że jestem kiepskim kierowcą?!
- Kobiety...- Powiedział obojętnie i zajął miejsce pasażera.
***
- Uważaj- Powtarzał przez całą drogę.
- Kastiel.... widzę drogę i wiem co się na niej dzieje więc zaufaj mi i pozwól się skupić.
Chłopak zaczął mamrotać coś pod nosem. Spojrzałam na niego zbulwersowana.
- Patrz na drogę- Krzyknął.
Nie odezwałam się słowem i w końcu mogłam skupić się na prowadzeniu auta.
- Zaczekaj w samochodzie- Powiedział kiedy wjeżdżałam na parking.
- Nie kochany, zaprowadzę Cię aż pod same drzwi gabinetu.
Wysiedliśmy z auta.
- Zapalę jeszcze- Stwierdził c próbując odpalić fajkę.
Podeszłam do niego, wyjęłam mu papierosa z ust i podeptałam na ziemi. Złapałam chłopaka za rękę i w końcu mogliśmy wejść do środka. Doktor już czekał.
Siedziałam na korytarzu. W końcu Kastiel wyszedł z gabinetu.
- I jak?
- Mam grypę mamo- Odpowiedział.
Rozdział według mnie taki sobie... Tak czy siak, kolejny już w najbliższą sobotę ;p
wtorek, 19 lutego 2013
Rozdział XVIII ''Pustkowie'' część II
PERSPEKTYWA MIKI:
Promienie słońca oświetlały moją twarz. Przeciągnęłam się ospale i otworzyłam oczy. Kiedy się podniosłam zobaczyłam, że jedziemy.
- Co się stało? Zapytałam zdezorientowana.
- Kiedy spałaś poszedłem do głównej drogi i zatrzymałem samochód. Michael zabrała mnie na stację benzynową a następnie podrzuciła do Was- Odpowiedział Kastiel.
- Zaraz, zaraz... jaka Michael?
- Dziewczyna o imieniu Michael, ktoś tu chyba nie spał w nocy- Odpowiedział uśmiechając się cynicznie.
Złożyłam tylne siedzenia i usiadłam spokojnie. Usłyszałam silne burczenie w brzuchu. Spojrzałam na chłopców.
- Kastiel, może zatrzymamy się na zajeździe coś przekąsić? Zapytał białowłosy.
- O tak! zjadłabym hamburgera, albo kebaba. O! Albo pizzę! Nie! Lepiej frytki ze stekiem.- Zaczęłam wymieniać wszystko na co aktualnie miałam ochotę.
- W sumie sam jestem głodny- Stwierdził czerwonowłosy.
***
Zatrzymaliśmy się przed zajazdem. Kastiel zaparkował samochód i weszliśmy do baru. Usiedliśmy i przeglądaliśmy kartę z zamówieniami.
- Radziłbym się pospieszyć. Zaraz odbywa się zjazd motocyklowy, a sami motocykliści nie cierpią obcych- Powiedział mężczyzna który nas obsługiwał.
Na moje oko wyglądał mniej więcej na 60 lat. Miał długie, siwe włosy, oraz brodę. Ubrany był w spodnie, oraz kurtkę ze skóry. Na włosach zawiązaną miał czarną chustę.
- Dziadku, przestań ich straszyć.
Obok niego pojawiła się średniego wzrostu dziewczyna ubrana podobnie do starszego mężczyzny. Miała krótkie blond włosy i zielone oczy. Była śliczna.
- Michael? Zapytał radośnie Kastiel.
- Kastiel? Coś czułam że się jeszcze kiedyś spotkamy.
- Może dołączysz do Nas?
- Bardzo chętnie.
Dziewczyna usiadła obok czerwonowłosego.
- Poznaj Miki i Lysandra- Powiedział do dziewczyny.
Podaliśmy sobie dłonie na powitanie i czekaliśmy z niecierpliwością na zamówione dania. Między czasie nowa znajoma umilała nam czas wystawiając biust w stronę białowłosego.
- W sposób jaki nosi bluzkę jest zbyt wulgarny, proszę zabierz mnie stąd- Wyszeptał mi do ucha.
Uśmiechnęłam się tylko, gdyż w zasadzie tylko tyle mogłam zrobić. Obserwowałam towarzyszkę jak kokietowała Kastiela, który oczywiście nie miał nic przeciwko temu.
Po chwili podano nam nasze dania i mogliśmy zając się konsumpcją. Michael została poproszona przez dziadka na zaplecze, więc przez chwilkę mogliśmy cieszyć się własnym towarzystwem.
- Rozmawiacie jak starzy znajomi... Powiedziałam, kierując swoją wypowiedź do czerwonowłosego, spoglądając groźnie.
- Ktoś tu jest chyba zazdrosny- Stwierdził jednoznacznie.
- Hmm... jeszcze jak by było o kogo- Odpowiedziałam spokojnie.
Nie chcąc wdawać się w dalszą dyskusję postanowiłam wyjść na zewnątrz by zapalić papierosa. Rozmyślałam nad całą sytuacją która, sprawiła, iż poczułam się zazdrosna. Kiedy skończyłam weszłam do środka. Michael już siedziała przy stoliku. Nikt nie zauważył, ze przechodzę obok nich, oprócz biednego Lysandra który musiał przyglądać się zaistniałej sytuacji.
Weszłam do toalety, która była obskurna. Zaletą którą natychmiastowo dostrzegłam było wielkie lustro. Zdjęłam swój beżowy płaszczyk. Przeczesałam włosy palcami i zdjęłam swój wełniany sweterek pod którym znajdował się czarny top. Dobrze że założyłam ciemne jeansy, oraz czarne glany. Nałożyłam płaszczyk na siebie. Wyglądałam całkiem przyzwoicie. Wyszłam z toalety. Chciałam zająć swoje miejsce obok Lysa, niestety ktoś mnie uprzedził.
- Tak Demi, to jest właśnie moja dziewczyna- Usłyszałam.
Lysander pośpiesznie wstał i objął mnie od tyłu.
- Lysander, co ty robisz? Zapytał groźnie Kastiel.
- Nic takiego, chciałbym pobyć sam z moją ukochaną- Stwierdził.
- Kochanie, idziemy do samochodu? Zapytałam zalotnie białowłosego.
- Właśnie na to czekam od samego początku- Powiedział Lys popychając mnie ku wyjściu.
- Dzięki- Powiedział kiedy siedzieliśmy w aucie.
- Nie ma za co. Uśmiechnęłam się lekko, jednakże ta sytuacja zaczynała mnie lekko przerażać.
PERSPEKTYWA KASTIELA.
- Lysander! Co ty robisz? Zapytałem groźnie.
- Nic takiego, chciałbym pobyć sam z moją ukochaną.
- Kochanie, idziemy do samochodu? Zapytała Miki.
- Właśnie na to czekam od samego początku- Stwierdził białowłosy i wyszli z baru.
Spojrzałem jak wsiadają do pojazdu. Pomimo tego, iż wiedziałem, że to tylko przykrywka to poczułem się zazdrosny.
- Widać, że się kochają- Stwierdziła Demi.
- Tak, właśnie! Też chciałabym przeżyć taką miłość- Odpowiedziała Michael jednocześnie kładąc dłoń na moim kolanie.
- Wybacz kotku, ale chyba będę wiernym pieskiem- Stwierdziłem i zabrałem jej dłoń.
- Och! Czyżbym za mało Cię pociągała? Zapytała zalotnie oblizując usta oraz przysuwając się bliżej.
- Co ja wyprawiam! Przeklinałem siebie w myślach.
