Obudził mnie przerażający dźwięk budzika Dało się słyszeć ochrypłym głosem wręcz wrzeszczącym ''Wake up'' Cisnęłam telefonem o ścianę trafiając do kosza na śmieci.
- Za każdym razem to samo! pora zmienić ten budzik. Była godzina 7.00, lekcje w nowej szkole zaczynają się od 9.00. Jednakże postanowiłam się więcej nie gramolić. Wstałam i wskoczyłam pod zimny prysznic. Uwielbiałam to. Zimno nigdy mnie nie zrażało. Po wyjściu natychmiastowo starałam się wysuszyć włosy jednocześnie je rozczesując. Zajmowało to trochę czasu gdyż było długie i gęste do pasa.
-Muszę w końcu zmienić kolor- wysyczałam podczas szczotkowania. Sprawiało mi to tyle bólu że prawie płakałam. Ciemny brąz to stanowczo nie mój kolor. Znowu mówię sama do siebie! ugryzłam się w język i kontynuowałam suszenie. Następnie wzięłam się za makijaż. standardowo eyeliner, czarna kredka i pogrubiający tusz. uwielbiałam takie zestawienie. Do tego dochodził błyszczyk i brązer na kości policzkowe.
Nie powiem, wydawało mi się że ładnie wyglądam. Teraz czas na ubrania. Z tym zawsze był problem.
Postanowiłam założyć jeansowe ciemnie szorty, luźną bokserkę z moim kolejnym ulubionym zespołem
''As I Lay Dying'' w kolorze białym. Do tego czarne glany i wystające znad nich białe skarpetki. Fajnie to nawet wyglądało. moje włosy żyły własnym życiem i jak zawsze układały się w lekkie fale. W zasadzie byłam już gotowa. Bałam się tylko gdyż szkołę rozpoczynałam 2 tygodnie później niż wszyscy i większość była już zaaklimatyzowana.
- Miki! zawsze masz wszystko gdzieś a teraz się przejmujesz. Rozmawiam sama ze sobą, to niedorzecznie. Zrobiłam facepalma i zaczęłam się śmiać sama z siebie. Sięgnęłam po moją czarną torbę z naszywkami. Zbliżała się godzina 8.30
- Nie wierzę że zajmuje mi to tyle czasu. Nie zdążę zjeść śniadania. Powiedziałam smutnym tonem.
Ruszyłam w kierunku kuchni chociażby po jabłko. ostatni raz przejrzałam się w lusterku i wyszłam przed dom. Zamknęłam drzwi i zobaczyłam mojego kochanego Kazia na podjeździe.
- Tato nie wiem jak to zrobiłeś ale jesteś kochany- pomyślałam
Wsiadłam do wozu i ruszyłam w kierunku szkoły. Liceum nazywało się ''Słodki Amoris'' czy jakoś tak. Dość dziwna i nietypowa nazwa. Wjechałam na parking szkolny. Praktycznie wszyscy się przyglądali jak szukam wolnego miejsca. To chyba żadna rewelacja! Aczkolwiek wiedziałam że to sprawa Kazia, a konkretnie jego wyglądu. Był to stary Opel Kadett z 1990 roku, cały czarny. Jak dla mnie ogromna wartość sentymentalna. Kupiłam go za własne zarobione pieniądze i z tego właśnie byłam najbardziej dumna. Traktowałam go jak członka rodziny.
Kiedy znalazłam wolne miejsce, śmiało zaparkowałam i ruszyłam w kierunku wejścia. Bałam się strasznie. Sięgnęłam do drzwi i ruszyłam przed siebie. Faktycznie to Liceum było Słodkie.... nawet za słodkie. Różowe ściany. generalnie nie mój klimat.
- Będzie ciężko- stwierdziłam po chwili namysłu.
Dobra, koniec marudzenia! muszę znaleźć gabinet dyrektora.- Jak pomyślałam tak zrobiłam.
W zasadzie to Liceum było tak duże że bałam się zagłębiać w dalszą część korytarza z bardzo oczywistego względu, nie chciałam się zgubić. Złapałam za ramię pierwszego lepszego chłopaka.
- przepraszam. Wiesz może gdzie jest gabinet dyrektora ? zapytałam najmilej jak potrafiłam.
- prosto i w prawo. Odpowiedział mi chłopak o zniewalającym uśmiechu.
Ślicznie podziękowałam i ruszyłam w wyznaczonym kierunku.
