Próba zakończona sukcesem. W szkole zostaliśmy tylko my. Chłopcy byli bardzo podekscytowani nową piosenką. Cieszyłam się, że w pewny sposób przyczyniłam się do tego. Wyszliśmy przed budynek.
- Co Wy tutaj robicie?! Skąd macie klucze?! Już jest dawno po lekcjach!
- Nataniel?! O czym mówisz? Stoimy sobie grzecznie i rozmawiamy- Odpowiedział Alex
- Właśnie widziałem jak zamykacie Główne wejście! Macie poważne kłopoty!- Krzyczał blondyn
- Wszystko Ci zaraz wytłumaczymy, tylko daj nam szansę!- Błagał Lysander.
- Macie 5 minut!!
- Dobrze wiesz że Pani dyrektor nie chciała nam udostępnić sali muzycznej. Nie widzieliśmy innego wyjścia jak dorobić klucze i urządzać próby zespołu w piwnicy.
- Ale jak? Kiedy?! Klucze mam tylko Ja, więc jakim cudem mi je zabraliście!?
- To nie było trudne- Odpowiedział Kastiel.
- Miałbym spore kłopoty gdyby ktoś się o tym dowiedział!
- Czyli nikomu o tym nie powiesz? Zapytał Ronald.
- Nie nie powiem, jeśli tylko odzyskam klucze.
- Możemy oddać je jutro? Dzisiaj nie mamy możliwości zabrania całego sprzętu.
- Dobra, niech będzie.
Sprawa wydawała się zostać wyjaśniona. Szkoda tylko chłopców. Ciekawe jak wybrną z tej sytuacji?
- Świetnie! Kastiel bardzo się zdenerwował.
- Gdzie będą odbywać się próby?!
- Na pewno coś wymyślicie. Trzymajcie się. Próbowałam odejść kiedy usłyszałam zbulwersowany głos.
- Stój!
- Kastiel? o co chodzi? Spieszę się.
Chłopak podszedł do mnie
- Masz garaż!
- Chyba nie myślisz...?
- To idealne miejsce!- Przerwał mi
- Nie! Nie zgadzam się!
- Miki, proszę, to dla nas bardzo ważne- mówił Lysander. To będzie tylko kilka prób, dopóki czegoś nie wymyślimy.
- Tylko kilka prób?
- Bez wątpienia kilka- Rzekł Kastiel.
- Zastanowię się.
- Jesteś kochana!
- Jeszcze się nie zgodziłam!
- Lysander wziął mnie na ręce i mocno przytulił.
Rozmawialiśmy jeszcze chwilkę, ustalając wszystkie szczegóły.
- Lys? Mogę mieć do Ciebie prośbę? Zapytałam
- Co się stało?
- Mama kazała mi jechać do salonu samochodowego, boje się, że się zgubię.
- Miałem coś załatwić. Chłopak zaczął mi szeptać coś do ucha.
- To jak, zgadzasz się? Zapytał
- Dobra! Zaryzykuję. Szykowała się fantastyczna niespodzianka.
- Kastiel... Zrobimy sobie małą przejażdżkę- Powiedział do chłopaka.
- Dokąd?
- Do salonu samochodowego.
Pożegnaliśmy się i podeszliśmy na szkolny parking.
- Mamy jechać tym gratem? Zapytał Kastiel
- Jak Ci się nie podoba to idź pieszo- Odpowiedziałam z cynizmem.
- Dobra, już nie bądź taka drażliwa.
Jazda przebiegała bezproblemowo. Po niecałej godzinie byliśmy już na miejscu. Budynek był cały oszklony. Był to salon Bugatti. Nie rozumiałam dlaczego mama chciała, abym tutaj przyjechała.
Weszliśmy do środka.
- Dzień dobry, w czym mogę pomóc? Usłyszałam męski głos.
- Dzień dobry. Może to zabrzmieć dziwnie. Jestem córką Anny Rosslet.
Nie zdążyłam skończyć swojej wypowiedzi.
- Oczywiście! Proszę za mną.
Wymieniłam dziwne spojrzenia z chłopcami.
- Chciałem Pani pokazać dwa zamówione modele. Proszę wybrać. Którym jest Pani zainteresowana? Uśmiechał się mężczyzna.
- Zaraz, jak to dwa zamówione modele?
- No tak. Pani Rosslet zamówiła dwa samochody. Pani ma pierwszeństwo co do wyboru.
- Proszę zaczekać, muszę porozmawiać z mamą.
Pospiesznie wyszłam na zewnątrz i wykonałam telefon.
- Słucham?
- Mamo! Co to ma znaczyć?! Przecież to drogie samochody, jeszcze na zamówienie! Skąd masz tyle pieniędzy?! Krzyczałam.
- Kochanie, mój narzeczony to bardzo znany aktor. Chciał Ci zrobić niespodziankę, więc nie widzę problemu. To taki spóźniony prezent urodzinowy- Odrzekła.
- Mamo! Nie przyjmę go. Dobrze wiesz ile znaczy dla mnie Kazik.
- Kochanie, nie denerwuj mnie. Antonio bardzo się starał, aby Cię uszczęśliwić, będzie mu przykro.
- Nic z tego, nie zgadzam się!
- Wybierz chociaż model. Coś wymyślę. Rozłączyła się. Najpewniej się obraziła. Zawsze to robiła, kiedy nie zgadzałam się z jej wyborami.