- Jak z tego wybrnąć?... Cały czas się zastanawiałem.
- Kochanie, nie martw się niczym, twoja dziewczyna się o tym nie dowie- Kontynuowała prawie siadając mi na kolanach,
-Za barem mam pokój, możemy tam pójść- Szeptała.
Wstałem jak oparzony i wyszedłem na zewnątrz.
PERSPEKTYWA MIKI:
W samochodzie panowała cisza. Bałam się że Kastiel zrobi coś głupiego.
- Zależy Ci na nim, prawda? Zapytał białowłosy.
- Nie! Odpowiedziałam zakłopotana.
- Miki...
- Ech... nawet nie wiesz jak bardzo.
- Oczywiście że wiem, cały czas Was obserwuję.
Zaczęłam się śmiać.
- Zmieniasz go Miki, wszyscy to widzimy. Pomimo tego że mieliście przykry początek to chcę żeby Wam się ułożyło.
- Lys, Ja nie wiem.... Nie wiem co powiedzieć.
- Owszem byłem przeciwny, ale teraz sprawy wyglądają zupełnie inaczej. Zabiję drania jak to zepsuje!
- Dziękuję, pewnie już to mówiłam ale cały czas cieszę się że mam takiego przyjaciela jak Ty.
- Przestałem liczyć jak przekroczyłaś tysiąc.
***
Zobaczyłam, iż dookoła samochodu parkują trzy okazałe Harleye Davidsony. Najpewniej to była grupa gangu motocyklowego przed którym nas ostrzegano. Jeden z nich złapał za klamkę i wyciągnął mnie siłą z samochodu. Kolejnych dwóch trzymało Lysa, tak by nie mógł się wyswobodzić.
- Masz śliczną dziewczynę, szkoda gdyby coś jej się stało- Wykrzyczał jeden z nich.
- Hej Wy! Zostawcie Ją!
- Zobaczyłam Kastiela, który groźnie przyglądał się całej sytuacji.
- No proszę, kolejny bohater.... Czyja w końcu jest ta dziewczyna?
- Niczyja! Odkrzyknęłam.
Nadepnęłam napastnikowi na stopę dzięki czemu mnie puścił. Lysander również uwolnił się z uścisku i w końcu stanęliśmy obok czerwonowłosego.
- Macie wybór! Jeden z nich podszedł nieco bliżej i zaczął przemawiać.
- Albo oddajecie dziewczynę, albo ktoś z Was ściga się ze mną- Powiedział.
Kastiel wyszedł do przodu.
- Dobrze więc, zaczynajmy- Odparł.
- Kastiel oszalałeś!? Nie musimy nic robić, po prostu zadzwonimy po policję! Szarpałam go za koszulkę.
jednak bez pożądanego skutku.
- Kastiel proszę Cię! Nie możesz mi tego zrobić! Kocham Cię rozumiesz!?
- Wiem o tym.
Pocałował mnie namiętnie, a następnie szykował się do wyścigu.
Ktoś namalował na asfalcie linie startu. Jeden z bandytów pożyczył Harleya Kasowi, który czekał z przeciwnikiem na sygnał startu. Ja tylko stałam z boku i mogłam się przyglądać. Cały czas płakałam. Lysander siedział obok mnie pocieszając, jednak tym razem nie pomagało.
W końcu nadeszła ta dramatyczna dla mnie chwila. Zobaczyłam jak odjeżdżają...
***
- Długo to jeszcze potrwa?! Krzyczałam na Michael.
- Nie! Już jadą! widzę ich! Zaraz. Nie! Tylko jeden jedzie, a gdzie drugi?! Krzyczała zdziwiona.
Całą wieczność trwało czekanie na Kastiela. Nigdzie go nie było. Jego przeciwnik już dawno przekroczył linię mety i napawał się zwycięstwem.
- Co mu zrobiłeś?! Wydarłam się.
- Nic a nic. Wpadł w poślizg i chyba nie żyje....
***
- Nie nie! Kastiel Nie! Powtarzałam.
- Długo masz zamiar powtarzać moje imię? Obudź się w końcu- Usłyszałam głos czerwonowłosego.
Otworzyłam oczy.
- Ty żyjesz!
- A czemu miałbym nie żyć? Zapytał zdziwiony
- Brałeś przecież udział w wyścigu!
- Lysander? Co ona brała?! Pytał zdziwiony.
- Kiepski dowcip...
- Tak czy siak... Miło było słyszeć swoje imię... Kastiel och Kastiel! Powiedział czerwonowłosy głośno się śmiejąc.
- Przestań się nabijać! To było takie realne! Uderzyłam go lekko w głowę..
- Nareszcie się obudziłaś. Już nie wiem jak mam odpędzać Demi od siebie- Dodał białowłosy.
- Zaraz, zaraz... Kiedy Ja zasnęłam?
- Siedzieliśmy w samochodzie, rozmawialiśmy, potem oparłaś się o mnie i zasnęłaś.
- Długo spałam?
- Godzinkę.
- Czyli to był tylko sen. Nie wiem co bym zrobiła gdyby te wydarzenia okazały się prawdziwe- Stwierdziłam.
- Pozwoliłem sobie zadzwonić do Ala. Powiedział ze rozumie i jeszcze na dzisiejszy dzień dał Ci wolne- Dopowiedział Lys.
Kastiel cały czas przenikliwie mi się przyglądał.
- Nie patrz tak na mnie!
- Śniłem Ci się- Powiedział zalotnie.
- Co z gangiem motocyklowym? Postanowiłam zmienić temat.
- Przyjechali jakieś 30 minut temu.
- I nie było problemów?
- Ani jednego. A teraz wracajmy już do domu. Za dużo tych wydarzeń. Jestem już zmęczony- Powiedział Lysander.
- Opowiedz co Ci się śniło- Nalegał Kass.
- Nie to czego byś oczekiwał.
- Tak bardzo chciałbym Ci uwierzyć.
Promienie słońca oświetlały moją twarz. Przeciągnęłam się ospale i otworzyłam oczy. Kiedy się podniosłam zobaczyłam, że jedziemy.
- Co się stało? Zapytałam zdezorientowana.
- Kiedy spałaś poszedłem do głównej drogi i zatrzymałem samochód. Michael zabrała mnie na stację benzynową a następnie podrzuciła do Was- Odpowiedział Kastiel.
- Zaraz, zaraz... jaka Michael?
- Dziewczyna o imieniu Michael, ktoś tu chyba nie spał w nocy- Odpowiedział uśmiechając się cynicznie.
Złożyłam tylne siedzenia i usiadłam spokojnie. Usłyszałam silne burczenie w brzuchu. Spojrzałam na chłopców.
- Kastiel, może zatrzymamy się na zajeździe coś przekąsić? Zapytał białowłosy.
- O tak! zjadłabym hamburgera, albo kebaba. O! Albo pizzę! Nie! Lepiej frytki ze stekiem.- Zaczęłam wymieniać wszystko na co aktualnie miałam ochotę.
- W sumie sam jestem głodny- Stwierdził czerwonowłosy.
***
Zatrzymaliśmy się przed zajazdem. Kastiel zaparkował samochód i weszliśmy do baru. Usiedliśmy i przeglądaliśmy kartę z zamówieniami.
- Radziłbym się pospieszyć. Zaraz odbywa się zjazd motocyklowy, a sami motocykliści nie cierpią obcych- Powiedział mężczyzna który nas obsługiwał.
