wtorek, 25 grudnia 2012

Rozdział IX ''Dramatyczny rozwój sytuacji''

- Możemy jeszcze tutaj zostać? Zapytał chłopak. 

- Oczywiście- Lekko się uśmiechnęłam. 
Wróciliśmy na molo. Położyliśmy się i podziwialiśmy niebo. Było bezchmurne. Szum fal nas uspokajał. Nie mogłam sobie wyobrazić piękniejszego wieczoru. Niestety zrobiło się chłodno.
- Chodź do samochodu, bo się przeziębisz- Usłyszałam. 
Kastiel narzucił na mnie swoją kurtkę i lekko objął. Następnie otworzył mi drzwi i wsiadłam do środka. Po kilku minutach zasnęłam. 
Obudziłam się rano w swoim pokoju. Nie wiedziałam jak się w nim znalazłam. Usłyszałam głośnie pukanie do drzwi. Natychmiastowo pobiegłam je otworzyć. To był Kass. 
- Cześć śpiochu- Powiedział i wszedł do środka. 
- Kastiel? Co ty tutaj robisz? 
- Zaraz przyjedzie samochód z instrumentami.
- No tak, wybacz, zapomniałam. Czerwonowłosy nic nie odpowiedział tylko usiadł w salonie i włączył telewizor. 
Poszłam na górę, wzięłam szybki prysznic i ubrałam się w krótkie spodenki i luźną koszulkę z napisem ''Caputre the Crown'', oraz czarne trampki. Wróciłam do salonu. Wszyscy już na mnie czekali. 
- Dziewczyno, siedzimy tu już  dobre 20 min, jak można się tyle szykować?! Bulwersował się Alex. 
- Dobra, dobra, nie jesteś dziewczyną więc nie wiesz. Idziemy do szkoły? Zapytałam. 
- Chodź, zawiozę Cię- Powiedział Lys. 
- Nie, Wy jedźcie, Ja ją zawiozę- Wtrącił się Kastiel. 
Ruszyliśmy w drogę. 
- Od kiedy jesteś taki przyjacielski? Zapytałam ironicznie. 
- Chcę zobaczyć reakcję Amber jak wchodzimy razem do szkoły- Skomentował. 
Wjechaliśmy na parking. Kass zaparkował, wysiadł i otworzył mi drzwi. Kiedy wchodziliśmy do budynku, złapał mnie za rękę. 
Czułam się niezręcznie, to tylko mój dobry kumpel, nie byliśmy parą i nie będziemy. Chcę mu tylko pomóc. Dlaczego to robi? 
Dzisiejsze zajęcia zaliczały się do najgorszych. Każdy podchodził do mnie, zadawał pytania jak długo jesteśmy razem i tak dalej... Męczące doświadczenie. Postanowiłam uciec przez ''tłumem'' i schowałam się damskiej toalecie. 
- Chociaż tutaj odrobinę spokoju- Wysyczałam. 
- Chyba nie do końca! 
Z kabiny wyszła Amber. Zmierzyła mnie wzrokiem. 
- Wiesz co czeka dziewczyny, które odbiją mi chłopaka? Zapytała 
- Nie wiem.... Oplujesz mnie swoim jadem żmii ? Odpowiedziałam. 
- Takie jak Ty nie mają tutaj życia. Zniszczę Cię. Wychodząc lekko mnie popchnęła.  
Sytuacja ta przekraczała wszelkie możliwości. Nikt mi nie będzie grozić, w szczególności Ona. Szybko opuściłam toaletę. Wyszłam na dziedziniec i skierowałam się do mojego ulubionego drzewa.  Oparłam się i zapaliłam papierosa. Przede mną pojawił się Kastiel.  
- Co ty robisz?! Krzyknęłam zbulwersowana. 
- Nie ma czasu na palenie- Zabrał mi papierosa, którego wyrzucił. 
Zrobiłam się czerwona ze złości jak jego koszulka. 
- Rozmawiałaś z mamą? Zapytał po chwili. 
- Jeszcze nie. Muszę czekać do nocy. Nie chcę jej obudzić. 
- Pieprzona strefa czasowa! Mówiąc to uderzył pięścią w drzewo. 
- Uspokój się! Zaczynam się Ciebie bać. Szybko odeszłam od chłopaka i weszłam do szkoły. 
