- Możemy jeszcze tutaj zostać? Zapytał chłopak.
- Oczywiście- Lekko się uśmiechnęłam.
Wróciliśmy na molo. Położyliśmy się i podziwialiśmy niebo. Było bezchmurne. Szum fal nas uspokajał. Nie mogłam sobie wyobrazić piękniejszego wieczoru. Niestety zrobiło się chłodno.
- Chodź do samochodu, bo się przeziębisz- Usłyszałam.
Kastiel narzucił na mnie swoją kurtkę i lekko objął. Następnie otworzył mi drzwi i wsiadłam do środka. Po kilku minutach zasnęłam.
Obudziłam się rano w swoim pokoju. Nie wiedziałam jak się w nim znalazłam. Usłyszałam głośnie pukanie do drzwi. Natychmiastowo pobiegłam je otworzyć. To był Kass.
- Cześć śpiochu- Powiedział i wszedł do środka.
- Kastiel? Co ty tutaj robisz?
- Zaraz przyjedzie samochód z instrumentami.
- No tak, wybacz, zapomniałam. Czerwonowłosy nic nie odpowiedział tylko usiadł w salonie i włączył telewizor.
Poszłam na górę, wzięłam szybki prysznic i ubrałam się w krótkie spodenki i luźną koszulkę z napisem ''Caputre the Crown'', oraz czarne trampki. Wróciłam do salonu. Wszyscy już na mnie czekali.
- Dziewczyno, siedzimy tu już dobre 20 min, jak można się tyle szykować?! Bulwersował się Alex.
- Dobra, dobra, nie jesteś dziewczyną więc nie wiesz. Idziemy do szkoły? Zapytałam.
- Chodź, zawiozę Cię- Powiedział Lys.
- Nie, Wy jedźcie, Ja ją zawiozę- Wtrącił się Kastiel.
Ruszyliśmy w drogę.
- Od kiedy jesteś taki przyjacielski? Zapytałam ironicznie.
- Chcę zobaczyć reakcję Amber jak wchodzimy razem do szkoły- Skomentował.
Wjechaliśmy na parking. Kass zaparkował, wysiadł i otworzył mi drzwi. Kiedy wchodziliśmy do budynku, złapał mnie za rękę.
Czułam się niezręcznie, to tylko mój dobry kumpel, nie byliśmy parą i nie będziemy. Chcę mu tylko pomóc. Dlaczego to robi?
Dzisiejsze zajęcia zaliczały się do najgorszych. Każdy podchodził do mnie, zadawał pytania jak długo jesteśmy razem i tak dalej... Męczące doświadczenie. Postanowiłam uciec przez ''tłumem'' i schowałam się damskiej toalecie.
- Chociaż tutaj odrobinę spokoju- Wysyczałam.
- Chyba nie do końca!
Z kabiny wyszła Amber. Zmierzyła mnie wzrokiem.
- Wiesz co czeka dziewczyny, które odbiją mi chłopaka? Zapytała
- Nie wiem.... Oplujesz mnie swoim jadem żmii ? Odpowiedziałam.
- Takie jak Ty nie mają tutaj życia. Zniszczę Cię. Wychodząc lekko mnie popchnęła.
Sytuacja ta przekraczała wszelkie możliwości. Nikt mi nie będzie grozić, w szczególności Ona. Szybko opuściłam toaletę. Wyszłam na dziedziniec i skierowałam się do mojego ulubionego drzewa. Oparłam się i zapaliłam papierosa. Przede mną pojawił się Kastiel.
- Co ty robisz?! Krzyknęłam zbulwersowana.
- Nie ma czasu na palenie- Zabrał mi papierosa, którego wyrzucił.
Zrobiłam się czerwona ze złości jak jego koszulka.
- Rozmawiałaś z mamą? Zapytał po chwili.
- Jeszcze nie. Muszę czekać do nocy. Nie chcę jej obudzić.
- Pieprzona strefa czasowa! Mówiąc to uderzył pięścią w drzewo.
- Uspokój się! Zaczynam się Ciebie bać. Szybko odeszłam od chłopaka i weszłam do szkoły.
Dalsze zajęcia przebiegały w miarę normalnie, bez większych komplikacji. Po ostatnim dzwonku szybko opuściłam budynek. Wracałam pieszo.
- Mogłam się nie kusić na przejażdżki tylko jechać swoim samochodem- Mówiłam sama do siebie.
Zaraz, zaraz. A gdzie jest Kazik?! Mojego samochodu nie było na podjeździe, zamiast niego stał Bugatti, model który wybrałam w salonie.