Może jednak nie będzie tak źle. Uśmiechałam się sama do siebie.
Nie nie nie! te różowe ściany źle na mnie działają. Nigdy się nie śliniłam na widok chłopców. Uwielbiałam spędzać z nimi czas, ale nigdy przenigdy się nie śliniłam!
po głębszych rozmyśleniach doszłam do wniosku że raczej ze mną wszystko ok. Podeszłam do drzwi od gabinetu. Zapukałam i usłyszałam cichutkie Proszę.
Kiedy weszłam do środka zobaczyłam niską, pulchną kobietę z okularami na nosie. Uśmiechała się. Wydawała się bardzo sympatyczna.
- Dzień dobry w czym mogę pomóc? zapytała
- Dzień dobry nazywam się Mikina Rosslet i jestem nową uczennicą.
- Ach no tak! przyniosłaś ze sobą teczkę z dokumentami?
- oczywiście- odrzekłam i podałam kobiecie teczkę. Przejrzała wszystko dokładnie. No dobrze. Myślę że to wszystko. Teraz zgłoś się do głównego gospodarza Nataniela, wręczy Ci on plan lekcji i kod do szafki.
- Dziękuję, do widzenia. uśmiechnęłam się najlepiej jak potrafiłam.
- Do zobaczenia- odrzekła kobieta.
Wyszłam na korytarz. Ten niesamowity tłum jak zwykle mnie przytłaczał. Ciekawe gdzie ja znajdę tego Nataniela. zgubię się tu. - Znowu narzekałam.
- Dobra ogar Miki. Nie czas na takie refleksje.
ruszyłam w kierunku wyjścia. Następnie się zatrzymałam i myślałam kogo by tu prosić o pomoc.
- To znowu Ty ?!- usłyszałam dziwnie znajomy głos za sobą.
Odwróciłam się za siebie. W zasadzie mogłam tego nie robić
- śledzisz mnie czy jak ?!- odparłam naburmuszona
- Tak oczywiście,obserwowałem Cię aż dotarłem tutaj .Jasne że nie kretynko! Co ty tutaj robisz ?! zapytał zirytowany.
- Stoję, nie widać ?! odparłam
- Wkurzasz mnie.... Chłopak zrobił się czerwony od złości.
- Nie mogłoby być inaczej- oczywiście na twarz wdał mi się mój cyniczny uśmiech.
- Szukasz kogoś ? zapytał Kastiel nieco spokojniejszym tonem.
- Wiesz może kto to Nataniel i gdzie go mogę znaleźć ?
- ach nasz pupilek. Po swojej lewej stronie ujrzysz duże białe drzwi. takie wiesz, bardzo duże, na pewno nie przeoczysz- powiedział chłopak zaczynając się uśmiechać irytująco.
- Naprawdę ?! Ups. A jednak przeoczyłam- odparłam. Jak on mnie wkurza! Mam ochotę wyrwać te czerwone włosy. Zmrużyłam oczy i odwróciłam się napięcie. Weszłam do pokoju który przecież mogłam przeoczyć i za biurkiem zobaczyłam przystojnego blondyna w białej koszuli i krawacie. Natychmiastowo spojrzał na mnie.
- W czymś mogę pomóc ?
- przepraszam ty jesteś może Nataniel ? zapytałam
- Tak to ja.
- Pani dyrektor przysłała mnie po plan lekcji i kod do szafki.
- ach tak. Ty jesteś Mikina Rosslet, nowa uczennica ?
- Tak to właśnie Ja- uśmiechnęłam się niepewnie.
Zaczekaj chwilkę- odparł blondyn. Wstał zza biurka i ruszył w kierunku szuflady skąd wyciągnął kod, oraz plan lekcji.
- Twoja szafka znajduje się na wprost tych drzwi. Obecnie masz lekcję matematyki w sali 105 piętro wyżej. i to chyba wszystko. Masz jakieś pytania ? zapytał Nataniel
- Nie nie, dzięki za wszystko, i do zobaczenia.
- Do zobaczenia, odrzekł, a następnie usiadł przy swoim biurku.
Ruszyłam do szafki gdzie zostawiłam swoje rzeczy i poszłam piętro wyżej. Pomimo tego że trwała jeszcze przerwa klasa była otwarta i uczniowie zbierali się do środka.
Kiedy tylko weszłam do klasy zobaczyłam nikogo innego jak Kastiela mocno gestykulującego. Dało się zauważyć że opowiadał coś grupce nieznanych mi osobników.