Dalsze zajęcia przebiegały w miarę normalnie, bez większych komplikacji. Po ostatnim dzwonku szybko opuściłam budynek. Wracałam pieszo.
- Mogłam się nie kusić na przejażdżki tylko jechać swoim samochodem- Mówiłam sama do siebie. 
Zaraz, zaraz. A gdzie jest Kazik?! Mojego samochodu nie było na podjeździe, zamiast niego stał Bugatti, model który wybrałam w salonie. 
- Wbiegłam do mieszkania. Drzwi były otwarte. 
Zobaczyłam postać siedzącą na tarasie. 
- MAMA?! 
- Ile można na Ciebie czekać? Gdzie się podziewałaś? Zapytała blondynka. 
- yyy... Byłam w szkole?
- Racja, racja zapomniałam! Nie przywitasz się? 
Podeszłam do niej i się przytuliłam. 
- Mamo? Gdzie jest Kazik? Zapytałam zirytowana. 
- Na złomie- Uśmiechała się kobieta. 
Wybiegłam z domu. Nie miałam pojęcia gdzie znajdowało się złomowisko. Biegłam przed siebie. Nie zwracałam uwagi na jadące samochody. Niestety ktoś mnie potrącił.  Leżałam na ulicy. Wstałam, otrzepałam się i już miałam biec dalej kiedy usłyszałam głos czerwonowłosego. 
- Dziewczyno! Czy ty jesteś normalna!? Właśnie mogłem Cię zabić! Krzyczał. 
- Nieistotne! Gdzie jest złomowisko? 
Jakieś 30 min drogi stąd. Coś się stało? 
Nie odpowiedziałam na pytanie, tylko wsiadłam do jego samochodu. 
Zawieź mnie tam! Rozkazałam.
Kastiel ruszył z piskiem opon. Nie mogłam się uspokoić. Jak mama mogła mi to zrobić?! To było podłe. Zadzwonił mój telefon, kiedy zobaczyłam kto dzwoni, otworzyłam szybę i wyrzuciłam telefon. 
- Widzę, ktoś Ci nieźle zalazł pod skórę- Powiedział chłopak. 
- Mama... 
- Dlaczego jedziemy na złomowisko?
- Kazik.... 
Tylko tyle byłam w stanie odpowiedzieć. Dojechaliśmy na miejsce. Wysiadłam z samochodu i pospiesznie ruszyłam do głównej bramy. 
- Jakiś problem? Usłyszałam głos najpewniej pracownika 
- Tak, moja mama oddała tutaj mój samochód i chciałabym go odzyskać. 
- Przykro mi, reklamacji nie uwzględniamy- Uśmiechał się cynicznie. 
Nie chciał mnie przepuścić. Nie miałam innego wyjścia. Mocno go popchnęłam i wbiegłam na plac. 
- To niebezpieczne! Krzyczał facet. 
Nie interesowało mnie to w tym momencie.
 Zobaczyłam stosy samochodów. Bałam się że nie znajdę Kazimierza i stracę go na zawsze. 
Zobaczyłam kolejnego pracownika obsługującego chwytak służący do niszczenia. 
- Ej ty! Zapłacę Ci 2 000 $, jeśli powiesz mi gdzie teraz znajduje się mój samochód!
- Jaki model, Marka? Usłyszałam w odpowiedzi. 
- Opel Kadett, rocznik 1991 SEDAN. 
- Tam stoi. Wskazał mi palcem mój kochany samochód. 
Zaczęłam jak najszybciej biec. Słyszałam krzyki za sobą. 
- Przerwać operację! Musimy zabrać dziewczynę z sektora! 
Już byłam blisko kiedy moje auto podniosło się do góry. Zaczepiony był chwytak. Stałam dokładnie pod nim.  Poczułam że ktoś mnie bierze na ręce i szybko ucieka. Chwilę po tym usłyszałam głośny dźwięk upadającego samochodu. Spojrzałam w tamtym kierunku. Rozpłakałam się. 
- Puszczaj mnie! Krzyczałam 
- Zwariowałaś?! Chcesz zginąć?!
- Kastiel, proszę zrób coś. Chłopak niewiele myśląc podbiegł do pracownika obsługującego maszynę i nakazał mu przerwanie niszczenia. 