- Wbiegłam do mieszkania. Drzwi były otwarte.
Zobaczyłam postać siedzącą na tarasie.
- MAMA?!
- Ile można na Ciebie czekać? Gdzie się podziewałaś? Zapytała blondynka.
- yyy... Byłam w szkole?
- Racja, racja zapomniałam! Nie przywitasz się?
Podeszłam do niej i się przytuliłam.
- Mamo? Gdzie jest Kazik? Zapytałam zirytowana.
- Na złomie- Uśmiechała się kobieta.
Wybiegłam z domu. Nie miałam pojęcia gdzie znajdowało się złomowisko. Biegłam przed siebie. Nie zwracałam uwagi na jadące samochody. Niestety ktoś mnie potrącił. Leżałam na ulicy. Wstałam, otrzepałam się i już miałam biec dalej kiedy usłyszałam głos czerwonowłosego.
- Dziewczyno! Czy ty jesteś normalna!? Właśnie mogłem Cię zabić! Krzyczał.
- Nieistotne! Gdzie jest złomowisko?
Jakieś 30 min drogi stąd. Coś się stało?
Nie odpowiedziałam na pytanie, tylko wsiadłam do jego samochodu.
Zawieź mnie tam! Rozkazałam.
Kastiel ruszył z piskiem opon. Nie mogłam się uspokoić. Jak mama mogła mi to zrobić?! To było podłe. Zadzwonił mój telefon, kiedy zobaczyłam kto dzwoni, otworzyłam szybę i wyrzuciłam telefon.
- Widzę, ktoś Ci nieźle zalazł pod skórę- Powiedział chłopak.
- Mama...
- Dlaczego jedziemy na złomowisko?
- Kazik....
Tylko tyle byłam w stanie odpowiedzieć. Dojechaliśmy na miejsce. Wysiadłam z samochodu i pospiesznie ruszyłam do głównej bramy.
- Jakiś problem? Usłyszałam głos najpewniej pracownika
- Tak, moja mama oddała tutaj mój samochód i chciałabym go odzyskać.
- Przykro mi, reklamacji nie uwzględniamy- Uśmiechał się cynicznie.
Nie chciał mnie przepuścić. Nie miałam innego wyjścia. Mocno go popchnęłam i wbiegłam na plac.
- To niebezpieczne! Krzyczał facet.
Nie interesowało mnie to w tym momencie.
Zobaczyłam stosy samochodów. Bałam się że nie znajdę Kazimierza i stracę go na zawsze.
Zobaczyłam kolejnego pracownika obsługującego chwytak służący do niszczenia.
- Ej ty! Zapłacę Ci 2 000 $, jeśli powiesz mi gdzie teraz znajduje się mój samochód!
- Jaki model, Marka? Usłyszałam w odpowiedzi.
- Opel Kadett, rocznik 1991 SEDAN.
- Tam stoi. Wskazał mi palcem mój kochany samochód.
Zaczęłam jak najszybciej biec. Słyszałam krzyki za sobą.
- Przerwać operację! Musimy zabrać dziewczynę z sektora!
Już byłam blisko kiedy moje auto podniosło się do góry. Zaczepiony był chwytak. Stałam dokładnie pod nim. Poczułam że ktoś mnie bierze na ręce i szybko ucieka. Chwilę po tym usłyszałam głośny dźwięk upadającego samochodu. Spojrzałam w tamtym kierunku. Rozpłakałam się.
- Puszczaj mnie! Krzyczałam
- Zwariowałaś?! Chcesz zginąć?!
- Kastiel, proszę zrób coś. Chłopak niewiele myśląc podbiegł do pracownika obsługującego maszynę i nakazał mu przerwanie niszczenia.
Kazik znajdował się na ziemi. Był w opłakanym stanie. Chciałam do niego podejść ale nie mogłam. Czułam silny ból w nodze. Upadłam na ziemie. Krwawiłam. Najprawdopodobniej zemdlałam.
Obudziłam się w szpitalu.
- Wszystko będzie, dobrze, operacja się udała, za niedługo powinna się wybudzić- Usłyszałam.
Jak to wybudzić?! Przecież wszystko słyszę, już jestem wybudzona! Zaczęłam panikować, nie mogłam otworzyć oczu.
- Co się ze mną dzieje?! Niech mi ktoś pomoże! Nikt mnie nie słyszał.
- Miki, obudź się, to tylko zły sen!