Na moje oko wyglądał mniej więcej na 60 lat. Miał długie, siwe włosy, oraz brodę. Ubrany był w spodnie, oraz kurtkę ze skóry. Na włosach zawiązaną miał czarną chustę.
- Dziadku, przestań ich straszyć.
Obok niego pojawiła się średniego wzrostu dziewczyna ubrana podobnie do starszego mężczyzny. Miała krótkie blond włosy i zielone oczy. Była śliczna.
- Michael? Zapytał radośnie Kastiel.
- Kastiel? Coś czułam że się jeszcze kiedyś spotkamy.
- Może dołączysz do Nas?
- Bardzo chętnie.
Dziewczyna usiadła obok czerwonowłosego.
- Poznaj Miki i Lysandra- Powiedział do dziewczyny.
Podaliśmy sobie dłonie na powitanie i czekaliśmy z niecierpliwością na zamówione dania. Między czasie nowa znajoma umilała nam czas wystawiając biust w stronę białowłosego.
- W sposób jaki nosi bluzkę jest zbyt wulgarny, proszę zabierz mnie stąd- Wyszeptał mi do ucha.
Uśmiechnęłam się tylko, gdyż w zasadzie tylko tyle mogłam zrobić. Obserwowałam towarzyszkę jak kokietowała Kastiela, który oczywiście nie miał nic przeciwko temu.
Po chwili podano nam nasze dania i mogliśmy zając się konsumpcją. Michael została poproszona przez dziadka na zaplecze, więc przez chwilkę mogliśmy cieszyć się własnym towarzystwem.
- Rozmawiacie jak starzy znajomi... Powiedziałam, kierując swoją wypowiedź do czerwonowłosego, spoglądając groźnie.
- Ktoś tu jest chyba zazdrosny- Stwierdził jednoznacznie.
- Hmm... jeszcze jak by było o kogo- Odpowiedziałam spokojnie.
Nie chcąc wdawać się w dalszą dyskusję postanowiłam wyjść na zewnątrz by zapalić papierosa. Rozmyślałam nad całą sytuacją która, sprawiła, iż poczułam się zazdrosna. Kiedy skończyłam weszłam do środka. Michael już siedziała przy stoliku. Nikt nie zauważył, ze przechodzę obok nich, oprócz biednego Lysandra który musiał przyglądać się zaistniałej sytuacji.
Weszłam do toalety, która była obskurna. Zaletą którą natychmiastowo dostrzegłam było wielkie lustro. Zdjęłam swój beżowy płaszczyk. Przeczesałam włosy palcami i zdjęłam swój wełniany sweterek pod którym znajdował się czarny top. Dobrze że założyłam ciemne jeansy, oraz czarne glany. Nałożyłam płaszczyk na siebie. Wyglądałam całkiem przyzwoicie. Wyszłam z toalety. Chciałam zająć swoje miejsce obok Lysa, niestety ktoś mnie uprzedził.
- Tak Demi, to jest właśnie moja dziewczyna- Usłyszałam.
Lysander pośpiesznie wstał i objął mnie od tyłu.
- Lysander, co ty robisz? Zapytał groźnie Kastiel.
- Nic takiego, chciałbym pobyć sam z moją ukochaną- Stwierdził.
- Kochanie, idziemy do samochodu? Zapytałam zalotnie białowłosego.
- Właśnie na to czekam od samego początku- Powiedział Lys popychając mnie ku wyjściu.
- Dzięki- Powiedział kiedy siedzieliśmy w aucie.
- Nie ma za co. Uśmiechnęłam się lekko, jednakże ta sytuacja zaczynała mnie lekko przerażać.
PERSPEKTYWA KASTIELA.
- Lysander! Co ty robisz? Zapytałem groźnie.
- Nic takiego, chciałbym pobyć sam z moją ukochaną.
- Kochanie, idziemy do samochodu? Zapytała Miki.
- Właśnie na to czekam od samego początku- Stwierdził białowłosy i wyszli z baru.
Spojrzałem jak wsiadają do pojazdu. Pomimo tego, iż wiedziałem, że to tylko przykrywka to poczułem się zazdrosny.
- Widać, że się kochają- Stwierdziła Demi.
- Tak, właśnie! Też chciałabym przeżyć taką miłość- Odpowiedziała Michael jednocześnie kładąc dłoń na moim kolanie.
- Wybacz kotku, ale chyba będę wiernym pieskiem- Stwierdziłem i zabrałem jej dłoń.
- Och! Czyżbym za mało Cię pociągała? Zapytała zalotnie oblizując usta oraz przysuwając się bliżej.
- Co ja wyprawiam! Przeklinałem siebie w myślach.
- Jak z tego wybrnąć?... Cały czas się zastanawiałem.
- Kochanie, nie martw się niczym, twoja dziewczyna się o tym nie dowie- Kontynuowała prawie siadając mi na kolanach,
-Za barem mam pokój, możemy tam pójść- Szeptała.
Wstałem jak oparzony i wyszedłem na zewnątrz.
PERSPEKTYWA MIKI:
W samochodzie panowała cisza. Bałam się że Kastiel zrobi coś głupiego.
- Zależy Ci na nim, prawda? Zapytał białowłosy.
- Nie! Odpowiedziałam zakłopotana.
- Miki...
- Ech... nawet nie wiesz jak bardzo.
- Oczywiście że wiem, cały czas Was obserwuję.
Zaczęłam się śmiać.
- Zmieniasz go Miki, wszyscy to widzimy. Pomimo tego że mieliście przykry początek to chcę żeby Wam się ułożyło.
- Lys, Ja nie wiem.... Nie wiem co powiedzieć.
- Owszem byłem przeciwny, ale teraz sprawy wyglądają zupełnie inaczej. Zabiję drania jak to zepsuje!
- Dziękuję, pewnie już to mówiłam ale cały czas cieszę się że mam takiego przyjaciela jak Ty.
- Przestałem liczyć jak przekroczyłaś tysiąc.
***
Zobaczyłam, iż dookoła samochodu parkują trzy okazałe Harleye Davidsony. Najpewniej to była grupa gangu motocyklowego przed którym nas ostrzegano. Jeden z nich złapał za klamkę i wyciągnął mnie siłą z samochodu. Kolejnych dwóch trzymało Lysa, tak by nie mógł się wyswobodzić.
- Masz śliczną dziewczynę, szkoda gdyby coś jej się stało- Wykrzyczał jeden z nich.
- Hej Wy! Zostawcie Ją!
- Zobaczyłam Kastiela, który groźnie przyglądał się całej sytuacji.
- No proszę, kolejny bohater.... Czyja w końcu jest ta dziewczyna?
- Niczyja! Odkrzyknęłam.
Nadepnęłam napastnikowi na stopę dzięki czemu mnie puścił. Lysander również uwolnił się z uścisku i w końcu stanęliśmy obok czerwonowłosego.
- Macie wybór! Jeden z nich podszedł nieco bliżej i zaczął przemawiać.
- Albo oddajecie dziewczynę, albo ktoś z Was ściga się ze mną- Powiedział.
Kastiel wyszedł do przodu.
- Dobrze więc, zaczynajmy- Odparł.
- Kastiel oszalałeś!? Nie musimy nic robić, po prostu zadzwonimy po policję! Szarpałam go za koszulkę.
jednak bez pożądanego skutku.
- Kastiel proszę Cię! Nie możesz mi tego zrobić! Kocham Cię rozumiesz!?
- Wiem o tym.
Pocałował mnie namiętnie, a następnie szykował się do wyścigu.