Usiadłam w ostatniej ławce pod oknem i modliłam się żeby mnie nie zauważył. Jednak tak się nie stało.
- Teraz ty mnie śledzisz ? wycedził
- Zawsze i wszędzie- odrzekłam spokojnie, stwierdziłam że nie dam się wyprowadzić z równowagi. Nie ma to najmniejszego sensu, dzień taki łady, po co się niepotrzebnie stresować. Jak pomyślałam tak zrobiłam.
- To moje miejsce- wypowiedział.
- Tak ? przepraszam nie zauważyłam podpisu. Jednakże pozostanę tutaj, mówiąc to słodko się uśmiechałam.
Kass zmierzył mnie wzrokiem jakby chciał zabić. Do klasy weszła nauczycielka i na szczęście obeszło się bez kąśliwych uwag z jego strony. Usiadł przede mną co chwilę się odwracając i bredząc coś pod nosem.
Lekcja już trwała dobre 20 minut. Nagle usłyszałam słowa nauczycielki:
- No dobrze, to tylko powtórki z poprzednich lat nauki. Zobaczymy czy wszystko zrozumieliście i zapamiętaliście.
Do tablicy poproszę...
- Tyko nie Ja, tylko nie Ja. - rozmyślałam. Co prawda matma jest dla mnie banalna jednakże nie chciałam wyjść na kujona.
- Kastiel!- usłyszałam
Skoro uraczyłeś Nas swoją obecnością to zapraszam, z pewnością nie sprawi Ci to problemu
- pani profesor ależ oczywiście. wstał i podszedł do tablicy. Jednakże zamiast rozwiązywać przykład odwrócił się w stronę klasy i teatralnym głosem zaczął mówić.
- Ach jednakże chciałbym nakreślić iż dołączyła do Nas nowa niewiasta. Z całą pewnością chciałaby pomóc mi w zadaniu prawda Rosslet ? Wypowiedział czerwonowłosy standardowo z cynicznym uśmieszkiem.
Cała klasa na mnie spojrzała. Chciałam się zapaść pod ziemie.
Och no Dobrze. Miki zapraszam, pomożesz koledze.
- Nie tylko nie to. raczej nie miałam wyjścia ale kiedyś mu się odwiedzę za to, obiecuję.
Wstałam i podeszłam do tablicy. Chłopak się głupio uśmiechał.
- No dobrze. Kastiel ty zrób przykład na prawej stornie, a ty Miki na lewej. Zobaczymy kto zrobi szybciej. Wypowiedziała nauczycielka.
- świetnie -wycedziłam
Kastiel jak nic tylko się głupio uśmiechał. Był bardzo pewny siebie.
- Gotowi..? CZAS START
- No dobra. Spojrzałam na Kastiela a ten jak burza zaczął rozwiązywać zadanie. Nie powiem, szybki był. Nie chciałabym być gorsza od niego dlatego równie szybko poradziłam sobie z równaniem. Skończyliśmy w tym samym czasie. Wyniki były takie same. Uśmiechałam się triumfalnie gdyż nie dałam mu satysfakcji. Ba! byłam z siebie dumna. Kastiel tylko zmierzył mnie wzrokiem i ruszył do ławki.
- No nowa! brawo. Macie ode mnie piątki.- odrzekła nauczycielka.
lekko się uśmiechnęłam i również poszłam na swoje miejsce. Przechodząc obok Kastiela zrobiłam jego słynny cyniczny uśmiech, ale nie zareagował. Zajęcia się skończyły. Spakowałam się jako ostatnia i wyszłam z klasy. Zauważyłam że kilkoro uczniów wychodzi ze szkoły tylnym wyjściem. Oczywiście podążałam za nimi. Szybko się okazało że za szkołą znajduje się dziedziniec.
- Idealnie miejsce na skonsumowanie moje pysznego jabłuszka. Nie daleko dziedzińca znajdowało się drzewo. w Zasadzie nikt tam nie przebywał więc uznałam że to idealnie miejsce.
Usiadłam pod drzewem, gałęzie osłaniały mnie dając odrobinę cienia. Było na prawdę gorąco. Stwierdziłam że to idealny moment na papierosa. wyjęłam jednego i już chciałam zapalić kiedy zorientowałam się że nie mam zapalniczki. Zaczęłam przeklinać
- jasna Cholera ! jak zawsze- mamrotałam
- po chwili ujrzałam pojawiającą się dłoń z zapalniczką. Bez słowa odpaliłam papierosa i oddałam czyjąś własność. Dziwne, myślałam że jestem tu sama.