- Otworzyłam oczy. Zobaczyłam uśmiechającego się Kastiela.
- Co się stało? Wyszeptałam, gdzie Ja jestem?
- Cii, nic nie mów. Miałaś wypadek, jesteś w szpitalu, już dobrze.
- a Kazik? to prawda?
- Proszę nie zawracaj sobie teraz tym głowy.
-Obudziła się? Usłyszałam głos mamy.
- Tak, odpowiedział chłopak. Miki zostawię Cię na chwilkę zaraz wrócę.
- Kochanie tak się martwiłam! Mówiła mama. Miałaś poważną operację kolana. Lekarze mówią, że po dłuższej rehabilitacji wrócisz do pełnej formy.
- Mamo, proszę Cię wyjdź! Odpowiedziałam.
- Ale, al... jak to? Jąkała się.
- Nie chcę Cię widzieć, to twoja wina! Jak mogłaś mi to zrobić! Zawsze musisz postawić na swoim.
- Kochanie, proszę nie mów....
- Wyjdź! Krzyczałam.
Do pokoju wszedł Kastiel z Lysem. Mama tylko spojrzała na nich i opuściła pokój.
Chłopcy podeszli do łóżka.
- Słońce, to twoja mama. Nie powinnaś się tak do niej zwracać. Usłyszałam aksamitny głos Lysa.
- Niczego nie rozumiesz.
- Dobrze, nie mówmy o tym teraz. Dopowiedział Kastiel. Chłopcy Cię przepraszają że nie mogli przyjść, przekazali kwiaty dla Ciebie i powiedzieli że na pewno wpadną juto- Kontynuował.
Faktycznie, bukiet był śliczny. Lekko się uśmiechnęłam.
- Kiedy mogę wracać do domu? Zapytałam
- Za kilka dni Cię wypiszą, będziesz tylko musiała przyjeżdżać do szpitala na rehabilitację.
- Co się dokładnie stało?
- Kiedy stałaś pod samochodem, spadający element wbił Ci się w kolano. Dziwne że nie poczułaś- Mówił Kastiel.
- Nie strasz nas tak więcej- Groził Lysander. Uwielbiałam jego wyraz twarzy kiedy tak mówił.
Zaczęłam się śmiać.
- No chłopcy, koniec wizyt- Do pokoju weszła pielęgniarka. Panienka Rosslet potrzebuje dużo odpoczynku.
- Jutro do Ciebie wpadniemy- Powiedzieli.
Przytulili mnie i wyszli z pomieszczenia.
Za dużo wrażeń, powinnaś iść spać- Usłyszałam
- To nie jest zły pomysł, zamknęłam oczy i nie wiem kiedy zasnęłam....
Archiwum bloga
-
▼
2012
(12)
-
▼
grudnia 2012
(12)
- Roździał I ''Przeprowadzka''
- Roździał II ''Nowa szkoła''
- Roździał III ''Impreza''
- Roździał IV ''Poczucie Bezsilności''
- Rozdział V ''Plan Działania, Rozczarowanie, Ból''
- Rozdział V część II '' Plan Działania, Rozczarowan...
- Rozdział VI ''Urodziny''
- Rozdział VII ''Wszystko przed nami...''
- Rozdział VIII '' Przyjaźń, czy coś więcej? ''
- Rozdział IX ''Dramatyczny rozwój sytuacji''
- Rozdział X '' Wyjazd'
- Rozdział XI '' Rozstanie''
-
▼
grudnia 2012
(12)
-
►
2013
(17)
- ► stycznia 2013 (5)
- ► lutego 2013 (8)
- ► marca 2013 (3)
- ► lipca 2013 (1)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Superrrrrr. Napisz więcej ;) ;) ;) To takie interesujące ;D
OdpowiedzUsuń`Napisz więcej to wciąga jak magnes .. Proszę ;) ;)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam ,że nie odpisywalam ale byłam u rodziny ;) Dzięki ,że mogłam cię wesprzeć. Sama piszę krótkie opowiadania wiec wiem jak to czasem działa na człowieka. Powodzenia i wesołych :D
OdpowiedzUsuńSwietne opowiadanie, dzisiaj je znalazlam ;* Mam nadzieje, ze wpadniesz do mnie: Karola-Oliv.blogspot.com /Oliv <3
OdpowiedzUsuńTak dalej :)
OdpowiedzUsuńawww *.* jaram się xD coraz lepiej xDD
OdpowiedzUsuńno nieźle tego się nie spodziewałam... ;)
OdpowiedzUsuń