Ktoś namalował na asfalcie linie startu. Jeden z bandytów pożyczył Harleya Kasowi, który czekał z przeciwnikiem na sygnał startu. Ja tylko stałam z boku i mogłam się przyglądać. Cały czas płakałam. Lysander siedział obok mnie pocieszając, jednak tym razem nie pomagało.
W końcu nadeszła ta dramatyczna dla mnie chwila. Zobaczyłam jak odjeżdżają...
***
- Długo to jeszcze potrwa?! Krzyczałam na Michael.
- Nie! Już jadą! widzę ich! Zaraz. Nie! Tylko jeden jedzie, a gdzie drugi?! Krzyczała zdziwiona.
Całą wieczność trwało czekanie na Kastiela. Nigdzie go nie było. Jego przeciwnik już dawno przekroczył linię mety i napawał się zwycięstwem.
- Co mu zrobiłeś?! Wydarłam się.
- Nic a nic. Wpadł w poślizg i chyba nie żyje....
***
- Nie nie! Kastiel Nie! Powtarzałam.
- Długo masz zamiar powtarzać moje imię? Obudź się w końcu- Usłyszałam głos czerwonowłosego.
Otworzyłam oczy.
- Ty żyjesz!
- A czemu miałbym nie żyć? Zapytał zdziwiony
- Brałeś przecież udział w wyścigu!
- Lysander? Co ona brała?! Pytał zdziwiony.
- Kiepski dowcip...
- Tak czy siak... Miło było słyszeć swoje imię... Kastiel och Kastiel! Powiedział czerwonowłosy głośno się śmiejąc.
- Przestań się nabijać! To było takie realne! Uderzyłam go lekko w głowę..
- Nareszcie się obudziłaś. Już nie wiem jak mam odpędzać Demi od siebie- Dodał białowłosy.
- Zaraz, zaraz... Kiedy Ja zasnęłam?
- Siedzieliśmy w samochodzie, rozmawialiśmy, potem oparłaś się o mnie i zasnęłaś.
- Długo spałam?
- Godzinkę.
- Czyli to był tylko sen. Nie wiem co bym zrobiła gdyby te wydarzenia okazały się prawdziwe- Stwierdziłam.
- Pozwoliłem sobie zadzwonić do Ala. Powiedział ze rozumie i jeszcze na dzisiejszy dzień dał Ci wolne- Dopowiedział Lys.
Kastiel cały czas przenikliwie mi się przyglądał.
- Nie patrz tak na mnie!
- Śniłem Ci się- Powiedział zalotnie.
- Co z gangiem motocyklowym? Postanowiłam zmienić temat.
- Przyjechali jakieś 30 minut temu.
- I nie było problemów?
- Ani jednego. A teraz wracajmy już do domu. Za dużo tych wydarzeń. Jestem już zmęczony- Powiedział Lysander.
- Opowiedz co Ci się śniło- Nalegał Kass.
- Nie to czego byś oczekiwał.
- Tak bardzo chciałbym Ci uwierzyć.
poniedziałek, 18 lutego 2013
Nominacja Liebster Award
Zostałam nominowana przez
http://wish-you-were-here1.blogspot.com/
za co serdecznie dziękuję ; )
Zasady:
„Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę” Jest przyznawana dla
blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11
pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań.
Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.”
Moje odpowiedzi na zadane pytania:
1.Dlaczego prowadzisz bloga?
Lubię pisać, więc w szczególności to główna przyczyna tworzenia tego opowiadania oraz chęć dokształcenia pisowni, stylistyki, języka.
2.Masz jakieś inspiracje w tworzeniu bloga?
Moją inspiracją jest gra ''Słodki Flirt'' którą ubóstwiam ponad wszystko i w ten sposób chciałabym pokazać innym czytelnikom wyobrażenia o bohaterach przedstawionych w grze.
3 Ulubiona książka?
hmm... Jest wiele książek które sobie cenię, jednak w szczególności to ''Upadli'' Lauren Kate
4.Co kochasz najbardziej?
Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Nie posiada ono jednoznacznej odpowiedzi. Wszyscy kierujemy się innymi priorytetami więc każdy powinien odpowiedzieć indywidualnie na przedstawione wyżej pytanie. Nie chciałabym nikogo urazić poprzez moją wypowiedź więc pozostawię Ją dla siebie.
5.Jakiej muzyki słuchasz?
Wszystkiego co związane z metalem ; )
6.Jaką znaną gwiazdę chciałabyś spotkać i dlaczego?
I kolejne pytanie na które nie potrafię odpowiedzieć. Cenię większość artystów za swoją pracę, ale nie mam osoby którą chciałabym spotkać.
7.Co cenisz u ludzi najbardziej?
Szczerość i uczciwość.
8.Czytanie w myślach czy latanie? Dlaczego?
Czytanie w myślach odpada... Myślę że po pewnym czasie taki ''dar'' stałby się naszym przekleństwem od natłoku ludzkich myśli. Latanie to na pewno sama przyjemność, a człowiek przez chwilkę mógłby poczuć się wolny...
9.Myślisz, że jesteś dobrym człowiekiem? Uzasadnij.
Nie ma złych ludzi. Są tylko ludzie, którzy się mylą - w swoim postępowaniu, osądach, czasem nadziejach. Ludzie, którzy bywają zagubieni. Możliwe że właśnie jestem takim człowiekiem, ale nie mnie to osądzać.
10.Co chcesz robić w przyszłości?
Chcę iść na studia resocjalizacyjne i pomagać ludziom w swoich codziennych problemach.
11.Twoja największa wada i zaleta?
Wada: Za często się obrażam ;p
A zaleta? hmm... Z pewnością pomaganie innym.
BLOGI KTÓRE NOMINUJE:
1.http://rowninaniebios.blogspot.com/
2.http://secret-shinee-yaoi-story.blogspot.com/
3.http://miloscninja.blogspot.com/
4.http://endeared-monster.blogspot.com/
5.http://deramsofmylifee.blogspot.com/
6.http://zakochany-itachi.blogspot.com/
7.http://opowiadania-me.blog.onet.pl/
8.http://ski-not-alone.blogspot.com/
9.http://sakura-itachi-sasuke.blogspot.com/
10.http://forbidden-you.blogspot.com/
11.http://recklessxrelentless.blogspot.com/2012/08/rozdzia-3.html
MOJE PYTANIA:
1. Skąd nazwa Twojego bloga?
2.Dlaczego zdecydowałaś/eś się prowadzić bloga?
3.Ulubiony dzień tygodnia.
4.3 ulubione rzeczy, z którymi nie rozstajesz się na co dzień.
5.Styl, który wyjątkowo wzbudza w Tobie negatywne emocje. Uzasadnij.
6.Co lubisz czytać na innych blogach?
7.Piosenka, która zawsze sprawia Ci dobry humor?
8.Twój ulubieniec na blogspocie, link do bloga i dlaczego jest Twoim ulubieńcem?
9.W czym znajdujesz inspiracje?
10.Twój autorytet?
11..Jak w 3 słowach opiszesz swój styl?
http://wish-you-were-here1.blogspot.com/
za co serdecznie dziękuję ; )
Zasady:
„Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę” Jest przyznawana dla
blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11
pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań.
Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.”
Moje odpowiedzi na zadane pytania:
1.Dlaczego prowadzisz bloga?
Lubię pisać, więc w szczególności to główna przyczyna tworzenia tego opowiadania oraz chęć dokształcenia pisowni, stylistyki, języka.
2.Masz jakieś inspiracje w tworzeniu bloga?