- Najpierw moja ławka, teraz moje drzewo... powiedział głos.
-Kastiel, czy w tej szkole wszystko musi być twoją własnością ? odparłam
- Może- odpowiedział, miałabyś może odstąpić jednego ?
-Jak chcesz to potrafisz być miły, powiedziałam podając paczkę
- Dzięki, zapomniałem swoich, dodał po chwili
Siedzieliśmy tak w ciszy, zupełnie nic nie mówiąc, ale czułam się bardzo komfortowo. otworzyłam kartkę z planem. Moja następna lekcja to był W-f. Zawsze byłam ofiarą. Nie chciałam iść.
- Jaką masz następną lekcje ? zapytał Kass
- Wf
- Wstawaj, idziemy. odparł tonem nie znoszącym rozkazu.
- Ale dokąd ?
-zobaczysz.
Podczas trwania zajęć weszliśmy na najwyższe piętro w szkole. po chwili wyjął mały kluczyk z kieszeni którymi otworzył drzwi zapraszając mnie do środka.
- oj Kastiel Kastiel... ładnie tak kraść klucze ?Powiedziałam
- pożyczyłem- odparł bez większego entuzjazmu. Wchodzisz czy nie ?
Weszłam, okazało się że znajdowaliśmy się na dachu. Widok był przepiękny. Kastiel stał nie wzruszony nic nie mówiąc.postanowiłam uczynić to samo. To była najbardziej przemilczana godzina lekcyjna jaką w życiu przeżyłam. Po dzwonku Kass wstał i ruszył do wyjścia. Zrobiłam to samo. Zamknął drzwi i zmierzaliśmy korytarzem w kierunku klas gdzie miały odbywać się następne zajęcia.
Kolejne lekcje przemijały bez żadnych niespodzianek. Udało mi się poznać Kim. Wydawałoby się że znamy się wieki. Straszna była z niej imprezowiczka, jednakże szczera do bólu co najbardziej cenię sobie u ludzi.
-Powiedz mi Miki, gdzie mieszkasz ? zapytała Kim
- około 20 min od szkoły. Rodzice kupili mi ten dom ''abym się usamodzielniła'' przedrzeźniałam głos matki.
- Znaczy że mieszkasz sama ?
- No tak. Zrobiłam dziwną minę.
Byłyśmy w tym czasie na stołówce. Spokojnie spożytkowałam swój posiłek. Nagle Kim weszła na stół i poprosiła wszystkich o ciszę. Nie wiedziałam o co jej chodzi. \
- Ej ludzie! dzisiaj impreza u Miki Rosslet!- Wykrzyczała
Zakrztusiłam się kiedy to powiedziała!
- Kim! zwariowałaś ?! przecież ja nikogo nie znam!
- i właśnie to jest idealny moment do poznania - odpowiedziała rozpromieniona.
Dookoła panował czysty chaos. Wszyscy mówili o ''mojej'' imprezie.
Jeszcze mi tego brakowało...
Archiwum bloga
-
▼
2012
(12)
-
▼
grudnia 2012
(12)
- Roździał I ''Przeprowadzka''
- Roździał II ''Nowa szkoła''
- Roździał III ''Impreza''
- Roździał IV ''Poczucie Bezsilności''
- Rozdział V ''Plan Działania, Rozczarowanie, Ból''
- Rozdział V część II '' Plan Działania, Rozczarowan...
- Rozdział VI ''Urodziny''
- Rozdział VII ''Wszystko przed nami...''
- Rozdział VIII '' Przyjaźń, czy coś więcej? ''
- Rozdział IX ''Dramatyczny rozwój sytuacji''
- Rozdział X '' Wyjazd'
- Rozdział XI '' Rozstanie''
-
▼
grudnia 2012
(12)
-
►
2013
(17)
- ► stycznia 2013 (5)
- ► lutego 2013 (8)
- ► marca 2013 (3)
- ► lipca 2013 (1)
Podobał mi się pomysł z wkopaniem! Wykonanie sytuacji całkiem logiczne, mogłaś dodać tam odrobinkę akcji ^^ Ach, no i impreza... "Kto by się spodziewał"? Oby nie było nieszczęśliwego zakończenia! Chciałabym zobaczyć dobrze rozbawioną Miki.
OdpowiedzUsuń