Kazik znajdował się na ziemi. Był w opłakanym stanie. Chciałam do niego podejść ale nie mogłam. Czułam silny ból w nodze. Upadłam na ziemie. Krwawiłam. Najprawdopodobniej zemdlałam. 
Obudziłam się w szpitalu. 
- Wszystko będzie, dobrze, operacja się udała, za niedługo powinna się wybudzić- Usłyszałam. 
Jak to wybudzić?! Przecież wszystko słyszę,  już jestem wybudzona! Zaczęłam panikować, nie mogłam otworzyć oczu. 
- Co się ze mną dzieje?! Niech mi ktoś pomoże! Nikt mnie nie słyszał. 
- Miki, obudź się, to tylko zły sen! 
- Otworzyłam oczy. Zobaczyłam uśmiechającego się Kastiela. 
- Co się stało? Wyszeptałam, gdzie Ja jestem?
- Cii, nic nie mów. Miałaś wypadek, jesteś w szpitalu, już dobrze. 
- a Kazik? to prawda? 
- Proszę nie zawracaj sobie teraz tym głowy. 
-Obudziła się? Usłyszałam głos mamy. 
- Tak, odpowiedział chłopak. Miki zostawię Cię na chwilkę zaraz wrócę.  
- Kochanie tak się martwiłam! Mówiła mama. Miałaś poważną operację kolana. Lekarze mówią, że po dłuższej rehabilitacji wrócisz do pełnej formy. 
- Mamo, proszę Cię wyjdź! Odpowiedziałam. 
- Ale, al... jak to? Jąkała się. 
- Nie chcę Cię widzieć, to twoja wina! Jak mogłaś mi to zrobić! Zawsze musisz postawić na swoim. 
- Kochanie, proszę nie mów....
- Wyjdź! Krzyczałam. 
Do pokoju wszedł Kastiel z Lysem. Mama tylko spojrzała na nich i opuściła pokój. 
Chłopcy podeszli do łóżka. 
- Słońce, to twoja mama. Nie powinnaś się tak do niej zwracać. Usłyszałam aksamitny głos Lysa. 
- Niczego nie rozumiesz. 
- Dobrze, nie mówmy o tym teraz. Dopowiedział Kastiel. Chłopcy Cię przepraszają że nie mogli przyjść, przekazali kwiaty dla Ciebie i powiedzieli że na pewno wpadną juto- Kontynuował. 
Faktycznie, bukiet był śliczny. Lekko się uśmiechnęłam. 
- Kiedy mogę wracać do domu? Zapytałam
- Za kilka dni Cię wypiszą, będziesz tylko musiała przyjeżdżać do szpitala na rehabilitację. 
- Co się dokładnie stało?
- Kiedy stałaś pod samochodem, spadający element wbił Ci się w kolano. Dziwne że nie poczułaś- Mówił Kastiel.
- Nie strasz nas tak więcej- Groził Lysander. Uwielbiałam jego wyraz twarzy kiedy tak mówił. 
Zaczęłam się śmiać. 
- No chłopcy, koniec wizyt- Do pokoju weszła pielęgniarka. Panienka Rosslet potrzebuje dużo odpoczynku. 
- Jutro do Ciebie wpadniemy- Powiedzieli. 
Przytulili mnie i wyszli z pomieszczenia. 
Za dużo wrażeń, powinnaś iść spać- Usłyszałam 
- To nie jest zły pomysł, zamknęłam oczy i nie wiem kiedy zasnęłam....

















7 komentarzy:

  1. Superrrrrr. Napisz więcej ;) ;) ;) To takie interesujące ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. `Napisz więcej to wciąga jak magnes .. Proszę ;) ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepraszam ,że nie odpisywalam ale byłam u rodziny ;) Dzięki ,że mogłam cię wesprzeć. Sama piszę krótkie opowiadania wiec wiem jak to czasem działa na człowieka. Powodzenia i wesołych :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Swietne opowiadanie, dzisiaj je znalazlam ;* Mam nadzieje, ze wpadniesz do mnie: Karola-Oliv.blogspot.com /Oliv <3

    OdpowiedzUsuń
  5. awww *.* jaram się xD coraz lepiej xDD

    OdpowiedzUsuń
  6. no nieźle tego się nie spodziewałam... ;)

    OdpowiedzUsuń