Moją inspiracją jest gra ''Słodki Flirt'' którą ubóstwiam ponad wszystko i w ten sposób chciałabym pokazać innym czytelnikom wyobrażenia o bohaterach przedstawionych w grze.
3 Ulubiona książka?
hmm... Jest wiele książek które sobie cenię, jednak w szczególności to ''Upadli'' Lauren Kate
4.Co kochasz najbardziej?
Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Nie posiada ono jednoznacznej odpowiedzi. Wszyscy kierujemy się innymi priorytetami więc każdy powinien odpowiedzieć indywidualnie na przedstawione wyżej pytanie. Nie chciałabym nikogo urazić poprzez moją wypowiedź więc pozostawię Ją dla siebie.
5.Jakiej muzyki słuchasz?
Wszystkiego co związane z metalem ; )
6.Jaką znaną gwiazdę chciałabyś spotkać i dlaczego?
I kolejne pytanie na które nie potrafię odpowiedzieć. Cenię większość artystów za swoją pracę, ale nie mam osoby którą chciałabym spotkać.
7.Co cenisz u ludzi najbardziej?
Szczerość i uczciwość.
8.Czytanie w myślach czy latanie? Dlaczego?
Czytanie w myślach odpada... Myślę że po pewnym czasie taki ''dar'' stałby się naszym przekleństwem od natłoku ludzkich myśli. Latanie to na pewno sama przyjemność, a człowiek przez chwilkę mógłby poczuć się wolny...
9.Myślisz, że jesteś dobrym człowiekiem? Uzasadnij.
Nie ma złych ludzi. Są tylko ludzie, którzy się mylą - w swoim postępowaniu, osądach, czasem nadziejach. Ludzie, którzy bywają zagubieni. Możliwe że właśnie jestem takim człowiekiem, ale nie mnie to osądzać.
10.Co chcesz robić w przyszłości?
Chcę iść na studia resocjalizacyjne i pomagać ludziom w swoich codziennych problemach.
11.Twoja największa wada i zaleta?
Wada: Za często się obrażam ;p
A zaleta? hmm... Z pewnością pomaganie innym.
BLOGI KTÓRE NOMINUJE:
1.http://rowninaniebios.blogspot.com/
2.http://secret-shinee-yaoi-story.blogspot.com/
3.http://miloscninja.blogspot.com/
4.http://endeared-monster.blogspot.com/
5.http://deramsofmylifee.blogspot.com/
6.http://zakochany-itachi.blogspot.com/
7.http://opowiadania-me.blog.onet.pl/
8.http://ski-not-alone.blogspot.com/
9.http://sakura-itachi-sasuke.blogspot.com/
10.http://forbidden-you.blogspot.com/
11.http://recklessxrelentless.blogspot.com/2012/08/rozdzia-3.html
MOJE PYTANIA:
1. Skąd nazwa Twojego bloga?
2.Dlaczego zdecydowałaś/eś się prowadzić bloga?
3.Ulubiony dzień tygodnia.
4.3 ulubione rzeczy, z którymi nie rozstajesz się na co dzień.
5.Styl, który wyjątkowo wzbudza w Tobie negatywne emocje. Uzasadnij.
6.Co lubisz czytać na innych blogach?
7.Piosenka, która zawsze sprawia Ci dobry humor?
8.Twój ulubieniec na blogspocie, link do bloga i dlaczego jest Twoim ulubieńcem?
9.W czym znajdujesz inspiracje?
10.Twój autorytet?
11..Jak w 3 słowach opiszesz swój styl?
piątek, 15 lutego 2013
Rozdział XVIII ''Pustkowie'' część I
Wysiadłam z samochodu. Znajdowaliśmy się na polanie otoczonej pięknymi łąkami. Sugerując się położeniem słońca wskazywało ono południe. Wiatr delikatnie pieścił moje ciało. Czułam lekki chłód, jednakże chciałam by ten moment trwał wiecznie. Uświadomiłam sobie fakt, iż jesień to naprawdę piękna pora roku.
Wróciłam do samochodu w którym panowała niezręczna cisza.
- Lys, o której masz wizytę? Zapytałam czule.
- Już po wszystkim, w szpitalu powinienem być godzinę temu- Odparł smutno.
Spojrzałam na Kastiela. Był bardzo zdenerwowany. Jego dłonie zaciskały się na kierownicy. Po chwili wysiadł z samochodu.
- Miki, powiedz mi proszę, czy między Wami coś jest? Zapytał Lys.
- Ech, sama nie wiem, to zbyt skomplikowane.
Spojrzałam na czerwonowłosego który nerwowo przechadzał się niedaleko samochodu.
- Wiesz, chyba z nim porozmawiam- Powiedziałam do białowłosego i również wysiadłam z pojazdu.
***
- Kastiel? Zapytałam niepewnie.
- Co tym razem!?
- Chciałam tylko przeprosić, faktycznie, to moja wina że trzymałam mapę do góry nogami, ale też nie zrobiłam tego celowo.
Chłopak spojrzał na mnie zdziwiony, lecz po chwili na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech.
- Chyba mnie za bardzo poniosło...
- Przeprosiny przyjęte! Przerwałam.
Podeszłam do niego i mocno go przytuliłam.
- Nie takiej reakcji się spodziewałem- Stwierdził.
Kiedy na niego spojrzałam zobaczyłam jak jego policzki oblane są rumieńcem. Próbowałam złapać z nim kontakt wzrokowy, jednakże ten robił uniki. Zaczęłam się śmiać. Wyglądał tak słodko i niewinnie.
- Ech, Ja już was nie rozumiem- Usłyszałam głos Lysandra za sobą.
- Jesteście zbyt skomplikowani- Dodał po chwili.
- Lysander nie mów lepiej o komplikacjach- Kass był bardzo rozbawiony jego wypowiedzią.
- Fajnie, że zakopaliśmy topór wojenny, jednakże chcę przypomnieć że znajdujemy się na jakimś pustkowiu- Powiedziałam stanowczo.
- Fakt... Jakieś pomysły?
- Możemy dojść do głównej drogi i złapać stopa- Odpowiedziałam bez większego namysłu.
-Ok... Lysander?
- Tak to dobry pomysł.
Podeszliśmy do samochodu zabrać rzeczy i ewentualnie potrzebne przedmioty.
Robiło się coraz chłodniej. Dobrze że miałam na sobie wełniany sweterek, oraz beżowy jesienny płaszczyk zapinany na guziki.
Zmierzaliśmy w kierunku drogi. Chłopcy rozmawiali o zespole, a Ja podziwiałam piękny krajobraz. Usłyszałam cichy szelest. Zatrzymałam się na chwilkę, by zlokalizować i rozpoznać ewentualną przyczynę.
- Miki! Nie ruszaj się! Krzyczał Lysander.
- O co Ci chodzi?
- Nic nie mów- Powiedział Kass. W dłoni trzymał długi patyk z którym zbliżał się w moim kierunku.
- Odbiło Wam czy jak?!
- Ciii- Zaraz będzie po wszystkim.
Spojrzałam pod swoje nogi, kiedy usłyszałam charakterystyczne syczenie. Przy mojej lewej nodze znajdował się ogromny wąż. Po jego postawie stwierdziłam, iż szykuje się na zaatakowane. Byłam przerażona.
Poczułam jak wielka łza spływa mi po policzku. Od dziecka bałam się węży, a dokładnie od momentu, kiedy w wieku sześciu lat zostałam przez jednego ukąszona.
- Kastiel? Wyszeptałam.
- Spokojnie- Nie masz się czego bać.
Zasłoniłam oczy i czekałam, aż będzie po wszystkim.