Wróciłam do środka. Grzecznie się uśmiechnęłam.
- Który by Pan wybrał osobiście? Zapytałam.
- Wybrałbym Bugatti 16.4 Veyron.
- Niech będzie.
Podpisałam wszelkie formalności. Według dokumentów byłam pełnoprawnym właścicielem samochodu.
W drodze powrotnej panowała niezręczna cisza.
- Nie wzięłam tego samochodu.
- Jak to?! Zapytali jednocześnie.
- Rozmawiałam z mamą. Jej narzeczony chce mi się najpewniej podlizać. Poza tym za bardzo kocham starego rzęcha. Nie zostawię go- Uśmiechnęłam się.
- A dokumenty? Przecież podpisałaś wszystko. Auto dostarczą najpóźniej pojutrze.
- Nie wiem, nie interesuje mnie to.
Włączyłam radio i rozkoszowałam się jazdą kochanym Kazimierzem.
Zatrzymałam się na parkingu szkolnym. Kastiel zostawił tam samochód.
- Kass... wybrałbyś się dzisiaj ze mną do baru? Zapytałam
- Nie.
- Nie daj się prosić, spędzimy miło czas, lepiej się poznamy.
- Nie powinno Ci tak na tym zależeć.
- Jeśli jednak zmienisz zdanie, to przyjedź po mnie o 20.00
Pożegnaliśmy się i odjechałam. Była godzina 17.00. Musiałam jak najszybciej wrócić do domu.
Jechałam jak szalona. Dobrze, że nic mi się nie stało. Kiedy dotarłam na miejsce, wskoczyłam szybko pod prysznic. Następnie zakręciłam włosy i zrobiłam mocniejszy makijaż.
Założyłam czarną sukienkę z czaszką i czerwone glany. Narzuciłam ramoneskę i byłam już gotowa.
Ktoś zapukał do drzwi. To był Kastiel.
- Jednak...zmie..- Nie potrafił nic więcej wypowiedzieć, tylko cały czas się przyglądał.
- Coś nie tak? Zapytałam
- Chodźmy już- Usłyszałam w odpowiedzi
Kastiel, masz nowy samochód? Stanowczo różnił się od poprzedniego.
- Nie, tym jeżdżę na wyjątkowe okazje.
- Jedziemy tylko do baru, nazywasz to wyjątkową okazją ?
- W końcu to ty mnie zaprosiłaś- Uśmiechał się łobuzersko
Podałam mu adres lokalu. Pokonanie drogi zajęło 10 min.
- Trochę tu tłoczno, myślałem że idziemy tylko na piwo.
- To źle myślałeś- Odpowiedziałam i złapałam go za rękę.
Podeszliśmy do bramkarza. Pokazałam swój dokument tożsamości i już po chwili mogliśmy wejść do środka. Znaleźliśmy się przy lożach dla VIP-ów. Po raz kolejny się wylegitymowałam i mogliśmy spokojnie usiąść.
Na sali zrobiło się cicho. Zgasły wszystkie światła. Kass nie miał pojęcia co się dzieje.
- Sto lat Sto lat, niech żyje, żyje nam! Poznałam głos Lysa.
Światła ponownie się zapaliły, a przed naszymi miejscami znajdował się wielki tort.
Zebrali się wszyscy znajomi, rodzina. Był w szoku.
- Od początku wiedziałaś? Zapytał groźnie.
- Tak na prawdę to twój zespół wszystko zaplanował. Ja byłam tylko przynętą. Proszę to prezent dla Ciebie. Przytuliłam go mocno i złożyłam życzenia.
Niespodzianka się udała. Zabawa zapowiadała się rewelacyjnie...
PS: Przepraszam że taki krótki. Według mnie dziwny, nie potrafiłam się skupić na pisaniu. Mimo wszystko podjęłam się tego i mam nadzieje że coś sensownego z tego wyszło. Pozdrawiam Harry
Archiwum bloga
-
▼
2012
(12)
-
▼
grudnia 2012
(12)
- Roździał I ''Przeprowadzka''
- Roździał II ''Nowa szkoła''
- Roździał III ''Impreza''
- Roździał IV ''Poczucie Bezsilności''
- Rozdział V ''Plan Działania, Rozczarowanie, Ból''
- Rozdział V część II '' Plan Działania, Rozczarowan...
- Rozdział VI ''Urodziny''
- Rozdział VII ''Wszystko przed nami...''
- Rozdział VIII '' Przyjaźń, czy coś więcej? ''
- Rozdział IX ''Dramatyczny rozwój sytuacji''
- Rozdział X '' Wyjazd'
- Rozdział XI '' Rozstanie''
-
▼
grudnia 2012
(12)
-
►
2013
(17)
- ► stycznia 2013 (5)
- ► lutego 2013 (8)
- ► marca 2013 (3)
- ► lipca 2013 (1)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Napisz więcej proszeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee ;) ;D :) ...
OdpowiedzUsuńWybuchnęłam śmiechem. HA! HAHAHA! Ale serio, tak seeeerio... Wątpię by Kas poleciał na takie zaproszenie. A już na pewno nie przyjechałby do niej i to lepszym samochodem!
OdpowiedzUsuńNo, ale każda autorka ma prawo do swoich wyobrażeń. Zobaczymy co dalej.