- Już. Usłyszałam przy swoim uchu.
- Dziękuję! Odpowiedziałam i przytuliłam się mocno do czerwonowłosego.
- Co z nim zrobiłeś? Zapytałam wciąż przytulając się do jego torsu.
- Odwróć się- Wyszeptał.
Kiedy to zrobiłam, zobaczyłam jak wąż pełźnie sobie spokojnie w przeciwnym kierunku.
Ulżyło mi na ten widok. Jednak dalej się trzęsłam przez co nie byłam w stanie pójść dalej.
Chłopak odwrócił się do mnie tyłem.
- Wskakuj- Powiedział.
- Przestań, potrafię iść sama.
- Drugiej szansy nie będzie- Odpowiedział drwiąco.
Wskoczyłam mu na plecy i mogliśmy wyruszyć w dalszą drogę.
***
- Ani żywej duszy...- Powiedział czerwonowłosy.
- Dziwnie tu...
Siedzieliśmy przy drodze dobre dwie godziny. Zrobiło się strasznie zimno. Zanosiło się na deszcz.
- Al mnie zamorduje, miałam być w pracy jakąś godzinę temu- Powiedziałam smutno.
- Nie zwolni Cię, gdyby nie Ty to już dawno doszłoby do likwidacji tego baru- Powiedział białowłosy.
- Tak myślisz?
- Ja to po prostu wiem.
Uśmiechnęłam do się lekko. Lysander wiedział jak pocieszać ludzi.
- Chyba nie mamy wyjścia jak wrócić do samochodu i spróbować jutro rano...
***
- Kass?
- Nie!
- Proszę!
- Co z tego będę miał?
- Co tylko chcesz, tylko proszę weź mnie na ręce.
- Co tylko będę chciał? Dobrze więc...
Chłopak podszedł do mnie i spełnił moją prośbę. Był bardzo silny. Kiedy wracaliśmy do auta, cały czas mu się przyglądałam. Chyba zaczynałam dostrzegać w nim to czego nikt nie potrafił, a mianowicie jego czułość. Zastanawiałam się tylko dlaczego jest taki skryty. Czasami jest aż za bardzo pewny siebie i arogancki, a już dnia następnego potrafi być bardzo troskliwy.
Poczułam krople deszczu na twarzy. Dałam znać Kastielowi, by mnie puścił. Kiedy to uczynił zaczęliśmy się ścigać, kto pierwszy dobiegnie na miejsce. Lysander tylko spoglądał na nas zdumiony. Nie dołączył do nas tylko szedł swoim własnym tempem.
-HA! Pierwsza! Wykrzyczałam.
- Tylko dlatego, że pozwoliłem na to.
- Hahaha nie kłam. Jesteś dla mnie za słaby- Odpowiedziałam.
- Co powiedziałaś?
- To co usłyszałeś! Pokazałam mu język i automatycznie zaczęłam uciekać.
Zaczęliśmy się gonić dokoła samochodu. Lysander spoglądał na nas poważnie.
- Gorzej jak dzieci- Powtarzał pod nosem.
Kastiel w końcu mnie złapał. Objął mnie od tyłu.
- Zemsta będzie słodka- Wyszeptał mi do ucha.
- Mam się bać? Zapytałam zalotnie.
- Może tak, może nie.
Rozpadało się na dobre. Na niebie pojawiły się błyskawice. Zapowiadała się ciekawa noc w samochodzie.
Pospiesznie weszliśmy do środka. Kastiel rozłożył tylne siedzenia, więc spokojnie mogliśmy się położyć.
- Gramy w karty? Zapytał czerwonowłosy.
- Masz karty w samochodzie? Zapytałam zdumiona.
- W tym samochodzie znajdzie się wszystko!
Kastiel przeszedł na przednie siedzenie co również uczyniłam. Otworzył schowek i zaczął wyciągać z niego różne przedmioty. Na samym dnie znajdowała się ukryta półka.
- Tutaj trzymam coś bardzo cennego- Powiedział.
Przed sobą zobaczyłam butelkę Whiskey.
- Kastiel, niegrzeczny chłopczyk! Powiedziałam i pogroziłam palcem.
- 20 letnia. Ukradłem Ją kiedy mój tata jeszcze...- Jego głos się załamał. Spuścił głowę i wpatrywał się w butelkę.
- Hej hej hej! Bez żadnych takich!
Przysunęłam się bliżej chłopaka i oparłam o jego ramię.
- Na pewno spogląda na Ciebie i cieszy się, że ma takiego syna- Powiedziałam.
Czerwonowłosy pocałował mnie i postanowił otworzyć butelkę.
- Lysander, przyłączysz się? Zapytał.
- Dobrze wiesz, że nie piję, nie przeszkadzajcie mi- Odpowiedział stanowczo z epickim spokojem.
- Co tylko rozkażesz! - Powiedział podając mi butelkę.
Nie zastanawiając się długo pociągnęłam spory łyk. Kiedy połknęłam zawartość przeszły mnie dreszcze.
- Strasznie mocna! Odparłam.
- Jak wszystkie wyroby mojego Ojca. Jak do mnie przyjdziesz to wszystko Ci pokażę.
- Trzymam za słowo! Powiedziałam lekko się uśmiechając.
- No dobra, to czego słuchamy? Mam płytę Asking Alexandria.
- Odpada! Po ''randce'' z Benem nigdy więcej AA.
- Fakt! Uczynisz mi ten zaszczyt i zniszczysz płytę?
- Z przyjemnością! Odpowiedziałam i połamałam opakowanie, które wyrzuciłam przez okno.
- A co powiesz na Capture the Crown? Zapytał.
- O tak!
Chłopak wrzucił płytę do odtwarzacza. W samochodzie rozległa się głośna muzyka. Oboje spojrzeliśmy na Lysandra, jednak ten znajdował się we własnym Świecie usilnie coś notując, nie zwracając na nic uwagi.
Zaczęliśmy się wygłupiać. Po kolejnym toaście nawet dołączyliśmy śpiew.
Kastiel zaczął growlować, natomiast Ja rzucałam głową na wszystkie strony.
Kiedy straciliśmy już siły oparłam głowę o nogi Kastiela i śmialiśmy się z naszego prywatnego występu. W tle dało się usłyszeć balladę w wykonaniu Animal's '' House of the rising Sun''
Była piękna noc. Niebo po burzy stało się czyste, a dookoła nas panowała głucha cisza.
- Idę zapalić, idziesz ze mną? Zaproponował czerwonowłosy.
- Pewnie!
Wysiedliśmy i wspięliśmy się na dach samochodu. Kass usiadł za mną i położył swoją głowę na moim ramieniu.
- Przynajmniej mi ciepło- Powiedziałam wtulając się jeszcze bardziej do chłopaka.
Odpaliłam papierosa i podałam Kastielowi.
- Tak powinno być zawsze- powiedział.
- Co masz na myśli?
- Powinnaś zawsze odpalać mi papierosy.
- Praktycznie zawsze to robię- Odpowiedziałam śmiejąc się.
- Dobrze wiesz co mam na myśli.
- Chyba tak...
- Wracajmy do środka. Cała drżysz- Powiedział.
***
Godzina 3.00 nad ranem. Wszyscy śpią, tylko oczywiście nie Ja. Odwracałam się z boku na bok. Od godziny słychać wycie najpewniej wilków. Od czasu do czasu Lysander usilnie powtarzał, że musi zobaczyć się z Kim przygniatając swój notatnik, natomiast Kastiel cały czas się do mnie przytulał. Za każdym razem kiedy się odsuwałam robił to samo, jakby panował nad tym. Zaczynałam myśleć, że pewnie robi to specjalnie.
- Zaraz zwariuje! Powtarzałam sobie w myślach.
Postanowiłam obudzić czerwonowłosego. Odwróciłam się w jego stronę i lekko poszarpałam z kurtkę. Po chwili spojrzał na mnie swoimi pięknymi brązowymi oczami.
- Coś się stało? Zapytał lekko zdezorientowany kiedy zobaczył w jakiej pozycji leżymy.
Natychmiastowo zabrał rękę i w ten sposób wyswobodził mnie z uścisku.
- Dziękuję- Odparłam.
- Przepraszam.
Po raz kolejny usłyszałam wycie. Kastiel spojrzał na mnie zdziwiony.
- Nie mów, że właśnie po to mnie obudziłaś- Wyszeptał.
- Między innymi. Mógłbyś sprawdzić czy jesteśmy bezpieczni? Zapytałam.
- Jesteś bezduszna- Odparł uśmiechając się cynicznie.
Uderzyłam go mocno w ramię.
- To bolało! Wysyczał.
- I miało!
Oboje usiedliśmy. Wyglądaliśmy przez szyby, ale nie zauważyliśmy nic podejrzanego.
- Zadowolona? Chodźmy już spać.
- Po prostu się boję.
- Nie marudź.
Ponownie się położyliśmy. Patrzyłam cały czas na Kastiela który usilnie próbował zasnąć.
- Nie patrz się tak na mnie- Wysyczał.
- Przepraszam.
- Chcesz się przytulić?
- Nie udusisz mnie?
- Postaram się. Uśmiechnął się lekko.
Wtuliłam się do jego torsu i wsłuchiwałam się w bicie serca. W końcu zasnęłam...
Tadaam! Nowy rozdział z którego jestem bardzo, ale to bardzo zadowolona <3 Następny dopiero we wtorek ;p
Wróciłam do samochodu w którym panowała niezręczna cisza.
- Lys, o której masz wizytę? Zapytałam czule.
- Już po wszystkim, w szpitalu powinienem być godzinę temu- Odparł smutno.
Spojrzałam na Kastiela. Był bardzo zdenerwowany. Jego dłonie zaciskały się na kierownicy. Po chwili wysiadł z samochodu.
- Miki, powiedz mi proszę, czy między Wami coś jest? Zapytał Lys.
- Ech, sama nie wiem, to zbyt skomplikowane.
Spojrzałam na czerwonowłosego który nerwowo przechadzał się niedaleko samochodu.
- Wiesz, chyba z nim porozmawiam- Powiedziałam do białowłosego i również wysiadłam z pojazdu.
***
- Kastiel? Zapytałam niepewnie.
- Co tym razem!?
- Chciałam tylko przeprosić, faktycznie, to moja wina że trzymałam mapę do góry nogami, ale też nie zrobiłam tego celowo.
Chłopak spojrzał na mnie zdziwiony, lecz po chwili na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech.
- Chyba mnie za bardzo poniosło...
- Przeprosiny przyjęte! Przerwałam.
Podeszłam do niego i mocno go przytuliłam.
- Nie takiej reakcji się spodziewałem- Stwierdził.
Kiedy na niego spojrzałam zobaczyłam jak jego policzki oblane są rumieńcem. Próbowałam złapać z nim kontakt wzrokowy, jednakże ten robił uniki. Zaczęłam się śmiać. Wyglądał tak słodko i niewinnie.
- Ech, Ja już was nie rozumiem- Usłyszałam głos Lysandra za sobą.
- Jesteście zbyt skomplikowani- Dodał po chwili.
- Lysander nie mów lepiej o komplikacjach- Kass był bardzo rozbawiony jego wypowiedzią.
- Fajnie, że zakopaliśmy topór wojenny, jednakże chcę przypomnieć że znajdujemy się na jakimś pustkowiu- Powiedziałam stanowczo.
- Fakt... Jakieś pomysły?
- Możemy dojść do głównej drogi i złapać stopa- Odpowiedziałam bez większego namysłu.
-Ok... Lysander?
- Tak to dobry pomysł.
Podeszliśmy do samochodu zabrać rzeczy i ewentualnie potrzebne przedmioty.
Robiło się coraz chłodniej. Dobrze że miałam na sobie wełniany sweterek, oraz beżowy jesienny płaszczyk zapinany na guziki.
Zmierzaliśmy w kierunku drogi. Chłopcy rozmawiali o zespole, a Ja podziwiałam piękny krajobraz. Usłyszałam cichy szelest. Zatrzymałam się na chwilkę, by zlokalizować i rozpoznać ewentualną przyczynę.
- Miki! Nie ruszaj się! Krzyczał Lysander.
- O co Ci chodzi?
- Nic nie mów- Powiedział Kass. W dłoni trzymał długi patyk z którym zbliżał się w moim kierunku.
- Odbiło Wam czy jak?!
- Ciii- Zaraz będzie po wszystkim.
Spojrzałam pod swoje nogi, kiedy usłyszałam charakterystyczne syczenie. Przy mojej lewej nodze znajdował się ogromny wąż. Po jego postawie stwierdziłam, iż szykuje się na zaatakowane. Byłam przerażona.
Poczułam jak wielka łza spływa mi po policzku. Od dziecka bałam się węży, a dokładnie od momentu, kiedy w wieku sześciu lat zostałam przez jednego ukąszona.
- Kastiel? Wyszeptałam.
- Spokojnie- Nie masz się czego bać.
Zasłoniłam oczy i czekałam, aż będzie po wszystkim.
- Już. Usłyszałam przy swoim uchu.
- Dziękuję! Odpowiedziałam i przytuliłam się mocno do czerwonowłosego.
- Co z nim zrobiłeś? Zapytałam wciąż przytulając się do jego torsu.
- Odwróć się- Wyszeptał.
Kiedy to zrobiłam, zobaczyłam jak wąż pełźnie sobie spokojnie w przeciwnym kierunku.
Ulżyło mi na ten widok. Jednak dalej się trzęsłam przez co nie byłam w stanie pójść dalej.
Chłopak odwrócił się do mnie tyłem.
- Wskakuj- Powiedział.
- Przestań, potrafię iść sama.
- Drugiej szansy nie będzie- Odpowiedział drwiąco.
Wskoczyłam mu na plecy i mogliśmy wyruszyć w dalszą drogę.
***
- Ani żywej duszy...- Powiedział czerwonowłosy.
- Dziwnie tu...
Siedzieliśmy przy drodze dobre dwie godziny. Zrobiło się strasznie zimno. Zanosiło się na deszcz.
- Al mnie zamorduje, miałam być w pracy jakąś godzinę temu- Powiedziałam smutno.
- Nie zwolni Cię, gdyby nie Ty to już dawno doszłoby do likwidacji tego baru- Powiedział białowłosy.
- Tak myślisz?
- Ja to po prostu wiem.
Uśmiechnęłam do się lekko. Lysander wiedział jak pocieszać ludzi.
- Chyba nie mamy wyjścia jak wrócić do samochodu i spróbować jutro rano...
***
- Kass?
- Nie!
- Proszę!
- Co z tego będę miał?
- Co tylko chcesz, tylko proszę weź mnie na ręce.
- Co tylko będę chciał? Dobrze więc...
Chłopak podszedł do mnie i spełnił moją prośbę. Był bardzo silny. Kiedy wracaliśmy do auta, cały czas mu się przyglądałam. Chyba zaczynałam dostrzegać w nim to czego nikt nie potrafił, a mianowicie jego czułość. Zastanawiałam się tylko dlaczego jest taki skryty. Czasami jest aż za bardzo pewny siebie i arogancki, a już dnia następnego potrafi być bardzo troskliwy.
Poczułam krople deszczu na twarzy. Dałam znać Kastielowi, by mnie puścił. Kiedy to uczynił zaczęliśmy się ścigać, kto pierwszy dobiegnie na miejsce. Lysander tylko spoglądał na nas zdumiony. Nie dołączył do nas tylko szedł swoim własnym tempem.
-HA! Pierwsza! Wykrzyczałam.
- Tylko dlatego, że pozwoliłem na to.
- Hahaha nie kłam. Jesteś dla mnie za słaby- Odpowiedziałam.
- Co powiedziałaś?
- To co usłyszałeś! Pokazałam mu język i automatycznie zaczęłam uciekać.
Zaczęliśmy się gonić dokoła samochodu. Lysander spoglądał na nas poważnie.
- Gorzej jak dzieci- Powtarzał pod nosem.
Kastiel w końcu mnie złapał. Objął mnie od tyłu.
- Zemsta będzie słodka- Wyszeptał mi do ucha.
- Mam się bać? Zapytałam zalotnie.
- Może tak, może nie.
Rozpadało się na dobre. Na niebie pojawiły się błyskawice. Zapowiadała się ciekawa noc w samochodzie.
Pospiesznie weszliśmy do środka. Kastiel rozłożył tylne siedzenia, więc spokojnie mogliśmy się położyć.
- Gramy w karty? Zapytał czerwonowłosy.
- Masz karty w samochodzie? Zapytałam zdumiona.
- W tym samochodzie znajdzie się wszystko!
Kastiel przeszedł na przednie siedzenie co również uczyniłam. Otworzył schowek i zaczął wyciągać z niego różne przedmioty. Na samym dnie znajdowała się ukryta półka.
- Tutaj trzymam coś bardzo cennego- Powiedział.
Przed sobą zobaczyłam butelkę Whiskey.
- Kastiel, niegrzeczny chłopczyk! Powiedziałam i pogroziłam palcem.
- 20 letnia. Ukradłem Ją kiedy mój tata jeszcze...- Jego głos się załamał. Spuścił głowę i wpatrywał się w butelkę.
- Hej hej hej! Bez żadnych takich!
Przysunęłam się bliżej chłopaka i oparłam o jego ramię.
- Na pewno spogląda na Ciebie i cieszy się, że ma takiego syna- Powiedziałam.
Czerwonowłosy pocałował mnie i postanowił otworzyć butelkę.
- Lysander, przyłączysz się? Zapytał.
- Dobrze wiesz, że nie piję, nie przeszkadzajcie mi- Odpowiedział stanowczo z epickim spokojem.
- Co tylko rozkażesz! - Powiedział podając mi butelkę.
Nie zastanawiając się długo pociągnęłam spory łyk. Kiedy połknęłam zawartość przeszły mnie dreszcze.
- Strasznie mocna! Odparłam.
- Jak wszystkie wyroby mojego Ojca. Jak do mnie przyjdziesz to wszystko Ci pokażę.
- Trzymam za słowo! Powiedziałam lekko się uśmiechając.
- No dobra, to czego słuchamy? Mam płytę Asking Alexandria.
- Odpada! Po ''randce'' z Benem nigdy więcej AA.
- Fakt! Uczynisz mi ten zaszczyt i zniszczysz płytę?
- Z przyjemnością! Odpowiedziałam i połamałam opakowanie, które wyrzuciłam przez okno.
- A co powiesz na Capture the Crown? Zapytał.
- O tak!
Chłopak wrzucił płytę do odtwarzacza. W samochodzie rozległa się głośna muzyka. Oboje spojrzeliśmy na Lysandra, jednak ten znajdował się we własnym Świecie usilnie coś notując, nie zwracając na nic uwagi.
Zaczęliśmy się wygłupiać. Po kolejnym toaście nawet dołączyliśmy śpiew.
Kastiel zaczął growlować, natomiast Ja rzucałam głową na wszystkie strony.
Kiedy straciliśmy już siły oparłam głowę o nogi Kastiela i śmialiśmy się z naszego prywatnego występu. W tle dało się usłyszeć balladę w wykonaniu Animal's '' House of the rising Sun''
Była piękna noc. Niebo po burzy stało się czyste, a dookoła nas panowała głucha cisza.
- Idę zapalić, idziesz ze mną? Zaproponował czerwonowłosy.
- Pewnie!
Wysiedliśmy i wspięliśmy się na dach samochodu. Kass usiadł za mną i położył swoją głowę na moim ramieniu.
- Przynajmniej mi ciepło- Powiedziałam wtulając się jeszcze bardziej do chłopaka.
Odpaliłam papierosa i podałam Kastielowi.
- Tak powinno być zawsze- powiedział.
- Co masz na myśli?
- Powinnaś zawsze odpalać mi papierosy.
- Praktycznie zawsze to robię- Odpowiedziałam śmiejąc się.
- Dobrze wiesz co mam na myśli.
- Chyba tak...
- Wracajmy do środka. Cała drżysz- Powiedział.
***
Godzina 3.00 nad ranem. Wszyscy śpią, tylko oczywiście nie Ja. Odwracałam się z boku na bok. Od godziny słychać wycie najpewniej wilków. Od czasu do czasu Lysander usilnie powtarzał, że musi zobaczyć się z Kim przygniatając swój notatnik, natomiast Kastiel cały czas się do mnie przytulał. Za każdym razem kiedy się odsuwałam robił to samo, jakby panował nad tym. Zaczynałam myśleć, że pewnie robi to specjalnie.
- Zaraz zwariuje! Powtarzałam sobie w myślach.
Postanowiłam obudzić czerwonowłosego. Odwróciłam się w jego stronę i lekko poszarpałam z kurtkę. Po chwili spojrzał na mnie swoimi pięknymi brązowymi oczami.
- Coś się stało? Zapytał lekko zdezorientowany kiedy zobaczył w jakiej pozycji leżymy.
Natychmiastowo zabrał rękę i w ten sposób wyswobodził mnie z uścisku.
- Dziękuję- Odparłam.
- Przepraszam.
Po raz kolejny usłyszałam wycie. Kastiel spojrzał na mnie zdziwiony.
- Nie mów, że właśnie po to mnie obudziłaś- Wyszeptał.
- Między innymi. Mógłbyś sprawdzić czy jesteśmy bezpieczni? Zapytałam.
- Jesteś bezduszna- Odparł uśmiechając się cynicznie.
Uderzyłam go mocno w ramię.
- To bolało! Wysyczał.
- I miało!
Oboje usiedliśmy. Wyglądaliśmy przez szyby, ale nie zauważyliśmy nic podejrzanego.
- Zadowolona? Chodźmy już spać.
- Po prostu się boję.
- Nie marudź.
Ponownie się położyliśmy. Patrzyłam cały czas na Kastiela który usilnie próbował zasnąć.
- Nie patrz się tak na mnie- Wysyczał.
- Przepraszam.
- Chcesz się przytulić?
- Nie udusisz mnie?
- Postaram się. Uśmiechnął się lekko.
Wtuliłam się do jego torsu i wsłuchiwałam się w bicie serca. W końcu zasnęłam...
Tadaam! Nowy rozdział z którego jestem bardzo, ale to bardzo zadowolona <3 Następny dopiero we wtorek ;p
Subskrybuj:
Posty (Atom)